19. Dlatego tak bardzo chciałam w końcu się zakochać.
01.02.2021r. Boston
Kolejnego dnia obudziłam się z wtuloną we mnie Jane, co sprawiło, że poczułam się okropnie. Nienawidzę kiedy moi przyjaciele muszą cierpieć, gdybym mogła odrazu wzięłabym to wszystko na siebie, żeby nie musieli tego przeżywać. Czemu życie tak nie działa? Wszystko byłoby prostsze, dużo lżej przeżywam swoje problemy niż moich bliskich.
- Chyba podjęłam decyzję - usłyszałam, co mnie lekko przestraszyło, bo byłam przekonana, że śpi. - Wiem, że to była Gwen. Ale myślę, że ta przerwa nam się przyda. To już drugi raz i za drugim boli jeszcze bardziej. Nie dam rady przeżyć tego po raz trzeci. Nie chcę.
- Czyli chcesz.. chcesz to skończyć? W sensie tak na poważnie - zdziwiło mnie to, bo ich zerwania najczęściej trwały średnio jeden dzień, ale wiedziałam, że to dobra decyzja. Will miał rację, jak Jane może być pewna Toma, kiedy on sam nie jest siebie pewien?
- To tylko przerwa. Dłuższa niż nasze klasyczne rozstania - wyjaśniła.
- Skąd wiesz, że to Gwen? - spytałam po chwili ciszy.
- Tom mi napisał, że ją sprawdziłaś. Ale przeczuwałam, że może mieć coś z tym wspólnego.
- Nie mam pojęcia co takiego jej zrobiłaś, że się tak uwzięła na ciebie, ale to zaczyna być dziwne. Dziwnie straszne.
- Zaczyna przesadzać. Ma dziecko to niech się nim zajmie. Chodźmy coś zjeść - zaproponowała dziewczyna wstając z łóżka, a ja poszłam w jej ślady i obie zeszłyśmy na dół.
- Tom? - Spojrzałam zdziwiona, widząc chłopaka siedzącego przy stole z Willem.
- Jane, kochanie przepraszam - odezwał się kiedy zobaczył swoją dziewczynę, a raczej już byłą. Podszedł do niej, a ja zajęłam jego miejsce czując się dziwnie. Spojrzałam na przyjaciółkę dając jej do zrozumienia, że powinni teraz o tym pogadać.
- Możemy pogadać? - spytała go, na co się zgodził i wyszli z kuchni.
- Czyli jednak koniec? - spytał mnie Will kiedy wyszli.
- Bardziej bliżej nieokreślona przerwa - oznajmiłam.
- Spodziewałem się tego.
- A ja właśnie nie. Zawsze zrywali na dzień i wracali do siebie. To będzie dziwne nawet dla mnie. Kiedy on tu przejechał? - spytałam domyślając się, że to on go tu wpuścił.
- Niecałą godzinę temu. Rozmawialiśmy chwilę o tym, żałuje tego, ale już trochę za późno na to. A tak z innej beczki. Wylie do mnie pisała rano. Pytała czy może przyjechać dwa dni wcześniej, bo tańsze loty są wtedy - zaśmiał się, ale mnie to też rozbawiło. Wylie wchodzi w studenckie życie. - Napisałem jej, że nie ma sprawy. To chyba bez różnicy kiedy przyjedzie, bo pokój ma wolny już teraz - dodał.
- No tak. Ale to Wylie. Musiała spytać. - Wzruszyłam ramionami, a on mi przytaknął, bo oboje wiemy, że nie byłaby sobą, gdyby nie upewniła się. Ale to dość fajna cecha.
- W sumie to nigdy się z nią nie widziałem. W sensie wiesz, twarzą w twarz.
- Faktycznie. Znacie się z internetu, a my nie przyjaźniliśmy się w liceum kiedy ona do mnie przyjeżdżała i poznała całą resztę domu.
Will i Wylie poznali się ze sobą dość podobnie jak ja z nimi. Przez internet. Kiedy już znałam się z Willem z miesiąc, on napisał do Wylie chcąc się z nią zapoznać. Ona nie była zbyt przyjaźnie do niego nastawiona na początku, zupełnie jak Jane, ale z czasem kiedy lepiej go poznała, zrozumiała dlaczego ja tak bardzo go lubię. Nie wiem jak dokładnie wygląda ich relacja, ale wiem, że się lubią i czasem piszą ze sobą. Nie wiem czy poznaliby się gdybym ja nie poznała któregoś z nich, ale mimo wszystko Will jest moim jedynym znajomym, który nie poznał Wylie dosłownie przeze mnie.
W jednym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, więc wyciągnęłam telefon i ujrzałam wiadomość od Dylana.
Dylan: młoda, jest sprawa
- To Dylan - wyjaśniłam odrazu Willowi widząc, że się zainteresował.
Ja: jaka młody?
Dylan: gram koncert w Bostonie w środę, znajdziesz dla mnie czas w swoim napiętym grafiku?
Ja: no nie wiem. muszę sprawdzić 🤷🏻♀️
Odpisałam i odczekałam chwilę z wysłaniem kolejnej wiadomości.
- Przyjeżdża w środę do Bostonu, bo gra koncert.
Ja: no dobra, gdzieś mogę cię wcisnąć.
- Koncert? - spytał zdziwiony Will.
- Tak, Dylan gra koncerty na fortepianie jeżdżąc po świecie. No jeśli USA można nazwać światem.
- Nie wiedziałem, że ludzie dają koncerty na fortepianie. To taka zwykła trasa?
- Tak, ale to Dylan. On tak nawala na tym fortepianie, że bardziej zdziwiłabym się gdyby nie dostawał pieniędzy za to jak dobry w tym jest - przyznałam i w tym samym momencie do kuchni wróciła Jane z Tomem.
- Wróciliśmy do siebie - oznajmiła dziewczyna, a mnie to wcale nie zdziwiło, bo ona nie mogła długo bez niego wytrzymać.
- Dylan przyjeżdża - odezwałam się.
- Poważnie? - Nie spodziewałam się takiej radości po Tomie.
- Kiedy? - ucieszyła się Jane.
Dylan był tym typem znajomego, którego wszyscy kochali. Był zabawny i miły, nigdy nikomu nie zaszedł za skórę i zawsze każdemu pomagał. Dylana nie można było nie kochać.
- W środę gra tu koncert. Przed chwilą do mnie napisał. Ja też chcę kawę - z tym ostatnim zwróciłam się do Toma, który podszedł do ekspresu.
- Miałam zamiar w środę wrócić do Orleanu - jęknęła Jane. - Ale studia poczekają.
***
Był poniedziałkowy wieczór, miałam właśnie swoją zmianę w R&G's, ale ruch był prawie znikomy, bo jedynymi osobami jakie można było tu zauważyć była para staruszków, którzy co poniedziałek tu spędzają wieczór i Will, Jane oraz Tom, którzy przyszli tu posiedzieć ze mną. Ja siedziałam za ladą czekając na rzekomych klientów, a oni przed ladą na stołkach barowych.
— Więc Will — zaczął Tom. — Mówicie, że jesteście w szczęśliwym związku z Rosie?
— O nie, to pytanie nie zwiastuje niczego dobrego — mruknęłam pod nosem, wiedząc, że padnie zaraz seria niestosownych pytań.
— Tak — oznajmił mu Will zaciekawiony dalszym ciągiem wydarzeń jakie miały nastąpić. On jeszcze nie poznał Toma z tej strony. Jeszcze.
— Tom, proszę cię — jęknęłam zażenowana bardziej jego zachowaniem niż tymi odpowiedziami jakie padną i spojrzałam na rozbawioną Jane, która też wiedziała do czego ta rozmowa zmierza.
— Jak daleko już zaszły sprawy? — spytał mój przyjaciel, a Will zaśmiał się słysząc to, bo nie spodziewał się tego typu pytań.
— Bardzo daleko — przyznał Will z przesadnym przekonaniem.
— Bardzo tak, że na Polly? — ciągnął Tom.
— Nie no przestań — parsknęłyśmy śmiechem z Jane słysząc to.
— Na Polly? — Will nie był w temacie co nie było dziwne.
— No wiesz, całą ręką — wyjaśnił.
— Ja pierdole Tom zaraz stracę przez ciebie stałych klientów — szepnęłam, wzrokiem wskazując na tamtą parę staruszków, którzy byli wyraźnie zaciekawieni naszą rozmową, ale w negatywny sposób.
— No co. Masz dopiero dziewiętnaście lat i muszę dbać o ciebie i cię pilnować — oznajmił, na co wywróciłam oczami.
— Ale raczej wolałabym, żeby tamta babcia nie znała takich szczegółów mojego życia seksualnego — zaśmiałam się ciszej, bo oni ewidentnie słuchali naszej rozmowy i w ogóle się z tym nie kryli.
— I tak przeprowadzę tą rozmowę czy z nimi czy bez nich mi to bez różnicy — odparł Tom, a ja naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy to normalne i czy każdy ma takiego znajomego, który wypytuje o takie szczegóły.
— Ej dobra, ale kim jest ta Polly? — spytał zaciekawiony Will, a Jane spojrzała na mnie rozbawiona i obie czekałyśmy, aż Tom to opowie.
— Kojarzysz kim był Andy Martin? Brat Belli? — Tom próbował go naprowadzić.
— Ten Andy ze Springs?
— Tak. Polly była jego dziewczyną i właśnie ona.. — Tom obrócił się, żeby spojrzeć na tamtą parę i sprawdzić czy nadal podsłuchują.
— No była wymagająca — skróciła to Jane. — Wolimy nie ujawniać jej tożsamości.
— Polly Green? — spytał Will.
— Taak — oznajmiła, z czego się zaśmiałam razem z Tomem, bo zawsze to robiła.
— Ale wracając do tematu.. — odezwał się Tom.
— Tom błagam cię.. — jęknęłam po raz kolejny tego wieczoru.
— Kanapa w salonie? — zapytał, na co Will przytaknął.
— Łóżko w gościnnym? — spytała Jane z nadzieją w głosie, że odpowiemy przecząco, a my z Willem tylko na siebie spojrzeliśmy lekko zakłopotani.
— Czyli mówisz, że Polly Green.. — Chłopak usiłował zmienić temat.
— Uh, poważnie? Musieliście na naszym łóżku? — spytała zawiedziona Jane.
— Nie dramatyzuj. Wy przespaliście się ze sobą na moim łóżku w domu — próbowałam pokazać jej, że bywały dziwniejsze przypadki. — Kiedy spałam obok — dodałam, a Will przybrał zabawny, zadziwiony wyraz twarzy.
— Przestań. Byłaś schlana. — Tom machnął obojętnie ręką na mój komentarz.
— Przypomniam ci, że przebudziłam się w trakcie i pamiętam to.
— Robi się coraz dziwniej — odezwał się rozbawiony Will.
— Poszłaś spać dalej, więc wcale ci nie przeszkadzaliśmy — rzekł Tom.
— Oczywiście, że poszłam spać dalej, a co miałam zrobić? — zaśmiałam się.
— Dołączyć się — oznajmił, za co dostał z łokcia w bok od swojej dziewczyny, co mnie tylko jeszcze bardziej rozbawiło. — Ale nasze łóżko mogliście już nam zostawić — przyznał zrezygnowany Tom.
— Było późno i byliśmy podpici, a to był pierwszy lepszy pokój — wyjaśniłam.
— Cieszcie się, że nie doszło do tego kiedy byliście w tym pokoju — dodał Will z czego się zaśmiałam.
— No dobra, masz rację — przyznał Tom.
Na szczęście Tom nie ciągnął już tego tematu, ale mimo to tamta para gdy podeszła zapłacić nie wyglądała na zbyt zadowoloną. Nie rozumiem ludzi, jeśli nie chcieli o tym słuchać to mogli zająć się własną rozmową i nie słuchać naszej. Wyszli jakoś przed 22, więc chwilę później zamknęłam już lokal, bo wątpię, żeby ktoś jeszcze przyszedł w ciągu 15 minut i wyszłam wcześniej z pracy. Szliśmy piechotą do domu, bo nie było jakoś bardzo daleko, a byliśmy w czwórkę, więc niebezpiecznie też nie było. Ja z Willem szliśmy przodem, a Jane z Tomem z tyłu, bo nie znali zbyt dobrze tych dróg, co nie jest dziwne, bo rzadko tędy chodzili,a nawet jeśli to raczej nie zwracali uwagi na drogę.
— Dobra Rosie, ale wracając do naszej poprzedniej rozmowy sprzed dwóch lat — odezwał się Tom w momencie kiedy Will objął mnie ręką i szłam na wpół wtulona w niego.
— Niech zgadnę, ta rozmowa też dotyczyła seksu? — spytałam wywracając oczami, mimo że nikt tego nie widział. Taki odruch.
— Oczywiście, że tak. To była ta rozmowa kiedy tłumaczyłem ci co i jak. Kiedy dołącza drugi i trzeci palec..
— Tom, do rzeczy — przerwałam mu, a Will cicho zachichotał spoglądając na mnie z góry. Tak, musiałam przeprowadzić z Tomem tą rozmowę, bo inaczej nie dałby mi spokoju. To była jedna z tych rozmów, które rodzice w filmach przeprowadzają ze swoimi dziećmi. W moim przypadku był to Tom.
— Wtedy spytałem cię czy nie brak ci chłopaka. Czy nie chciałabyś zobaczyć jak to jest i w ogóle.
— Pamiętam i powiedziałam ci, że brakuje mi go w sferze uczuciowej — próbowałam przyspieszyć tą rozmowę, bo już sama zaczęłam się zastanawiać do czego zmierza.
— I stwierdziliśmy z Jane, że to dlatego, że wszystko było przed tobą, nie spałaś z nikim i nie wiedziałaś, że brakuje ci tego.
— A ja wam powiedziałam, że to nie prawda i nawet gdyby to najbardziej brakowałoby mi tej miłości.
— Właśnie. Zapomniałem o to spytać po Jake'u, ale przyznaj, że w tym okresie pomiędzy nim, a Willem to jednak tego ci brakowało bardziej.
— Dobra, to jest ten czas kiedy musicie się o czymś dowiedzieć — oznajmiłam uznając, że to czas najwyższy powiedzieć im o tym, bo może w końcu da mi z tym spokój. — Przespałam się z Chrisem — rzekłam będąc odwrócona w ich stronę chcąc zobaczyć ich miny, które były bezcenne. — Dlatego kiedy dwa lata temu próbowaliście mi wmówić, że gdybym już z kimś spała to brakowałoby mi tego bardziej, ja wiedziałam, że to nie prawda. Musicie zrozumieć, że od dziecka brakowało mi miłości. Kiedy wam rodzice mówili, że was kochają ja słuchałam, że tato wcale nas nie potrzebuje i tylko wydaje na nas kasę. Nie miałam do kogo przyjść z problemem, do kogo się przytulić ani z kim pogadać. To wszystko przeszło mi na to doroślejsze życie i dlatego tak bardzo chciałam w końcu się zakochać i zobaczyć jak to jest. Okej, seks jest fajny, ale dużo bardziej brakowało mi tulenia się, czułych słówek, po których można się pożygać i poczucia bycia kochaną. Każdy jest inny Tom i mi naprawdę brakowało tych uczuć bardziej niż zaspokojenia — wyjaśniłam i nastała chwila ciszy.
— Dobra, masz rację. — Jako pierwszy odezwał się Tom.
— Spałaś z Chrisem i ja nic o tym nie wiem? — spytała z wyrzutem Jane.
— To było jednorazowe i miało zostać między nami. Chris nie chciał, żeby Luke czy Mike się o tym dowiedzieli, bo byli dobrymi kumplami i wolał tego nie psuć — zaśmiałam się przypominając sobie to.
— To ma sens, miałby przesrane gdyby się dowiedzieli — przyznała Jane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top