Rozdział 19

Niektórzy mówią że kobiety rozkwitają po zbliżeniu, a ja uważam że to prawda tylko że mężczyźni też rozkiwitają. I myślę że coś takiego spotkało mnie, kolejna zmiana zaszła we mnie i można ją przyuważyć po moim zachowaniu. Czuje się że dorosłem metalnie do niektórych rzeczy. Myślę również że takie rozkwitnięcie nie następuje po byle jakim zbliżeniu. To co połączyło mnie i Kiyoomiego jest wyjątkowe mógłbym to nazwać nie rozelwalną nicią, którą może przerwać tylko śmierć.
Mój umysł, moje serce to w tej chwili spokojny ocean bez żadnego sztormu z niesamowicie przejrzystą wodą, a horyzont nade mną jest czysty bez zapowiedzi żadnej burzy.
Siedziałem na tarasie naszego domku i machałem nogami. Ostatnie godziny w tym pięknym miejscu, które zmieniło moje serce. Po zbliżeniu minęło już kilka dni, a my spędziliśmy każdy dzień inaczej jakby świat miał przestać istnieć.
Poczułem mokre pocałunki na moim karku i odwróciłem twarz by spojrzeć w przepiękne ciemne tęczówki mojej miłości. Muszę przyznać że myślę jak opętany przez amorisa. Złożyłem szybki pocałunek na moich ulubionych waragach. Od tamtego dnia młodszy zaczął rozpieszczać mnie i spełniał moje zachcianki. Oczywiście w granicach normy.

-Chodź Ats musimy się spakować- pomógł mi wstać.

-Strasznie mi się nie chce- wpadłem w jego ramiona rzecz jasna specjalnie- wolałbym tu zostać.

-Jeszcze nie wracamy do domu. Mamy jeszcze jeden przystanek.

-Co?- odsunąłem się od chłopaka.

-Niespodzianka- tyknął mnie w nos- dwa dni w jeszcze bardziej bajeczbym miejscu...coś idealnego dla nowej księżniczki Disneya- roześmiał się.

Sprzedałem mu kopa w bok za to stwierdzenie i napadłem go by rozczochrać mu włosy. Uwielbiam dotykać jego miękkich loków są bardzo gładkie i przyjemne w dotyku. Po tym jak udało nam się uspokoić wszedłem spowrotem do środka i złapałem telefon. Na bierząco korespondowałem z moim bratem, rzecz jasna pomijając kilka istotnych faktów ale po co mu tam to wiedzieć.

-Omi Omi...to gdzie lecimy wreszcie?

-Dowiesz się na miejscu- rzucił we mnie moje spodenki, które zaraz spały z mojej twarzy- teraz pakuj się.

🧭🧭🧭

Spędziliśmy kolejne godziny w samolocie, a ja nie mogłem się doczekać gdzie dolecimy. Mam naprawdę zajebistego chłopaka mimo że czasem jego introwertyzm mnie dobija to nie ma on dla mnie praktycznie żadnych wad. Żadnych wad w stosunku do mnie bynajmniej, do innych ludzi pozostawia wiele do życzenia.
Męczyłem biednego ciemno włosego tysiącami pytań nawet gdy ten próbował spać przez co dostałem w potylicę.
Przez resztę podróży słuchałem muzyki aż sam zasnąłem.
Na miejscu Kiyoomi zaczął mnie budzić więc leniwie uchyliłem powieki by sprawdzić co się dzieje.

-Jesteśmy na miejscu, pobudka-poklepał mnie lekko po policzku.

-Jeszcze chwilutka...-mruknąłem.

-A ktoś nie mógł się doczekać...

-A no tak- szybko przetarłem oczy i wstałem zbierając swoje rzeczy.

Dalej byłem zaspany ale starałem się kontaktować. Odebraliśmy nasze walizki, później taksówką gdzieś pojechaliśmy. Na razie nie było dla mnie żadnych zaskoczeń bo jesteśmy gdzieś w Azji. Zaskoczenie nastąpiło wtedy gdy mój chłopak zaprowadził nas na jacht. Luksusy pełną parą. Widać że chociaż on się odnajduje tutaj, a ja tak bardzo średnio.
Badawczym wzrokiem obserwowałem wszystko, a potem gdy ruszyliśmy Omi starał się mnie rozluźnić bo wyglądałem jakbym łyknął tysiąc szpilek.
Posiadanie bogatego chłopaka nie zawsze należy do najprzyjemniejszych szczególnie w takich chwilach jak te gdy są inni ludzie, którzy wyglądają na zupełnie z innych kast społecznych. Wszyscy byli dla nas mili jeżeli chodzi o pasażerów ale widziałem jak czasem źle patrzą na obsługę czy słyszałem ich narzekania. No cóż mimo że na początku byłem zestresowany to teraz była we mnie wściekłość ale postanowiłem się posłuchać cimnookiego i nie zwracać na to uwagi. Widać było że obsługa mimo wszystko profesjonalna i prawdopodbnie nie raz spotkali się z tak okropnym zachowaniem. Głupie stwierdzenie - "klient nasz pan".
Podróż po morzu była całkiem długa i później wysiedliśmy w porcie by przeżucić się na łódkę. Myślałem że w pewnym momencie zejdę. Muszę przyznać że jest fantastycznie ale cały dzień na morzu i w samolocie robi swoje, a my znów ruszamy gdzieś. Zastanawiam się skąd Sakusa bierze tyle energii bo podobno męczy się szybciej ode mnie ale nie tym razem.

-Nie martw się już płyniemy na nasz przystanek- poklepał mnie po głowie gdy zmęczony oparłem się o niego.

Po godzinie dotarliśmy na wyspę i wtedy samo przyszło mi do głowy.

-Malediwy- spojrzałem się zaskoczony na chłopaka bo nie spodziewałem się tego.

-Tak...mam zaplanowanego coś wyjątjowego- powiedział pomagając mi wysiąść.

Rozglądałem się po całej wyspie bynajmniej na jej kawałku, niedaleko był most który prowadził do domków prawdopodobnie dla wczasowiczów. Cały dzień czuje się jak ten pieprzony vip, którym nie jestem.

-Dziękuje- ucałowałem chłopaka w usta.

Naprawdę jestem szczęśliwy, że go mam i jest dla mnie niesamowicie wyjątkowy. Kocham każdy centymetr jego ciała, każdy zakamarek jego charakteru, po prostu wszystko. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, a on lekko ucałował mnie w czoło. Czuje za dużą ilość szczęścia na kilka dni. Udałem się z młodszym do naszego domku. Plaża była niezwykle czysta, drobny, biały piasek rozsypywał się pod moimi stopami gdy po nim stąpałem.
Weszliśmy do domku. Grała tu cicha muzyka wydobywająca się z głośników, a słysząc znaną mi nutę chwyciłem półmisek owoców i zacząłem tańczyć zjadając przy tym owoce. Wyższy rozłożył się wygodnie w fotelu i patrzył na mnie.

-Komuś baterie się naładowały- założył nogę na nogę.

-Trudno żeby mi się nie naładowały- wzruszyłem ramionami pochłaniając na przemian truskawki, czereśnie i kawałki bananów.

Młodszy tylko mruknął coś pod nosem i przeniósł się na łóżko zasypiając. I tyle by było jeżeli chodzi o jego towarzystwo.
Jeżeli chodzi o mnie to wykorzystałem okazję póki jest jasno i wyszedłem na plaże porobić kilkaset zdjęć.
Chodziłem boso po ciepłym i przyjemnym piasku. Delikatnie moczyłem stopy na brzegu plaży. Delikatnie uniosłem stopę w pustą przestrzeń chlapiąc suchy piasek kroplami wody. Uniosłem w górę ręce przymykając oczy i słuchałem cichego szumu fal. Wiatr rozwiewał mi delikatnie przydługie kosmyki włosów.
Podwieczór wróciłem do naszego domku i zacząłem poduszką walić w Sakusę.

-No kurde ile można spać- zezłościłem się.

-Która godzina?- mruknął wyrywając mi poduszkę.

-Zaraz wieczór- skrzyżowałem ręce.

-Mmm...jeszcze chwila- złapał kawałek mojej koszuli i przyciągnął do siebie na łóżko chowając mnie w swoich ramionach.

-Chwila?

-Leż- znów zamknął oczy, a ja oglądałem jego twarz pogrążoną w śnie. 

Obserwując go sam usnąłem i po jakimś czasie, nie jestem wstanie dokładnie tego określić nagle zadzwonił budzik z telefonu Kiyoomiego. Otworzyłem oczy zezłoszczony.
Młodszy wstał i wyłączył budzik wracając do mnie ale na oczy zawiązał mi jakiś kawałek materiału. Pomógł mi wstać.

-Umm...wyjaśnisz mi gdzie zmierzamy? I po co to mi na oczach?- złapał mnie za dłonie, a ja za nim podążałem.

-Zaraz zobaczysz...

Poczułem po krótkiej chwili piasek pod stopami więc wiedziałem że jesteśmy na plaży. Ustawił mnie i ściągnął mi ten kawałek materiału.
Zatkało mnie. Zatkało mnie na milion sposobów. Woda na brzegu świeciła się na niebiesko i turkusowo.

-Omi...to...to...nawet nie mam słów...to jest po prostu przepiękne...

-Jest to trudniejsze niż się spodziewałem- nagle klękł przede mną, a mnie jeszcze bardziej wmurowało- dobrze wiesz że nie jestem najlepszy w tych rzeczach ale chce byś wiedział że jestem stwierdzić że na całe życie potrzebuje tylko ciebie...i...czy ty chciałbyś...wyjść za mnie?- wyciągnął z kieszeni pudełeczko w którym był śliczny pierścionek.

Orworzyłem z wrażenia usta, a z oczu polały się łzy. Widziałem w jego oczach nadzieję i wyczekiwanie. Byłem po prostu tak szczęśliwy, że trudno to objąć słowami.

-Tak...oczywiście że tak- poczułem jak wsuwa mi pierścionek na odpowiedni palec.

Ujął moją twarz w swoje dłonie i złączył nasze usta w delikatny i czuły pocałunek. Miałem przy tym całe mokre policzki od moich łez. Ale to był najszczęśliwszy moment w moim życiu i nie potrafiłem nie płakać. 
Jego dłoń delikatnie przesunęła się po moim ramieniu zdejmując z niego kawałek białej koszuli. Powoli zaczął odpinać mi każdy guzik, a później zrzucił ze mnie ubranie na plażę. To samo zrobiłem z jego częścią ubrania. Po chwili staliśmy na plaży tylko w samej bieliźnie.
Chwycił mnie za uda i wciągnął do wody. Byliśmy zanurzeni po pas. Woda była letnia i przyjemna.
Nasze pocałunki były delikatne i powolne. Moje nogi zacisnęły się wokół niego, a ręce spoczęły na jego ramionach. Jego dłonie natomiast wędrowały po całych moich plecach w górę i w dół.
Głęboko oddychaliśmy, stykaliśmy ze sobą nasze czoła i czubki nosów. Przez dłuższą chwilę patrzeliśmy sobie w oczy. Nasze serca znów miały wyrównany rytm bicia. Tym razem było inaczej...jest to bardzo delikatne i czułe. Nasze ciała nie rozpalał wewnętrzny ogień, nic nie krzyczało by się pośpieszyć. Byliśmy tylko my, morze i księżyc.
Moje dłonie też zaczęły wędrować po jego ciele. Zimny pierścionek na moim palcu dawał dodatkowe zimno podczas gdy moje ręce zwiedzały umięśnione plecy mojego chłopaka. Kiyoomi zaczął całować moją szyję, żuchwę aż dotarł znów do ust. Nasze ciała zaczęły ocierać się o siebie domagając się ciepła.
Wyższy wyszedł ze mną na brzeg plaży gdzie woda przybrała piękny kolor i położył mnie na mokrym piasku, a woda przy brzegu moczyła moje kosmyki włosów.
Pozbyliśmy się z siebie bielizny zostając nadzy na brzegu plaży niczym rozbitkowie, którzy próbują ogrzać swe ciała.

-Omi ale jak ktoś zobaczy?- szepnąłem do niego.

-Nikt nie zobaczy- ucałował kącik moich ust- nie martw się o to kochany.

Jego pocałunki były na moim ciele niczym obietnica spędzia wspólnie całego życia. Splótł nasze dłonie i przesunął je po piasku nad moją głowę. Jego zimne wargi pieściły moje zamarznięte ciało, próbując je rozgrzać. Drugą dłonią pieścił mi sutki powodując u mnie ciche pomróki i jęki.
Po chwili delikatnie nabił się na moje wejście i spojrzał na mnie prosząc o pozwolenie. Nie musiałem nic mówić, widział to w moich oczach. Po chwili wsunął się we mnie. Znów poczułem chwilowy ból ale tym razem przeszedł nawet szybciej zostawiając samą przyjemność w doznaniu. Moje biodra same zaczęły się poruszać, a Kiyoomi spokojnie przyszybcał łapiąc mojego członka w drugą rękę, ponieważ ta pierwsza nadal była uwięziona w moim uścisku. Natomiast moja druga dłoń delikatnie jeździła po jego twarzy.
Nasza przyszłość jest już na zawsze złączona i wspólna. Każdy jego smutek będzie moim smutkiem, każdy jego sukces będzie moim sukcesem, każda jego rana będzie moją raną, każde jego słowo będzie moim słowem.
Po naszych ciałach rozchodziło się przyjemne ciepło a woda skutecznie gasiła każdy wybuch nagłego ognia by pozostać w tej delikatności, którą teraz przeżywamy.





Trochę zmierzchem może zaleciało ale nasi bohaterowie chociaż poszli o krok dalej i seksili się na plaży 😂

Kto by się spodziewał że kolejny rozdział i znów będą seksy.

Nigdy w życiu nie napisałam tyle ociekającego cukrem romansu.

Kiedy woła mnie wena:
Ja: idę kochanie!
Wena: czekajcie na więcej!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top