Rozdział dziesiąty

2.12.2030

Nigdy nie podejrzewałem, że mogę się zakochać. Byłem anty- miłość albo jakiekolwiek ckliwości promowane przez media. No cóż, chyba faktycznie wszystko się zmienia, gdy pewna osoba zaczyna dla ciebie znaczyć dużo więcej niż planowałeś.

Tuż po powrocie od klienta wpadam na kogoś w korytarzu przy moim apartamencie. Przepraszam go cicho i wciąż zawzięcie szukam kluczy do drzwi.

"Louis."

kurwa.

"Harry?" podnoszę spojrzenie i zaprzestaję wszystkich czynności. Wygląda zdrowo, opalony i całkowicie wypoczęty. Jego skóra niemal błyszczy relaksem.

Brunet podchodzi bliżej i przytula mnie w ten swój misiowy sposób. Ulegam i wdycham esencję plaży wymieszaną ze świeżym powietrzem.

"Jesteś zajęty?" pyta, odsuwając się na pewną odległość.

"Um."

Harry poprawia swoje włosy w nerwowym geście i trwa ze mną w niezręcznej ciszy.

"Możemy gdzieś wyjść." stwierdzam w końcu, na co Harry uśmiecha się lekko. "Jestem głodny, więc mam nadzieję, że będzie to jakaś restauracja?"

"A gdzie indziej mógłbym cię zabrać, mon petit?"

Wyciąga w moją stronę dłoń i mimo świadomości z czym to się wiąże, pozwalam mu złączyć nasze dłonie w jedno.

-

"To restauracja mojego przyjaciela." wyznaje Harry, kiedy zasiadamy przy małym stoliku w bardzo skromnym lokalu. "Dopiero zaczyna, ale jego jedzenie jest spektakularne, zobaczysz."

Potakuję nieobecnie, a gdy przychodzi kelner wybieram cokolwiek, gdyż nawet nie zdążyłem zerknąć do karty dań.

"Jak się poznaliście?"

To pytanie- z jakiegoś powodu- zbija Harry'ego z tropu.

"Na kursie." odpowiada. Aha. "Przeniósł się razem ze mną do Londynu i mieszkaliśmy przez krótki okres razem."

Przyjaciel. Już ci uwierzę, Styles. Zakluczam dłonie wokół kubka herbaty i wyczekuję aż Harry coś dopowie.

"Przepraszam za tamten telefon." mówi w końcu, starając się wychwycić moje spojrzenie. "Nie chciałem przegiąć, ale wiem, że to zrobiłem. Martwiłem się. Nie rozumiem dalej dlaczego nie pamiętałeś Gemmy i mamy."

Wzdycham, wzbierając się w sobie, by mu wyznać prawdę. Muszę to w zrobić. Zasługuje na prawdę; tak jak ja zasługiwałem. Zaskakiwał mnie jednak fakt, że nie potrafiłem wyobrazić sobie, że taka osoba jak on, mogła mnie zranić.

"Muszę ci coś powiedzieć."

Harry spina się na te słowa i oddycha o wiele głośniej niż chwilę temu.

"Po tym jak mnie zostawiłeś musiałem bardzo cierpieć." przykładam dłoń do czoła i nie mam ochoty na niego patrzeć. W tym samym czasie przychodzi kelner i rozkłada sztućce. Harry nawet nie dziękuje, wpatrzony w mnie. "Usunąłem z tobą wspomnienia."

Twarz Harry'ego pozostaje w niezrozumieniu, aż nagle przełamuje je wyraźny smutek. Nic nie mówi, nic nie robi, co najwyżej mruga. Czuję jak ból rozłupuje mi czaszkę i chce mi się płakać.

"Co gorsza." Harry wydaje się drgnąć w moją stronę. "Usunąłem je trwale. Nie mogę ich przywrócić."

Przyjmuję przystawkę ze łzami w oczach. Ledwo mam siłę przełknąć ślinę, co dopiero prawdziwy posiłek.

"Nie rozumiem." odzywa się zachrypniętym głosem. "Przyszedłeś do mojej restauracji..."

"Nieświadomie. Nie wiedziałem, że to twój lokal." brunet zasłania oczy. "Nie pamiętam cię, Harry. Nie pamiętam niczego począwszy od dnia, kiedy cię spotkałem.''

"Jak mogłeś-" urywa, odwracając spojrzenie. W jednej chwili się nie odzywa, a w drugiej przesuwa gwałtownie talerzem, aż odskakuję do tyłu. Chyba nigdy nie widziałem go w takim stanie.

"Nie masz pojęcia co musiałem przeżywać."

"Ty też nie!" krzyczy, a ludzie wokół posyłają nam oceniające spojrzenia. "Wszystkie nasze wspólne chwile, to co przeszliśmy, co zbudowaliśmy przepadło, bo miałeś chwilę słabości?"

"Chwilę słabości?" pytam z niedowierzaniem. "Naprawdę myślisz, że to był chwila, Styles? Podjąłem się zabiegu kilka miesięcy temu po latach nieustannego poczucia odrzucenia."

Nozdrza Harry'ego powiększają się w szale.

"Chciałeś o mnie zapomnieć?" ostatnie słowo wymawia z oburzeniem.

"Tak. Tak chciałem."

Harry wstaje zamaszyście od stołu. Rzuca z portfela 50 dolarów, po czym wychodzi nieugięty na moje nawoływania.

-

Czy miałem nadzieję, że zareaguje lepiej? Tak. Zachowałem nawet najgorsze na koniec, ale przez to jak się wszystko potoczyło nie doszedłem tak daleko. Umówiłem się na jutro z lekarzem i chciałem się przynajmniej pożegnać. Tylko tyle.

Dzwonię po raz siódmy, ale Styles najwyraźniej wyłączył telefon. Zmusza mnie to do podjęcia większych starań, więc zajeżdżam pod The Nice Guya.

Tam oczywiście go zastaję.

"Czy ty naprawdę myślisz, że będę się za tobą uganiał po tym wszystkim?" krzyczę na całą kuchnię, na co Harry prowadzi mnie- prawie za szmaty- do składziku na różne pierdoły.

"Trzymaj nasze dramy z daleka od mojej pracy." brzmi groźnie, ale w ogóle się tym nie obruszam. Zakłada ręce. "Czego jeszcze chcesz?"

"Chciałbym się pożegnać."

"Co?" jego pozycja od razu ulega zmianie. "Na co ty znowu wpadłeś?"

"Nie zdążyłem powiedzieć ci całości, bo wybiegłeś jak kretyn." opieram się o ścianę, a lampa między nami lekko przerywa światło. Harry wygląda na przerażonego. "Powodem moich bólów głowy jest nasze zbliżenie się do siebie i utrzymywanie kontaktu."

"Chyba żartujesz-"

"Harry, daj mi kurwa dokończyć." irytuję się, wzdychając do sufitu. "Okazało się, że to dlatego, że mój organizm wytworzył system obronny przed tobą. Tylko przywrócenie wspomnień daje nadzieję na zastopowanie tego, ale z racji, że swoich się pozbyłem... nie mogę już nic zrobić."

Brunet uderza się tyłem głowy o regał, a na jego policzkach pojawiają się łzy. Pochlipuje z każdą sekundą intensywniej i... ucieka ode mnie wzrokiem.

"I co?" pyta cicho, wycierając rękawem nos. "Co planujesz z tym zrobić? Chcesz znowu o mnie zapomnieć?"

"Inaczej nie przestanę o tobie myśleć." potwierdzam, a lampa między nami gaśnie. "Każdy kontakt z tobą...boli."

"Dlatego prosiłeś, żebym się odsuwał."

"Tak."

"A i tak dawałeś mi się dotykać."

"Gdybym tylko potrafił się oprzeć, byłoby łatwiej." szepczę i robię krok w jego stronę. Harry natychmiast się cofa, aż ponownie zderza się z regałem.

"Nie chcę być powodem przez który cierpisz."

"W takim razie mamy konflikt interesów."

Na ślepo, z pewną ostrożnością, ocieram nos o jego szyję, a Harry polega i otacza mnie rękami w pasie. Sunie nimi w dół aż po moje pośladki i przyciska mnie z energią do swojego krocza.

"Boli?"

Jak sam skurwysyn, ale to drugie uczucie jest dobre, zbyt dobre.

"Przeżyję." zapewniam i napieram na niego, złączając nasze usta.

Harry poddaje się, prześlizgując rękoma pod moje spodnie oddychając szybko. Chowa część twarzy we włosach, gdy oboje na siebie przemy. W ciemności, wytężając wzrok widzę jak źrenice Harry'ego rosną przy każdym geście. Chce tego równie bardzo jak ja.

"Możemy przestać w każdym momencie." szepcze, a w następstwie z jego rozchylonych ust wydobywa się krótki jęk zadowolenia. Całuje mnie z siłą, którą chcę pochłonąć, odwzajemnić z podwojoną dawką. Przenosimy się na drugą stronę regałów, obijając się o wszystko z pożądaniem nie do okiełznania. Obok mnie spada butelka sosu, a Harry pomaga mi ściągnąć bluzę, po czym rzuca ją pod nogi.

"Zsuń spodnie." prosi, po czym ledwo nabierając oddech zniża się w dół mojego ciała z delikatnymi pocałunkami. Zatrzymuje się na brzuchu i napawa się bijącym ode mnie ciepłem.

Jestem niecierpliwy, przyznaję. Przysuwam twarz Harry'ego jeszcze bliżej, na co mój penis drga niebezpiecznie przez bokserki. Jego ręka chwyta go i pociera entuzjastycznie dopóki nie wydaję zduszonego pisku. Wbijam palce w ramiona i odchylam głowę w cudownym doznaniu.

"Jest okay, mon petit?" dyszy. "Okay?"

Nie odpowiadam pogrążony w istnym spełnieniu. Upadam słabo na kolana i całuję go leniwie, przytrzymując za szczękę, przy czym drugą ręką docieram do jego członka. Harry'ego oddech staje się nierównomierny, ociera się o mnie policzkiem i jęczy prosto w moje usta. Nie całuje mnie pod wpływem silnych emocji tylko rozwiera szeroko wargi w niemym krzyku, gdy wytryskuje w mojej pięści.

"Nie zostawiaj mnie." głos Harry'ego przygasa. Przyciąga mnie do siebie i daje mi na sobie spocząć. "Nie pozbieram się. Przysięgam. Na pewno jest jakiś sposób. Musi być." wzdycha, kiedy nie odpowiadam. Przymykam oczy. "Boli cię teraz?"

"Bardzo." przyznaję i czuję jak moje gardło zaciska się od wstrzymywanego płaczu. "Nie mogę żyć z tym bólem. Proszę, zrozum."

"Nigdy w życiu nie skazałbym cię na cierpienie. Nigdy bym ci na to nie pozwolił, Louis."

Układa swoją dłoń na mojej twarzy i przejeżdża kciukiem za moim uchem okrężnymi ruchami. Otaczam go ramieniem, a pierwsze łzy skapują właśnie na jego bluzkę.

"Nie zapominaj mnie." błaga."Już raz to zrobiłeś."

"Mogę cię zapomnieć" mówię "ale moje ciało, moja podświadomość nigdy tego nie zrobi."


3.12.2030

Miłość to potężne uczucie. Tak potężne, że potrafi wytłumaczyć odejście drugiej osoby. Tak nieskończone, że da się ośmieszyć, zranić i wybaczyć wszystko. Miłość to suka. Lubi zabijać czas i siłę w naszym życiu.

"Panie Tomlinson." doktor Claren poprawia się na siedzeniu. Wygląda jakby nie rozumiał tego co do niego mówię. "Chcę tylko wiedzieć czy jest pan pewny swojej decyzji?"

"A mam inne wyjście?"

"Tak." stwierdza bez zająknięcia. Wychyla się na krześle. "Może pan spróbować przywrócić wspo-"

"Które usunąłem? Trwale?"

Doktor Claren przechyla głowę, a następnie wyszukuje kartotekę i przegląda dane.

"Panie Tomlinson, wydaje mi się, że zaszła tutaj pomyłka. Widzi pan, to ja przeprowadzałem pański zabieg i pamiętam, że doszło do pewnych komplikacji, które zmusiły nas do zatrzymania wspomnień w razie niespodziewanego problemu. Jestem przekonany, że wspomnienia zostały przechowane w laboratorium i zapomniano to odnotować."

Mrugam w zaskoczeniu, podchwytując nadzieję.

"Jest pan pewny?"

"Tak." potwierdza bez żadnej wątpliwości. "Wszystko z troski o pańskie zdrowie."

"Czyli jest możliwość..."

"Proszę jeszcze raz przemyśleć decyzję." informuje zapisując coś w mojej kartotece. "To nie jest zabawa, musi być pan pewny." wzdycha "Zobaczymy się za tydzień."

-

Jeszcze tego samego dnia wpadam do The Nice Guya z wielkim uśmiechem na twarzy i przeciętnym bólem głowy na starcie. Linda daje mi znać, że Harry'ego nie ma na kuchni, ponieważ poszedł na górę w pilnej sprawie. Dziękuję jej i obiecuję kwiaty za wszystkie razy, kiedy pomogła mi dotrzeć do Stylesa.

Po zapukaniu do jego gabinetu słyszę po drugiej stronie krzyki i niemal od razu żałuję, że nie przeczekałem. Drzwi otwierają się gwałtownie i staje w nich Harry ze skrzywioną w złości twarzą.

"Niall, zamknij ryj na chwilę, okay?" krzyczy przez ramię i łagodnieje. "Hej. Nie sądziłem, że... będziesz chciał się jeszcze zobaczyć." przygryza wargę i odtrąca z czoła jeden z opadających loczków. Ma na sobie garnitur w paski i wygląda tak pięknie, że moje serce zaraz chyba eksploduje.

"Czy to Louis?" odzywa się Niall i wychodzi na widok. Uśmiecha się do mnie pogodnie. "Może ty powiesz coś swojemu chłoptasiowi. Chce sobie zrobić półroczną przerwę od restauracji i wylecieć na jebane Karaiby."

"Nie wiem na ile mnie znasz, ale jestem ostatnią osobą, która go przed tym zatrzyma." odpowiadam i zostaję wpuszczony do środka. Niall załamuje się i rzuca na kanapę w zrezygnowaniu. "W zasadzie, może się dołączę?"

Harry niemal skręca sobie kark od tego jak szybko na mnie spogląda. Marszczy brwi i przysiada na oparciu sofy.

"Co powiedziałeś?"

"Zaproponowałem towarzystwo." staram się brzmieć nonszalancko. "Chyba, że mnie nie chcesz to w porządku-"

"Wiesz o co mi chodzi, Louis." nie spuszcza ze mnie swojego spojrzenia. "Chciałeś usunąć wspomnienia. Znowu. Chyba nie chcesz dalej cierpieć?"

"Co?" unosi się blondyn znad telefonu. "Dlaczego-"

"Później ci wytłumaczę." dopowiada i wraca do mnie. "Więc?"

"Nie mam zamiaru dalej cierpieć."

"Nie rozumiem."

Harry kręci w frustracji głową i napełnia sobie kubek wodą z dystrybutora. To samo robi dla mnie.

"Jednak nie usunęli naszych wspomnień." przyjmuję od niego napój, który prawie wylewa przez moje słowa. "W czasie mojego zabiegu zaszły problemy i zatrzymali je na wszelki wypadek."

Harry uśmiecha się z dołeczkami i zębami widocznymi na cały otaczający świat. Kuca tuż przede mną, a w jego oczach błyszczą łzy.

"Podejmiesz się ich przywrócenia?"

"Tak myślę." przełykam ślinę, a przez moją niepewność mina Harry'ego wyraźnie rzednieje. "Boję się, wiesz? Co jak zacznę patrzeć na ciebie inaczej przez to co się wydarzyło? Ja...nie wiem jak to przyjmę."

"Będę przy tobie i wytłumaczę ci wszystko co może wydawać się dla ciebie niejasne." Harry trzyma dystans, ale nie uchodzi mojej uwadze jak bardzo chce mnie chwycić za rękę. "To może być za dużo na raz dla ciebie, ale... przejdziemy przez to razem."

"Przywracanie wspomnień wymaga paru zabiegów, ponieważ jest etapowe." mówię, po czym zahaczam swoje palce o jego. Oczywiście ból przeszywa mnie z nową siłą, ale nauczyłem się nie dawać znaku, że on jest. "Człowiek nie może zostać zarzuconym za dużą ilością na raz."

"Okay. To dobrze." przesuwa kciukiem po wierzchu mojej dłoni, trwa to chwilę naraz przestaje i się odsuwa. "Już nigdy nie zostaniesz sam."

"Zapamiętam to sobie." mówię, na co oboje wybuchamy niestosownym śmiechem. Gdy spoglądam w bok rzuca mi się w oczy Niall z rozdziawioną buzią.

"Dobra, kurwa, czy ktoś mi powie co mnie ominęło?"


4.12.2030

Podejrzewam, że czym bliższy kontakt, czym większy, czym intensywniejszy... moja głowa zatrzymuje mnie przed normalnym funkcjonowaniem jako forma kary. Tego samego ranka zwymiotowałem i byłem tak pochłonięty bólem, że wszystko poleciało na podłogę. Później się rozpłakałem i zwinąłem w kłębek. Nie potrafiłem wstać. Nie potrafiłem znieść bólu.

Pamiętam, że gdyby nie Liam to możliwe, że pozwoliłbym sobie wysikać się do łóżka.

"Nawet nie chcę pytać co robiliście, że jesteś w takim stanie." mówi Liam i nakłada mi na czoło mrożący okład z zamrażarki. "Musisz coś zjeść, żeby wziąć tabletkę."

"Nic nie chcę." mam to na myśli. Jeszcze okruszek czegokolwiek i zwrócę organy. "Mam kurwa dość."

"Musisz zjeść-"

"Zamknij się!" krzyczę, zasłaniając twarz dłońmi. Drżę cały, mimo, że przykrywa mnie koc. "Pomóż mi się załatwić."

Liam bez słowa przytrzymuje mnie, gdy wstaję z łóżka i małymi krokami prowadzi do łazienki. Czuję jak świat wiruje wokół mnie i ujednolica się.

"Louis, może zawiozę cię do szpitala?" siedząc wciąż na muszli, nie patrzę na niego. "Lou?"

"Nie przyjmie mnie wcześniej." mówię słabo. "Chcę być już po. Dopłaciłbym."

"Warte spróbowania, co?"

Liam podaje mi papier toaletowy i czeka. Zawsze czeka. Zawsze jest.

"Dziękuję." odzywam się. "Dasz znać Harry'emu?"

Spoglądam mu prosto w oczy, a Liam od razu potakuje.

"Dam."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top