Rozdział 25
Wsiadłem za kółko mercedesa wcześniej witając się z samochodem. Dłońmi potarłem kierownicę i założołem okulary przeciwsłoneczne bo mimo iż na dworze jest jeszcze chłodno to słońce potrafi dawać po oczach. Kiyoomi wsiadł zaraz obok mnie nie przyzwyczajony do tego że to ja dziś siedzę za kółkiem. Ale ja też lubię jeździć samochodem i jakieś urozmaicenie bo przez całe dnie przesiaduje w apartamencie i do tego wyższy kazał zrezygnować mi z pracy.
W ostatnich miesiącach jest taki spokój jak nigdy przez większość mojego życia. Wierzyłem teraz w to że wszystko się rozwiąże. Włączyłem radio i zacząłem nucić do pierwszej piosenki, którą usłyszałem. Powoli wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę urzędu. Pierwsze co jest na naszej liście ślubnej to ustalenie daty ślubu w urzędzie, a później umówiliśmy się z właścicielami kilku sal na ich obejrzenie. Resztę rzeczy będziemy załatwiać na dniach.
Po dojechaniu na miejsce wysiedliśmy z autciątka i poszliśmy w stronę urzędu. W środku powitaliśmy się z urzędnikiem i przeszliśmy do jego biura. Usiedliśmy w wyznaczonym miejscu.
-Interesuje państwa jakiś szczególny termin?- zapytał urzędnik.
-Oh Omi...marzy mi się maj...
-Wolałbym szybciej, może kwiecień- powiedział młodszy.
-Nieee...pomyśl o pogodzie!- cicho krzyknąłem- w kwietniu to nie wiadomo jak jest i może być zimno brrr...i byśmy mieli na załatwienie wszystkiego no nie wiem miesiąc z hakiem...
-Dobra tutaj się kłócić nie będę...niech będzie ten maj...
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę z urzędnikiem i zdecydowaliśmy się na czternastego maja. Po chwili przyszła kolejna kwestia.
-Który z panów przejmie nazwisko jednego z was?
-Om..- młodszy nie dał mi skończyć.
-Atsumu Sakusa brzmi dobrze i proszę tak zanotować...
Już otwierałem usta by się sprzeciwić lecz wyższy pod biurkiem usczypnął mnie w udo, a ja musiałem zagryźdź policzek od środka. Urzędnik spojrzał na mnie.
-Tak, tak- wymusiłem delikatny uśmiech.
Wrobiła mnie ta gnida nawet nie mogłem się kłócić. Potarłem miejsce w którym prawdopodobnie będę miał siniaka. Będzie miał celibat od mojego ciała na cały tydzień. Jak tak w ogóle można?
Po załtwieniu formalności w urzędzie wyszliśmy z budynku i od razu wściekły spojrzałem się na narzeczonego który roześmiał mi się prosto w twarz powodując u mnie większe zdenerwowawanie.
-Ty się nie śmiej podstępna fretko!-wrzasnąłem na tyle by ludzie na ulicy się na nas spojrzeli- taki sprytny jesteś co!? Celibat na tydzień!
-Yhym...już ci wierzę w ten celibat- wsiadł dpnsamochodu zjewając.
Żyłka na czole mi pęknie zaraz. Wsiadłem spowrotem za kierownicę i pojechałem w pierwszy podany adres przez fretkę. Pierwsza sala była w centrum miasta w drogim hotelu, a nawet dodam pięciogwiazdkowym ale przecież Kiyoomi jest taki bogaty że on nawet powie że nie jest nawet drogo, a mnie opadą uszy i szczęka z wrażenia.
-Zapraszam państwa- miłym gestem mężczyzna zaprowadził nas do środka- tak wygląda korytarz w którym goście będą mogli zdjąć kurtki obsługa się wszystkim zajmie- dłonią wskazał nam dalszą część trasy.
Weszliśmy na ogromną salę, była niesamowicie przejrzysta i szykowna. Ściany były białe z dużą ilością złotych elementów. Kryształowe żyrandole wisiały nad naszymi głowami i odbijały światło tworząc w niektórych miejscach malutką tęczę. Ogrody nawet teraz o tej porze roku wyglądały niesamowicie ciesząc oko odwiedzających. Muszę przyznać że miejsce jest bajeczne ale jednak nie w moim guście i Kiyoomi też wydaje mi się nie przekonany.
Posłuchaliśmy jeszcze mężczyzny po czym odpowiedział nam na pytania. Na koniec zdradził nam ceny i jak przypuszczałem prawie dostałem zawału lecz minę miałem nie wzruszoną by nie robić sobie siary. Poudaje sobie dzisiaj bogatego paniczyka. Mógłbym przysiąc że na Sakusie ceny nawet nie zrobiły wrażenia, on chyba śpi na pieniądzach ale jemu do konta bankowego nie zaglądam. Chyba się najwyższy czas zapytać.
Po godzinie wyszliśmy z hotelu udając się od razu w stronę samochodu. Chwilę się zamyśliłem jak tu zacząć rozmowę, bo szczerze nie lubię się pytać o pieniądze ale nie mogę być takim ignorantem.
-Słuchaj Omi Omi...powiedz jaki my mamy budżet tak w ogóle...- podrapałem się po policzku.
-Cena nie gra roli, mógłbym wydać nawet dwa miliony dolarów spokojnie- rozsiadł się wygodnie.
Aż mnie wsadziło w fotel.
-Czekaj...powiedziałeś...MILIONY i powiedziałeś DOLARÓW, a do tego dodałeś SPOKOJNIE!?- wrzuciłem ramiona w górę- czy ja nie wiem, a ty jesteś jednym z najbardziej bogatych ludzi na świecie!?
-Ats...najbogatszym to jeszcze nie i tak jestem dość zamożny można by to było tak powiedzieć- spojrzał mi w oczy.
-Wiesz źle się z tym czuje...ty wiesz...ja też jestem zdrowy i tak dalej...mogę pracować i czuje się z tym nie fajnie że aktualnie jestem na twoim utrzymaniu...tak ogólnie to bardzo, bardzo, bardzo źle się z tym czuje...
-Nie masz się o co martwić i wiesz dlaczego na razie nie możesz pracować- pogładził mnie po włosach- mi nie przeszkadza to że jesteś ma moim utrzymaniu i mi się to podoba...
-A mi to przeszkadza i mi się to nie podoba i wychodzi na to że nasze wesele będziesz musiał opłacić sam...
-I jestem zadowolony.
-A ja nie!- położyłem głowę na kierownicę, a narzeczony pogładził mi plecy- czemu ty się zakochałeś w takim kretynie jak ja...bo ja tego nie rozumiem...
-A ja tego nie rozumiem dlaczego oceniasz się tak surowo...podoba mi się to jaki jesteś, nie patrzysz na kogoś przez pryzmat pieniędzy i uważam to za słodkie że się tak martwisz i na początku odkąd się spotykamy patrzyłeś na to jakim ja jestem człowiekiem, a nie na portfel. Jesteś piękny, jesteś silny, jesteś utalentowany i jesteś mój.
-Fajnie że patrzysz na mnie tylko w superlatywach ale ja też mam sporo wad...
-Uparty, niezdara losowa, głośny, krzykliwy a nawet czasem bardzo wredny...znam je i je też lubię, bo tworzą twój charakter, a myślisz że ja jestem wyjątkowy, jakiś idealny?
-Dla mnie jedyny i niepowtarzalny- dotknąłem jego dłoni.
-Dlatego jesteś mój- tyknął mnie w czubek nosa.
Poprawił mi humor ale to nie znaczy że będę tak żył przez całe życie. Po chwili pojechaliśmy do kolejnych sal, które też były drogie i niepowtarzalne. Mówiłem mojemu przyszłemu mężowi, że wcale nie musi być to nie wiadomo co ale się uparł. Podobno mamy błyszczeć na tym weselu. No masakros.
Zmęczeni pojechsliśmy do ostatniej sali mając nadzieję, że to będzie ta odpowiednia. Może ja aż takich wygórowanych rządań nie mam ale Kiyoomi mi się przyznał że w całej organizacji zależy mu na najlepszym dobrze sali.
Prowadzeni przez kolejną miłą kobietkę zostaliśmy zaprowadzeni na najwyższe piętro wieżowca i powiedziała że ma coś dla najbardziej wymagających klientów.
Było pięknie, było wysoko a teraz dodatkowo była pora wieczorna i na ulicach miasta zrobiło się ciemno. Z tego miejsca było widać całe Tokyo, a na piętrach niżej były pokoje, a nad nami było jeszcze jedno piętro i był to apartament z różnymi luksusami.
-To jest to- powiedział zadowolony Sakusa- chcemy tą salę i ten apartament.
Kobieta zadowolona przeszła do rozmowy z moim narzeczonym i jak usłyszałem cenę to prawie padłem i zachłysnąłem się powietrzem, dusząc się w duchu, a na zewnątrz dalej udając bogatego panicza. Posłałem Kiyoomiemu pełne zmęczenia spojrzenie. Niech ma. Jak tak pragnie wydać tyle pieniędzy droga wolna!
Później już tylko umówiliśmy się na termin tworzenia menu i kosztowania tortów.
Kto by pomyślał że organizacja wesela to taki ciężki kawałek chleba.
Po tych formalnościach poszliśmy do samochodu.
-Ciszę się twoim szczęściem Kiyoomi- usiadłem od strony pasażera- jestem zmęczony...ty prowadź...
-Oj księżniczka jest zła?- wsadził mi palec w policzek.
-Yea...ale nieważne bo widzę, że bardzo się cieszysz...
Chłopak, a w sumie powinienem już mówić mężczyzna odpalił silnik i ruszył w stronę naszego gniazdka. Jak tylko dotarliśmy do środka to padłem na łóżko. Zobaczyłem na szafce nocnej naszą listę i dopisałem daty tworzenia menu i kosztowania tortu.
-Jeszcze trzeba zrobić listę gości i zamówić zaproszenia...mówiłeś że chcesz zrobić je razem ze mną i wysłać do drukarni...czyli dodatkowa robota, później trzeba umówić się na przymiarki i jeszcze umówić na dekorowanie sali...z tym mówiłeś twoim znajomym czyli trzeba wybrać jeszcze dekorację...nie wspominając o tym że trzeba pojeździć po gościach i osobiście im wręczyć zaproszenie...o czymś nie mamy zapisane?
-Hmm kolejna ważna sprawa to obrączki, trzeba pojechać i się zorientować, do tego umówić termin u fryzjera i takie tam duperele...-kiedy chłopak mówił ja dopisywałem do listy zadań weselnych- wydaje im się że jeszcze nam coś umknęło...ale jestem zmęczony by o tym myśleć...
-Kwiaty trzeba wybrać jeszcze kwiaty i jakąś atrakcje na sam początek...myślałem o pokazie barmańckim...wiesz byłoby fajnie pooglądać jak rzucają tymi alkoholami...a takie fajerwerski czy standardy do nas nie pasują...
-Ciekawy pomysł, zapisz dla pamięci.
🧭 Miesiąc później 🧭
Właśnie w tej chwili jestem na przymiarkach mojego garnituru razem z Osamu i Oikawą. Zdecydowałem się na biały garnitur z różowym krawatem.
-Bosko- klasną w dłonie Tooru, który miał pierścionek zaręczynowy na palcu.
-Jak ci się oświadczył Iwazumi?- zapytał Osamu.
-Ehh...no może lepiej nie mówić na pewno nie tak romantycznie jak u Atsumu...
-Ahaaa~ no mów!- spojrzałem na niego zadziornie.
-No dobra, dobra...w samochodzie...
Oboje z Osamu parakeliśmy śmiechem.
-Dajcie spokój...Iwa-chan nie jest typem romantyka i to jest cud że się zdobył na oświadczyny...- wzdychnął.
-Spoko, spoko...ale od razu ci mówię że organizacja wesela ssie...jesteśmy dopiero w niecałej połowie a minął miesiąc pomyśl sobie!
Przyjaciel zaśmiał się i spojrzał jeszcze raz na mnie z aprobatą. Ostatnio na takich duperelach spędzam z nimi dużo czasu i dzięki temu wracam do normalności do tego nie mamy z Kiyoomim czasu myśleć o niczym innym więc zwracamy na mało co uwagę chyba że na nasze sprawy łóżkowe. Osamu jest praktycznie przy każdej decyzji razem ze mną i Kiyoomim, nawet jeździ z nami po gościach trzeba przyznać że jest wesoło. Ale jeździ tylko po to by nażreć się u ludzi co mnie bardzo rozśmiesza i denerwuje za razem. Ale cieszę się że jest obok mnie, zawsze jest w najgorszych i najlepszych sytuacjach mojego życia. Ale na głos nie przyznam że mam fajnego brata.
Coraz mniej czasu zostało do wesela, a my żyliśmy tylko tą chwilą nie myśląc o niczym innym.
Więc tak teraz mogę to nazwać delicate rozdział i jestem ciekawa co myślicie o takim zwyczajnym rozdziale.
Na dziś to tyle i czekajcie do jutra ✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top