W środku nocy
Szkolne shoty część 2.
Praca dedykowana dla Gerwazy_Solo, Sky_walk_erka oraz 1Iwciaaaq1 za ostatni spam komentarzy❤
Tego ranka Natasha przyszła do szkoły w wyjątkowo dobrym nastroju. Nie wiedziała, dlaczego. Po prostu czuła, że coś się wydarzy. Nie miała pojęcia, skąd się wzięło to dziwne uczucie, ale podobało jej się.
- Hej, laski! - krzyknęła z daleka do siedzącej pod salą grupki dziewczyn.
- Hejka - przywitała się Wanda, przerywając na chwilę spisywanie zadania domowego od Peggy, a potem spojrzała podejrzliwie na Natashę - Co ty taka szczęśliwa?
- A co? Nie mogę bez powodu? - odpowiedziała radośnie i usiadła obok Pepper - Powiedzcie mi lepiej co było zadane.
- Możesz ode mnie spisać - zaoferowała Peggy - Już i tak chyba dziesięć osób skorzystało, jedna więcej nie zrobi różnicy.
- Dzięki, jesteś świetna - Natashy nie trzeba było długo przekonywać. Od razu wzięła się do roboty. W międzyczasie siedząca obok Hope wymieniła z Wandą zdziwione spojrzenia.
- Tasha... Na pewno nic się nie stało? Czy może... No nie wiem. Clintasha się dzieje?
Dziewczyna parsknęła śmiechem. Clintasha była nazwą wymyśloną na ship jej i Clinta. Jej koleżanki zupełnie oszalały na tym punkcie.
- Clintasha się dzieje cały czas - odpowiedziała. Była to szczera prawda. Ona i Barton ostatnio spędzali ze sobą coraz więcej czasu, kilka razy nawet wyszli na lody czy na spacer. Clint zaproponował również, że nauczy dziewczynę strzelać z łuku, na co ta bez wahania się zgodziła. W dodatku Wanda wciągnęła Pietra w plan zeswatania tej dwójki, więc chłopak robił wszystko, żeby im pomóc.
Jednak nikt nie potrafił zrozumieć relacji między nimi. Z jednej strony zachowywali się jak przyjaciele, a z drugiej coś wyraźnie ich do siebie ciągnęło, tylko żadne nie miało odwagi zrobić tego decydującego kroku. Każdy, kto ich znał wciąż zadawał sobie pytanie, czy to przyjaźń, czy już coś więcej?
- Wiemy - odezwała się Pepper - Ale może coś więcej się zdarzyło? No rozumiesz...
- Nie dziewczyny, serio. Po prostu mam dobry dzień. Mam takie przeczucie, że coś miłego mnie dziś czeka... Tylko nie wiem, co to takiego.
Jej znajome spojrzały po sobie znacząco, a Natasha jedynie przewróciła oczami i wróciła do przepisywania zadania.
***
Jak się później okazało, domysły dziewczyn wcale nie były dalekie od prawdy. Na jednej z przerw, gdy wszystkie siedziały na boisku rozmawiając o chłopakach, podszedł do nich Clint.
- Natasha - zagadał - Możemy porozmawiać?
- Jasne - zgodziła się dziewczyna, wstając z miejsca i idąc za Clintem. Usiedli razem pod drzewem, gdzie byli choć częściowo osłonięci przed ciekawskimi spojrzeniami. Chłopak wydawał się trochę spięty.
- Tasha... - zaczął mówić, a dziewczyna po samym jego głosie zorientowała się, że chodzi o coś ważnego - Wiem, że nie znamy się zbyt długo, ale przez ten czas zdążyłem cię naprawdę bardzo polubić. Jesteś najlepszą dziewczyną jaką spotkałem i nie wiem, czym sobie zasłużyłem na tę znajomość, ale... Po prostu jakoś czas temu zrozumiałem, że czuję do ciebie coś więcej. Zastanawiałem się, czy nie moglibyśmy spróbować... Oczywiście jeśli będziesz chciała.
Do Natashy w pierwszej chwili nie docierało, co Clint właściwie powiedział, ale gdy już to zrozumiała, omal nie zaczęła piszczeć ze szczęścia. Zachowała jednak resztki godności wiedząc, że teraz tak powinna. Przy dziewczynach za to będzie mogła się wyszaleć.
- Ja... To znaczy... - zająknęła się - Pewnie, że bym chciała. Podobasz mi się od dawna, tylko nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. Ale mnie wyręczyłeś.
Clint uśmiechnął się, a następnie niepewnie pocałował Nat. Oddała pocałunek. Nie trwał on długo, ale chyba nikt się temu nie dziwił. W końcu to dopiero początek.
- Co powiesz na kawę? Jutro po lekcjach? - zapytał Barton - Nic się nie zmieni, już wcześniej się tak umawialiśmy, poza tym, że teraz możemy to nazwać randką.
- Z wielką chęcią - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem. Tak... To będzie niewielka zmiana. Ale dla niej bardzo znacząca.
***
- Nadal w to nie wierzę - ekscytowała się Wanda następnego ranka przed lekcjami - Nasz ship się dzieje...
- A mi coś tu nie pasuje - odezwała się Pepper.
- Mi też - mruknęła Gamora - Coś tu się nie zgadza. Nie wiem co, ale to czuję...
- Hej - Natasha pojawiła się nagle. Dziewczynom od razu rzuciło się w oczy, że coś ją trapi.
- Hej... Coś się stało? - zapytała Peggy - Wyglądasz na zdenerwowaną.
- Sama nie wiem. To znaczy... Niby jestem szczęśliwa, bo jednak ja i Clint, i w ogóle... Ale czuję, że coś jest nie w porządku.
Pozostałe dziewczyny pokiwały głowami zaniepokojone. Skoro wszystkie czują to samo, to coś musi być na rzeczy...
Wszystko wyjaśniło się na następnej przerwie, kiedy Natasha podeszła do Clinta, aby się przywitać. Nie spodobało jej się, że znów był w gronie swoich nowych kolegów. Ci ludzie od dawna wydawali jej się podejrzani. Byli okropnie chamscy, w dodatku chyba jej nie lubili...
- Hej - odezwała się, przytulając chłopaka- To jak z tą randką? O której się spotykamy?
- Cześć, Tasha... - powiedział, a dziewczyna od razu zorientowała się, że coś jest nie tak - Słuchaj... Jest taki problem. Muszę ci coś wyjaśnić. Nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć, ale...
- To był żart - wszedł mu w słowo jeden z jego nowych znajomych - Cała ta akcja z waszą randką, z zakochaniem się... To był kawał. Z resztą całkiem udany. Można było to jeszcze ciągnąć, ale ten tchórz się nie zgodził.
W tym momencie Natasha poczuła się, jakby ktoś kopnął ją z całej siły w brzuch. Nie... To nie może być prawda... Spojrzała głęboko w oczy Clinta, szukając w nich jakiegokolwiek znaku, że chłopak kłamie, ale zawiodła się. Barton jedynie odwrócił wzrok, a ona już wiedziała...
- Clint... To prawda? - zapytała, chwytając się swojej ostatniej deski ratunku.
- Natasha... Proszę cię, pozwól mi to wyjaśnić.
Ale dziewczyna nie chciała żadnych wyjaśnień. Widziała tych śmiejących się idiotów, z którymi się zadawał. Świetnie się bawili... On pewnie też. Kątem oka dostrzegła Pietra, który wyglądał, jakby chciał zabić Bartona gołymi rękami.
- Nie chcę twoich wyjaśnień, Barton - wysyczała i już odwróciła się, żeby odejść, ale po chwili uznała, że jeszcze nie skończyła. Obróciła się szybko, wzięła porządny zamach i z całej siły uderzyła chłopaka w twarz. A potem wróciła do koleżanek z podniesioną głową, choć wewnątrz cała się trzęsła i z trudem powstrzymywała łzy. Clint o tym wiedział. I bolało go to o wiele bardziej, niż uderzenie...
Gdy tylko dziewczyna odeszła, chłopak poczuł silne szarpnięcie. Potem jeszcze jedno.
- Ty cholerny kretynie! Ty... Ty... - tutaj padło kilka niecenzuralnych określeń ze strony Pietra. Barton tylko wysłuchiwał w milczeniu obelg i nawet nie bronił się przed popychaniem i uderzeniami. Wiedział, że zasłużył...
- Stary, ja wiem jak to wygląda - odezwał się, gdy Pietro już trochę się uspokoił - Ale daj mi to wytłumaczyć.
- Niby z czego ty się chcesz mu tłumaczyć? - zapytał bezczelnie jeden ze stojących obok chłopaków. Clint tylko spojrzał na niego, po czym walnął go porządnie pięścią w twarz i odszedł zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Pietro niepewnie podreptał za nim widząc, że chłopak żałuje i naprawdę chciałby wszystko wyjaśnić. W końcu się przyjaźnili, więc powinien go wysłuchać...
***
- Jesteś cholernym idiotą, Barton! Jakim trzeba być chamskim, egoistycznym zjebem, żeby złamać serce takiej dziewczynie, jak Nat... Brak mi słów - Wanda od samego rana mieszała Clinta z błotem. Stojące za nią Pepper, Shuri i Peggy kiwały głowami oburzone.
- I pomimo braku słów będzie na ciebie krzyczała jeszcze przez co najmniej dziesięć minut, więc się przygotuj - wtrącił Pietro.
- Zamknij się - uciszyła go siostra.
- Wandzia, rozmawiałem z nim. To nie tak...
- A jak? Usprawiedliwiasz go tylko dlatego, że się z nim przyjaźnisz- stwierdziła Shuri.
- Ale on mówi prawdę - próbował zabrać głos Clint, lecz dziewczyny zaraz zgodnie go uciszyły.
- Słuchajcie... - Pietro czuł, że ma obowiązek stanąć w obronie przyjaciela - Ci kretyni planowali wmówić Natashy dla żartu, że Clint się w niej zakochał, a on bardzo chętnie na to przystał, bo naprawdę się zakochał. Tylko, że oni wszystko zepsuli... Gdyby nie zmusili go do powiedzenia, że to miał być żart, to pewnie Clint i Natasha byliby szczęśliwi razem. Oni jej nie znoszą, dlatego próbowali zepsuć ich przyjaźń wszelkimi sposobami.
Nikt się nie odezwał. Dziewczyny próbowały zrozumieć to, co właśnie usłyszały, a Barton po prostu wolał się więcej nie narażać na gniew babskiego gangu.
- Inna sprawa, że Barton to idiota i zamiast od razu pobiec za Nat, wszystko jej wyjaśnić i przeprosić, to spanikował i stał jak słup - dodał po chwili Pietro. Jego siostra tylko pokiwała głową.
- Jeśli to prawda... A po reakcji Clinta widzę, że tak... To cofam wszytko, co ci powiedziałam, Barton. Nie jesteś chamski, jesteś po prostu głupi. Ale to jeszcze można ci wybaczyć. To znaczy my ci wybaczymy, nie wiem jak Natasha.
- No właśnie... Z tym może być trudniej - odezwał się chłopak - Próbowałem z nią pogadać, ale nie chce mnie słuchać. Unika mnie.
- A dziwisz się? - wtrąciła Pepper - Ma pełne prawo, żeby cię teraz nienawidzisz. Zachowałeś się paskudnie i nie naprawisz tego tak po prostu. Musisz się trochę postarać, aby ją odzyskać...
- Pokaż jej, że naprawdę ci zależy - poradziła Peggy - Zrób coś romantycznego... I najlepiej trochę szalonego. Uwierz mi, to działa.
Shuri nachyliła się do Wandy.
- Już wiemy, co Steve powinien zrobić, żeby zaimponować Peggy - wyszeptała. Obie zaśmiały się cicho.
- Dzięki, Peggy. Ja już chyba wiem, co zrobię... - odpowiedział Clint. Wyglądał, jakby spadł mu z serca wielki ciężar. Teraz miał nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży...
***
Tej nocy Natasha nie mogła zasnąć. Zegarek nad jej łóżkiem wskazywał już drugą, ale dziewczyna wciąż wierciła się w pościeli nie mogąc zmrużyć oka. Czuła dziwne napięcie otaczające ją z każdej strony.
Nagle usłyszała coś za oknem. Na początku myślała, że to wiatr. Później zorientowała się, że ktoś coś mówi. Przeszedł ją dreszcz, gdy zrozumiała, że ta osoba woła jej imię. Na początku chciała zostać w łóżku, ale gdy tajemniczy człowiek nie odpuszczał, wstała i podeszła do okna. Otworzyła je, a jej oczom ukazał się stojący pod jej domem Clint.
- Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona. W końcu nieczęsto się zdarza, żeby były przyjaciel stał pod jej oknem w nocy i ją wołał...
- Przyszedłem ci coś powiedzieć. Zanim zamkniesz okno i pójdziesz spać, chcę, żebyś wiedziała jak to wyglądało naprawdę. Fakt, dla chłopaków to wyznanie miłości miało być głupim żartem. Nie podobało mi się to, ale tylko w ten sposób miałem odwagę wyznać ci swoje uczucia. Gdyby się okazało, że nie są odwzajemnione mogłem powiedzieć, że po prostu żartowałem - przerwał na chwilę, a Natasha próbowała zrozumieć to, co właśnie usłyszała.
- Byłem pewny, że ci się nie podobam. A jednak... - kontynuował chłopak - Tylko, że oni wszystko zepsuli. Nie znoszą cię, więc próbowali nas rozdzielić wszelkimi sposobami. Kazali mi przyznać się, że żartowałem, bo inaczej oni to zrobią. I zrobili. A ja, zamiast wyjaśnić ci wszystko na początku, stałem tam jak ostatni kretyn. I oto cała historia...
Tasha przez dobrą chwilę próbowała zrozumieć, co się właściwie stało. Barton stał pod jej oknem w nocy, żeby wyjaśnić wszystko, co zaszło dwa dni temu. Na dodatek przyznał się, że mówił prawdę o swoich uczuciach... Dziewczyna sama nie wiedziała, co myśleć.
- Naprawdę żałuję, że tak się stało. Możesz być na mnie zła, zrozumiem, ale gdybyś chciała dać mi jeszcze jedną szansę... - przerwał na chwilę, aby się uspokoić, bo głos zaczynał mu się łamać - Bardzo mi zależy. Nat... Kocham cię.
- I przylazłeś tu w środku nocy tylko po to, żeby mi wyznać miłość? - zapytała dziewczyna, próbując ukryć swoje wzruszenie.
- Za dnia nie chciałaś słuchać - stwierdził Barton. Natasha roześmiała się.
- Ja ciebie też - powiedziała po chwili ciszy.
- Co?! - krzyknął Clint zaskoczony, zupełnie zapominając, że jest późno, a wokół mieszkają jeszcze inni ludzie. Dziewczyna zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Ja ciebie też kocham, idioto - powtórzyła - A teraz wracaj do domu spać, bo jest druga w nocy, do cholery.
Barton chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Natasha już zamknęła okno, a następnie usiadła na podłodze i wybuchnęła płaczem, sama nie wiedząc, dlaczego. Chłopak stał jeszcze przez chwilę na chodniku, nie mogąc się ruszyć z wrażenia, a potem wrócił do domu.
Tej nocy oboje nie mogli zasnąć.
***
- No i tak to wyglądało - Natasha właśnie kończyła opowiadać dziewczynom o wydarzeniach ostatniej nocy. Koleżanki słuchały oczarowane.
- Jak uroczo... - westchnęła Pepper.
- Zgodzę się. Takie nocne, szalone wyznania miłości zawsze są urocze... - stwierdziła Gamora. Valkyrie sugestywnie uniosła brwi, szepcząc prawie bezgłośnie "Starmora". Mantis zaśmiała się i pokiwała głową. Starmora była nazwą shipu Gamory i Quilla, albo inaczej Star Lorda, jak nazywali go czasami jego znajomi. Była to jedna z par, którą gang lasek próbował zeswatać. Szukały sposobów, jakimi chłopak mógłby zaimponować Gamorze i właśnie znalazły kolejny... Tego nigdy za wiele.
- No nieźle... - odezwała się Wanda - To co między wami jest? Tylko szczerze. Chodzisz z Bartonem?
Natasha wzruszyła ramionami.
- Szczerze? Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?! - krzyknęła Carol - Jak można nie wiedzieć...
- Tak, ona chodzi z Bartonem.
Dziewczyny spojrzały w stronę, skąd dochodził głos i zobaczyły Clinta, stojącego tuż za nimi. Chłopak uśmiechnął się niepewnie, a następnie podszedł do Natashy. Dziewczynie mocniej zabiło serce.
- No i macie odpowiedź - zwróciła się do koleżanek - Chodzę z Bartonem.
Nic więcej nie powiedziała, bo właśnie w tym momencie Clint zbliżył się do niej i złączył ich usta w pocałunku.
- Nie wierzę... Clintasha się dzieje! - wrzasnęła Shuri, która na ten widok dostała mocnego ataku fangirlu. Pozostałe dziewczyny, w bardziej lub mniej intensywny sposób zaczęły wyrażać swój zachwyt obecną sytuacją. Jednak najbardziej zachwyceni byli Clint i Natasha...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top