Rozdział 11

Obudziłem się i delikatnie przetarłem oczy. Chwyciłem telefon i przeczytałem jeszcze raz wiadomość od Kiyoomiego.

-"Park Aleja Południowa przy lodziarni, godzina 12:00".

Poczułem że wszystko mi się chce i mogę wstać z łóżka bez narzekania. Podreptałem szybko do szafy i zastanowiłem się co chce ubrać. Trzeba zrobić wrażenie. Chwyciłem telefon by spojrzeć co jest aktualnie na topie w modzie. Przewijałem pinteresta. Biel, czarny i beż. Rzuciłem telefonem w stronę łóżka. Ale dziś jest dość ciepło. Wyjąłem biały, lekki golf na ramiączka, cienką koszulę w kratkę w odcieniach brązu i beżu, a do tego czarne spodenki do kolan. Rzecz jasna nie założe do tego długich skarpet i sandałów bo przecież nie chce wyglądać jak Janusz spod monopolowego. Wybrałem trampki...nadal mam duszę nastolatka.
Poszedłem do łazienki umyłem twarz, rzecz jasna krem pod oczy, filtr piędziesiątka, pomadka z lekkim odcieniem brzoskwini ale przed tym umyłem zęby i włosy. Ktoś mógłby pomyśleć że jestem jak kobieta. Ale nie było mi trzeba mówić dwa razy że jeżeli chce wyglądać jak dwudziestolatek w wieku trzydziestki to mam tak robić. Co jak co ale wyglądać chce dobrze przez całe życie. Wysuszyłem włosy i ułożyłem na szczotkę. Idealnie. Zacmokałem do swojego odbicia w lustrze. Będzie brał? Jejku wstydź się własnych myśli! Co mi siedzi pod tą kopułą!?
Założyłem tylko jeszcze brązową czapkę z daszkiem. Wyciągnąłem deskorolkę Suny z szafy na korytarzu i zostawiłem śpiącego chłopaka w mieszkaniu.

-Hahaha!- roześmiałem się jadąc na deskorolce do miejsca decelowego.

Spojrzałem do góry. Liście delikatnie poeiewały na wietrze, a słońce odbijało od szyb. Nigdy nie steierdziłem tego ale miasto potrafi też być niesamowicie piękne. Wielkie oszklone budynki biurowców od których odbijają się promienie słoneczne, samochody w przeróżnych kolorach, parki, fontanny, różne sklepy kolorowe, stonowane. Różni ludzie, różność wszędzie przez co czuje się bardziej wolny.
Odbiłem się stopą od ziemi i pojechałem dalej. Rozłożyłem ramiona na bok. Wszystko dziś wydaje mi się piękne.
Nagle poczułem ramiona wokół moijeho brzucha i bioder.

-Opa- osobą którą mnie złapał był Kiyoomi, który prawą nogą zatrzymał deskorolkę Rina - księżniczka z Titanica?

-Titanic zatonął, a ja nie zatonę - uśmiechnąłem się do niego szeroko.

-Uważaj, nie zagapiaj się za bardzo bo wpadniesz po samochód i co wtedy?

-Złapiesz mnie - złapał mnie za nos i lekko pociągnał- au, au, au...

Rozmasowałem nos gdy mi go puścił.

-To bolało- dodałem.

-Przepraszam - przez maskę cmokną mnie w nos ale to wystarczyło bym przybrał odcień buraka - jakie lody lubisz?- puścił mnie.

-U-Umm...t-tak..znaczy n-nie...znaczy co?- roześmiał się ze mnie.

-Jaaaakieeee loooodyyyyy luuuubisz?- przeciągnął specjalnie litery bym skumał.

-Aaaa...no tak...lody, lody...umm to ten lubię cytrusowe- pokiwał mi głową i się odwrócił do mnie plecami by nam zamówić.

Złapałem się za serce. Myślałem że eksploduje, a alarm wewnętrzny się spali w eksplozji. Ktoś mówił że ta pogoda jest wyjątkowo niebezpieczna? Gorąc nie wpływa zbyt dobrze na zwoje mózgowe. Przegżanie mózgu dziś gwarantowane. Było wykupić polisę na życie na nieprzewidziane wypadki. Zachowuje się totalnie jak zakochana nastolatka! Jak te wiele dziewczyn, które przychodziły do mnie podczas przerw i teraz trochę bardziej je rozumiem ale to co czuje teraz jest wyjątkowe - nie na chwilę. Ale dotarło do mnie coś jeszcze. Kiedy Kiyoomi jest cool dorosłym, przepraszam cool młodym dorosłym to nadal ja jestem trochę jak...dziecko, a przyznaje to niechętnie.

-Omi Omi...słuchaj...- zacząłem bawiąc się swoimi palcami.

-Znowu ten dziwny skrót- uniósł brew ku górze.

-Przepraszam Kiyoomi- zawstydziłem się jeszcze bardziej.

-Nie, nie spokojnie...możesz tak mówić jeśli ci wygodnie- podał mojego rożka - cytrusowe.

-Dzięki, a Omi chodzi mi o to...hmm..jak to powiedzieć żebyś źle mnie nie zrozumiał- postukałem palcem w swój policzek.

-No nie wiem powiedz to prosto...

-Hmm no to ten...jaki smak lodów lubisz?

-Co?- Sakusa zaśmiał się - niesamowicie poważne pytanie.

-No tak lubisz takie bardziej poważne smaki czy jakieś szalone?

Kiyoomi położył dłoń na swoje czoło. Rozbawiło go to bardzo moje pytanie ale wie że taki jestem.

-Tsumu, Tsumu...wole te poważniejsze smaki- zaśmiał się.

Zagryzłem wargi gdy chłopak się odwócił. To znaczy że lubi też ppoważniejsze osoby? Ale jak mam być poważny? Powinienem rołożyć na czynniki pierwsze znaczenie słowa poważny? Co znaczy być poważnym w takim razie? Muszę zachowywać się bardziej dojrzale...ale w takim razie zachowywać się jak? Podnosić rękawiczkę starszej pani gdy ta jej wypadnie z rąk? Nie śmiać się? Nie oglądać głupich filmików? Znaleźć lepszą pracę? Czy te wszystkie rzeczy nie są dla mnie zbyt trudne? Oczywiście że są! Jak niby mam ciągle być spokojny bądź skąd mam wiedzieć że akurat jakaś starsza pani potrzebuje mojej pomocy? Do tego mam się nie śmiać? Jak ja potrafię śmiać się z bylejakiego powodu, z byle pyłku na nosie mojego brata. W takim razie chce dorosnąć nigdy. Wysunąłem usta w dziubek i kopnąłem kamyczek.

-O czym myślisz z taką miną? Jak przetransformować się w kamień bądź stać się niewidzialnym na zawołanie? - głos wyższego wyrwał mnie z letargu.

-Nieeeee co zrobić by smak lodów cytrusowych stał się smakiem poważnym- zaśmiałem się nerwowo.

-Tak dość ważna sprawa na jej roztrząsanie...no nie wiem Tsumu...dodaj gałkę smaku kawowego bądź orzechowego i może wtedy będzie bardziej poważny.

-Nie lubię kawy...jest gorzka...

-Wiem spokojnie...po prostu może jednak dodaj trochę więcej słodkiego...myślę że to bardziej będzie ci pasować...hmm może truskawkowy?

-Yhym...masz rację- włożyłem rożka do buzi.

Poszliśmy w stronę parku i usiadliśmy obok fontanny. Z dziesięć minut zajęło Kiyoomiemu zjedzenie loda, a mi natomiast starczyły tylko dwie, a Osamu zjadłby te lody zanim jeszcze by usiadł gdziekolwiek...hmm Suna prawdopodobnie zmęczyłby się jedzeniem i oddał Samu albo wyrzucił do kosza jakby nikt nie patrzył.
Z rozmyślań nad tym kto w jakim czasie zjadłby lody wyrwała mnie dłoń Sakusy machającego przed moją twarzą.

-Ziemia do planety lodów o smaku szalonym- pstryknął mnie w nos.

-Jestem, jestem obecny...-uniosłem ręce do góry- planeta o smaku szalonym do planety o smaku poważnym czyli kawowo orzechowym z polewą z gorzkiej czekolady - uśmiechnąłem się do niego szeroko.

-Zgaduje że lubisz pizzę hawajską.

-Skąd wiesz?

-Szalony smak? Ja nie lubię ale może polubie dawno nie jadłem - zaśmiał się- możemy wyskoczyć pod wieczór na pizzę. Co myślisz?

-Jestem totalnie za!

Zamoczyłem delikatnie dłoń w fontannie i prysnąłem wodą w kręconego chłopaka, który spojrzał na mnie zdegustowany. Po chwili wstał i roztrzepał moje włosy.
Później zacząłem uczyć go jazdy na deskorolce. Złapałem delikatnie jego dłonie i zacząłem go prowadzić gdy jego stopy stały na desce. Kiyoomi lekko się kołysał próbując złapać równowagę, ale jego lekki czarny płaszcz raczej nie chciał ułatwić mu zadania i gdy tylko go puściłem ten spadł z deski na trawę. Spędziłem z nim dwie godziny by nauczyć go chociaż podstaw ale nie tak żebym nie był zadowolony, szczególnie w momencie w którym zdjął płaszcz pod którym miał tylko koszulkę. Tak cieszę się że zobaczyłem o kawałek jego skóry więcej. Zasługuje na złotą palmę.
Po tym nace jazdy poszliśmy nad jeziorko popatrzeć ale szybko zaczęło mi się nudzić więc namówiłem Omi'ego by pójść do elektronicznego. Tam mogliśmy przetestować te nowe gry 3D zakłsdając specjalne gogle. Wyszło na to że wychodząc ze sklepu wyszedłem z palpitacją serca nie dlatego że pożarły mnie zombie tylko dlatego że młodszy złapał mój pośladek przez przypadek bo podobno łapał jakąś rybkę.
Nadal z gorącymi policzkami dotarliśmy do centrum miasta. Spojrzałem w górę.

- Zawsze marzyła mi się randka na dachu jakiegoś wysokiego budynku - schowałem dłonie do kieszeni - a ty?

- Nie myślałem o tym ale na pewno masz ciekawy pomysł.

- Do tego trzeba mieć pieniądze - wywaliłem puste kieszenie na zewnątrz i się głośno zaśmiałem.

Omi zrobił to samo ale wypadł mu portfel karty i dużo innych rzeczy, które szybko zebrał i też się zaśmiał.

-Raczej nie będzie problemu...

-D-daj spokój! W-wcale mi o to nie chodziło! - mocno się zarumieniłem - poza tym nie jesteś s-suger d-daddy czy coś!

Strzeliłem sobie wewnętrznego liścia za mój niewyparzony język. Jaki wstyd! Ja zawsze muszę powiedzieć coś żeby było niezręcznie.

-Myślę że jestem na tyle bogaty by zostać czyimś suger daddy jak ty to nazwałeś - nie odezwałem się a Sakusa wiedząc to zaśmiał się ze mnie.

Odwróciłem się na pięcie i poszedłem przed siebie.

-To co z tą pizzą? Ciemno się robi? - taktycznie zmieniłem temat.

-Idziemy, idziemy - dogonił mnie.

Nigdy bym nie powiedział, że ten sam Kiyoomi, którego poznałem w szkole średniej, nigdy bym nie powiedział że jest taki hot i że jest taki zajebisty. Nigdy bym nie powiedział, że ma najlepszy uśmiech na świecie. Nigdy a raczej przenigdy bym nie powiedział że jego słowa będą dla mnie niczym strzała amora prosto w moje samotne serce. A też nigdy bym nie zgadł że on zmieni całe moje życie na lepsze w ciągu kilku minut, a może nawet i sekund.
Po zjedzonej pizzy wyszliśmy z baru. Omi oddawał mi ciągle ananasa, bo jednak sam się nie przekonał. Mi to tam rybka, jak to się mowi - więcej dla mnie.
Szliśmy obok siebie, ciesząc się każdą chwilą spędzoną razem. Wieczorem miasto ożywało jeszcze bardziej. Kolorowe światła, ledy, wielkie bilbordy i inne świeciły się mnóstwem kolorów, a światła samochodów dodawały uroku tylko całej sytuacji. Kolorowe światła tańczyły po mieście, a z różnych knajp dochodziła muzyka. W ciszy rozkoszowaliśmy się tą chwilą. Nie widzieliśmy gwiazd przez światło miasta ale wcale tego nie potrzebowaliśmy, jest wiele innych miejsc gdzie doskonale widać gwiazdy.

Fanart znaleziony na pinterescie. Chciałam dodać jakiś arcik znalazłam taki mimo że ciuch nie pasuje to trudno 😂
Do połowy lipca może napisze całość (mam nadzieję że szybciej). See you ❤

P.S wczoraj wieczorem wróciłam i jako że dziś byłam po papiery i takie tam to rozdział jest niesprawdzony (BARDZO PRZEPRASZAM) ale jestem zmęczona i przyznaje się że nie mam ochoty sprawdzać go 😅😶

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top