Słodkich snów

Spoilery do Endgame!




Tego wieczoru, Tony Stark jak zwykle kładł spać swoją córeczkę. Była już prawie dziewiąta, ale mała Morgan nie chciała położyć się do łóżka. Najpierw zażyczyła sobie lodów na patyku, potem postanowiła popatrzeć przez okno na gwiazdy, a następnie poskakać po całym pokoju. Jej tata tylko cierpliwie czekał, aż, jak to określił "jej wysokość Morgan Stark zechce łaskawie udać się do łóżeczka". Tony dla swojej małej księżniczki mógłby zrobić wszystko. Była jego całym światem jeszcze zanim się urodziła. Obiecał sobie, że będzie jak najlepszym ojcem i starał się z całych sił sprostać temu zadaniu.

Po kilku minutach Morgan położyła się do łóżka i przykryła kołdrą.

- Już mogę iść spać - oznajmiła.

- Na pewno? Na sto procent? - upewnił się Tony - Nie będzie żadnych niespodzianek za chwilę? No wiesz, siku, pić, czy coś?

Dziewczynka wybuchnęła śmiechem.

- Nie będzie. Opowiesz mi bajkę?

Mężczyzna udał, że się zastanawia.

- Hmmm... Może tak, może nie... Pomyślmy... No dobrze. O czym sobie pani życzy?

Morgan nie musiała długo myśleć nad odpowiedzią.

- O superbohaterach.

- Czyli znów o kolegach taty? Morgan, na litość boską, inne dziewczynki chcą bajek o księżniczkach, a ty wolisz słuchać jak moi koledzy rozwalają miasto?

Dziewczynka pokiwała głową z uśmiechem.

- Tak. Księżniczki są nudne.

Tony uśmiechnął się z dumą.

- Czyli jednak dobrze cię wychowałem... No to słucham, kto tym razem? Thor? Kapitan Marvel? Nasz ukochany Iron Man?

Morgan pokręciła głową.

- Opowiadałeś mi te bajki już chyba milion razy. Znasz jeszcze jakąś inną? Mówiłeś że było bardzo dużo bohaterów...

Tony zadrżał. Od czasu, kiedy Thanos w ciągu sekundy zniszczył połowę ludzkości, starał się nawet nie myśleć o tych, których stracił. Ale... Może w końcu przyszedł czas, aby stanąć naprzeciw swoim lękom z przeszłości? Aby przestać się oszukiwać, że nic się nie stało. Że oni nigdy nie istnieli. Uczcić pamięć o przyjaciołach, których już tu nie ma?
Westchnął, żeby się trochę opanować, a potem odpowiedział córce, niepewny, czy dobrze robi.

- Znam jeszcze inne. Dzisiaj może opowiem ci... O wojnie bez granic. Co ty na to?

- Brzmi fajnie - uznała Morgan. O tak, pomyślał Tony, tytuł jest bardzo wdzięczny. Gdyby tylko dziewczynka wiedziała, jaka historia się za nim kryje...

Mężczyzna wziął głęboki oddech i zaczął mówić, powoli i spokojnie, choć wewnątrz czuł się rozdarty.

- W dalekich zakątkach kosmosu żył sobie kiedyś pewien tytan. Nazywał się Thanos. Bardzo chciał, żeby świat działał według jego zasad. Zamierzał zniszczyć połowę ludzkości. W tym celu musiał zdobyć sześć Kamieni Nieskończoności. Szło mu bardzo szybko. Zdawało się, że nic go nie powstrzyma, był za silny dla zwykłych ludzi. Ale nie docenił tego, że świat ma swoich obrońców. Kosmosu bronili Strażnicy Galaktyki i Kapitan Marvel, którą już znasz. Mieszkańcy Ziemi mieli od tego drużynę, zwaną Avengers. Razem stawili czoła Thanosowi. Doktor Strange, największy mag na ziemi i strażnik Kamienia Czasu, niesamowicie inteligentny doktor Banner, który mógł stać się niezwykle silnym Hulkiem oraz twój dobry znajomy Iron Man, działali w Nowym Jorku. Po pewnym czasie dołączył do nich Spider-Man, chłopiec, który potrafił wspinać się po ścianach i strzelać siecią jak pająk. Był najmłodszy w drużynie...

Zawahał się na chwilę, po czym kontynuował.

- Przez pewien dziwny przypadek wszyscy, poza Bannerem polecieli w kosmos... Tam spotkali Strażników Galaktyki. Star Lorda, odważnego obrońcę kosmosu i najlepszego tancerza we wszechświecie, niezwykle genialnego szopa Rocketa, mówiące drzewo o imieniu Groot, silnego kosmitę Draxa, kontrolującą cudze uczucia Mantis oraz Nebulę, córkę Thanosa, która chciała im pomóc. Niestety, Thanos ich odnalazł...

Przerwał na chwilę, żeby wzbudzić jeszcze większe zainteresowanie Morgan.

- Co było dalej? - dopytywała dziewczynka.

- Cierpliwości... W tym samy czasie w Wakandzie, najbardziej rozwiniętym kraju na świecie, trwała bitwa pomiędzy dziećmi Thanosa, a Avengers i ich przyjaciółmi. Walczył tam doktor Banner, który przybył pomóc przyjaciołom, a także wielu innych bohaterów...

- Kto taki? - Morgan weszła ojcu w słowo, coraz bardziej zainteresowana.

- Mówić ci? Pamiętasz w ogóle te imiona? - zawahał się Tony.

- Nie wszystkie - odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczynka - Ale jak kilka razy mi opowiesz, to zapamiętam.

- No dobra. Więc... Kapitan Ameryka, odważny obrońca ludzi i pierwszy Avenger. Czarna Wdowa, najlepsza tajna agentka na świecie. Zimowy Żołnierz, silny i odważny przyjaciel Kapitana, mający metalową rękę. Falcon, który miał mechaniczne skrzydła i potrafił latać. Czarna Pantera, król i obrońca Wakandy posiadający moce pantery i jego niezwykle inteligentna siostra Shuri. Thor, asgardzki Bóg piorunów. Vision, android mający Kamień Umysłu. Wanda, niesamowicie silna czarodziejka, no i cały tłum mieszkańców Wakandy.

- Sporo tego - uznała Morgan.

- Sama chciałaś - odpowiedział Tony i przez chwilę milczał, wspominając swoich dawnych przyjaciół.

- No i co dalej? - dopytywała zniecierpliwiona Morgan.

- Co dalej? No cóż... - przyszedł czas na najtrudniejszy dla Tony'ego moment - Doktor Strange i jego przyjaciele walczyli z Thanosem. Było ciężko, ale dzięki współpracy, magii doktora i zdolnościom Mantis do usypiania innych, udało im się obronić Kamień Czasu. Polecieli na Ziemię, do Wakandy, aby pomóc przyjaciołom. Wiedzieli też, że w dużej grupie będą bardziej bezpieczni. Thanos jednak nie odpuszczał. Poleciał za nimi, ale nawet z grupą swoich dzieci i całą armią, nie był w stanie zwyciężyć Avengers, którzy w końcu zrozumieli, że muszą zniszczyć Kamienie. Czarodziejka Wanda rozwaliła w proch Kamienie Czasu i Umysłu, a bez nich, Thanosa można było pokonać... Wszyscy zapomnieli o swoich dawnych kłótniach, walczyli ramię w ramię. Udało im się w końcu odebrać tytanowi pozostałe Kamienie i załatwić go na dobre... Wtedy ich zwycięstwo było już pewne. Wygrali...

- I co się z nimi potem stało? - dopytywała mała Morgan, która bardzo nie lubiła niedokończonych historii.

- Wrócili do domów - odparł Tony, przygotowany na to pytanie - Wszyscy... Strażnicy Galaktyki znów polecieli bronić kosmosu. To była ich praca i pasja. Poza tym Star Lord musiał odnaleźć swoją dziewczynę, Gamorę, którą Thanos porwał. Udało mu się i żyli sobie wszyscy razem. A Avengers? Czarna Pantera z siostrą zostali u siebie. Falcon, Banner, Wanda, Vision, Zimowy Żołnierz i Kapitan Ameryka wrócili do domów. Doktor Strange dalej czarował i czytał księgi. Thor postanowił odbudować ze swoimi poddanymi Asgard, który został zniszczony, ale o tym innym razem. Spider-Man powrócił do swojej normalnego, nastoletniego życia. Czarna Wdowa zatrzymała się u swojego przyjaciela, o którym też kiedyś ci opowiem. A Iron Man postanowił odpocząć. Zamieszkał z żoną w domu poza miastem. Niedługo potem urodziła mu się córeczka. Jednak wszyscy byli ze sobą w kontakcie, na wypadek, gdyby znów trzeba było ratować świat.

Tony Stark skończył mówić, a w jego oczach zaczęły zbierać się łzy. Gdyby tak było naprawdę... Gdyby nikt nie zginął. Gdyby Avengers istnieli dalej... Tak bardzo by chciał, żeby tak było, ale wiedział, że to niemożliwe. To tylko bajka na dobranoc...

- Fajne - stwierdziła Morgan - Znasz więcej? Opowiesz mi jutro inną?

Tony uśmiechnął się smutno.

- Oczywiście, że znam więcej. Opowiem ci jutro o czasie Ultrona, czyli jak Avengers walczyli ze zbuntowanym androidem.

- Super... - dziewczynce aż zaświeciły się oczy.

- Moja krew - stwierdził dumny tata, po czym pocałował córeczkę w czoło - A teraz śpij. Dobranoc, mała superbohaterko.

- Dobranoc...

Tony był już przy drzwiach, kiedy zatrzymał go dziecięcy głosik.

- Tatusiu...

- Tak, maleńka?

- Kocham cię razy trzy tysiące.

Tony uśmiechnął się od ucha do ucha. Mógł śmiało przyznać, że było to najpiękniejsze wyznanie miłości, jakie słyszał w życiu.

- Trzy tysiące? To szalone - zaśmiał się - A ja cię kocham razy trzy tysiące jeden... A teraz proszę iść spać.

Przesłał dziewczynce buziaka, a ta udała, że go łapie.

- Słodkich snów, Morgan.

- Słodkich snów, tato.

Uwaga, ostrzegam przed przesłodzoną, osobistą notatką!!!
Pomysł na pracę należy do Gerwazy_Solo, i właśnie jej dedykuję ten shot. Gerwaś, tylko dzięki Tobie byłam dziś dość pewna siebie, aby tak dobrze wypaść, szczególnie przed nimi. Dzięki że jesteś przy mnie, że mam kogoś, kto w ciężkiej sytuacji wyzwie moje pseudo "koleżanki" i walnie mi motywacyjny monolog.
Kocham Cię razy 3001❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top