VI. Ach te wspomnienia... to przez nie rodzą się wątpliwości
= retrospekcja =
To był dzień, jak co dzień. Zwykły i nudny.
Xiao Zhan akurat zajął się sprzątaniem ich skromnego mieszkania, które mieściło się w jednym z bloków obok parku. Tak bardzo chcieli zamieszkać ze sobą, by móc więcej czasu spędzać w swoim towarzystwie, że nawet nie przeszkadzał im mały metraż. Najważniejsze, że byli we dwoje. On i Yibo. A wtedy wszystko inne schodziło na dalszy plan.
Wang od jakiegoś czasu zaczął grywać w reklamach i był bardzo zadowolony ze swojej pracy. Tak naprawdę wszystko zaczęło się przez przypadek, kiedy Yibo został w galerii handlowej wypatrzony przez jakiegoś mężczyznę, który podawał się za producenta znanej marki. Xiao natomiast powoli zmierzał do spełniania swoich własnych marzeń jakimi było założenie własnego studia graficznego.
- Xiao! Xiao Zhan! - Yibo już od progu nawoływał ukochanego, chcąc natychmiast podzielić się z nim niespodzianką, jaką dla niego przygotował.
- Coś się stało, że tak krzyczysz? - zdziwiony mężczyzna wychylił głowę z łazienki, gdzie był zajęty szorowaniem umywalki.
- Nie tak powinieneś witać swojego chłopaka - Wang wygiął usta w podkówkę i spojrzał swoimi magicznymi oczami na starszego Chińczyka.
Xiao z uśmiechem pokręcił głową, po czym ściągnął żółte, gumowe rękawice zostawiając je w łazience, by zbliżyć się do młodszego i dać mu szybkiego całusa w policzek.
- Tylko w policzek? Pff! Też mi powitanie - wzruszając ramionami, Yibo udawał obrażonego i ruszył w kierunku ich pokoju.
- Poczekaj!
Zhan chciał równie szybko musnąć usta Yibo, ale nie udało mu się, ponieważ Wang, domyślając się zamiarów swojego chłopaka, chwycił go w objęcia, a ich usta złączył na znacznie dłużej niż chciał to zrobić Xiao. Wreszcie zadowolony Wang oderwał się od ust drugiego Chińczyka, z zadowoleniem obserwując jak tamten rumieni się przez zwykły pocałunek. To było urocze.
- No to teraz mam dla ciebie niespodziankę za to, że tak miło mnie powitałeś - oznajmił Yibo, puszczając mu oczko.
- Yibo!
- Dobra dobra. Już spokojnie.
Wang sięgnął do kieszeni dresowych spodni w ciemnym odcieniu szarości i wyjął z niej czarne pudełeczko. Kwadratowe i małe, kojarzyło się Zhan'owi tylko z jednym.
"Czyżby chciał mi się oświadczyć?" - pomyślał Xiao, nie odrywając wzroku od niespodzianki, którą Yibo trzymał w dłoni.
- Co jest w środku? - dopytywał podekscytowany, a zarazem lekko podenerwowany Xiao. W końcu oświadczyny to bardzo poważny krok, którego nie robi się tak lekkomyślnie i z dnia na dzień.
- Otwórz.
Idąc za radą Yibo tak też zrobił. A jego oczom ukazał się mały, srebrny... kluczyk.
Na początku Xiao Zhan był lekko rozczarowany, bo jednak przez krótki moment oczekiwał, że wewnątrz znajdzie pierścionek. Myślał, że młodszy naprawdę mu się oświadczy, a tymczasem nie zanosiło się na to. No i dodatkowo ten klucz. Starszy nie do końca rozumiał do czego on był. Co miał nim otworzyć?
"Przecież mieszkanie mamy, ostatnio Wang kupił używane auto, więc może do jakiejś skrytki czy coś?" - głowił się Xiao Zhan.
- Klucz? - zapytał swojego partnera, oczekując, że ten wyjaśni mu od czego jest.
- Mhm - potwierdził Yibo. - Xiao Zhan - złapał za jedną z dłoni bruneta i kontynuował już znacznie poważniejszym tonem, a psotne ogniki zniknęły z jego oczu - dziś chcę ci wręczyć klucz nie tylko do naszego nowego, wspólnego mieszkania, lecz przede wszystkim chcę ci dać klucz do mojego serca. Chcę byś miał go już na zawsze - kończąc położył srebrny przedmiot na dłoni Xiao, a następnie delikatnie zagiął palce mężczyzny wokół klucza, by nie wysunął się on z jego dłoni.
Zhan nie wiedział co ma powiedzieć, słowa młodszego tak go zaskoczyły, że jedyne do czego był zdolny w tym momencie, to po prostu stać i próbować się nie rozpłakać ze wzruszenia. W oczach Xiao połyskiwały łzy, kiedy spoglądał na przedmiot, który spoczywał w jego ręce. Wang postanowił wykorzystać ten moment, by ponownie zaskoczyć ukochanego. Zbliżył się do niego i nachylając do ucha Chińczyka, wyszeptał:
- Xiao Zhan... zostaniesz moim mężem?
Czy Xiao wciąż był lekko rozczarowany? W żadnym wypadku. W tamtej chwili był najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemii.
Serce starszego puchło z miłości oraz szczęścia. Obawiał się, że w pewnym momencie braknie mu miejsca w sercu, by pomieścić całą swą miłość jaką czuł do Yibo.
Gdy przeprowadzili się do nowego lokum, które było znacznie większe od poprzedniego, oraz dopełnili wszelkich niezbędnych formalności Zhan czuł się jakby wygrał los na loterii. Zapomniał wtedy, że pieniądze niekiedy zmieniają człowieka i to bardzo...
- No nie. Znowu muszę kupić sobie nowy breloczek - marudził Xiao Zhan pewnego dnia, przetrząsając salon w poszukiwaniu zguby.
- Nie mów, że kolejny straciłeś — dobiegł go głos Yibo, który stojąc za kuchenną wyspą, obserwował drugiego Chińczyka.
- Obawiam się, że tak - odparł zasmucony Zhan, zaglądając jednocześnie pod sofę.
- Kupię ci nowy tylko wyjdź już stamtąd - poprosił zaniepokojony Wang, widząc jak jego partner powoli znika pod sofą.
- Ale ja chcę tamten. Bardzo mi się podobał i był od ciebie- usłyszał w odpowiedzi.
- Kupię ci sto razy lepszy i ładniejszy.
Czy już wtedy zaczęło się między nimi coś zmieniać? Trudno powiedzieć, kiedy to się stało. Na początku różne drobiazgi, które Zhan otrzymywał od Yibo bardzo mu się podobały i cieszyły go. Jednak stopniowo zaczęły one zastępować pocałunki, rozmowy, wspólne wyjścia, a na końcu dotyk.
Skoro Yibo obiecał, że kupi mu nowy brelok tak więc zabrał go na zakupy.
Oczywiście w międzyczasie odwiedzili również inne sklepy. Jednym z nich był sprzedający różne pluszaki. Wang widząc je nie mógł się powstrzymać od zabrania tam ukochanego. Weszli i rozglądali się po półkach sklepowych. Pieski, kotki, króliczki, małpki i wiele innych maskotek siedziało na półkach.
Najbardziej uwagę Yibo przykuły rekiny. Tak mu się podobały, że wpadł na pomysł, by się trochę powydurniać. Podszedł do biało szarego pluszaka i przykładając dłoń do jego otwartej paszczy zaczął niezbyt głośno nawoływać partnera:
— Xiao! Xiao!
Lecz Zhan nie odpowiadał, po prostu stał niedaleko w pobliżu białych króliczków i z niedowierzaniem kręcił głową, widząc zachowanie młodszego, które przywodziło mu na myśl zabawę kilkuletniego dziecka.
Nie dostając żadnej odpowiedzi od Zhan'a, Yibo w końcu przestał się znęcać nad rekinem, po czym rozejrzał się dookoła czy nikt przypadkiem nie widział go w tej pokręconej akcji i ruszył na poszukiwania starszego.
Ostatnim celem ich wyprawy był mały sklepik, w którym oprócz breloczków można również było kupić personalizowane drobiazgi z okazji urodzin czy też innej okazji.
Oni akurat szukali breloczka do kluczy. Według Yibo najlepiej żeby był wielkości kuli do kręgli, bo wtedy starszy na pewno go nie zgubi, a jeśli nawet to o wiele szybciej się zorientuje.
— No dobra. To może ma pan coś chociaż wielkości cegły? — dopytywał Wang, a Xiao gromił go spojrzeniem, aż w końcu nie wytrzymał i uderzył go łokciem. Dopiero wtedy się opanował i przestał stroić sobie żarty z Zhanem w roli głównej.
— A może ten? — zapytał Xiao obracając w dłoniach koniczynę.
— Nie nie. Odsuń się i pozwól, że ja ci wybiorę coś ekstra.
Długo szukał, aż w końcu jego wzrok napotkał pączka, który niemal natychmiast skojarzył mu się ze starszym.
— Pączek? — zapytał Zhan, który oczekiwał czegoś... no bardziej romantycznego.
— Mhm — odparł młodszy, biorąc drugi identyczny breloczek. — A wiesz dlaczego? Bo przypomina mi ciebie.
— Sugerujesz, że jestem gruby?
— Nie nie. W żadnym wypadku. Raczej chodziło mi o to, że jest tak samo słodki jak ty.
===
Kiedy Xiao Zhan błądził pomiędzy wspomnieniami sprzed kilku lat, Yibo robił to samo, lecz on wspominał ich pocałunek, który zdarzył się w mieszkaniu Zhuocheng'a...
= retrospekcja =
— Jesteś pewny swojej decyzji? — Xiao był tak zapatrzony w oczy Yibo, że dopiero po kilku sekundach dotarł do niego sens pytania, które padło z ust młodszego.
Xiao musiał zerwać kontakt wzrokowy, ponieważ nie był w stanie skupić się na swojej odpowiedzi. Kiedy to zrobił, odezwał się:
— Tak. Myślę, że tak będzie najlepiej. W końcu i tak ty spędzasz więcej czasu na planie zdjęciowym, a ja sam jak palec siedzę w domu albo wychodzę z kimś na miasto, więc sam widzisz, że w pewnym stopniu oddaliliśmy się od siebie.
— Ale przecież... Możemy to spróbować naprawić, hm?
— Czasami warto zainwestować w coś nowego — odpowiedział Zhan i znów uniósł spojrzenie ciemnych tęczówek i to go zgubiło.
Trzydziestolatek nie wiedział czy Yibo zrobił to specjalnie, czy może pod wpływem jakiegoś impulsu. Ale złączył ich wargi w czułym pocałunku. Nie był on zachłanny, lecz delikatny, pytający, miękki, niósł ze sobą powiew świeżości i wiosny, był słodki z dodatkiem słonych kropel, które toczyły się w dół po policzkach Xiao. Smakował tak, jak ich pierwszy pocałunek...
Wang nie miał pojęcia co nim kierowało, kiedy całował Zhan'a. Ale chyba uznał, że może w ten sposób uda mu się przekonać starszego do zmiany zdania. Lecz jeśli odniósł porażkę... to chciał również w ten sposób powiedzieć do widzenia...
===
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top