●22. My brother is still my hero●

Hannah jak najszybciej tylko mogła dotarła do obozu. Gdy tylko zsiadła z zwierzęcia zauważyła kilku martwych Zbawców leżących między drzewami. Rozejrzała się wśród kilkoosobowej grupy, którzy byli z Oceanside i z Królestwa. Wśród nich zauważyła Carol, która rozmawiała z Jerrym, szybkim krokiem podeszła do nich.

-Co się stało?

- Zbawcy nas napadli. Chcieli zabrać całą naszą broń oraz odegrać się na nas.- wyjaśniła Carol.

- Nie chcieli iść na ugodę.- wtrącił Jerry.

-Byliśmy zmuszeni się bronić.

-I słusznie postąpiliście. Czy naszym nic nie jest?

-Nikt nie został ranny.

-To dobrze, ale mamy większy kłopot. Stado na pewno słyszało hałasy. Musimy działać.

Gdy rozmawiali usłyszeli warkot silnika, a chwilę później gdy Daryl zszedł z maszyny pojawił się obok nich z zaniepokojoną miną.

-Stado tu idzie. Musimy ewakuować ludzi.

-Zajmę się tym.- oświadczył Jerry po czym odszedł ich aby poinformować innych, że trzeba jak najszybciej opuścić obóz.

-Gdzie mój brat?- zapytała z zaniepokojeniem Hannah.

- Próbuje odciągnąć stado.

-Powinniśmy mu pomóc.

-I tak zrobimy, zbierzemy grupę i ruszajmy.

Do obozu dotarła Michonne razem z Rositą i Jezusem. Podeszli do nich i na szybkiego poinformowali ich co się wydarzyło. Szybko zebrali grupę, a resztę ewakuowali po czym ruszyli w kierunku mostu.

Gdy dotarli do rzeki zobaczyli coś przerażającego. Stado szło przez most w kierunku osad, a na czele ledwo trzymając się na nogach szedł Rick. Mężczyzna krwawił i trzymał się za ranny bok. Jeden z trupów, który zbliżył się do niego gdy zwolnił marsz chciał go ugryźć, ale Daryl zastrzelił go z kuszy. Wtedy Grimes obrócił się i zauważył ich wszystkich. Ale był za daleko, oni stali po drugiej stronie rzeki, a on był po przeciwnej. Nie mieli szans dostać się do niego bo stado blokowało most. Mogli wybijać sztywnych, ale ich było zbyt wielu aby mogli zdążyć na czas.

- Musimy coś zrobić.

- Odwróćmy uwagę stada.

-Ale jak?

-Co on robi?- zapytała Michonne gdy zauważyła jak Rick spojrzał na nich i pokręcił głową jakby nie chciał aby robili cokolwiek tylko pozwolili mu działać. Mężczyzna wyciągnął swojego colta i wycelował w dynamit znajdujący się na moście. Chciał samemu powstrzymać stado.

-Rick!

Hannah ruszyła biegiem w kierunku drogi aby dostać się na most, za nią podążyła reszta. Serce łomotało jej w klatce piersiowej sprawiając bolesny uścisk gdy najgorsze myśli pojawiły się w jej głowie bo wiedziała co za chwile się stanie, choć nie chciała w to uwierzyć. Nie mogła go stracić, nie w taki sposób. 

Nastąpił głośny huk i ognista eksplozja mostu. Most wysadziło w drobny mak, a stado zostało powstrzymane. Jednak to nie sprawiło że Hannah chciała się zatrzymać. To był koszmar i ostatkami łudziła się że za chwilę się obudzi i okaże się że jej brat nie zginął. Dopiero mocny uścisk zatrzymał ją wręcz siłą. Chwilę szarpała się z tą osobą, ale w końcu odpuściła. Ogień tlił się paląc pozostałości po moście. Łzy spływały jej po twarzy gdy wpatrywała się w miejsce gdzie jeszcze parę chwil temu widziała brata.

Daryl objął ją, a ona nie protestowała. Była zbyt druzgotana aby myśleć w tej chwili o czymkolwiek innym niż to że właśnie Rick Grimes oddał własne życie aby uratować ich wszystkich. Przez ramię kusznika zauważyła zrozpaczoną Michonne, którą trzymały Carol oraz Rosita gdy krzyczała chcąc dostać się na most.

Szary dym unosił się nad drzewami. Rzeka wciągała pod taflę wody zgliszcza mostu oraz martwe ciała. Prąd porywał je i zabierał dalej od miejsca, które miało łączyć osady, a teraz stało się miejscem śmierci kogoś komu zawdzięczają tak wiele.

○●○●○●○●○●

Wspomnienie

Dziewczynka o długich brązowych włosach wychyliła głowę zza drzwi wejściowych do szkoły. Dzwonek oznaczający koniec zajęć zadzwonił już kilka minut temu, ale ona nie wyszła z budynku od razu tak jak większość nastolatków. Tylko pojedyncze osoby chodziły po prawie pustym parkingu przed szkołą. Hannah poprawiła ramiączko plecaka, które zsunęło się z jej ramienia po czym szybkim krokiem wyszła z budynku. Nie widziała samochodu brata, który miał ją odebrać po zajęciach, ale to było przez to że czasami musiał zostawać dłużej na komisariacie ponieważ był początkującym policjantem więc musiał zdobyć doświadczenie. Nie miała pretensji że się spóźnia, ale w tej chwili myślała tylko aby jak najszybciej oddalić się od budynku. 

Jednak gdy przechodziła przez parking doznała niemiłej niespodzianki. Troje nastolatków w podobnym do niej wieku zagrodziło jej drogę.

-Dokąd się wybierasz Grimes?- zapytał chłopak o ciemnych oczach i włosach. Uśmiechał się zuchwale, tak samo jak jego kumpel stojący obok oraz dziewczyna o rudych włosach.

Hannah nic nie odpowiedziała. Spróbowała ich minąć, ale nie pozwolili jej przejść.

-Czemu się nie odezwiesz? Ktoś ci język uciął?- zapytała rudowłosa.

-Biedulka nie umie mówić.- powiedział prześmiewczym tonem ciemnowłosy nastolatek. 

Hannah ponownie spróbowała odejść, ale ten drugi chłopak odepchnął ją przez co upadła do tyłu na ziemię. Cała trójka zaśmiała się szyderczo robiąc głupie miny i komentując jak bardzo jest żałosna.

Ta trójka nastolatków z początkiem kolejnego roku szkolnego ubrała ją sobie jako cel do gnębienia. Nie rozumiała dlaczego ją tak traktowali. Nie wyróżniała się niczym nadzwyczajnym od pozostałych uczniów, może nie była zbyt rozmowna, ale jeszcze potrafiła jakoś dogadać się z rówieśnikami. Nie chodziła też niezadbana. Nie znała dokładnego powodu czemu lubili się z niej naśmiewać. Stwierdziła że to z nimi musi być coś nie tak skoro sprawia im przyjemność znęcanie się nad słabszymi.

- I co, popłaczesz się teraz?

-Raczej ty gnojku się popłaczesz.

Nastolatkowie obejrzeli się za siebie gdzie stało dwóch młodych mężczyzn w mundurze policjantów. Shane złapał chłopców za koszulki gdy ci chcieli uciec i przytrzymał ich. Za to dziewczyna ustała jak słup soli nie wiedząc co zrobić. Rick spojrzał groźnie na nich.

-Jeśli jeszcze raz coś jej zrobicie, nawet jeśli krzywo na nią spojrzycie, to przysięgam że będziecie tego gorzko żałować. I nie mówię tego jako policjant. Zadzieracie z niewłaściwymi ludźmi.- powiedział chłodnym tonem Rick.- Chyba nie chcecie skończyć tragicznie? Na komisariacie mamy mnóstwo czarnych worków do zużycia.

Nastolatkowie tylko z przerażeniem patrzyli na policjantów przytakując głowami.

-To się nigdy nie powtórzy.- wyjąkał jeden z nastolatków.

- Dowiemy się o wszystkim. Lepiej ogarnijcie się.- powiedział Shane i puścił chłopców.- Spadać stąd!- podniósł głos przez co wzdrygnęli się i nie oglądając się za siebie uciekli w popłochu.

Hannah podniosła się z ziemi otrzepując spodnie. Skrzywiła się gdy lewa dłoń ją zapiekła. Spojrzała na nią i zauważyła że skóra jej ręki jest lekko zadarta i krwawi. 

-Jesteś cała młoda?- zapytał Shane.

-Nic mi nie jest.- mruknęła chowając za plecy dłonie. Rick skinął głową do czarnowłosego dając mu do zrozumienia że chce porozmawiać sam z siostrą więc mężczyzna odszedł do samochodu zostawiając ich.

- Czemu nic mi nie powiedziałaś że ktoś cie nęka w szkole? Teraz już wiem czemu czasami dłużej musiałem na ciebie czekać zanim wyszłaś z szkoły. Wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć, pomogę ci ale najpierw musisz mi powiedzieć czy coś złego się dzieje.

-Dopiero miesiąc temu zaczął się nowy rok, od niedawna mnie dręczyli, choć teraz już tego robić nie będą skoro zagroziłeś im że trafią do worka.

-Udajmy że wcale tego nie powiedziałem. Jak twoja ręka?- zbliżył się do niej gdy ona jeszcze bardziej schowała za plecy dłoń.- Trzeba to odkazić. Wracajmy do domu.

○●○●○●○●○●

Hannah siedziała na krzesełku w kuchni gdy Rick przemywał jej zranioną dłoń wodą utlenioną, a gdy skończył wziął bandaż i owinął jej rękę będąc przy tym bardzo delikatnym.

-To tylko mała rana, przesadzasz z tym bandażem.- stwierdziła nastolatka.

-Rana była poważna, musiałem przeprowadzić poważny zabieg, który na szczęście się udał, nie stracisz ręki.- powiedział z rozbawieniem mężczyzna. Brązowowłosa zachichotała.

-Dziękuje.

- Po to tutaj jestem. Będę ratować cię z opresji i o ciebie dbać bo jesteś moją malutką siostrzyczką.- poczochrał jej włosy na co zachichotała próbując odciągnąć jego dłoń. Ale zdążył już zepsuć jej fryzurę. Rick zaśmiał się gdy zabrał dłoń i zobaczył jej niezadowoloną minę. Próbowała być zła na niego, ale szybko na jej twarzy zawitał uśmiech. Pochyliła się w jego stronę po czym przytuliła.- Czyżby ktoś potrzebował czułości?- zażartował gdy ją przytulił. Dźgnęła go palcem na co zaśmiał się.

- Zawsze będziesz moim bohaterem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top