○ 5.Jakoś dam radę ○
Poranek był w miarę udany. Zjadła skromne śniadanie, składające się z kanapek do których wykorzystała zawartość jednego z słoików, które dał jej Negan. Do pracy również zrobiła sobie kanapki. Dopóki nie zarobi więcej punktów będzie zmuszona jeść skromnie. Mięso było najdroższe i nabiał również, tylko warzywa i pieczywo było w miarę tanie, nie mówiąc o innych rzeczach które miały różne ceny i z czasem też były potrzebne aby jakoś tu przetrwać.
-Mogłabyś do cholery się tak nie opieprzać!
Hannah spojrzała w bok i zobaczyła jak Sibyl wydziera się na jakąś brunetkę, która mruknęła coś do niej że się poprawi. Brązowowłosa szybko odwróciła wzrok gdy ta brunetka na nią spojrzała. Przez parę chwil czuła jej dziwne spojrzenie na sobie przez co myślała, że się do niej odezwie, ale na szczęście tego nie zrobiła. Zerknęła na nią. Ta brunetka miała na szyi i ramionach tatuaże i wyglądała jak ktoś co dopiero wyszedł z więzienia. Hannah wolała nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Po prostu będzie robić swoje nie mieszając się w nic co może tylko wpędzić ją w kłopoty.
Grimes podniosła kosz z warzywami aby przenieść go do spiżarni. Gdy szła po drodze wypadło jej warzywo, już miała zamiar odstawić kosz i po nie sięgnąć, ale jakiś mężczyzna uprzedził ją. Podniósł warzywo i włożył do koszyka, który trzymała.
-Dziękuje.- mruknęła wysilając się na przyjazny uśmiech po czym chciała odejść, ale ten mężczyzna zagrodził jej drogę.
-Jesteś ta nowa, racja? Mam na imię John. Widziałem jak wczoraj wracasz do swojego mieszkania.- uśmiechnął się, ale Hannah poczuła nieprzyjemny dreszcz gdy na nią patrzył. Był wysokim i szczupłym szatynem.
-Jestem Hannah.
-Miło mi sąsiadeczko, mieszkam w tym samym korytarzu co ty.- oznajmił co jakoś jej wcale nie cieszyło. Teraz sobie przypomniała że gdy wracała widziała dwoje ludzi, którzy na nią patrzyli, ale nie przyglądała się im zbyt dokładnie więc nie pamiętała czy to faktycznie on z jakąś kobietą ją obserwował.
John uśmiechnął się po czym minął ją i sobie poszedł. Brązowowłosa gdy wciąż stała w miejscu poczuła że ktoś się na nią patrzy, a gdy się rozejrzała zauważyła tamtą wytatuowaną brunetkę, na którą Sibyl krzyczała. Hannah szybko odwróciła wzrok i ruszyła w kierunku spiżarni aby jak najszybciej ukryć się gdzieś przed spojrzeniem brunetki. To wydawało jej się dziwne.
○●○●○●○●○
-To tutaj.- Sibyl wskazała jej ciemnobrązowe drzwi. Czarnowłosa powiedziała jej że musi posprzątać czyjeś mieszkanie, nie chciała zdradzić czyje co wydawało jej się trochę dziwne.- Pośpiesz się zanim wróci.- powiedziała odchodząc szybkim krokiem przez co brązowowłosa nie miała nawet szansy się zapytać o kim mówi.
Weszła do mieszkania z potrzebnymi środkami czystości. Wnętrze było znacznie większe od jej mieszkanka. Było tu znacznie lepiej i ładniej. Wszystko było zadbane. Wyglądało jakby mieszkał tu ktoś wysoko postawiony. I gdy o tym pomyślała nasunęła jej się pewna myśl kim osoba ta może być. To wyjaśniło by dziwne zachowanie Sibyl, która wydawała się jakby na siłę musiała kazać przyjść tu Hannah, jakby nie chciała aby brązowowłosa tu sprzątała.
Ale w końcu tu jest i nie ważne czyje to mieszkanie, to i tak musi tu posprzątać. Nie zwlekając dłużej zabrała się do pracy aby jak najszybciej móc skończyć i stąd wyjść.
Zdjęła rękawiczki i wrzuciła je do kosza gdy skończyła sprzątać. Tak na prawdę nie było tu dużo do sprzątania, raczej tylko ogarnęła wszystko co było zakurzone. Była już gotowa wychodzić gdy drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Negan. Brązowowłosa stanęła w miejscu jak sparaliżowana.
-Powinienem był załatwić ci bardziej odpowiednie ubranie do sprzątania.- uśmiechnął się sugestywnie poruszając brwiami po czym podszedł do fotela i odkładając na stolik kij usiadł wygodnie. Rozpiął kurtkę aby ją zdjąć po czym rzucił ją na łóżko. Rozciągnął się w fotelu szukając lepszej pozycji.- Pracowity dzień.- mruknął przymykając oczy gdy odchylił się do tyłu.
Hannah przygryzła wargę niepewna co ma zrobić. W końcu chwyciła rzeczy i ruszyła w kierunku wyjścia, ale głos czarnowłosego ją zatrzymał.
- Zostajesz.
-Musze wracać do pracy.- odwróciła się i spojrzała na niego.
-Masz już wolne skarbie. Sibyl o tym wie.
-Czemu chcesz abym została?
-Najpierw odłóż te rzeczy i usiądź wygodnie.- wskazał kanapę, która stała obok fotela, na którym siedział. Brązowowłosa westchnęła i nie śpiesząc się podeszła do mebla. Usiadła na samym brzegu aby znajdować się jak najdalej od niego przez co Negan zaśmiał się krótko.- Nie bój się, nie gryzę.
-Specjalnie kazałeś Sibyl mi tu posprzątać, prawda?
-Odpowiedź jest chyba oczywista. Chcesz drinka? Mam whisky.- wstał z fotela, a następnie podszedł do regału skąd zza szklanej szyby wyjął alkohol oraz dwie szklanki. Wrócił z tymi rzeczami i położył je na stoliku, na którym wciąż leżała Lucille.
-Nie chce.- powiedziała gdy czarnowłosy nalał do jednej szklanki i chciał już nalać do drugiej.
-To gościnność. Niczego nie oczekuje w zamian. Nie jest otrute.- nalał do drugiego naczynia po czym podał je brązowowłosej i biorąc swoją szklankę wrócił na swoje miejsce. Napił się trunku rozkoszując się mocnym smakiem, który zawierał nutę goryczy. Ale mu to nie przeszkadzało, właśnie taki alkohol lubił najbardziej.
Hannah przyglądała się jak on bierze łyka, a sama wciąż trzymała szklankę w dłoni nie będąc chętna by spróbować tego. Jej wzrok padł na kij na stoliku przed nią. Przez chwilę wyobraziła sobie krew na tym przedmiocie, która należała do jej przyjaciół. Zacisnęła usta w wąską linie. Była wdzięczna losowi, że nie musiała patrzeć na ich śmierć.
-Chcesz abym ją schował?
Spojrzała na Negana, który przyglądał jej się spokojnym spojrzeniem jakby kpina i szyderstwo zniknęło z jego twarzy. Przytaknęła głową na co mężczyzna wstał i zabrał kij aby odłożyć go poza jej zasięg wzroku. To było na prawdę uprzejme z jego strony co dziwiło ją. Najwyraźniej wciąż było go stać na drobne gesty, które były miłe.
Gdy Negan odłożył kij, zamiast wrócić na fotel usiadł na kanapie. Ale nie za blisko jej. Utrzymał dystans dzięki czemu nie czuła się zbytnio osaczona choć wolała aby usiadł na fotelu jak najdalej.
-Jak minął ci dzionek?- zapytał jakby od niechcenia i zerknął na nią.
-W porządku.
-Ktoś ci się uprzykrzał?
-Nie.
-Nie lubię gdy ktoś kłamie. Zapamiętaj to na przyszłość i odpowiadaj zgodnie z prawdą. Ja miałem niezły zapierdziel. Twój braciszek na prawdę źle zniósł, że cię zabrałem. Ale nie martw się nikt nie zginął, na razie. Chyba że mnie wkurzy jeszcze bardziej.- napił się alkoholu opróżniając szklankę do końca po czym ponownie sobie nalał. Upił niedużego łyka bardziej rozluźniając się na kanapie i oparł jedno ramie o zagłówek.
Przyglądała mu się marszcząc brwi. Czy on w coś pogrywał? Nie rozumiała jego zachowania, ale jak na razie było w miarę znośne więc nie miała na co narzekać. W końcu upiła trochę trunku, poczuła w gardle gorzki posmak, ale połknęła to.
Zapanowała między nimi cisza w czasie której Negan wypił jeszcze dwie kolejne szklanki, a jej nalał drugi raz gdy opróżniła tą pierwszą. I po wypiciu w sumie małej ilości whisky atmosfera zrobiła się jakoś luźniejsza.
-Przed apokalipsą sprzedawałem używane samochody. Umiałem ugadać każdego. Potrafiłem im wcisnąć nawet najgorszego grata, a oni by mi jeszcze podziękowali za to.- zaśmiał się wspominając dawne czasy. Hannah lekko uśmiechnęła się słysząc jego melodyjny śmiech, który był prawdziwy, bez żadnej drwiny czy uszczypliwości, taki jej się podobał. Choć gdy o tym pomyślała skarciła się zrzucając winę na alkohol. Czemu cokolwiek w nim miałoby jej się podobać?, pomyślała.
-Jesteś dobry w dogadywaniu się z innymi.
-Każdy dobry przywódca powinien to umieć. Ale mniejsza o to. Zawsze chciałaś być policjantką?- zapytał zmieniając temat.
-Czemu cię to interesuje?- dziwne było że pytał o takie rzeczy. Chodź odkąd go poznała robił dziwne rzeczy, takie które wzajemnie siebie wykluczały. Zły i chłodny, a za chwilę przy niej wydaje się przyjazny i martwiący się.
-Chcę tylko sobie pogawędzić. A takie pytanie samo nasunęło mi się na myśl.
-Zawsze chciałam pójść w ślady brata. Udowodnić że mogę mu dorównać i pokazać że może być ze mnie dumny.
-To przygnębiające.
-Dlaczego?
-Bo to brzmi jakbyś całe życie poświęciła by pokazać mu, że możesz poradzić sobie z wszystkim tak jak on. Beznadzieja. Jakbyś nie miała własnego życia, tylko była skupiona na nim. Myślałaś kiedyś własnym rozumem?
- To nie jest beznadziejne. Jest dla mnie najważniejszy. A poszłam do policji bo chciałam pomagać innym, by zapewnić im bezpieczeństwo. Rick był dla mnie wzorem do naśladowania. Był świetnym policjantem, najlepszym jakiego znałam.- powiedziała z złością. Zdenerwowała się jego słowami. Wcale nie była tylko skupiona na zadowoleniu swojego brata. Miała własne życie, ale chciała wciąż być blisko z Rick'em, od dziecka tak było. A do tego zawsze uwielbiała zajmować się Carl'em. Są jej rodziną więc musiała o nich dbać.
-W porządku, załapałem. Bycie gliną to najwyraźniej rodzinny biznes. Ale już nie jesteś pod jego czujnym okiem, nie przyleci ci na pomoc gdy będziesz w potrzebie. Nie przeraża cię to? Nie boisz się że sobie nie poradzisz? W końcu to on utrzymywał cię tak długo przy życiu. Dzięki niemu nie ubrudziłaś sobie rączek niczyją krwią. Chyba potrzebujesz nowego obrońcę, nie sądzisz?
-Dam sobie radę. Nie jestem dzieckiem, o które cały czas trzeba się troszczyć.- powiedziała to stanowczym tonem głosu choć słowa czarnowłosego ją tknęły. To co powiedział w rzeczywistości było prawdą. Nie jednokrotnie wmawiała sobie że sama potrafi o siebie zadbać, ale zawsze potrzebowała czyjejś pomocy. Nie rozumiała dlaczego tak było. Starała się jak mogła aby nie być dla nikogo ciężarem, ale los robił jej na przekór. I gdy myślała że wszystko idzie w miarę dobrze, to coś musiało pójść nie tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top