X
- Dwa dni??- spytałem podniesionym głosem, co od razu odczułem przez ból gardła.
- Tak. Pierwszy dzień leżałeś w szpitalu, a na drugi zabrałem cię tu. Nie martw się, twoja ciocia dowiedziała się że na dwa tygodnie jesteś u mnie na praktykach. - oznajmił mężczyzna i się uśmiechnął.
Zamurowalo mnie. Rozumiałem że to znaczy dwa tygodnie z Panem Starkiem. Sam nie wiedziałem czy to źle czy dobrze.
Co ja mówię. Oczywiście że....
Źle!
Bardzo źle!!!
Unikałem go, nie pisałem, nie dzwoniłem, zrezygnowałem ze stroju! A on teraz na dwa tygodnie uziemił mnie w wieży! Ciocia nigdy nie pozwoli mi zrezygnować z rzekomych "praktyk". Ale dlaczego akurat tyle, jeśli byłem nieprzytomny tylko 2 dni?... Czy naprawdę myślał że będę nieprzytomny aż dwa tygodnie?!
Albo...
Zrobił to specjalnie! Napewno! Cały Pan Stark!
- To... Na czym mają polegać te moje praktyki?
- Jeszcze się zastanowię - uśmiechnął się, ale w jego oczach było widać czystą troskę.
Zacząłem się zastanawiać, dlaczego od razu zmienił do mnie podejście. To było trochę podejrzane...
- Teraz leż i odpoczywaj młody. - rzekł mężczyzna i pogładził moje włosy.
- Panie Stark... - chwyciłem jego rękę i zabrałem z mojej głowy.
- Coś nie tak? Boli cię? Jesteś głodny? Chcesz-
Nie wytrzymałem. Poczułem jak łzy napływają do moich oczu. Przerywając mu przytuliłem się do niego mocno.
- Przepraszam Pana... I dziękuję.
Pov. Stark
Gdy poczułem uścisk Petera na szyi od razu go objąłem.
- Nie masz za co. Już dawno zrozumiałem, dlaczego zrezygnowałeś. A dziękować nie musisz. Jednak, żądam wyjaśnień. Co się wtedy stało? Tam, w łazience. - zapytałem o to, co nie dawało mi spokoju przez ostatnie dwa dni.
Chlopak milczał zbierając się na jakikolwiek odzew.
- Bo... Will stwierdził że to ja na niego naskażyłem i tak wyszło.... - powiedział niepewnie.
Że co?
- Czekaj czekaj. Przez taką błschostke prawie cię zabił?! - podniosłem głos wkurzony.
- No... Bo... Znaczy...
Widząc że chłopak że zestresował wziąłem głęboki wdech i wypuściłem powoli powietrze. Peter też się uspokoił.
- Dobra - wstałem - odpoczywaj i dojdź do siebie szybko. Muszę iść zająć się pewną sprawą. Jeśli będziesz mnie potrzebował, powiedz lekarzom. Zawołają mnie.
- Dobrze panie Stark - powiedział chłopak lekko się uśmiechając.
Udzieliło się to i mi. Jednak gdy opuściłem pomieszczenie uśmiech z moich ust znikł. Westchnąłem cicho.
Została mi jeszcze jedna sprawa do załatwienia. Bo przecież ktoś musi dać nauczkę Willowi i jego bandzie, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top