#10

                              Percy
Gdy dowiedziałem się, że Annabeth została porwana wydarzyło się kilka rzeczy. Rozwaliłem stolik, na którym leżała głowa zabite przeze mnie hydry, rozbiłem wazon z czasów starożytnej Sparty, przeklnąłem wszystkich bogów, a na koniec trzasnąłem drzwiami. Byłem wściekły, wściekły tak jak nigdy wcześniej, a to znaczy wściekły do tego stopnia, że otaczała mnie czarna poświata. Zawsze tak miałem gdy się bardzo denerwowałem, błogosławieństwo Hadesa, innym razem wam opowiem. To co powinniście o tym narazie wiedzieć to to, że gdy otacza mnie ta poświata boi się mnie nawet Nico, syn Hadesa, który jest moim przyjacielem i wspaniałym wojownikiem. W mgnieniu oka dostałem się do obozu, a Eselici schodzili mi z drogi. Zatrzasnąłem drzwi do domu, wziąłem flaszkę whiskey i poszedłem odreagować swoją złość do piwnicy. Napiłem się z butelki, nie traciłem czasu na pierdolenie się ze szklankami. Okładałem worek treningowy w takim szale, że nie zauważyłem kiedy w piwnicy pojawił się Nico, dopóki się nie odezwał.
- No, widzę, że blond dupcia zwróciła w głowie Wilkowi - zaśmiał się.
- Nie wiem o czym gadasz - warknąłem.
Przestałem wyrzucać swoją frustrację i usiadłem na podłodze. Moja czarna podkoszulka na ramiączkach była cała mokra. Nico usiadł obok mnie i muszę przyznać, że miał chłopak jaja (nie, nie sprawdzałem, to metafora), ponieważ żaden  rozsądny człowiek nie zbliżałby się na dziesięć metrów.
- Nie wiesz? - zagaił wesoło - Właśnie widziałem bandę wkurwionych, ubabranych krwią Herosów, a Ty aż płoniesz ciemną aurą mojego ojca. Zacznijmy w kolejności, co to było, Hydra?
- Pierdolona dywersja - odparłem.
- Nie rozumiem.
Napiłem się i podałem mu whiskey.
- To proste, wpuścili Hydrę, żeby mogli spokojnie ją porwać. Pod moim jebanym nosem!
Ryknąłem tak, że Nico się odsunął.
- Co Cię bardziej boli, że zrobili Cię w chuja czy, że podpierdolili Ci dziewczynę?
- Jedno i drugie - wysyczałem - Jutro wyruszam na poszukiwania. Jak dorwę sukinsyna, który ją porwał to osobiście wyrwę mu serce i wsadzę do dupy.
- Nigdy nie sądziłem, że jakaś dziewczyna zwróci Ci w głowie. - powiedział syn Hadesa - Co jest w niej takiego wyjątkowego?
Zamyśliłem się. Ciężko było mi przyznać, że się zakochałem, to strasznie dziwne.
- Ona się do mnie nie klei. Jako jedna z nielicznych ma odwagę wyśmiać mnie prosto w twarz. Ona stanowi wyzwanie.
Nico zrobił wielkie oczy.
- Znudziły Ci się panienki na jedną noc? Cud.
Wypiłem kolejny łyk i tym samym wysuszyłem butelkę.
- Ja Ci się tu spowiadam, a Ty z sarkazmem. Jestem z Ciebie dumny, moja szkoła - pochwaliłem - Tak, znudziły mi się.
- W takim razie idę przygotować rzeczy. Muszę pomóc prawdziwej miłości, odbieram to za punkt honoru.
Wstał i zostawił mnie samego z moimi myślami. Myślałem tylko o tym w jakim stanie zostawię osoby, które zrobiły Annabeth krzywdę. To, że ich zabije to nic. Sprawię, że będą błagali o śmierć.

                         Luke
- Jakim cudem kurwa - wykrztusił syn Hermesa- herosi zabili moją hydrę?
    Stał ubrany w czarny garnitur przed grupą najemników, którzy przerażeni zdawali mu raport z misji. Po jego minie wiedzieli, że częściowy sukces go nie zadowala.
- Zadałem wam pytanie.
Jeden z jego żołnierzy, Liam wysunął się przed grupę. Był to ogromny, barczysty chłopak, ale przed swoim szefem jakby skurczył się w sobie. Luke uśmiechnął się lekko na myśl o tym.
- Panie my... Porwaliśmy blondynkę, byliśmy nią zajęci. Nie mam pojęcia jak hydra zginęła, ale przysiagam na Styks, że nie zrobił tego żaden heros. Wszyscy byli w Obozie.
- Więc kto? - warknął blondyn
Liam nie odpowiedział, ale skulił się tak jak tylko było to możliwe.
- Powiem wam coś - rzekł Luke - Jest tylko jeden powód, dzięki któremu oszczędzę wasze nic nie warte życia. Macie rację, mojej hydry nie zabił żaden heros. To nie była zwykła hydra, to był gatunek złotogłowy. Żaden heros nie dałby jej rady. Tylko dlatego żyjecie.
Najemnicy upadli przed nim na twarz i zaczęli całować jego buty.
- Dzięki Ci Panie! - krzyknął brunet, którego imienia Luke nie pamiętał.
- Precz - rzucił syn Hermesa.
  Gdy drzwi do jego komnaty zamknęły się, usiadł przy dębowym stole, a jego myśli zaczęły krążyć wokół tego kogoś lub czegoś, co może zniweczyć jego plan. Miał oczywiście szpiegów w Obozie, ale od jakiegoś czasu nie dostawał od nich raportów. Nie zwracał na to uwagi aż do teraz. Luke był typem człowieka, który niszczy przeszkody, które pojawiają się na jego drodze, a ta sytuacja niewątpliwie była przeszkodą. Jedynym pomysłem, który majaczył niby cień na jego umyśle były pogłoski, które usłyszał kiedyś przypadkowo od szeptajacych między sobą potworów. Mówiły o jakimś herosie, który wyspecjalizował się w tropieniu i zabijaniu potworów. Luke przypomniał sobie, że nazywały go Silvanem, zupełnie jakby bały się jego imienia. Szybko jednak odgonił od siebie tę myśl. Potwory boją się tylko jego, Luke'a Castellana.
Gwałtownie wstał od stołu. Zamierzał szybko dowiedzieć się co takiego potężnego było w obozie o czym on nie wiedział, a najlepszym sposobem na to było wypytanie osoby, która o obozie wie wszystko. Skierował się do celi, do której jego Najemnicy wrzucili Annabeth Chase. Jak przez mgłę przypomniał sobie, że kiedyś ją kochał, a potem porzucił.
- Dokąd to się udajemy?
Luke dostrzegł, że wpatruje się w niego para zielonych oczu, które należały do Emmy. Uśmiechnął się na myśl o ich ostatniej nocy.
- Muszę porozmawiać z naszym więźniem.
- Z Twoją byłą, tak?
Luke prychnął.
- Zazdrość?
- Nie - odparła - Raczej profilaktyka. Mogę iść z Tobą?
Syn Hermesa pokiwał głową i ruszyli razem ciemnym korytarzem w dół.
- Czymś się stresujesz - zauważyła dziewczyna.
- To nic - odparł Luke - W Obozie zabito moją hydrę złotogłową i mam w związku z tym kilka pytań do Annabeth kto tego dokonał.
  Emma zmarszyła brwi. Widział, że ta informacją ją zaniepokoiła, a to dawało szansę na kolejne nocne planowanie, które zakończy się w jego łóżku.
- Masz jakieś podejrzenia?
- Kilka, ale wszystkie równie nieprawdopodobne.
- Chyba faktycznie powinniśmy z nią porozmawiać - skwitowała dziewczyna.
  Im niżej schodzili tym ciemnej i zimniej było. Łuczywa, które płonęły na ścianach nie oświetlały całkowicie drogi, przez co musieli jeszcze bardziej uważać. Luke odnotował w pamięci, że Annabeth należy przenieść w nieco bardziej cywilizowany miejsce. Zamierzał z nią odbyć wiele ważnych rozmów i nie mógł sobie pozwolić na marnowanie czasu na taką długą drogę. Gdy dotarli do końca korytarza i otworzyli ciężkie drzwi ich oczom ukazała się blondynka leżąca na kamienistej podłodze. Luke uśmiechnął się lodowato na widok jej szeroko otwartych oczu. Zaczęła się podnosić, ale nie była w stanie wypowiedzieć słowa.
- Witaj Annabeth - syknął Luke - Kopę lat, co?



   Kolejny rozdział! Nie udało mi się dodać przez weekend, przepraszam 😒 Oceniajcie, dodawajcie rady i uwagi 💙💙💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top