27. Rozum z czasem oswoi się z porażką, ale serce nigdy.
23.03.2021r. Boston
Siedziałam właśnie za ladą z Julią, a na przeciwko nas siedział Luke i Wylie, kiedy do kawiarni wszedł Will z Kim i żadne z nas się nie ucieszyło na jej widok. Niesamowite jest to, że każdy ma jej dość, każdy poza Willem i teraz nie przemawia przeze mnie urażona była dziewczyna, tylko zwykły człowiek, który obserwuje wszystko z boku i zastanawia się co on w niej widzi, że jeszcze z nią wytrzymuje skoro każdy jej nieznosi.
- Cześć Julia! - zawołała dziewczyna z przesadną radością kiedy pojawiła się obok lady. Z tego co wiem, aż do teraz, Luke i Julia unikali spotkania z nią, ale w końcu na nią wpadli, a raczej ona dopadła ich.
- Cześć - odrzekła dziewczyna niezbyt entuzjastycznie.
- Widzę, że nadal jesteście razem - dodała lekko zniesmaczona Kim zauważając mojego brata.
Tak, co do Luke'a to jego relacja z Kim była już totalnie na innych torach. Początkowo chciał się do niej przekonać jako, że była znajomą i dziewczyną najlepszego przyjaciela Julii, ale stwierdził, że to nie ma sensu po tym jak szatynka zaczęła sabotować jego związek z Julią. I to dosłownie w każdy możliwy sposób. Nie wiedzieć czemu ciągle namawiała Julię, żeby dała sobie z nim spokój, kiedy widziała jak tylko rozmawia z jakąś inną dziewczyną, czy z innych głupich powodów. Wtedy coraz bardziej zaczęłam się przekonywać do tego, że moja niechęć do niej zaczyna być uzasadniona.
- Spokojnie, na ślub zaproszenia nie dostaniesz, żebyś przypadkiem nie musiała patrzeć jak Julia popełnia największy błąd w swoim życiu. - Luke zabrał głos nawet nie spoglądając na nią. Widziałam, że sama jej obecność podniosła mu ciśnienie, a to dar, bo tylko tato tak na niego działał samym istnieniem w pobliżu.
- Oh, nie denerwuj się Luke. Nie każdy musi cię lubić, jak mnie - oznajmiła blondynka i to byłoby nawet zabawne, gdyby był to sarkazm, ale ona mówiła to na poważnie.
- Nie zdajesz sobie sprawy ile teraz będzie mnie kosztowało czekanie w jej towarzystwie aż poznam twojego chłopaka - zwrócił się do mnie Luke.
- Czekasz tu na Ethana? - spytałam zdziwiona, bo nie wiedziałam tego. - Skąd wiesz, że tu przyjdzie? A, dobra, czekaj, nie odpowiadaj - zatrzymałam go spoglądając wymownie na Julię.
- Przepraszam! Nie dawał mi spokoju. Musiałam mu powiedzieć - wybroniła się Julia.
- Rose. Już znalazłaś nowego chłopaka? Szybko się pocieszyłaś - odezwała się Kim spoglądając na mnie z wyższością, a ja najzwyczajniej w świecie się z niej zaśmiałam, bo miałam od rana dobry humor, a takie bezsensowne pierdolenie, które miało mnie zbić z tropu i wkurzyć po prostu mnie rozbawiło.
- I mówi to laska, która zdradziła Willa z jego kumplem Jack'em, później zerwała z Jack'em, bo jednak chciała być z jakimś randomowym typem, którego poznała dwie godziny wcześniej? Dziewczyno, proszę cię. Mam gdzieś to co o mnie myślisz, więc nie wysilaj się, bo coś takiego mnie nie wkurzy, a tylko sama na tym tracisz - oznajmiłam, a brat spojrzał na mnie z uznaniem.
- Czekaj, ona cię zdradziła? - Mocno zdziwiona Wylie zabrała głos zwracając się do Willa. - Już nie mam pytań co do waszego związku.
- Siema - usłyszeliśmy głos Ethana, który nagle pojawił się obok akurat wtedy kiedy Kim miała się przywalić do Wylie, ale kiedy zobaczyła bruneta, cała jej uwaga skupiła się na nim co niezbyt mi się spodobało. Chłopak zajął wolne miejsce obok Luke'a, a po chwili miejsce po jego prawej stronie zostało zajęte przez Kim, na co Julia widząc to zaśmiała się cicho, wiedząc co się święci.
- Luke. - Mój brat przedstawił mu się.
- O, brat Rose. Jestem Ethan - oznajmił chłopak, po czym oboje zbili typową pionę.
- Dużo o tobie słyszałem - rzekł mój brat do niego, a chłopak spojrzał na mnie lekko rozbawiony.
- Obawiam się, że nie mówi o mnie, tylko o swojej dziewczynie - odezwałam się, z czego się zaśmiali.
- To prawda. I niezbyt podoba mi się sposób w jaki moja kobieta o tobie opowiada - zażartował Luke.
- Spokojnie, wolę twoją siostrę - oznajmił Ethan puszczając mi oczko. - Ale zaraz temu zaradzę - dodał i odwrócił się bardziej w stronę Julii. - Julia, przykro mi, ale nie możemy być razem - rzekł z przekonaniem, na co dziewczyna spojrzała na niego z udawanym przejęciem - teraz - dopowiedział, z czego się zaśmiałam widząc minę Luke'a, który spojrzał na chłopaka wzrokiem "masz moje błogosławieństwo".
- Myślę, że tym tekstem zdobyłeś już nawet serce Luke'a - zaśmiała się Wylie, która po chwili załapała, że Ethan nawiązał do jednego z odcinków jak poznałem waszą matkę, w którym bohaterowie opowiadali o osobach, które trzymali na haczyku. Coś w stylu dania komuś kosza, ale tymczasowego, żeby za bardzo nie zranić drugiej osoby.
- Chłopaka jeszcze nie zfriendzonowałem, ale dobra - oznajmił Ethan odwracając się w stronę Luke'a.
- Dobra stary, rozumiem. Nie mam szans - Luke poklepał go po ramieniu dając mu znać, że rozumie.
- To było łatwiejsze niż się spodziewałem - przyznał Ethan. - Co tam Will? - chłopak odwrócił się w stronę blondyna. Miałam wrażenie, że od jakiegoś czasu próbuje jakoś wkupić się w jego łaski, bo z całą resztą moich znajomych, jest w serio dobrych kontaktach tylko Will trzyma go na dystans z wiadomych przyczyn. - Przesłuchałem ostatnio twoją epkę i to było naprawdę dobre - dodał. - Kiedy coś nowego?
- Mam kilka niedokończonych piosenek, ale poszły w odstawkę, bo za każdym razem staję w tym samym miejscu, przy każdej i nie mam na nie pomysłu. Ale fajnie, że wpasowały ci się - odezwał się Will.
- Gdybym miał jakiekolwiek pojęcie o tworzeniu muzyki to zaoferowałbym ci pomocną dłoń, ale nie chcesz tego - rzekł Ethan, na co Will cicho parsknął śmiechem dając znać, że zrozumiał przekaz.
- A jak tam.. - Will zagadnął go o pracę, ale włączyłam się do rozmowy Wylie i Julii, kiedy moja bratowa spytała czy słyszałam, że Jack na ten semestr przyjechał do Bostonu.
- Jack Collins? - spytałam ściszonym głosem, bo nie chciałam włączać Kim do tej rozmowy, która na pewno zainteresowałaby się tym tematem.
- Tak. Rick mówił, że na niego wpadł na dziedzińcu uczelni, chwilę rozmawiali, aż Jack spytał czy też tu studiujesz, bo słyszał od Jacoba.
- Friendzone sprzed trzech lat jest nadal aktualny, czy myślicie, że uważa go za anulowanego i będzie znowu do mnie podbijał? - spytałam.
- Stawiam na to drugie wiedząc, że chce na ciebie wpaść - powiedziała Julia niezbyt zadowolona swoją odpowiedzią.
- Człowiek nigdy nie zazna spokoju - jęknęłam niepocieszona czym zwróciłam na siebie uwagę pozostałej czwórki.
- Co się stało? - spytał Will i akurat on jako ostatni powinien się o tym dowiedzieć.
Cóż, jak już wcześniej wspomniałam, Kim zdradziła go z Jackiem. Ta historia jest krótka, ale treściwa i trochę wszystko popsuła. Kim znudziła się Willem, oznajmiła pewnego razu Jackowi, że rozstali się i że to on ją rzucił po czym upili się i przespali. Ciężko uznać Jacka za winnego, bo wzięła go podstępem i nie wiedział, że działa na niekorzyść przyjaciela. Kolejnego dnia Will się o tym dowiedział, zerwał z Kim już tak naprawdę i trochę rozprawił się z Jackiem. Ich przyjaźń weszła na dość ruchome tory i się rozpadła. Nie wiem jaki stosunek ma Will do Jacka teraz, ale trochę go znam i przypuszczam, że spotkanie z nim nie byłoby zbyt miłym wydarzeniem.
- Nic, takie tam ploteczki - Wylie machnęła ręką. Wiedziała, że o ile jeszcze nie wiedzą to nie powinni się o tym dowiadywać. Will i Kim oczywiście.
- Dobra kochanie, musimy się już zbierać. - Luke zabrał głos, na co Julia ogarnęła swoje rzeczy wrzucając je do torebki i przeszła dookoła lady podchodząc do niego. Pożegnali się i jeszcze przed wyjściem posłałam bratu kciuka w górę z czego niemo się zaśmiał i wyszedł.
- Co ten kciuk znaczył? - spytała Wylie.
- Jaki kciuk? - Nie mogłam wydać tajemnicy, a już poczułam nieistniejącą presję, przez co postanowiłam udawać głupią.
- Pokazałaś mu kciuka zanim wyszedł - odezwał się Will.
- Gdzie oni poszli? - spytała tym razem jeszcze bardziej zaciekawiona Wylie.
- Na randkę. Zawsze pokazuję mu kciuka w górę kiedy wychodzi - skłamałam i chciałam, żeby ten temat się jak najszybciej skończył, bo czułam, że zaraz się wygadam.
- Co.. aah - zaczął Will, ale jakby nagle go olśniło, kiedy spojrzał w stronę kalendarza, który wskazywał 23 marca.
- Co, aah? - Wylie była jeszcze bardziej zdezorientowana.
- Aah.. jaki mamy piękny dzień! - Will był tak samo beznadziejny w tym jak ja.
- Wy coś ukrywacie. - Wylie posłała mam spojrzenie spod przymrużonych powiek.
Kilka miesięcy temu Will przez przypadek dowiedział się, że mój brat ma zamiar oświadczyć się Julii w dzień, w którym się poznali. W liceum Will z Julią, jak wiadomo, byli sobie bardzo bliscy, więc nic dziwnego, że chłopak zapamiętał, że rocznica wypada 23 marca i teraz to skojarzył.
- Dowiesz się za jakiś czas. To po prostu tajemnica - oznajmiłam.
- I nie snuj teraz domysłów i nie zadawaj nam pytań czy to dotyczy tego czy tego - dodał Will, który też bardzo dobrze znał Wylie.
- A długo muszę czekać? - spytała zniecierpliwiona. Ona jest niemożliwa.
- Ciężko powiedzieć, może jeszcze dzisiaj się dowiesz - rzekłam.
***
- Czy mogłabyś zająć się pracą? - Kim nie byłaby sobą gdyby tego pięknego dnia się do mnie nie przyczepiła.
- Czy mogłabyś się odpierdolić? - odpowiedziałam odruchowo pytaniem na pytanie, nawet na nią nie spoglądając, tylko szczerzyłam się jak głupia do telefonu widząc wiadomości od Luke'a.
Pierwszy brat: zgodziła się
Pierwszy brat: o cholera, powiedziała tak!
- Ziemia do Rose. - Wylie zaczęła machać mi ręką przed twarzą.
- Julia i Luke się zaręczyli - oznajmiłam, na co wzrok Wylie wyrażał pozytywne zdziwienie, Ricka aprobatę, Willa ulgę, a Kim.. no czego można było się po niej spodziewać. Jej wzrok wyrażał zniesmaczenie.
- Nigdy więcej nie chcę trzymać takich sekretów - odezwał się Will.
- Ja też. Od grudnia chciałam każdemu o tym powiedzieć. Nie dla mnie takie tajemnice - przyznałam.
- O kurczę. Luke naprawdę się zaręczył. Jak te dzieci szybko rosną - zażartował Rick, z czego się zaśmiałam i byłam cholernie szczęśliwa. Niby wiedziałam, że Julia się zgodzi, ale jednak kiedy przeczytałam, że powiedziała "tak" to ułożyło mi.
- To to jest ta tajemnica? Cholera. Mogliście powiedzieć, że to niespodzianka - odezwała się Wylie.
- Jakby to nie było oczywiste - zwrócił się do mnie Will i oboje się z niej zaśmialiśmy.
***
Było grubo po północy, może nawet po pierwszej w nocy kiedy przebudziłam się i postanowiłam zejść do kuchni po butelkę wody. Kiedy zeszłam na dół zauważyłam, że telewizor w salonie był włączony, więc prawdopodobnie nie ja jedyna jeszcze nie spałam. Weszłam do kuchni, żeby wziąć to po co tu zeszłam i skierowałam się w stronę salonu sprawdzić czy może po prostu ktoś nie zapomniał wyłączyć telewizora. Kiedy tam weszłam zobaczyłam, że na kanapie siedział tato i oglądał jakiś film akcji z Jackie Chanem jak zawsze to robił o tej porze.
- Pijany mistrz? - spytałam o tytuł filmu siadając na fotelu obok domyślając się, że jednak wcale się nie przebudziłam, a dalej śpię i to mi się tylko śni, ale to jeden z tych tak realistycznych snów z nim, w którym mam wrażenie jakby to był naprawdę on.
- Godziny szczytu - odrzekł i spojrzał w moją stronę. - Jak tam mama?
- Dobrze. Zaczęła pracę w swoim zawodzie. Diana pomogła jej się wkręcić do banku - odrzekłam.
- Diana Delf?
- Tak, nawet się trochę zaprzyjaźniły. Zapraszają się na herbatki - zaśmiałam się, a on ze mną.
- Diana ma dalej takie problemy z dziećmi? - Diana była kobietą, która pracowała w banku kiedy tato brał u nich kredyty i się zadłużał. Ona za każdym razem mu ich odmawiała, ale jako, że miał zdolność kredytową to nie mogła mu go nie dać. Po jego śmierci zrobiła wszystko co mogła, żeby pomóc nam pozbyć się tych długów na tyle na ile to możliwe. Jak już wspomniałam pomogła też mamie znaleźć pracę i naprawdę zaangażowała się w pomoc nam po tym wszystkim. Cudowna kobieta. Miała dwójkę dzieci, córkę i syna, oboje byli adoptowani, ale oboje też byli biologicznym rodzeństwem. Bardzo często, w którymś etapie adopcji pojawiają się problemy. Najczęściej kiedy dziecko przeżywa okres buntu. U Diany pojawił się właśnie ten problem, bo Lindsey w jednym momencie totalnie się od niej odcięła, była zła na nią, że nie jest jej biologiczną matką. Żeby tego było mało zaczęły się pojawiać różne problemy urzędowe co do adopcji i pojawiła się także biologiczna matka dwójki dzieci. Dianie było cholernie ciężko z tym wszystkim, ale przetrwała to jakoś i zdobyła to, na co zasługiwała.
- Z powrotem są szczęśliwą rodziną. Lindsey podrosła i zrozumiała, że to Diana przez większość jej życia, wychowywała ją i jej brata i to ona dała im tą miłość i troskę. Dzieci czasem spotykają się ze swoją biologiczną matką, ale wszystko na szczęście się ułożyło jakieś dwa lata temu.
- To dobrze. Diana jest wspaniałym człowiekiem i to musiało się dobrze skończyć.
- Zasłużyła na happyend - przyznałam.
- A wy jak sobie radzicie w dorosłym życiu?
- Ciężko powiedzieć, że Nick z Rachel są już w dorosłym życiu - oznajmiłam z czego się zaśmiał. - Ale pozbierali się po twojej śmierci. Ja skończyłam liceum i poszłam na architekturę. A, i już nie przyjaźnię się z Sophie.
- W końcu - skomentował z czego się zaśmiałam, bo, dlaczego nikt jej nie lubił?
- Mike nadal szuka swojego powołania. Skończył studia ekonomiczne, ostatnio rzucił zarządzanie i marketing i chce zacząć jakieś z długą nazwą. Głównie chodzi w nich o energię odnawialną i tak dalej.
- Czyli on się nie zmienił, nadal jest bardzo niezdecydowany.
- Tak, to na pewno. O! A Luke się ostatnio zaręczył - rzekłam, a tato spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Przecież on ma dopiero.. dwadzieścia cztery lata. O cholera, mam już naprawdę dorosłe dzieci - oznajmił nie mogąc uwierzyć w to.
- Trzy lata temu ją poznał. Ma na imię Julia i jest ode mnie rok strasza. Lubię ją. Potrafi ustawić Luke'a, a przecież to jest tak bardzo niewykonalne. Założył firmę i działa z nią aż w Bostonie. Chce założyć rodzinę. Ułożył sobie życie i jest szczęśliwy - dodałam wiedząc, że właśnie to chciał usłyszeć, a widząc łzy w jego oczach wiedziałam, że się nie myliłam. Żałuję, że Luke nie widzi tej dumy w oczach. Wiem, że jemu też czasem jest ciężko ze świadomością, że tato już nie żyje. Zastanawia mnie, czy też spotyka go czasem w snach. Czy ma okazję z nim pogadać.
- A ty? Jesteś szczęśliwa?
- Ostatnio trochę się pokomplikowało, ale w sumie to nadal jestem szczęśliwa. Brakuje mi tylko troszkę miłości. Twoje rady były bez sensu.
- Które?
- Powiedziałeś mi, żebym nie robiła niczego wbrew sobie, ani nigdy nie dawała się umyślnie ranić, trwając przy kimś kto mnie zawodzi. Znasz sytuację z Willem. Jak mam nie robić niczego wbrew sobie, skoro nie potrafię wyrzucić go ze swojego serca, ale zawiódł mnie już tyle razy. Jedno wyklucza drugie.
- Musisz podjąć decyzję, kierując się sercem, nie rozumem. Wybierz to, co dla ciebie najlepsze.
- Kiedy kieruję się sercem te decyzje nigdy nie są najlepszymi decyzjami.
- Wybierz to co serce uważa, za najlepsze. Rozum z czasem oswoi się z porażką, ale serce nigdy - oznajmił, a ja czułam, że coś jest nie tak, bo wszystko powoli zaczynało robić się coraz mniej wyraziste.
- Chyba zaczynam się budzić - oznajmiłam wstając i niepewnie podeszłam do niego, a on wstał wiedząc co chcę zrobić i pierwszy mnie przytulił. Nie pamiętam kiedy ostatni raz go przytulałam, ale było to conajmniej piętnaście lat temu. - Wpadnij znowu za jakiś czas, ale bardziej w środku mojego snu, żebym miała więcej czasu. Tęsknię za tobą - wyszeptałam z łzami w oczach. Cholernie za nim tęsknię. Pomimo tego wszystkiego co działo się w domu przez całą podstawówkę i pomimo, że wiele razy mówił, że nie potrzebuje, żeby ktokolwiek za nim tęsknił, ja tęskniłam i to bardzo. Brakowało mi go.
- Ja za wami też. I to bardzo.
- Kocham cię. Przepraszam, że nigdy ci tego nie powiedziałam.
- Ja ciebie też. Ja też - odrzekł, a jego uścisk zaczął zanikać, a ja przytuliłam go jeszcze mocniej chcąc przedłużyć tą chwilę jak najdłużej się dało, bo nie wiedziałam kiedy znowu go zobaczę.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Willa kiedy zaczęłam otwierać oczy i zorientowałam się, że to jego teraz tulę. Było ciemno, więc był chyba środek nocy, a ja byłam niesiona na rękach blondyna.
- Tak. Co robisz? - spytałam nie wiedząc dlaczego trzyma mnie na rękach.
- Oglądaliśmy film i zasnęłaś. Kiedy się skończył chciałem zanieść cię do pokoju i nawet współpracowałaś, bo się przytuliłaś do mojej szyi. Kiedy już wniosłem cię po schodach zaczęłaś płakać przytulając się mocniej i się obudziłaś - wyjaśnił kładąc mnie do łóżka. - Co ci się śniło? - spytał z troską.
- Rozmawiałam z tatem. Ostatnim razem kiedy miałam okazję, to było trzy lata temu po pogrzebie chłopców. Teraz, kiedy czułam, że się wybudzam przytulił mnie. Tak dawno się nie przytulaliśmy. Dlatego płakałam. Nie chciałam z powrotem go tracić. Ale zdążyłam powiedzieć mu, że go kocham - uśmiechnęłam się na tą myśl, a on razem ze mną. Wiedział, że potrzebowałam tego.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.
- Nie masz za co. Nie chciałeś źle, a zdążyłam się z nim pożegnać, więc nie ma sprawy - rzekłam chcąc go trochę uspokoić, co pomogło.
- Śpij spokojnie.
- Ty też.
- Dobranoc Rosie - dodał zbliżając się do drzwi.
- Dobranoc Williamie - odrzekłam przykrywając się kołdrą, a patrząc jak znikał za drzwiami zaczęłam się zastanawiać nad słowami tata i nad tym jak rozwiązać tą sytuację.
Rozum z czasem oswoi się z porażką, ale serce nigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top