○ 3.Ucieczka ○

Jazda do Sanktuarium była wyjątkowo niezręczna i niezbyt przyjemna. Hannah spędziła całą drogę tylko z Negan'em, który prowadził ciężarówkę. Na początku cały czas coś mówił próbując nawiązać z nią jakąś rozmowę. Ale gdy odpowiadała mu tylko pojedynczymi słowami albo po prostu milczała jego entuzjazm zaczął maleć, aż w końcu przestał się odzywać. Cieszyła się z tego powodu, ale wciąż męczyła się tą jazdą. Mimo że nic nie mówił to czuła jego palące spojrzenie, które było uciążliwe. Starała się nie patrzeć w jego stronę. Ale gdy przypadkiem zerknęła na niego albo chciała sprawdzić czy nadal się patrzy, cały czas napotykała jego wzrok. Raz przypadkowo zjechał za bardzo z drogi co mogło się skończyć wypadkiem gdy zapatrzył się na nią, ale szybko skręcił wracając na drogę. Zaskoczona krzyknęła wtedy i nazwała go idiotą. Dość długo śmiał się z jej reakcji, co zaczęło ją irytować. Ten człowiek grał jej na nerwach.

-Witaj w Sanktuarium.- powiedział czarnowłosy gdy wjechali na teren ogromnej fabryki. Z wrażenia lekko rozchyliła wargi przez co mężczyzna zachichotał.- Robi wrażenie, co nie?

Oboje wysiedli z pojazdu, a wtedy parę osób podeszło do Negana. Widać było po nich, że mają mu coś do przekazania co może mu się nie spodobać.

-Szefie mamy problem.- odezwał się jeden z mężczyzn.- Uciekł.

-Jak to uciekł?- zapytał jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał to co tamten powiedział.- Chcesz mi kurwa powiedzieć, że nie dopilnowaliście jednego człowieka?! Co za banda nieudaczników.- westchnął ciężko.- Chuj tam. Mam nową osobę. Twój kumpel Daryl miał farta.- spojrzał na brązowowłosą po czym zwrócił się do swoich ludzi.- Zabierzcie ją do trójki, tylko delikatnie.

Dwóch mężczyzn poprowadziło Hannah do wnętrza budynku, w którym było mnóstwo krętych korytarzy. Zaprowadzili ją do małego pomieszczenia i zamknęli tam. Było tu prawie całkowicie ciemno gdyby nie światło przebijające się przez szparę miedzy drzwiami, a podłogą. Przyjrzała się drzwiom próbując je otworzyć, ale zamknęli je. Zamek był na klucz więc może uda jej się jakoś go otworzyć i spróbuje uciec. Skoro Daryl'owi się udało, to może jej również.

Usiadła pod ścianą wpatrując się w drzwi. Cieszyła się że udało mu się uciec, przynajmniej to było dobrą nowiną. Zaczęła bawić się naszyjnikiem, zwykle robiła to gdy się nudziła albo denerwowała. W tej sytuacji robiła to z tego drugiego powodu.

○●○●○●○●○

Drzwi otworzyły się wpuszczając do środka światło przez co zasłoniła ręką oczy aby jej wzrok przyzwyczaił się do jasności. Negan stał nad nią, nie miał już na sobie skórzanej kurtki ani swojego kija. Mężczyzna klęknął przed nią.

-Mam dla ciebie propozycję. Eugene też dostał, nie taką samą ale z niej skorzystał więc mam nadzieje że ty również.

-Jaką propozycję?

-Zostań moją żoną, a będziesz miała wszystko co zechcesz.- uśmiechnął się. Zmarszczyła brwi zastanawiając się czy on mówi na poważnie czy to może jakiś głupi żart.

-Słucham? Nie, nie ma mowy.- zaprzeczyła stanowczo przez co jego uśmiech zniknął.

-Lepszej opcji nie masz. Będziesz tu miała jak w raju jeśli się zgodzisz.

-Nie, wolę już tu gnić.

-Skoro tak twierdzisz.- podniósł się na równe nogi.- Posiedzisz tu trochę, to zmienisz zdanie.- puścił jej oczko po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Jak na początku wydawało jej się że siedzenie tu nie będzie aż takie złe, to zmieniła zdanie już po kilku godzinach. Do jedzenia dostawała tylko czerstwy kawałek chleba i pół butelki wody. Najgorsze jednak było gdy nie mogła zmrużyć oka albo po prostu spokojnie odpocząć przez puszczaną w kółko tą samą piosenkę. Zaczynała się zastanawiać czy Daryl'a traktowali podobnie, a może nawet gorzej i jak on to znosił. Następnego dnia Negan przyszedł proponując jej to samo, ale nie zgodziła się. Nie miała zamiaru zostać jak on to określił kolejną jego żoną. To było chore. Miał wiele kobiet z którymi uprawiał gdy tylko chciał seks. Obrzydzało ją to. Nie chciała przystać na jego propozycję, ale siedzenie w tym miejscu było coraz gorsze. Dlatego postanowiła, że ucieknie, a przynajmniej spróbuje.

Wyjęła z swojego biustonosza fiszbiny i tymi drutami zaczęła majstrować w zamku. Jako policjantka poznała kilka przydatnych trików, głównie od swoich starszych kolegów z zawodu. Więc teraz była im za to bardzo wdzięczna. Po paru minutach zamek ustąpił, a ona mogła wyjść. Ostrożnie wyszła na korytarz rozglądając się i nasłuchując czy ktoś idzie. Ale nikogo nie było. Zamknęła ponownie drzwi aby wyglądało na to że nadal jest w środku po czym ruszyła w stronę, którą prowadzili ją tamci mężczyźni. Ciężko jej było być pewną czy dobrze idzie bo korytarze były identyczne. Gdy szła usłyszała jak ktoś nadchodzi. Szybko otworzyła najbliższe drzwi i schowała się do środka. Pomieszczenie okazało się być czymś podobnym do małego składzika. Zauważyła na półce leżący młotek więc postanowiła że go weźmie. Zabrali jej broń gdy zamknęli ją w tamtej celi więc z pewnością ten młotek może jej się przydać. Gdy upewniła się że tamci ludzie poszli dalej wyszła z ukrycia. Czuła jak serce jej łomocze gdy przemierzała kolejne korytarze. I poczuła jakby jej nagle stanęło gdy natknęła się na jakiegoś mężczyznę. Miał połowę twarzy w bliznach. A gdy ją zobaczył stanął jak kołek. Nie była pewna co zrobić. Czy uciekać albo spróbować go zaatakować? To drugie odpadało bo miał przy sobie pistolet więc postrzeliłby ją gdyby spróbowała zaatakować. Zrobiło jej się sucho w ustach gdy czekała na jego ruch. Ale jakie jej było zdziwienie gdy ten blondyn usunął się w bok pokazując w ten sposób że ją puszcza dalej.

-Skręć w prawo, późnej idź prosto do rozwidlenia i skręć w lewo. Dalej zobaczysz duże drzwi, tam jest wyjście. Ale pośpiesz się.- powiedział blondyn. Przez chwilę nie ruszyła się, wydawało jej się to zbyt niemożliwe że jeden z Zbawców pozwala jej uciec.- Idź już.

-Dlaczego mnie puszczasz?

-Mam dług u Daryl'a. Lepiej się pośpiesz.

-Dziękuje.- posłała mu lekki uśmiech po czym szybkim krokiem prawie że biegnąc ruszyła w kierunku, który jej pokazał.

Tamten blondyn mówił prawdę bo parę chwil później wydostała się na zewnątrz. Ukryła się za skrzyniami gdy zauważyła jakiegoś mężczyznę pilnującego to miejsce. Mogłaby go zaskoczyć i powalić młotkiem, ale uderzenie tym narzędziem mogłoby go zabić. A nie chciała mieć czyjejś krwi na rękach. Prawdą było że nigdy jeszcze nikogo nie zabiła. Nie musiała tego robić. Zawsze ktoś ją wyręczał. Dlatego nie chciała tego zmienić. Rozejrzała się i wtedy zauważyła leżącą niedaleko rurę. Uderzenie tym mogłoby go tylko ogłuszyć. Wzięła metalowy przedmiot do ręki po czym jak najciszej zakradła się od tyłu. Mężczyzna odwrócił się gdy usłyszał za sobą jakiś szmer, ale nie zdążył zareagować bo oberwał mocno w głowę rurą. Upadł na ziemie, a na jego czole pojawiła się rana. Nie ruszał się. Miała cichą nadzieje że to go nie zabiło. Przeszła obok, a następnie wydostała się z terenu tej przeklętej fabryki.

Ani chwili nie odpoczywała, musiała oddalić się jak najdalej się dało. Nie była pewna gdzie powinna się kierować. Do Alexandrii czy na Wzgórze? Zbawcy z pewnością będą chcieli sprawdzić Alexandie by upewnić się czy tam się schowała więc postanowiła że uda się na Wzgórze.

W końcu przystanęła i oparła się o drzewo siadając na ziemi. Czuła się okropnie zmęczona i nogi zaczęły ją boleć, a jeszcze nie była nawet w połowie drogi na Wzgórze. Ciężko łapała oddech, a krople potu spływały jej po czole. Trzymała się blisko drogi, ale kryła się między drzewami na wszelki wypadek gdyby Zbawcy jechali drogą. Nie chciała aby ją zauważyli. Ale gdy siedziała pod drzewem i odpoczywała usłyszała jak coś jedzie i zatrzymuje się niedaleko na drodze. Wyjrzała zza drzewa i wtedy nagle zrobiło jej się słabo. Kilku Zbawców wysiadło z ciężarówki i zaczęli rozglądać się po okolicy. Bicie jej serca przyspieszyło gdy trzech mężczyzn zaczęło zbliżać się w jej kierunku. Musiała uciekać. Nie miała szans na starcie z nimi. Biegiem ruszyła w przeciwną stronę. Nie zwracała uwagi na ból w nogach albo jak gałązki zahaczały o jej ubrania czy skórę. Musiała uciec, tylko to było w tej chwili najważniejsze. Ale pech chciał że potknęła się o odstający korzeń. Boleśnie upadła na ziemie. Jęknęła z bólu, Na pewno zostaną siniaki, pomyślała. Powoli zaczęła się podnosić, a wtedy usłyszała gwizdanie. Byli blisko i do tego słyszała te gwizdanie z rożnych stron. Ale gdy się rozglądała nie widziała nikogo. Ponownie zaczęła biec, ale było jej ciężko po tym upadku. Ledwo trzymała się na nogach ze zmęczenia, ale nie poddawała się. Gwizdanie wydawało się że w którymś momencie ucichło, nie zauważyła kiedy, ale zrobiło się podejrzanie cicho. Oparła się o drzewo i rozejrzała łapiąc oddech. Zdała sobie sprawę że prawdopodobnie pomyliła kierunek i zamiast być bliżej Wzgórze oddaliła się od niego. Zadrżała przeklinając się w myślach. Nie uda jej się tam dotrzeć, ale może spróbować się ukryć. Odwróciła się chcąc wznowić ucieczkę, ale wtedy natknęła się na mężczyznę, tego samego co znokautowała gdy uciekała z Sanktuarium. Boleśnie uderzył ją w twarz aż upadła na ziemie. Poczuła metaliczny posmak w ustach, a jej dolna warga zaczęła krwawić.

- To taki rewanż suko.

Chciała podnieść się, ale on znowu ją uderzył aż zakręciło jej się w głowie. Później kopnął ją parę razy w brzuch. Splunęła krwią kuląc się na ziemi. Słyszała jak ktoś przyszedł i zaczął mówić do tego mężczyzny że Negan chce ją żywą. Ale świat zaczął jej się zamazywać. Ktoś klęknął obok niej, ale nie była wstanie rozpoznać tej osoby bo po chwili straciła przytomność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak podobał wam się rozdział?

Niebawem święta więc chciałabym wam życzyć udanych świąt, bogatego Mikołaja oraz przyjemnego czasu spędzone z najbliżsimi. 🎅🎁⛄

Pozdrawiam ♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top