Lou...?
Louis po 3 dniach na maila dostał bilet na koncert, do którego zostały tylko 4 dni. Stresowała go świadomość że najprawdopodobniej zostanie odrzucony, jednak mimo wszystko chce spróbować i pojawić się na koncercie.
W końcu Harry obiecał mu lody, a loczek zawsze dotrzymuje obietnic
Bo dotrzymuje, prawda?...
3 dni później
Tych kilka dni przeleciało jak z bicza strzelił, Louis nim się obejrzał nastał dzień przed koncertem.
Szatyn właśnie stał przed szafą i szukał outfitu na następny dzień, w oczy rzuciły mu się czerwone spodnie, koszulka w paski i szelki, które podczas bycia z zespołem nosił bardzo często. Ah, stare czasy
Starszy wyjął je z szafy i przymierzył, doszedł do wniosku że nawet nieźle na nim leżą, że pomimo upływu czasu dalej są na niego dobre.
Zdjął z siebie rzeczy i odłożył na krześle, doszedł do wniosku że ubierze je jutro, jednak budziły w nim dobre wspomnienia, miał nadzieję że jutrzejszy dzień też takie przyniesie.
Leżał sobie w łóżku przeglądając Instagrama loczka i wzdychając do jego zdjęć. Kochał go. Całym sercem. To uczucie nigdy się nie zmieniło, nigdy nie zniknęło. Od czasu odejścia z zespołu z dnia na dzień cierpiał coraz mocniej, z tęsknoty i miłości.
W końcu zasnął, z loczkiem w jego głowie, śniąc o swoim ukochanym i jutrzejszym dniu.
Następny dzień
Louis wstał rano i poszedł do lodówki zrobić sobie śniadanie. Była godzina 10, do koncertu zostało 8 godzin, a Louis doskonale wiedział że to będą najdłuższe godziny w jego życiu. Każda minuta ciągnęła się jak cały dzień.
Godzina 12, 6 godzin do koncertu, Louisa powoli zaczął łapać stres, zaczął się bać odrzucenia, tego że po raz kolejny straci miłość swojego życia.
Godzina 16, 2 godziny do koncerty. Louis zaczął panikować. Już trzy razy próbował napisać do loczka że jednak nie da rady się pojawić, tylko dlatego żeby uratować relacje którą stworzyli.
Godzina 17, do koncertu została godzina. Louis ubrał się we wcześniej przygotowany outfit i poszedł do swojego czarnego mercedesa zaparkowanego pod apartamentem. Ręce trzęsły mu się jak galaretka. Nawet przed pierwszym koncertem się tak nie stresował.
Po 10 minutach jazdy samochodem stał już pod areną, na której miał odbyć się koncert.
Teraz nie ma już odwrotu
Pokazał ochroniarzowi bilet i wszedł na górę, ponieważ jego miejsce było w strefie VIP.
Koncert się zaczął, przez większość jego trwania Lou miał łzy w oczach, tak bardzo tęsknił za tym wszystkim, za sceną, za chłopakami...
A najbardziej za jego loczkiem
Loczkiem który na scenie czuł się jak ryba w wodzie.
Cały koncert starał się nie podchodzić do barierki, żeby Harry go zbyt szybko nie zauważył, jednak wydarzenie dobiegało końca.
Ostatnia piosenka, Louis wiedział że musi się pomału kierować w stronę kulis, gdzie miał czekać na Harrego. Zaczął się pomału kierować w tamtą stronę.
W momencie gdy stanął za kulisami, ostatnie nuty piosenki zabrzmiały, i wiedział że to czas w którym chłopcy schodzą ze sceny.
Już po minucie usłyszał śmiechy zespołu, które zbliżały się w jego stronę. Zamurowało go, nie umiał się ruszyć.
Stał tak chwilę aż zobaczył przed sobą loczka, który zatrzymał się parę metrów przed nim u patrzył jakby zobaczył ducha.
-Lou...?
*********************************************
Przepraszam, moja wena zaliczyła zgona.
Postaram się dodawać coś częściej.
Jeśli zrobicie pod tym rozdziałem zajebista aktywność to postaram się wrzucić coś w przyszłym tygodniu.
A, i przepraszam za Polsat haha
Kocham was, Natt ❤️💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top