I Try To Picture Me Without You, But I Can't

Wściekły kopnął drzwi do szafki i usiadł na łóżku. To już kolejny dzień, kolejny dzień spędzony samotnie. Nie oznaczało to, że był sam, wręcz przeciwnie –odkąd zginął jego brat, dookoła pojawiło się aż nadto ludzi. Tylko, że oni nie dawali mu tego, co dawał mu Tadashi. Może i się starali, ale nie mogli go zastąpić. Ukrył twarz w dłoniach. Tęsknił za nim bardziej, niż mógłby sobie kiedykolwiek wyobrazić. Tadashi był nie tylko jego bratem, ale też przyjacielem. Jedynym i najlepszym przyjacielem. Nigdy na poważnie nie zastanawiał się, jakby to było, gdyby go zabrakło. Gdy Hero się urodził, Tadashi już żył i podświadomie chłopak czuł, że zawsze będzie obok. Tymczasem ledwie Hero wszedł w wiek nastoletni, a jego brat zostawił go samego na świecie.

To nie było sprawiedliwe, Tadashi nie zasłużył na taki koniec. Nie teraz, przecież był jeszcze tutaj potrzebny. Miał plany, marzenia, ambicje... Dlaczego nie dano mu dokończyć tego wszystkiego, co zaczął? Przecież nie zrobił niczego złego. Nawet zginął w heroiczny sposób. Ludzie widzieli w nim bohatera, ale Hero naprawdę wolałby, by jego brat był po prostu zwyczajnym, ŻYWYM człowiekiem.

Wziął do ręki czapkę Tadashiego. Tylko ona mu po nim została, wiatr zwiał mu ją, gdy biegł do płonącego budynku. Czemu, u licha, on tam wbiegł? Dla Callaghana było już za późno, nie udałoby się go uratować. Teraz oboje nie żyli. Mógł go zatrzymać, zabronić mu tam wchodzić. Mógł go odciągnąć, przekonać, zrobić cokolwiek, byleby tam nie właził. Nie zdziałał nic, za mało się starał. Nie potrafił mu przeszkodzić, a powinien. Powinien umieć go namówić, by olał Callaghana i został. Przecież on, Hero, potrzebował go sto razy bardziej. Jak miał sobie radzić bez niego?

— Zostawiłeś mnie, chuju, zostawiłeś mnie tutaj samego! — wydusił, po czym rzucił czapką o podłogę. Szybko ją podniósł i przytulił do piersi. Dlaczego Tadashi uznał, że jakiś tam profesor potrzebował go bardziej? Czy naprawdę był dla niego ważniejszy, niż własny brat? Przy nim był od zawsze, nie mógł go przecież tak po prostu opuścić.

To on opatrzył Hero ranę, gdy przewrócił się podczas jazdy na rowerze. To on nie pozwolił mu się poddać. Od małego go wspierał, pomagał w nauce. Kiedy skończył liceum, był z niego dumny jak nikt inny, zawsze w niego wierzył. Dzięki Tadashiemu nigdy nie brakowało mu towarzystwa, pomimo że nie znalazł sobie przyjaciół. To dzięki niemu nie był samotny. Teraz nie miał już nikogo. Na co mu było takie samotne życie?

Tadashi pomógł mu zbudować pierwszego robota. W zasadzie to on zaszczepił w nim pasję do robotyki. Hero nie miał pojęcia, co by ze sobą zrobił, gdyby nie Tadashi. Czy kiedykolwiek przekonałby się, co go tak naprawdę interesowało?

Potem wciągnął się w walki botów, to Tadashiemu się nie spodobało. Robił co w jego mocy, by wyciągnąć Hero z hazardu, ale on totalnie go olewał. Nie słuchał jego rad, miał w nosie ostrzeżenia. Uważał, że Tadashi był nudziarzem i po prostu próbował mu zepsuć zabawę, a przecież on chciał dla niego dobrze i wszystko co robił, robił z troski. Pomimo, że Hero nigdy go nie słuchał, Tadashi nie porzucił go w potrzebie i pomógł mu, kiedy faktycznie zrobiło się gorąco, a on głupi zamiast wyciągnąć wnioski, zamierzał wziąć udział w kolejnej walce. Prawdopodobnie gdyby Tadashi nie zabrał go wtedy na politechnikę, skończyłby uzależniony od hazardu. Nie zbudowałby mikrobotów, które miały szansę zmienić świat.

Miałyby szansę, gdyby wszystkie nie spłonęły w pożarze razem z jego bratem. Mógł spróbować je odbudować, ale nie widział w tym sensu. Dla kogo miałby to zrobić? Czy bez Tadashiego w ogóle by sobie poradził? Przecież to właśnie on w trudnych chwilach go wspierał i nie pozwalał mu porzucić projektu. Dzięki niemu Hero nie stchórzył i nie uciekł ze sceny. Dzięki niemu dostał się na uczelnię, na którą samotnie już nie chciał chodzić. Jaki to miało sens bez Tadashiego?

Tadashi był nie tylko wspaniałym bratem, ale też człowiekiem. Zbudował Baymaxa, by pomagać ludziom. Wierzył, że ten robot mógł ocalić czyjeś życie. Na pewno by mógł, a jeśli nie, Tadashi wciąż rozwijałby go, by któregoś dnia był do tego zdolny. Tylko, że spłonął, a on nie wiedział, jak mógłby go odbudować. Hero nigdy mu tego nie powiedział, ale uważał, że ten projekt był wspaniały. On też był dumny ze swojego brata, zawsze przedkładał innych nad siebie, zaliczał się do ludzi godnych naśladowania. Nie to co on, Hero. W nim jedyną wyjątkową rzeczą był jego brat. Bez niego Hero nie znaczył nic, jego egzystencja straciła sens. Nigdy nie był taki, jak Tadashi, nie mógłby żyć z myślą, że zawiódł swojego brata. Nie zasługiwał na swoje imię.

Odłożył czapkę na łóżko. Nie powinien jej nosić, nie był jej godny. Przeszedł się do szafy i wyciągnął z niej linę. Zawodził wszystkich, najpierw rodziców, Tadashi sam to przyznał, potem brata, teraz ciotkę. Był nikim, nic nie potrafił zrobić dobrze.

Podsunął stołek pod lampę, może chociaż węzeł będzie potrafił zawiązać. Przecież wiedział, jak to się robiło, sprawdzał. Sprawdzał już nieraz.

Zacisnął powieki, lecz i tak z jego oczu popłynęły łzy.

— Przepraszam, Tadashi, starałem się żyć bez ciebie, ale nie mogę.

Krzesło zachwiało się i przewróciło.

A mogliśmy być razem nieśmiertelni...

----------------------------------------
Autor fanarta: @Rochi (Tumblr).

Tytuł to oczywiście fragment piosenki „Immortals", której autorem jest Fall Out Boy. Ona też trochę mnie zainspirowała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top