Uroki września

Kolejny szkolny, moi państwo!

Gamora była chora. Nikt nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. No może poza nią samą...

Dziewczyna przyszła do szkoły osłabiona, z bólem głowy i paczką chusteczek do nosa w plecaku. Było jasne, że się przeziębiła. Z resztą, nie sposób się dziwić. Był wyjątkowo zimny, wietrzny i deszczowy koniec września. Kto w taką pogodę jest w stanie normalnie funkcjonować i nie złapać choćby zwykłego kataru? Na pewno nie społeczność tej szkoły...

Scotta, Thora, Carol, Mantis i Shuri nie było od kilku dni, Natasha i Pepper nosiły w plecaku tabletki na gardło i wiecznie kaszlały, a Tony, Sam i Bucky ciągle pociągali nosami. Nawet Peggy, która stara się nie opuszczać zajęć nie przyszła do szkoły w zeszły piątek, bo po prostu dostała gorączki. W dzienniku elektronicznym zastępstwa sypały się jak confetti na imprezach Starka. Większość klas miała je co najmniej na dwóch lekcjach dziennie, albo siedziała w szkole o wiele krócej, niż powinna. Coulsona nie było od tygodnia, Hill ledwo mówiła, a Fury... No cóż, Fury widocznie należy do tych nadludzi, których nie rusza jesienne przeziębienie. Pewnie nawet zarazki boją się z nim zadzierać.

Wracając do tematu. Gamora nie była jak Fury. Może przerażała ludzi, ale na pewno nie zarazki. Dlatego też weszła do szkoły ledwo żywa, kichając donośnie na dzień dobry.

- Hejka - przywitała się ze znajomymi siedzącymi przed salą, grzebiąc w plecaku w poszukiwaniu chusteczek.

- Kolejna chora... - westchnęła Natasha - Witam koleżankę w drużynie.

- Dzień dobry, witam - zaśmiała się Gamora - Dziwisz się? Chyba tylko Fury w taką pogodę nie kicha i nie kaszle.

Dziewczyny parsknęły śmiechem.

- Fury to inny typ człowieka - uznała Pepper - Nas wszystkich po kolei bierze choroba. Hope dziś nie przyjdzie.

- Pietro też - dodała Wanda - Ma gorączkę. A mówiłam mu, że ma się cieplej ubierać, to nie. Czego się nie robi, żeby sprawiać dobre wrażenie na dziewczynach? No to teraz ma za swoje.

Stojący obok Clint kichnął donośnie.

- Na zdrowie - powiedzieli niemal chórem znajomi.

- Dzięki. Ma ktoś może chusteczki? Zapomniałem spakować...

Na szczęście Bruce poratował przyjaciela.

- Hej wszystkim - przywitał się Quill, podchodząc do przyjaciół.

- Wyglądasz jak Rudolf Czerwononosy - stwierdziła Nebula. Pozostali parsknęli śmiechem. Było w tym oczywiście trochę prawdy. Przez katar nos Petera miał intensywnie czerwony kolor.

- Zabawne - mruknął.

- Naprawdę zabawne - stwierdził Loki.

- Cicho, Jeleń. Odezwał się gość, wyglądający jakby przed chwilą wyszedł z grobu.

W tym też było trochę prawdy. Loki był jeszcze bardziej blady, niż zazwyczaj i miał widoczne sińce pod oczami. Dlatego też po prostu uśmiechnął się pod nosem, słysząc komentarz Petera.

- Chyba każdy z nas dziś wygląda trochę... No... Bądźmy szczerzy, w większości wyglądamy jak gang żywych trupów - uznał Steve.

- Ta... Ty szczególnie - stwierdził Tony. Rogers tylko przewrócił oczami.

- Chcę spać - zaczęła marudzić Valkyrie - Głowa mnie boli.

- To idź do domu - poradził Loki - Jeden dzień nie zrobi różnicy.

- Nie wiem, może się zerwę z paru lekcji - uznała dziewczyna - Ale na razie chcę być na kartkówce z biologii. Wolę ją teraz napisać, niż żebym miała być później pytana.

- Przecież facetki z biologii nie ma - wtrąciła się Pepper. Brunn popatrzyła na nią szeroko otwartymi oczami.

- Jak to nie ma?!

- No nie ma. Dziś rano wpisali nam zastępstwo z Hill...

Jej koleżanka przez chwilę starała się przetrawić te informacje. Nie ma biologii, jest za to zastępstwo z Marią Hill, które prawdopodobnie oznacza godzinę spędzoną na oglądaniu jakiegoś filmu.

- Jebać to, idę do domu - uznała w końcu i chwilę później już jej nie było.

Rozległ się dzwonek na lekcje. Wszyscy, którzy stali przed klasa westchnęli i niechętnie sięgnęli po plecaki.

***

- Gam... - Quill zaczepił swoją dziewczynę na następnej przerwie.

- Tak?

- Na lekcji wydawałaś się trochę nieobecna. Wszystko w porządku?

Gamora westchnęła. Nadopiekuńczy Peter. Jeszcze tego jej brakowało!
Oczywiście, że nie czuła się dobrze, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć. Ona? To zupełnie nie w jej stylu.

- Tak, po prostu jestem przeziębiona. Jak wszyscy.

Chłopak nie wydawał się przekonany. Przyłożył rękę do czoła swojej dziewczyny.

- Jak na moje oko masz gorączkę. Powinnaś iść do domu - stwierdził.

- Quill, wszystko ze mną w porządku. Naprawdę - oznajmiła ostro, odsuwając się. Peter pokręcił głową.

- No nie wiem...

- Na litość boską, Peter! Przecież nie umrę od przeziębienia!

Chłopak westchnął. Chyba nie było sensu się z nią kłócić...

- To przynajmniej się cieplej ubierz, bo masz dreszcze - poprosił. Gamora wzruszyła ramionami, udając obojętność.

- Nie jest mi zimno - odpowiedziała, choć cała się trzęsła. Tak, oczywiście, że miała gorączkę. To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ale przecież w życiu nie mogła się do tego przyznać i zwolnić się z lekcji. Jeszcze czego? Przecież Gamora jest twarda. Da sobie radę w każdej sytuacji.

- Po prostu nie masz nic innego do ubrania - stwierdził Quill. Miał rację. Kurtka dziewczyny nie nadawała się do noszenia po szkole, a nie miała na sobie żadnej bluzy, jedynie lekką koszulę. Ale Peter miał na to rozwiązanie. Zdjął własną bluzę i otulił nią swoją dziewczynę. Gamora westchnęła. Było tak miło i ciepło...

- Zostaw ją sobie do końca lekcji - poprosił - Nadal utrzymuję, że powinnaś iść do domu, ale skoro się uparłaś...

Przerwał spiorunowany wzrokiem dziewczyny i uniósł ręce w obronnym geście.

- Dobra, dobra... Już nic nie mówię.

- Mam nadzieję - mruknęła.

***

- Siostra... Ty naprawdę kiepsko wyglądasz - uznała Nebula zaledwie dwie lekcje po rozmowie Gamory z Quillem.

- Dzięki, siostra... Jak zawsze potrafisz pocieszyć.

- Ale ona ma rację - wtrąciła Peggy - Wyglądasz na chorą. Powinnaś iść do domu. Kilka dni przerwy nic ci nie zrobi, w szkole przecież i tak nic się nie dzieje. Po co masz się męczyć?

- Podbijam - Peter jak zwykle pojawił się w najmniej odpowiednim momencie. Gamora przewróciła oczami.

- Nic mi nie jest - zapewniła po raz kolejny tego dnia, równocześnie chwiejąc się na nogach i omal się nie przywracając. Na szczęście chłopak zdążył w porę ją przytrzymać.

- Ta... Właśnie widzę - mruknął - Nie ma gadania, idziemy do pielęgniarki. Masz gorączkę. Nie możesz sama teraz wracać do domu. Ktoś po ciebie przyjedzie.

- Ale... - chciała zaprotestować Gamora.

- Bez dyskusji - uciszył ją Quill. Dziewczyna zdziwiła się. Chyba jeszcze nigdy jej chłopak nie zachowywał się tak stanowczo.

- Dobrze, dobrze - mruknęła niezadowolona, ale dała się zaprowadzić do gabinetu pielęgniarki. Odprowadziły ich znaczące uśmiechy dziewczyn, ułożone z ich dłoni serduszka i szepty "Starmora". Wyjątkowo obyło się bez krzyków, pisków i skakania. Nawet królowa shipów Wanda nie miała dziś do tego siły...

***

Przez kolejne kilka dni Gamory nie było w szkole. Peter codziennie wpadał ją odwiedzić do czasu, aż sam się nie zaraził. Kolejny tydzień on również przesiedział pod kołdrą.

Zanim wszyscy razem znów spotykali się w szkole zupełnie zdrowi minęło trochę czasu. Ale cóż... Taki urok zimnego września i początku roku szkolnego. Można śmiało stwierdzić, że jedyny człowiek, którego w tym okresie zarazki omijają z daleka to Nick Fury...


Zgadnijcie, kto jest chory? xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top