#2
Annabeth
Właściciel tego przerażającego szeptu wyłonił się z lasu. Nie wyszedł, on się wyłonił. Annabeth zawsze chwaliła swój wzrok, ale teraz dałaby sobie rękę uciąć, że ten chłopak wyszedł z drzewa. Każdy kto miał łuk w ręce opuścił go. Annabeth już wiedziała, że ma do czynienia z niezwykle niebezpiecznym człowiekiem. Jeszcze go nie znała, ale wiedziała, że przemawia głosem, który nie znosi sprzeciwu. Głosem, który nie przywykł do krzyku, nie potrzebował tego, ponieważ wystarczył szept i cały zastęp wojowników jakby struchlał ze strachu. Chłopak wyszedł przed szereg i zrzucił kaptur. Annabeth widziała rozszerzające się oczy dziewczyn z domku Afrodyty i przeklnęła je w duchu.
Przybysz był przystojny, miał ciemne włosy w nieładzie, zupełnie tak jakby czesał mu je wiatr. Nie wyróżniał się wzrostem, ale po sylwetce widać było, że dużo ćwiczy i walka nie jest mu obca. Annabeth nie mogła oprzeć się wrażeniu, że obcy nie tyle jest przystojny co poprostu ma w sobie jakąś aurę tajemniczości, pewien urok, który woła " No chodź, zobacz kim jestem, jeśli masz na tyle odwagi".
- Cześć Chejronie, dawno się nie widzieliśmy - przemówił tym razem już nieco cieplejszym tonem - mam nadzieję, że jesteś w zdrowiu?
- Jestem zmęczony, ale zdrowy jak koń, Percy - uśmiechnął się centaur - bogowie, ależ Ty wyrosłeś chłopcze.
Percy uśmiechnął się tym razem szeroko i podszedł do Chejrona by go uściskać. Annabeth widziała, że żołnierze tego chłopaka to w większości nastolatkowie, ale nie brakowało wśród nich dorosłych rodzin z dziećmi. Nastolatek dowodził armią.
- Simon, Sara, odprowadzcie resztę do lasu i załóżcie obozowisko - poinstruował Percy gdy już przywitał się z Chejronem- na zachód stąd jest polana, prawie w samym środku lasu. Wiecie co macie robić.
Ta sama dwójka, która wcześniej odpowiadała Chejronowi pokiwała głowami i bez słowa ruszyła w kierunku wskazanym przez chłopaka.
- Tak więc - zaczął Percy - ktoś z Was zarzucił mi, że nie umiem się posługiwać zegarkiem, czy tak?
- Ja, a bo co karzełku?
Annabeth zauważyła, że Henry nabrał odwagi widząc, że jest dużo większej postury niż Eselita. Śmiało wystąpił przed szereg i stanął twarzą w twarz z nim twarzą w twarz.
- Percy - zaczął Chejron - nie rób tego...
- Posłuchaj mnie gościu - odezwał się Percy nie zważając na starego centaura - Zabiłbym Cię z przyjemnością w ciągu 10 sekund z dokładnością, wtedy zobaczyłbyś, że z zegarkiem radzę sobie całkiem nieźle.
Coś w jego głosie sprawiało, że Annabeth czuła niepokój. Była przekonana co do tego, że ten niepozorny z wyglądu chłopak zniszczyłby Henry'ego na arenie. Syn Aresa chyba też to wyczuł bo zrobił dwa kroki w tył, a cała jego pewność uleciała jak z przekłutego balonika.
Percy stracił nim całkowicie zainteresowanie, zwyczajnie odwrócił się do niego plecami, zupełnie tak jakby najlepszy wojownik Obozu Herosów był dla niego jedynie śmiesznym dzieciakiem, który nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego co mówi.
- Tak więc Chejronie wracając do naszych spraw...
- Zapraszam do pokoju, myślę, że powinniśmy ustalić pewne kwestie dotyczące waszego pobytu tutaj.
- Zgadzam się - odparł Percy - droga się nie zmieniła od ostatniego razu?
- Nie - Chejron uśmiechnął się - widzę, że pamięć dalej dopisuje.
- Jest całkiem niezła - rzekł chłopak również się uśmiechając - daj mi pół godziny na przebranie się i będę na miejscu.
Jeszcze mówiąc to już odwrócił się w stronę lasu i ruszył tak jakby znał cały obóz na pamięć. Herosi byli oszołomieni, Annabeth widziała ich twarze świecące blado w blasku księżyca. Jeszcze nigdy nie zderzyli się z takim brakiem szacunku i wręcz pogardą.
- No to nieźle - przerwał ciszę Connor Hood.
Chejron wbrew wszystkim wyglądał tak jakby gwiazdka miała w tym roku nadejść wcześniej co jeszcze bardziej zdziwiło Annabeth.
- Możecie się rozejść, życzę wszystkim dobrej i spokojnej nocy - odezwał się, a po chwili zastanowienia dodał - Annabeth, Ty chodź ze mną.
Świetnie, poprostu genialnie pomyślała córka Ateny. Pożegnała się ze swoim rodzeństwem i ruszyła za centauren uważając by nie zajść go od tyłu. Annabeth wmawiała sobie, że profilaktyka nigdy nie szkodzi.
- Chejronie, mogę Cię o coś spytać?
- Właśnie to zrobiłaś. - odparł centaur, dalej w świetnym humorze - Tak, pytaj śmiało.
- Ten chłopak...
- Percy
- Tak, on. Skąd go znasz? - wyrzuciła z siebie Annabeth.
Chejron pomyślał przez chwilę po czym odpowiedział.
- No cóż, to ostatni heros, któremu dawałem prywatne lekcje.
- To ile on ma lat?!
- Tyle co i Ty - odparł cemtaur nieco urażonym tonem - To świetny wojownik i dobrze, że mamy go po swojej stronie. Niestety jest wyjątkowo impulsywny i całkiem lubi się popisywać. No cóż, przynajmniej tak było kiedy widziałem go po raz ostatni.
Annabeth widziała, że Chejron pogrążył się we wspomnieniach więc nie drążyła dalej tematu, ale obiecała sobie, że przyjrzy się bliżej temu chłopakowi. Zaintrygował ją. Byli już prawie przy wejściu do wielkiego domu gdy Annabeth spostrzegła blask ognisk i dym unoszący się z lasu. Znak, że Eselici już rozłożyli obóz. Gdy już znaleźli się w środku Chejron poprowadził ją do swojego pokoju po czym poczęstował herbatą i krakersami, dosyć suchymi, ale zjadliwymi.
- Więc, co się stało Chejronie? - spytała Annabeth biorąc łyk herbaty - po co mnie wezwałeś?
- Wezwałem Cię, ponieważ mam do Ciebie większe zaufanie niż do reszty obozowiczów. Chciałbym, żebyś była jako przedstawiciel Herosów przy naszej rozmowie. Zgadzasz się?
- Oczywiście.
Centaur odetchnął z ulgą.
- Percy zaraz powinien się zjawić.
- Już jestem.
Annabeth poczuła, że czerwieni się gdy spojrzała na chłopaka stojącego w drzwiach. Ubrany był w skórzaną czarną kurtkę, pod którą miał czarną podkoszulkę oraz spodnie z dziurami na kolanach, też koloru czarnego. Percy przejechał po niej taksacyjnym spojrzeniem, a ona miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Jej blond włosy były w nieładzie, a jej pomarańczowa koszulka była poplamiona krwią z treningu. Brawo Annabeth skarciła się w myślach głupia córko bogini mądrości.
- A Ty, to? - spytał.
- Nazywam się Annabeth, córka Ateny - odpowiedziała dziewczyna patrząc mu prosto w oczy - jestem tu na prośbę Chejrona
Chłopak wzruszył jedynie ramionami i podszedł do krzesła ustawionego na przeciwko Annabsth, pomiędzy nimi stał Chejron.
- Percy, miło mi - odparł tonem jasno dającym do zrozumienia, że to tylko kurtuazja.
Wyciągnął z kieszeni kurtki puszkę Coli i pociągnął łyka.
- Tak więc o czym gadamy?
- Powinieneś poznać zasady, które obowiązywać będą Ciebie i Twoich ludzi, tak więc...
Chejron zaczął wyliczać zasady począwszy od zakazu kradzieży pluszowych misiów skończywszy na kategorycznym zakazie Podglądania dziewczyn w domkach. Na to ostatnie na ustach Percy'ego zagościł sarkastyczny usmiech.
- To wszystko? - spytał.
- Tak, ja skończyłem. Masz jakieś pytania albo obiekcje?
- Nie
- Żadnych? - upewnił się Chejron - jesteś pewny?
Percy wstał.
- Słuchaj Chejronie - zaczął - w miarę możliwości postaram się ograniczyć spotkania z wami do absolutnego minimum, mogę Ci to obiecać.
- A Ty Annabeth?
Dziewczyna również wstała i zlustrowała chłopaka wzrokiem. Był stanowczo zbyt pewny siebie.
- Jeśli tylko nie będę musiała go często oglądać to zaakceptuje wszystko. Coś podpisać?
Percy nie dał po sobie poznać czy uwaga go dotknęła czy nie, patrzył tylko spokojnym wzrokiem na centaura czekając na dalsze informacje.
- Nie - westchnął Chejron - jesteście wolni.
- Świetnie - powiedzieli równocześnie i każde odeszło w swoją stronę. Chejron długo jeszcze myślał o sytuacji w Obozie nim uznał, że co ich nie zabije to ich wzmocni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top