1. Cześć panie Horan.

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!!! :)

Wrzuciłam do wózka wszystko co lubi Amy i ruszyłam do kasy. I tak byłam już spóźniona 10 minut po Amy do przedszkola, a ona tego nie lubiła. Nie patrzyłam jak idę dopóki nie popchnęłam kogoś posyłając go na ziemię.

- O mój Boże! Bardzo przepraszam! - przeprosiłam i podeszłam do niego. Schyliłam się i pociągnęłam go za rękę. Potarł łokieć i obrócił się do mnie.

Stanęłam jak zahipnotyzowana, gdy zobaczyłam kolor jego oczu. To były te same oczy, które kiedyś napewno widziałam. Popatrzyłam na niego. Dlaczego on wyglądał tak znajomo?

- Ehem, uhm... - zakaszlał wyrywając mnie z przemyśleń. Podziękował za pomoc i odszedł.

Ale ja nie byłam usatysfakcjonowana. On wyglądał zbyt znajomo. Oderwałam oczy od niego, gdy popatrzyłam na telefon, który pokazywał zdjęcie pana Horana, które Amy ustawiła mi na wszystkie kontakty. Pan Horan? To nie był ten facet, którego wywaliłam na tyłek i pomogłam mu wstać? Nie wiedziałam, że mieszka w L.A.

- Panie Horan! - krzyknęłam, obrócił się i zaczął do mnie biec, zobaczyłam jak kładzie swoje palce na moich ustach. Zdjęłam je na i pokiwałam głową na znak, że nie będę już krzyczeć.

- Tak, potrzebujesz czegoś? - zapytał.

- Tak. Jesteś pan Horan, mam rację? - zapytałam. Potwierdził kiwając głową. Szybko opowiedziałam mu o obsesji mojej córki, chciałaby go strasznie poznać.

- Przepraszam, z wielką chęcią poznałbym twoją córkę, ale nie mam w tej chwili czasu - to była jego odpowiedź kiedy zaproponowałam mu, by poszedł ze mną po Amy. Co ja sobie myślałam? On jest gwiazdą, jest na pewno bardzo zapracowany i nie ma czasu na tego typu bzdety.

- W porządku - odpowiedziałam z żalem i odeszłam. Moje serce zamarło. Pan Horan był tak blisko, a tak daleko od niej.

Szybko zapłaciłam za zakupy i ruszyłam w kierunku przedszkola Amy, które było 5 minut drogi od supermarketu. Na tę chwilę spełnianie życzeń Amy jest dla mnie jedny z najważniejszych priorytetów. Jest dla mnie wszystkim co mam i wszystkim czego nie będę mieć. Bycie młodą i samotną mamą nie jest łatwym zadaniem i kiedyś prawie się poddałam. Życie dało mi w kość, uświadomiłam sobie, że nie ma znaczenie jak dalej wszystko się potoczy, muszę to robić, aż mi zabraknie sił, dla Amy.

- Mamusiu! Spóźniłaś się! - usłyszałam krzyk Amy z placu zabaw. Nie zdałam sobie nawet sprawy, że doszłam do celu.

- Przepraszam słoneczko! - przeprosiłam i uklęknęłam tak, by jej twarz była na moim poziomie. - Byłam w sklepie.

- Nie! - krzyknęła i założyła ręce odwracając się.

- Oh, daj spokój - powiedziałam. - Popatrz, kupiłam ci twoje ulubione płatki i mleko czekoladowe. Wyjęłam płatki i mleko próbując zwrócić jej uwagę, ale na próżno. Zobaczyłam jej nauczycielkę, pannę Bloom, stojącą kilka metrów za Amy, była zawsze świadkiem tego co ona wyczyniała i stała, a ja musiałam latać za Amy.

Widząc brak odpowiedzi z jej strony, spróbowałam mojego szczęścia jeszcze raz, próbując ją złapać na inną przynętę.

- Chodź do domu, kiedy będę robić obiad, ty masz telewizor tylko dla siebie i nie zrobię ci drzemki, jeśli nie zechcesz.

Amy nie odpowiedziała, ale odeszła najszybciej jak mogła. Szybko schowałam płatki i mleko do torby i odeszłam, wcześniej żegnając się z panną Bloom.

NIALL'S P.O.V.

Zapłaciłem za swoje przekąski i wyszedłem ze sklepu zanim ktoś mnie złapie. Kiedy spotkałem wcześniej tą dziewczynę, wykrzyknęła moje imię, spanikowałem. Byłem sam, bez Paul'a i bez żadnego z chłopaków. Na pewno nie chciałem, żeby jakaś fanka zaczęła się na mój widok drzeć, tym bardziej, że byłem zupełnie sam.

Szedłem boczną drogą z czapką i kapturem na głowie, by nikt mnie nie rozpoznał, gdy zadzwonił Harry.

- Tak, Harreh? - odpowiedziałem.

- Gdzie jesteś? - zapytał.

- Wracam do hotelu. Spotkanie już się zaczęło?

Wyszedłem na chwilę po jakieś jedzenie, by mieć co pochrupać między wywiadami z chłopakami.

- Oh, spotkanie zostało odwołane. Idziemy dzisiaj do klubu - poinformował mnie Harry. - Spotkamy sie tam? Ten co zwykle.

- W porządku - powiedziałem i rozłączyłem się. Szedłem dalej dopóki nie usłyszałem jak ktoś krzyczy po drugiej stronie ulicy.

- Amy, nie bądź zła, proszę!

- Nie! Wszyscy mi znowu dzisiaj dokuczali z powodu mojej głowy. I do tego wszystkiego jak zwykle się spóźniłaś! - mała dziewczynka krzyczała na stojącą obok niej osobę.

Popatrzyłem na osobę, na którą krzyczała mała dziewczynka i rozpoznałem w niej dziewczynę, która wcześniej zaczepiła mnie w sklepie.

- W porządku, przepraszam za spóźnienie. Spróbuję więcej tego nie zrobić, okay? - powiedziała dziewczyna do małej, która wciąż zastępowała jej drogę. Próbowała złapać małą dziewczynkę i nie zdawałem sobie sprawy co robię, ale właśnie patrzyłam na kłótnię między tymi dwiema. Tuż przed skrzyżowaniem i odwróciła się do dziewczyny. Ta uklęknęła tak, że jej twarz była na przeciwko twarzy małej. Kiedy zaczęły spokojnie rozmawiać zauważyłem, ze dziewczynka nie miała włosów, dziewczyna zaczęła ją głaskać po głowie. Patrzyłem jak się przytulają.

Ta dziewczynka nie mogła być starsza niż pięć lat. I nie miała włosów. Nie wiem czy miała to co myślałem, ale była strasznie mała, biedne dziecko. I ta dziewczyna, mówiła, że jej córka chce mnie poznać. Po pierwsze, ta dziewczyna nie mogła być starsza niż dwadzieścia lat. Po drugie, ona ma córkę? Czy ta mała może być jej córką?

Patrzyłem jak dziewczyna zmaga się z torbami z zakupami i dzieckiem przy sobie. Nie mam pojęcia co mną pokierowało, ale poszedłem za nią.

MEGAN'S P.O.V.

Wsiadłyśmy do windy. Prawie upuściłam Amy, bo było mi ciężko i z nią i z torbą z zakupami. Rękoma obejmowała moją szyję, a głowa leżała na moim ramieniu.

Dotarłyśmy na osiemnaste piętro, gdzie znajdowało sie nasze mieszkanie i upuściłam torbę z zakupami, nie chciałam, żeby Amy spadła. Zaczęłam przeszukiwać torebkę w celu znalezienia kluzy, włożyłam klucz do zamka, wciąż trzymając Amy na biodrze. Zostawiłam torbę na klatce i weszłam do mieszkania.

- Chcesz iść do swojego pokoju czy na sofę? - spytałam przekręcając głowę, by widzieć ją.

- Twój pokój - odpowiedziała na co pokiwałam głową. Odłożyłam jej plecak i butelkę wody i położyłam ja na moim wielkim materacu.

- Chcesz spać? - spytałam ponownie.

- Tak, jestem zmęczona - powiedziała, położyłam szybko małą poduszkę, położyłam ją, pocałowałam i pogłaskałam po głowie.

Opuściłam pokój, zostawiłam otwarte drzwi i poszłam do kuchni, by rozpakować torbę i zamknąć drzwi. Mieszkamy w małym i tanim mieszkaniu, ktoś mógłby włamać się i ukraść coś. Ludzie z tej okolicy nie są bogaci.

Zamknęłam drzwi i ruszyłam w kierunku kuchni porozkładać rzeczy. Włożyłam mięso do zamrażarki, warzywa do lodówki, podobnie zrobiłam z mlekiem czekoladowym Amy. Płatki włożyłam do szafki. Inni ludzie ten rodzaj jedzenia jedzą zazwyczaj na śniadanie, nie Amy. Ona może to jeść codziennie po kilka razy.

Skończyłam wkładać wszystko i zaczęłam przygotowywać składniki potrzebne do obiadu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Wytarłam ręce w papierowy ręcznik zanim skierowałam się do drzwi. Inną rzeczą było to, że rzadko kto mnie odwiedzał.

Zawsze miałam parasolkę za drzwiami i zazwyczaj uchylałam je. W moim przypadku 'goście' mieli zazwyczaj złe intencje, w razie co waliłabym parasolką i krzyczała. Cóż, to był mój plan awaryjny, ale nie otwierałam zazwyczaj złym ludziom, więc mój plan jeszcze nie wypalił.

Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam mężczyznę ubranego w szarą kurtkę. Na głowie miał czapkę i był odwrócony do mnie. Poczekałam, aż się obróci, ale nie zrobuł tego, więc powoli i po cichu sięgnęłam po parasolkę.

Zgaduję, że był zmęczony czekaniem, więc zdecydował się obrócić i zapukać jeszcze raz, kiedy zdał sobie sprawę, że drzwi są otwarte i widzi w nich mnie. Ale nie w tym rzecz, bo wyglądał znajomo. Nie mogłam go rozpoznać, bo miał kaptur, popatrzyłam na niego od stóp do głów, ten facet musi być bogaty.

- Hej! - powiedział i pomachał ręką.

- Mogę w czymś pomóc? - zapytałam grzecznie, za drzwiami ściskając rączkę parasolki.

- Tak chciałbym poznać twoją córkę - zaskoczył mnie swoją odpowiedzią.

- Dlaczego chcesz ją poznać? - zapytałam ostrym tonem.

- Cóż, powiedziałaś, że chce mnie poznać - odpowiedział. Próbowałam zobaczyć jego twarz, zdjął swój kaptur, a ja prawie krzyknęłam z wrażenia.

- Pan Horan!

Znowu położył swoje palce na moich ustach, podobnie jak wcześniej. Pokiwałam głową i otworzyłam szerzej drzwi.

- Wejdź, proszę.

Wszedł i poczekał, aż zamknę drzwi, umieściłam parasolkę tam gdzie powinna być.

- Dlaczegi nazywasz mnie pan Horan? - zapytał przechodząc do pokoju dziennego.

- Moja córka nazywa cię pan Horan - odpowiedziałam lekko zmieszana, bo nie wiedziałam jakie było jego imię. Nie miałam wiele czasu, by myśleć o jakichkolwiek gwiazdach, tak jak kiedyś o Jonas Brothers.

- Mów mi Niall - powiedział na co pokiwałam głową. Byłam podekscytowana tym, że pan Horan jest w moim mieszkaniu, ale jeszcze bardziej byłam ciekawa reakcji Amy kiedy go zobaczy.

- Usiądź Niall. - zaproponowałam nieśmiało. - Moja córka śpi teraz. Zrobię Ci coś do picia i pójdę ją obudzić.

- Nie, w porządku. Jeśli śpi to poczekam.

- Ale powiedziałeś, że jesteś zajęty. I jak znalazłeś mnie i moje mieszkanie? - zapytałam, bo to trochę dziwne, że wiedział gdzie mieszkam.

- Narazie nie jestem zajęty. Moje spotkanie zostało odwołane i chciałem poznać twoją córkę, więc poszedłem za wami - powiedział, a moje zmysły podpowiedziały mi, że musi być miły chłopakiem skoro powiedzial, że z wielką chęcia spotka się z Amy.

- Dobrze, przygotuję coś do picia. Chcesz coś zjeść? I twoje zakupy, niektóre z nich są chyba surowe, chcesz włożyć je do zamrażarki? - zaproponowałam.

- Nie. Mam jakieś same przekąski i tego typu - odpowiedział, uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni. W lutym pogoda była zimna, więć uznałam, że herbata będzie najlepsza. Wzięłam kilka ciastek Amy, by podać mu je z herbatą, kiedy usłyszałam głos Amy.

- Mamusiu, nie mogę już spać. Nie jestem już zmęczona.

Wyszłam z kuchni, by zapytać się czy potrzebuje czegoś, ale ona stała w drzwiach pokoju z otwartą buzią.

- Amy - powiedziałam po tym jak zaczęła biec w jego kierunku Niall'a, który siedział na sofie i patrzył to na mnie, to na Amy.

- Pan Horaaaaaaaaan! - krzyknęła i wskoczyła mu na kolana.

- Cześć panie Horan - powiedziała Amy patrząc na niego.

_____________________

Wybaczcie mi, że tak długo czekaliście na pierwszy rozdział. Rozdział pojawiłby się ogólnie wczoraj, gdyby nie to, że wyłączył mi się komputer, bo głupia ja nie podłączyłam go do ładowarki. Szczęście w nieszczęściu, że dzisiaj mam wolne i mogłam jeszcze raz wpisać cały rozdział. To nic fajnego szczególnie, że byłam już pod koniec tego rozdziału. Teraz sprawy:

1. Napisałam informację, wcześniej, że są tam jakieś fragmenty z gejami. Tak mi napisała autorka. Ja szczerze powiedziawszy nie wiem co tam dokładnie jest, bo uznałam, że to bez sensu, żebym przeczytała wszystko i później tłumaczyła. To nie byłoby to samo.

2. Przypominam, że na mojej stronie znajdziecie również drugie opowiadanie, również o Niall'u.

3. Następny rozdział pojawi się albo za tydzień w niedzielę, gdyż, ponieważ jadę na ferie lub jakoś na tygodniu, co jest mniej możliwe, nauczyciele nawalili nam nauki na ostatni tydzień. Jakby nie mogli po feriach.

4. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, jeśli tak to zostaw swój ślad. :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top