●16. Mam go zdradzić?●

Hannah zdjęła z przyczepy pudło i zaniosła je pod garaż po czym wróciła do jeepa aby wziąć kolejne. Nie widziała się z Negan prawie dwa dni. Pracą starała się zająć swoje myśli, przeważnie to działało ale gdy miała chwilę odpoczynku zaczynała rozmyślać. Denerwowało ją to że nie może przez to przebrnąć i zapomnieć, ale to w końcu uczucia a z tym ciężko wygrać, na to potrzeba czasu.

Zirytowana wręcz rzuciła pudło na ziemię. Ciągle czuła na sobie czyjeś spojrzenie przez dwa dni odkąd ostatni raz widziała się z przywódcą Zbawców. Z początku pomyślała że to czarnowłosy ją obserwuje, ale raz gdy się rozglądała zobaczyła mężczyznę z grubym wąsem i ciemnymi włosami, który się jej przyglądał z daleka. Nawet gdy zdał sobie sprawę że ona zauważyła że ją obserwuje, to nie przestał. Niepokoiło ją to bo jego wygląd i wyraz twarzy sprawiał w niej lęk. I to nie był raz gdy zauważyła że on ją obserwuje. Nawet teraz gdy odrzuciła pudło pod garaż i obejrzała się zobaczyła go stojącego przy budynku. Stał z skrzyżowanymi ramionami i obserwował. Dłużej nie mogła tego znieść więc postanowiła do niego podjeść i spytać o co chodzi.

Gdy tylko stanęła przed nim, a jego wzrok nie opuszczał jej ani na chwilę gdy szła w jego stronę, jej odwaga i pewność znacznie zmalały. Nawet pożałowała przez chwilę że zdecydowała się do niego podejść.

-Kim jesteś?- zapytała w prost.

-Simon. Szef kazał mieć cię na oku.- odpowiedział beznamiętnym głosem. Teraz Hannah już wiedziała o co chodzi. Najwyraźniej Negan kazał aby ktoś ją pilnował, ale dlaczego? Bo martwił się czy może jej nie ufał?

-Dlaczego?- zapytała chcąc usłyszeć jakieś wyjaśnienia. 

-Nie wiem, ja tylko wykonuje rozkazy.

-Zabrzmiało to jakbyś nie był z tego powodu zadowolony.- stwierdziła wyczuwając od niego nie chęć, jakby nie podobało mu się to że musi ją obserwować i pewnie wolałby robić coś innego.

-Jakoś nie widzi mi się pilnować jakąś paniusie. Ale wiem że Negan nie robi takich rzeczy bez powodu.

-Co masz na myśli?

-Dba o twoje bezpieczeństwo. I coś mi się wydaje że ma do ciebie słabość.

-Słabość?- zakpiła.- To niedorzeczne. Raczej coś bardziej sprośnego chodzi mu po głowie, o niczym innym nie myśli.

-Nie obchodzi mnie co was łączy, seks czy uczucia.

-Więc po co o tym mówisz?

-Bo mógłbym mieć w tym korzyść.

-Korzyść?- dopytała zastanawiając się czy aby na pewno dobrze go usłyszała. O co temu człowiekowi chodzi?, pomyślała.

Simon rozejrzał się jakby upewniał się że nikt w okolicy ich nie usłyszy po czym ponownie się odezwał.

-Negan za bardzo zaczął odpuszczać, okazywać litość. Twój braciszek i inni się do tego przyczynili. Wkurza mnie to bo nie słucha już moich rad tak jak wcześniej. Gada tylko o zbawianiu ludzi mimo tego że to już nie działa. Alexandria i Wzgórze nie chcą się słuchać, ani też Śmieciarze, a do tego Królestwo też zaczyna się buntować. 

-Do czego zmierzasz? Bo z tego co mówisz wychodzi na to że przegracie. Zbawcy upadną. Jak dla mnie to dobre wieści.

-Nie denerwuj mnie bardziej.- powiedział podwyższonym głosem i gwałtownie poruszył się przez co odsunęła się od niego wystraszona. Obdarzył ją surowym spojrzeniem. Zdecydowanie ten człowiek nie był dobry.- Czas aby rządy się zmieniły. Już rozmawiałem z innymi. A ty mi w tym pomożesz.

-Czemu miałabym się zgodzić?- nie miała ochoty pchać się w jakieś bunty czy obalenie rządzącego. Nie miała do takich rzeczy głowy, a lepiej dla niej jak cierpliwie poczeka aż Rick i inni wygrają z Zbawcami.

-Bo jesteś siostrą Rick'a Grimes'a, który nienawidzi Negana i chce upadku Zbawców. Pójdziemy na ugodę, pomożesz mi przejąć władzę, a wtedy cię wypuszczę i nie będzie już wojny. Zostawię w spokoju Alexandrie.

- Mam zdradzić Negana? Pomóc ci go oszukać? A w nagrodę mnie uwolnisz i Alexandria będzie wolna? Wiesz niezbyt mi się to podoba. Skąd mogę wiedzieć czy dotrzymasz słowa. A Wzgórze i Królestwo? Im nie odpuścisz?- mimo że jego propozycja miała swoje korzyści, to jakoś nie była pewna aby mu zaufać i zgodzić się mu pomóc.

- Nie dostaniesz lepszej propozycji. Lepiej się zdecyduj bo jeśli wygram spalę na popiół wszystkie te zapchlone miejsca, a twoją głowę nabije na pal i ozdobię twoim ciałem bramę wjazdową do fabryki aby wszyscy mogli na to patrzeć. Masz czas do jutra.- oznajmił po czym minął ją i odszedł sobie.

Hannah zadrżała. Czegoś takiego się nie spodziewała. Ten człowiek był straszny. I do tego dał jej ultimatum. Albo zdradzi Negana albo wyda Simona. Cokolwiek by wybrała to nie gwarantowało jej pewności że wszystko skończy się dobrze. Była w beznadziejnej sytuacji. Właściwie to cały czas jest w beznadziejnej sytuacji. Ciągle są jakieś problemy i zmartwienia. Bez ustanku coś złego się dzieje. Wszystko sypie jej się na głowę. I im dłużej przebywa w tym miejscu tym jest gorzej. Jest zastraszana, grożą jej, próbują zabić, wpada w jakieś konflikty. Nie może odetchnąć bo za chwilę znowu coś się dzieje. To istny koszmar.

○●○●○●○●

Brązowowłosa nerwowo stukała palcami o blat stołu. Rozważała słowa Simona. Myślała o wszystkich za i przeciw. Musiała dokładnie to przemyśleć bo to zadecyduje o jej losie. I im bardziej się zastanawiała, to bardziej była przekonana aby nie przyjmować propozycji Simona. Czemu miała by wierzyć w jego słowa skoro nie zna go, a z wyglądu i zachowania nie wydaje się być w porządku osobą. A skoro tyle grup postanowiło współpracować aby pokonać Zbawców, to dawało nadzieje na wygraną z nimi, a przecież Simon był całą tą sytuacją zdenerwowany, wyglądało to jakby tracili panowanie nad konfliktem z grupami. A to grało na korzyść jej bo możliwe że niedługo się stąd uwoli. Więc nie było mowy że zawiąże sojusz z Simonem, ale jak to mu przekazać aby nie ucierpiała na tym gdyby się zdenerwował że nie chce mu pomóc. Mogłaby udawać że się zgadza, a później przekaże jego plan Negan'owi. To było absurdalne, nie chciała bawić się w takie rzeczy, ale sytuacja w której się znalazła nie była najlepsza. Musiała coś wykombinować.

Jej natłok myśli przerwało pukanie do drzwi. Nie spodziewała się raczej niczyjej wizyty więc niezbyt pewnie podeszła do drzwi i je otworzyła. Trochę jej ulżyło gdy w progu zobaczyła Negana, ale po chwili zmarszczyła brwi zauważając w jego oczach smutek. Stał w drzwiach z ponurą miną jakby stało się coś na prawdę złego. Bez słowa wszedł gdy przesunęła się na bok robiąc mu przejście. Zamknęła drzwi i nie spiesząc się podeszła do niego gdy ten stanął przy stole odkładając kij.

-Co się stało?- zapytała zaniepokojona. Coraz bardziej jego zachowanie martwiło ją. Nic nie powiedział, nawet na nią nie spojrzał. Wyciągnął spod kurtki prostokątną białą kartkę zgiętą na pół.

- Lepiej usiądź zanim to przeczytasz.- wręczył jej papier na którym pisało jej imię i usiadł na krześle. Wzięła to od niego po czym sama usiadła na łóżku. Rozłożyła kartkę, a gdy ledwo co przeczytała pierwsze słowa myślała że zemdleje, serce właśnie jej pękło. To był list pożegnalny Carl'a.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top