2. Proszę nie rób niczego głupiego.
06.02.2018r. Nevada City
••• 3 miesiące wcześniej •••
— No to nie jest możliwe, żebym ciągle przegrywała! — krzyknęłam sfrustrowana odkładając pada na fotel i wzięłam do ręki szklankę z winem biorąc łyka. Już piąty raz dzisiaj przegrałam z botem w GTA, to jest jakaś ustawka jak nic.
— To w sumie jest możliwe, bo wjeżdżasz w każdy słup, płot i każdą ławkę. Dziwne to by było gdybyś wygrała — przyznał Luke śmiejąc się z Mike'em ze mnie.
I oni śmią nazywać się moimi braćmi?
— Jeszcze was ogram i wtedy się zesracie — fuknęłam oburzona włączając kolejną rundkę.
No dobra może i często przywalę w słup, ale to nie moja wina, bo to auto tak dziwnie jeździ.
— Jeśli masz zamiar tak prowadzić moje auto to chyba jeszcze się zastanowię czy na pewno chcę ci je pożyczyć — skomentował Mike kiedy wjechałam w ścianę jakiegoś budynku. No przecież to nawet było nierealne, bo jaka ta ściana musiała być słaba!
***
Granie do późna z nimi w te gry było głupim pomysłem i skutki tego poczułam następnego dnia kiedy w szkole ledwo żyłam z powodu krótkiego snu. Snułam się za Jane jak jej cień, a Dylan szedł obok zerkając ciągle na mnie jakbym zaraz miała zasnąć na stojąco.
Zdecydowanie za mało snu.
— Dobra, ja idę na biologię, spotykamy się później. Przeżyj jakoś — zaśmiała się ze mnie Jane i poszła w stronę sali od biologii, a my z Dylanem weszliśmy do sali od matmy i zajęliśmy się miejsca.
I tak byliśmy spóźnieni, ale nie było jeszcze gościa z matmy, bo coś się spóźniał. Wszystko stało się jasne kiedy wszedł do klasy, a wraz za nim Jack jęczączy mu coś za plecami, na co nauczyciel wywrócił oczami, odłożył jakieś kartki na biurku i odwrócił się w naszą stronę.
Hola hola, co to za kartki?
Czy ja o czymś nie wiem?
— Mamy jakąś kartkówkę? — odwróciłam się do Victorii, która siedziała za mną i najwyraźniej była tak samo niedoinformowana jak ja, bo jej wzrok wyrażał to co mój, czyli:
jestem w dupie.
— Ostatnio mówił, że zrobi z ostatnich trzech tematów — wtrąciła się Sophie, siedzącą obok Vic.
— Zajebiście — powiedziałyśmy z Victorią równocześnie, z czego zaśmiał się Dylan siedzący obok mnie.
— Luz, sądząc po twarzach połowy klasy wszyscy jesteśmy w dupie — próbował nas tym chyba pocieszyć, ale z marnym skutkiem.
— Uwaga! — zawołał Tim, nauczyciel matmy, zwracając tym na siebie naszą uwagę. — Jack przyszedł do was zaprezentować się jako kandydat na przewodniczącego szkoły. Tak naprawdę zerwał się z lekcji, a to jest tylko głupie usprawiedliwienie — dodał pod nosem Tim. — Więc zaznaczę tylko, że należy do mojej klasy, czyli tej najlepszej w szkole. Jest od was o rok starszy i też jest na profilu matematycznym. Oddaje ci głos — zwrócił się z tym ostatnim zdaniem do Jack'a, który zaczął tą całą swoją przemowę, na której jakoś niespecjalnie się skupiłam.
Jack'a znałam z mojej poprzedniej szkoły, bo chodził do tej samej szkoły co ja przez 6 lat. Jak wspomniał Tim, jest od nas o rok starszy. Od zawsze należał do tych "popularniejszych" dzieci i nigdy nie zamieniliśmy słowa, ani się nie poznaliśmy. Jedyne co to kojarzyłam go z korytarza i tych wszystkich plebiscytów na najprzystojniejszego chłopaka w szkole, które wygrywał. Raz w życiu tańczyłam z nim na moim balu z okazji ukończenia szkoły, na który przyszedł do swojej koleżanki, Lindy, której nigdy nie trawiłam. Była strasznie sztuczna i fałszywa, o czym mogłam się przekonać w poprzedniej szkole. Wracając. Jack nigdy nie jarał mnie jakoś bardzo jak te wszystkie dziewczyny z poprzedniej szkoły. Okey, był przystojny, ale no nie w moim typie, miał to coś, ale jednak czegoś mu brakowało. Wiedziałam, że też poszedł do tej szkoły, bo na dniach otwartych "reklamował" profil matematyczny, a później po rozpoczęciu roku szkolnego dość często mijałam go na korytarzu.
— I dlatego powinniście na mnie zagłosować. Odmienię tę budę — dodał na koniec swojej wypowiedzi, na co kilka osób się zaśmiało, a Tim spojrzał na niego groźnie, co nas jeszcze bardziej rozbawiło.
Nagle drzwi do klasy się otworzyły ukazując w nich jakiegoś chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Wparował do klasy, spoglądając dziwnie na Jack'a i podszedł do niego, po czym wywnioskowałam, że się znają.
— Masz przesrane — było pierwszym co powiedział i zaczął o czymś mu mówić, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, mój mózg totalnie go olał, skupiając się na chłopakach siedzących obok mnie, którzy właśnie rozgrywali sobie partyjkę pokera. Ta klasa to stan umysłu.
Nauczyciele już wiele razy skonfiskowali m karty, w trakcie lekcji i na przerwach, bo uważali to za hazard, a takich rzeczy nie uczą w tej wysoko rekomendowanej szkole. Ale jak widać oni nadal mieli na to wywalone i już chciałam przyłączyć się do następnej gry.
— Will może zechcesz przedstawić nam swoją kampanię wyborczą. — Do rzeczywistości przywrócił mnie głos Tima zwracającego się do chłopaka, który niespodziewanie się tu pojawił, a ten spojrzał na niego z kpiną, po czym odwrócił się w naszą stronę.
— Nie głosujcie na mnie, moi głupi znajomi mnie w to wkopali. Dziękuję, do widzenia. Idziemy Jack. — Wyprowadził kolegę z klasy, a drzwi zamknęły się z wielkim hukiem.
— A mogłeś nie brać tego wychowawstwa Tim — wymruczał pod nosem zrezygnowany nauczyciel, siadając do biurka.
Na nasze szczęście, zapomniał o tej kartkówce i sprawdził tylko obecność, po czym zaczął nowy temat, a ja byłam cholernie wdzięczna tym chłopakom za odwrócenie jego uwagi.
**
Był niedzielny wieczór, lał deszcz i była dość poważna wichura dlatego zrezygnowałam z jakichkolwiek wyjść. I tak nie miałam żadnych większych planów. W sumie nie miałam żadnych planów. Włączyłam laptopa i chcąc zabić nudę weszłam na twittera.
Zobaczyłam tweeta z zapytaniem, czy też mamy za oknem koniec świata i jakie okolice, więc odpisałam, że tak i, że jestem z okolic Kalifornii.
W dość krótkim czasie odpisało mi na tą wiadomość kilka osób, których kompletnie nie kojarzyłam, że one też są z Kalifornii i w ogóle, a po godzinie wszystko ucichło.
Uznałam, że dobrym pomysłem będzie odrobienie lekcji na jutro, których w ogóle nie ruszyłam, ale po pół godzinie zrezygnowałam i wróciłam do twittera.
Siła wyższa.
Weszłam w powiadomienia i zobaczyłam, że ktoś mi odpowiedział na komentarz.
itsme: też jestem z Kalifornii i mieszkam w Nevadzie
Kojarzyłam konto, bo w lipcu pisałam z nim przez chwilę, kiedy nie wiedziałam jaką mam wybrać nazwę konta. Ale kiedy napisał mi, że mieszka w Nevadzie to się zestresowałam, bo nigdy nie znalazłam tu nikogo z moich okolic.
Ja: w sumie to chodzę tam do szkoły
itsme: Forest Charter?
Ja: tak a ty?
itsme: jutro cię szukam xDD
Nie wiedziałam, że serce może tak szybko bić.
Ja: Kim ty jesteś? XD
itsme: Która klasa?
Ja: Za dużo powiedziałam, ty pierwszy
itsme: Trzecia, profil ty pierwsza
Ja: 2 matematyczna
itsme: Ja też matematyka xD
itsme: W piątek chyba nawet byłem u was na matmie
O nie, to nie może być on. Błagam nie.
Jak to będzie Jack to się chyba powiesze, albo go zablokuje i usunę swoje konto.
To nie tak, że go nie lubię, ale nie wydaje mi sie jakiś godny zaufania, a to konto to coś w stylu pamiętnika.
itsme: W sensie przyszedłem po kolegę xD
I nagle przypomniał mi się ten drugi chłopak, który przyszedł po Jack'a, ale jakoś niespecjalnie pamiętałam jak wyglądał, ani jak miał na imię.
Cholera, mogłam zwrócić na niego uwagę.
Ja: Chyba już wiem który to ty
itsme: ja nadal nie wiem kim jesteś xD
To uznałam, że chyba czas przenieść się na dm, więc zacytowałam jego odpowiedź w dm i napisałam tam do niego.
JA: napisze ci swoje imię ty napiszesz swoje i dopiero ci podam nazwisko
JA: Rose
ITSME: znam twojego brata xD
ITSME: Mike?? xD
Zabijcie mnie.
Napisałam tylko imię! Skąd on wie kim jest mój brat, skoro podałam mu tylko imię! W tej szkole pewnie jest kilka innych Rose. Skąd on w ogóle mnie zna?
Mój mind fuck wyrażał więcej niż tysiąc słów.
JA: kim jesteś i skąd znasz Mike'a? XD
ITSME: byłem z nim na jednej imprezie tydzień temu i mówił, że mną siostrę w mojej szkole i nazwa się Rose xDD
ITSME: to zapamiętałem imię
Od kiedy Mike opowiada o mnie swoim kolegom?
Co tu w ogóle zaszło?
Jakim cudem on tydzień temu był z nim na imprezie, na której mu o mnie powiedział, a teraz ten mnie tu znalazł?
JA: ej bo ja nadal nie wiem kim jesteś, a ty znasz moją rodzinę XDDD
ITSME: w sumie to nie znam tylko piłem z twoim bratem XDDD
ITSME: dobra czas się chyba ujawnić XDD
ITSME: facebook
I dowiedziałam się, że tak w sumie nie znam go jak połowy osób w tej szkole, ale, że nazywa się Will i chwilę jeszcze pisaliśmy. Wspomniał coś o tym, że jak będzie mnie widział na korytarzu to mi pomacha. Później około 22 położyłam się spać, ale nie mogłam zasnąć, bo ciągle miałam go w głowie.
•••
Ta, nadal czekam, aż rzekomo mi pomacha. Od tamtej pory kiedy widywaliśmy się na korytarzu i tak zachowywaliśmy się jakbyśmy się nie znali i nawet nie wiem kto zaczął.
Całe życie byłam przekonana, że to dziewczyny są skomplikowane i nie da się ich zrozumieć, a o wiele łatwiej jest ogarnąć chłopaków. No cóż, moje przekonania zmieniły się wraz z poznaniem tego chłopaka. Znamy się trzy miesiące i przez ten czas widzieliśmy się już tyle razy i tyle razy dziwnym trafem pojawialiśmy się w tych samych miejscach i za każdym razem odwracaliśmy od siebie wzrok udając, że się nie widzimy. To było strasznie bez sensu i kompletnie tego nie rozumiałam, ale jeszcze dziwniejsze było to, że od czasu do czasu normalnie pisaliśmy jak gdyby nigdy nic. A później kolejnego dnia z powrotem unikaliśmy się. Ta relacja jest strasznie skomplikowana i wiem, że mogłabym ją zakończyć, bo była też męcząca, ale mój problem leżał w tym, że on jakoś tak dziwnie mnie oczarował na samym początku, że nie mogłam go sobie wybić z głowy, a z czasem to przerodziło się w zauroczenie i wpadłam. Momentami już zaczyna mi się udawać zapomnieć o nim, a później jest jedno wielkie bum! Kiedy on postanawia do mnie napisać, a ja z powrotem się nakręcam.
— Rose. — Od tych myśli oderwał mnie głos Alex, więc podniosłam głowę z ławki i spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Stała przy mojej ławce i w międzyczasie na swój stolik odłożyła torbę. Ściągnęła kurtkę, a bijący od niej chłód i lekki zapach nikotyny dał mi znać, że właśnie wróciła z porannego papierosa. Zimą najczęściej odpuszczałam sobie wychodzenie na papierosa, bo było po prostu zimno i nie chciało mi się marznąć. — Masz plany na piątek? — spytała siadając na blacie mojego stolika i położyła obok kubek z ciepłą herbatą.
— Jest wtorek, jeszcze nic nie planowałam — oznajmiłam biorąc do ręki herbatę i wzięłam łyka. — Mało słodka. — Skrzywiłam się, na co ona wywróciła oczami.
— Wiem, John pierwszy raz w życiu kupował herbatę w automacie i nie ogarnął, że można ustawić ilość cukru jaka ma w niej być — wyjaśniła. — Ale wracając do piątku. Kojarzysz Jack'a, z trzeciej klasy?
— Collinsa? — spytałam. Nie znałam jakoś wielu osób z trzeciej klasy. W sumie poza Willem z prawie żadnym trzecioklasistą nie rozmawiałam, kojarzyłam tylko niektórych z widzenia i byli to głównie jego znajomi. Dobra, cały jego rocznik to jego znajomi, ale nieważne.
— Tak. Robi w piątek imprezę i chciał żebym przyszła z tobą — oznajmiła, na co się zdziwiłam.
— Ze mną? — Moje zdziwienie nie powinno nikogo dziwić, bo z Jack'em znałam się tylko z widzenia, ewentualnie jeśli to się liczy to obserwowaliśmy się na instagramie, co według dziewczyn było czymś super, bo "Jack jest taki przystojny" i jarały się faktem, że polubia mi zdjęcia. W sumie po dzień dzisiejszy się tym jarają. Nadal nie czaję tej fascynacji. Później Alex poznała się z nim przez jedną jej znajomą z jego rocznika dlatego nie dziwi mnie to, że zaprosił ją na tą imprezę. Ale mnie?
— Tak. Powiedział, żebym przyszła z Rose.
— Może chodziło mu o inną Rose?
— Nie znam żadnej innej Rose i na pewno chodziło mu o ciebie.
— Dobra, nie mam planów, mogę iść z tobą.
— Alex zajmij swoje miejsce. — Usłyszałyśmy głos Tima, więc dziewczyna wzięła swoją herbatę i usiadła w ławce za mną.
***
Po ostatniej lekcji, wyszłam z sali i kierowałam się w stronę swojej szafki w duchu modląc się o to, żeby nie było tam Willa, który też na tam swoją szafkę. Na moje szczęście nie było go tam, ale stała już tam Jane, która właśnie chowała książki do szafki. Miała szafkę tuż obok mojej i właśnie w taki sposób rozpoczęła się nasza znajomość.
Chociaż tak właściwie poznałam ją już we wrześniu. Odrazu rzuciła mi się w oczy kiedy zobaczyłam ją na hiszpańskim, bo kojarzyłam tą twarz, ale wtedy nasza znajomość wyglądała jak: "cześć" "cześć" i koniec rozmowy. Później miałam zmienić szafkę i okazało się, że mam mieć teraz obok niej i właściwie wtedy pod koniec października pierwszy raz tak na serio rozmawiałyśmy. Dowiedziałam się, że ma starszą siostrę, którą bardzo dobrze znałam, bo była koleżanką Luke'a (tak, w tej szkole, a szczególnie w moim roczniku okazało się, że jest pełno rodzeństwa znajomych Luke'a i Mike'a). Jane z Maddie, czyli jej siostrą, były strasznie podobne i dlatego miałam wrażenie, że ją kojarzę. Później zorientowałyśmy się, że mamy jeszcze kilka zajęć razem. Jakoś w listopadzie zaczęłyśmy się spotykać po lekcjach, a pod koniec listopada wyciągnęła ze mnie moją historię z Willem i poznała z Tomem.
— Żyjesz? — zaśmiała się kiedy podeszłam i otworzyłam swoją szafkę.
— Niestety — jęknęłam chowając do niej książki. — Jak wrócę do domu odrazu idę spać i żadna siła wyższa mi w tym nie przeszkodzi — dodałam.
— Mam dla ciebie zaproszenie na chlanie — oznajmiła, na co spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. — W piątek u Chrisa. W końcu go poznasz. Zdał prawko, więc chce to opić — dodała. Chris był przyjacielem jej i Toma. W sumie to przez niego się poznali. Chłopcy chodzili do innej szkoły, więc nie znałam ich. Kojarzyłam z widzenia, bo przez pierwszą klasę, chodziłam tam do szkoły, a Chris jest naprawdę przystojnym gościem, więc trudno było nie zwrócić na niego uwagi. W wakacje postanowiłam, że zmieniam szkołę, bo ta jakoś bardziej do mnie przejawiała, a do tamtej nawet nie za bardzo chciałam iść, wybrałam ją tylko ze względu na, teraz już byłe, przyjaciółki.
— Nie mogę. Już powiedziałam Alex, że pójdę z nią do Jack'a, który też robi domówkę.
— To idę z wami. Jack robi najlepsze domówki. Chrisa zawsze możesz poznać trochę później. — Wzruszyła ramionami zamykając swoją szafkę i oparła się o nią ramieniem, żeby mieć lepszy widok na mnie. Z Chrisem próbowała mnie poznać już od początków naszej znajomości, ale za każdym razem kiedy miało dojść do naszego spotkania to albo jej coś wypadało, albo mi, albo jemu. W sumie z Tomem było tak samo. Wiele razy planowała jakieś wspólne wejście, które nigdy nie doszło do skutku, aż w końcu poznałam go raz jak przyszedł po nią do szkoły. Była wniebowzięta, że w końcu udało jej się nas poznać.
Wyszłyśmy ze szkoły i odrazu w oczy rzucił mi się chłopak czekający na nas na ławce przed szkołą. O wilku mowa.
— Cześć kochanie. — Przywitali się z Jane krótkim pocałunkiem jak to mieli w zwyczaju robić.
— Siema czarna — zwrócił się do mnie tym typowym zwrotem.
— Siema biały — odpowiedziałam mu tym samym, przy czym przytuliliśmy się na powitanie.
_ Co tam w szkole? — spytał kiedy zaczęliśmy iść w stronę przystanku.
— Nuda jak zawsze. Dwie godziny historii to męka. Jestem na matmie, nie interesuje mnie to, że dwa tysiące lat temu ktoś tam zajebał kogoś tam. Zwłaszcza, że uczyłam się dokładnie tego samego w podstawówce. — Wywróciłam oczami na bezsens tych lekcji. Wiem, że jest to potrzebne, żeby dzieci znały historię, po to, żeby się nie zapętliła. Ale ja już to wszystko przerabiałam wcześniej.
— W ogóle cię to nie pocieszy, ale nie rozumiem twojego problemu, bo nie muszę chodzić na historię — zaśmiał się chłopak, a ja tylko posłałam mu mordercze spojrzenie. — Mówiła ci Jane o imprezie w piątek? — zmienił temat, na co przytaknęłam i już chciałam odpowiedzieć, ale dziewczyna mnie wyprzedziła.
— Tak, ale nastał mały problem, bo Jack też organizuje imprezę w piątek i została tam zaproszona jeszcze zanim ja powiedziałam jej o urodzinach Chrisa.
— Jakoś temu zaradzę — oznajmił Tom, a ja wiedziałam, że już kombinuje jak sprawić, żebym jednak pojawiła się u Chrisa. — Collins?
— Tak. Proszę nie rób niczego głupiego — poprosiłam.
— A nawet jeśli zrobisz to nie przyznawaj się do nas — dodała Jane, z czego chłopak się zaśmiał.
Tom z Jane zawarli jakiś układ między sobą, że uda im się zeswatać mnie z Chrisem, bo Tom czuł jakąś niezrozumiałą dla mnie potrzebę znalezienia mi chłopaka. Osobiście wiedziałam, że to nie wypali z dwóch powodów: a) nie mam żadnych szans u Chrisa, to totalnie nie moja liga, mimo, że ta dwójka twierdzi inaczej, i b) w mojej głowie siedzi Will i nie wiem czy dam radę się go pozbyć, żeby zrobić miejsce dla kogoś innego.
— Jakie mamy plany na popołudnie? — spytał Tom spoglądając na nas obie.
— Idę właśnie na przystanek i wracam do domu, żeby się wyspać. Nacieszcie się sobą tym razem beze mnie moi drodzy — zwróciłam się do nich obu.
— Jutro też nie wychodzimy nigdzie, bo obie musimy upiec muffiny do szkoły na środę — oznajmiła mi Jane.
— Ja chętnie zostanę osobą do próbowania czy jadalne — ucieszył się Tom.
— Przypominam, że umówiłeś się z Chrisem jutro — dodała dziewczyna, a jemu mina zrzedła kiedy usłyszał te słowa.
— Liczę, że zostawicie coś dla mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top