Płonie ognisko w lesie

Po ostatniej imprezie u Tony'ego wszyscy obecni na niej uczniowie uznali, że tworzą zgraną drużynę, a perspektywa spędzania czasu razem jest naprawdę dobra. Dlatego też, gdy dowiedzieli się o planowanej w najbliższym czasie wycieczce, byli bardzo podekscytowani i zadowoleni. Emocje sięgnęły zenitu gdy okazało się, że będzie to biwak nad jeziorem! Coś takiego nie może się przecież obyć bez akcji godnych tylko elity tej szkoły.

- Laski, to jak? Kto w ogóle jedzie? Wiemy coś? - dopytywała Wanda, już pierwszego dnia po tym, jak dowiedziała się o wyjeździe.

- Wanda, powoli. Nie bądź taka hej do przodu - uspokoiła ją Peggy.

- Jadą wszyscy, którzy byli na imprezie - odpowiedziała Gamora - Nawet moja siostra, co jest dość dziwne... Ale w porządku, co ja będę narzekać...

- Powiedziałaś to tonem męczennicy, więc może sobie ponarzekaj - zaśmiała się Natasha.

- No bo... To Nebula. Będzie ciągle marudzić, jęczeć i gadać o mnie i o Quillu. Czasami zadaje bardziej niezręczne pytania niż brat Starka - to mówiąc, dziewczyna spojrzała wymownie na Pepper, która wybuchnęła śmiechem, przypominając sobie sytuację z małym Peterem, która ostatecznie doprowadziła do powstania Pepperony.

- Mogę zadać ci jedno pytanie? - nieśmiało zagadała Mantis. Gamora przytaknęła, a jej przyjaciółka dokończyła - Czemu zawsze mówisz na Petera po nazwisku?

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Czy ja wiem? To chyba przyzwyczajenie jeszcze z czasów, kiedy udawałam, że go nienawidzę. Poza tym... Po prostu to fajnie brzmi.

- Akurat. Ty chcesz, żeby to było kiedyś twoje nazwisko - wtrąciła Wanda, wywołując wybuch śmiechu najpierw u wszystkich koleżanek, a później także u samej Gamory.

- Nie wykluczam... - odpowiedziała dziewczyna, a na twarzach jej przyjaciółek pojawiły się charakterystyczne uśmiechy.

***

Dzień wycieczki zbliżał się wielkimi krokami. Każdy był mocno podniecony, w szczególności faktami, że, po pierwsze, będą spać w namiotach, a to zawsze wiąże się z szaleństwami, a po drugie, że na ten dzień zapowiadano piękną pogodę, więc będzie można pływać bez problemu.

W dniu wyjazdu, wszyscy z samego rana stawili się przy autokarze z pełnym bagażem, zachwyceni, choć na wpół przytomni, ze względu na wczesną godzinę. W trakcie jazdy jednak się rozbudzili. Zaczęło się od głośnych rozmów i dzielenia się jedzeniem, co oznacza rzucanie nim na drugi koniec autokaru. Później ktoś zaczął puszczać na pełną głośność piosenki, głównie te z imprezy. Nic dziwnego, że właściwie wszyscy od razu zaczęli śpiewać i "tańczyć" na tyle, na ile pozwalały im niewygodne, ciasne miejsca siedzące. Toteż opiekunowie wycieczki, w składzie: pan Coulson, pani Hill i sam dyrektor Fury odetchnęli z ulgą, gdy podróż dobiegła końca. Okazało się jednak, że kłopoty dopiero się zaczęły.
Już przy rozstawieniu dwóch, wielkich namiotów, jednego dla dziewczyn, drugiego dla chłopaków, kilka osób omal się nie zabiło.

- Mam dość - jęknął Coulson - A to dopiero początek...

***

Potem przyszedł czas na kąpiel w jeziorze. Wszyscy przebrali się w jakieś lekkie ubrania, a pod spód włożyli stronę kąpielowe. W większości wyglądali na szczęśliwych i beztroskich, jednak uwadze babskiego gangu, a później również Tony'ego nie uszło dziwne zachowanie Pepper. Dziewczyna była jakaś nieswoja, wyglądała, jakby chciała się zakryć przed wzrokiem ludzi. Widząc, że wysiłki jej koleżanek nie przynoszą żadnych efektów, Strak sam postanowił pogadać ze swoją dziewczyną.

- Pep... Możemy chwilę porozmawiać?

- Tak, pewnie - odpowiedziała, a Tony'ego mocno zaniepokoił jej zdenerwowany, drżący głos - O co chodzi?

- Ty mi powiedz - odparł Stark - Co się dzieje?

- Nie rozumiem, o czym mówisz - próbowała wymigać się Potts, ale zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, odezwała się Natasha.

- Pepper uważa, że jest brzydka i wstydzi się ci pokazać w stroju kąpielowym. Weź coś zrób, bo z nią nie wytrzymam. Nic do niej nie dociera. Powodzenia, może tobie się uda...

Gdy skończyła dziewczyny, jak ma zawołanie, oddaliły się, zostawiając go samego z Pep.

- To prawda, co mówiła Nat? - zapytał chłopak, choć dobrze wiedział, jaka będzie odpowiedź. Pepper pokiwała głową ze łzami w oczach. Tony westchnął ciężko.

- Posłuchaj mnie Pep, dobrze? Nie wiem, czy to coś da, ale chcę, żebyś wiedziała, że według mnie jesteś idealna i naprawdę nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękna i uważam, że powinnaś pokazać to swoje piękno jeszcze bardziej. Nienawidzę patrzeć, jak jest ci smutno, więc proszę, zapomnij dziś o wszystkim, skup się tylko na tym, żeby dobrze się bawić. Nie chcę, żebyś się zadręczała, zwłaszcza, że naprawdę nie masz powodu.

Szczerze? Stark był pewien, że to niezdarne przemówienie nie pomoże, ale zawahał się, gdy zobaczył, w jaki sposób Pepper na niego patrzy. Wciąż wyglądała, jakby miała zacząć płakać, ale na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Tony, dając się ponieść chwili, objął dziewczynę ramieniem i delikatnie pocałował w czoło, aby dać jej do zrozumienia, że będzie ją szanował i jej chronił, że przy nim może czuć się bezpieczna. I zadziałało to na tyle, że Potts więcej tego dnia nie wspominała o swoim wyglądzie i chyba przestała się tym martwić.

***

Jednak dopiero na plaży zaczęła się zabawa. Chłopcy nie ukrywali, że widok ich dziewczyn w bikini robi na nich spore wrażenie, a dziewczyny mało dyskretnie przyglądały się chłopakom, paradującym bez koszulek.

Wanda i Vision biegali po plaży, pluskali się i ochlapywali wodą jak małe dzieci. Po chwili ich nastrój udzielił się wielu innym osobom, jednak to właśnie oni robili najwięcej hałasu i bawili się chyba najlepiej. Tony'emu udało się zaciągnąć Pepper do wspólnego pływania, Clint i Scott urządzili sobie wyścigi, a Bucky podtapiał Sama. Dosłownie. Przy okazji przyglądał się ze śmiechem Steve'owi, który wyjątkowo nie zwracał na nich uwagi. Był za bardzo zajęty "dyskretnym" obserwowaniem Peggy.

Brunnhilda i Gamora plotkowały, siedząc na ręczniku na plaży. Obie nie za bardzo miały ochotę się kąpać, jednak do ich chłopaków to nie docierało.

Jako pierwszy przy dziewczynach pojawił się Loki. Bez słowa wziął Valkyrie na ręce, zaniósł do jeziora i wrzucił do wody, choć krzyczała, piszczała, wyrywała się i groziła mu. Jednak kilka minut później oboje chlapali się już ze śmiechem. Wystarczyło tylko zacząć, a później samo wyszło.

Nie minęły dwie minuty, a Quill postanowił pójść w jego ślady. Podszedł do Gamory, podniósł ją i zaczął nieść w stronę wody.

- Co ty wyprawiasz? - wyjąkała przerażona, ale chłopak wydawał się tego nie zauważać.

- Jak sama nie chcesz zacząć się bawić, to trzeba ci w tym trochę pomóc - powiedział ze śmiechem, wchodząc coraz głębiej tak, że prawie cały się zanurzył.

- Quill, proszę cię, odstaw mnie z powrotem! - krzyknęła spanikowana Gamora.

- Spokojnie, to tylko woda, nie zabije cię przecież.

- Pete... - dziewczyna chwyciła się swojej ostatniej deski ratunku - Ja się boję! Nie umiem pływać!

Za późno. W momencie, kiedy to krzyknęła, chłopak już ją puścił. Jednak na szczęście zaraz dotarło do niego, co takiego zrobił i zanim cokolwiek zdążyło się stać, złapał rękę swojej dziewczyny i wyciągnął ją na powierzchnię, trzymając mocno. Gamora zakaszlała i wypluła wodę. Przerażony Quill wziął ją na ręce, zaniósł z powrotem na plażę i posadził na ręczniku. Inny zarzucił jej na ramiona.

- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - zapytał ze strachem.

- Nienawidzę cię, Quill... - mruknęła, trzęsąc się i oddychając ciężko, bardziej ze strachu, niż z czegokolwiek innego. W tamtym momencie, chłopakowi ulżyło. Skoro Gamora pomyślała jeszcze o tym, żeby się na niego wściekać, oznaczało to, że nic jej nie jest.

- Później będziesz mnie nienawidzić, jak już będę wiedział, że dobrze się czujesz - odpowiedział. Gamora przewróciła oczami.

- Tak, dobrze się czuję - odpowiedziała - Możesz iść kontynuować swoje głupie zabawy.

- Ale na pewno? Może powinienem z tobą zostać?

- Quill. Idź stąd - powiedziała rozkazującym tonem Gamora, a Peterowi nie pozostało nic innego, jak tylko jej posłuchać. Nie bawił się jednak tego dnia więcej. Siedział nieopodal i patrzył na swoją dziewczynę, dyskutującą o czymś z koleżankami, które na zmianę siadały obok niej, żeby nie była sama.

***

Wieczorem wszyscy szybko udali się do namiotów, jednak wielkim błędem byłoby pomyśleć, że zamierzają pójść spać. Wręcz przeciwnie. U chłopców od razu zaczęły krążyć nielegalne napoje. Potem rozpoczęła się męska gra w butelkę, a gdy języki im się trochę rozwiązały, przyszedł czas na zwierzenia. Pietro narzekał na Clinta i odwrotnie, Bucky obrażał Sama, bo taką miał ochotę, a Peter i Tony rozmawiali o problemach z dziewczynami. Scott zasnął pierwszy, Bruce, Stephen i Wong zastanawiali się, gdzie do cholery trafili i dlaczego akurat tutaj, a reszta robiła nie wiadomo co. Nie obawiali się reakcji opiekunów. Znali ich już dość długo, żeby wiedzieć, że Coulson zakopie się pod kocykiem z nerwicą, Hill pójdzie spać, bo uzna, że uczniowie są dorośli i nie musi ich pilnować całą noc, a Fury będzie miał wywalone na to, co robią.

U dziewczyn sytuacja była podobna, tylko, że zamiast piwa i wódki, miały oranżadę, bo przecież nie potrzebowały alkoholu. Wystarczyło, że siedziały razem w jednym miejscu, żeby stało się coś dziwnego. Tak było i tym razem...

- Moje życie to jakiś nieśmieszny żart - westchnęła Shuri. Najwyraźniej pierwsza w nocy to już ta godzina, gdy zaczyna się narzekać na życie. Albo zastanawiać się "Czym jesteśmy bez miłości?", jak to robiła Natasha.

Valkyrie jako jedyna narzekała na brak alkoholu, Wanda śpiewała jakieś stare przeboje, a Gamora leżała na łóżku i tuliła poduszkę. Wyglądała, jakby coś ją martwiło.

- Gamcia, co ci jest? Nebula jednak zadawała niezręczne pytania? - zapytała w końcu Pepper.

- Czemu jak coś się dzieje, to zawsze jest na mnie? - oburzyła się wspomniana dziewczyna, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi.

- Nie tym razem... Po prostu... Jestem straszną idiotką.

- Dobra, to będzie mocne... Po kolei, o co chodzi? - odezwała się Carol.

- No bo... Quill wrzucił mnie dziś do jeziora nie wiedząc o tym, że nie umiem pływać. Nie powiedziałam mu wcześniej. A potem na niego nakrzyczałam, jakby to była tylko jego wina. A on się tak bardzo martwił, późnej patrzył, czy nic mi nie jest przez cały dzień i to było takie urocze...

- To może przestaniesz kleić się do tej poduszki, pójdziemy do chłopaków i przytulisz Petera? - zaproponowała Wanda. Dziewczyny z chęcią się zgodziły, a przede wszystkim Gamora. Po chwili wszystkie, które miały chłopaków, już siedziały lub leżały wtulone w nich.

***

Następnego dnia wybrali się do parku linowego. Poza tym, że Pietro ciągle wszystkich poganiał, Mantis prawie dostała zawału, a Clint trochę się zaplątał i utknął, wszystko szło podejrzanie dobrze i spokojnie. W drodze powrotnej babski gang miał z czego się cieszyć. Natasha, gdy tylko mieli wyruszyć krzyknęła "Clint, bierzesz mnie na barana! Nie chce mi się chodzić". Oczywiście chłopak to zrobił. Nie był jeszcze na tyle zdesperowany, aby kłócić się z Nat. Obok Tony obejmował Pepper, Brunnhilda i Loki szli obok siebie, drocząc się cały czas, Wanda chodziła po krawężniku, trzymając za rękę Visiona, dla utrzymania równowagi, a Gamora i Peter dyskutowali o "lekcjach pływania", których chłopak miał dziewczynie udzielić. Scott nieśmiało chwycił rękę Hope. Steve zamierzał zrobić to samo z Peggy, ale nie mógł się zdobyć na odwagę. W końcu Carter zauważyła jego wahanie i przewracając oczami, sama chwyciła jego dłoń. W taki sposób dotarli do budki z lodami, gdzie Rogers, jak na gentlemana przystało, zapłacił za swoją dziewczynę. Po jedzeniu poszli na plażę, aby popluskać się jeszcze trochę.

Kolejne dni wyglądały podobnie. Jezioro, pływanie, spacery po lesie, zwiedzanie ciekawych miejsc w okolicy... Słowem, raj dla grupy nie do końca normalnych nastolatków. Jednak prawdziwym hitem okazało się ognisko ostatniego wieczoru...

***

Wszyscy rozsiedli się przy ogniu, bez opiekunów, którzy uznali, że dadzą im trochę prywatności. Pomogli rozpalić ognisko, a później zmyli się do swojego namiotu. I wtedy się zaczęło...

Pietro - naczelny rozpalacz ognia i człowiek od jedzenia, starał się upiec kiełbaski, ale jakoś średnio mu szło. Dobra, nie oszukujmy się. Połowa wypadła na trawę.

- Maximoff... Tu jest pięć kiełbasek. Dosłownie - westchnął zrezygnowany Loki. Pietro wzruszył ramionami.

- Ja tu widzę całą paczkę. To, że są z ziemi nie oznacza, że są niedobre...

- Ja go nie znam - oświadczył Clint.

Na szczęście paczek z kiełbaskami było jeszcze dużo. Mieli też chleb, który świetnie smakował upieczony na ognisku, oraz jakieś pianki. Wszyscy zdołali się najeść. Gdy już upewnili się, że nauczyciele nie przyjdą, w ruch poszedł także nieodłączny towarzysz każdej imprezy, czyli alkohol. Zabawa zaczęła się na dobre.

Fury leżał w swoim namiocie, obok chrapiącego Coulsona i śpiącej spokojnie Marii, mrucząc sam do siebie.

- Teoretycznie wiem, że oni chleją. I że napewno zaraz pójdą do lasu i gdzieś się zgubią, albo zrobią coś jeszcze głupszego. Ale po prostu już nie mam do nich siły...

Nie mylił się. Nastolatkowie naprawdę uznali, że czas na wycieczkę do lasu, bo czemu nie? Poszli parami, albo grupkami. Wszelkie istniejące shipy trzymały się razem. Carol, jakimś cudem znalazła się na polanie z Thorem. Jako, że alkohol już trochę działał, zaczął się wielki podryw "na pijanego Odinsona". Chłopak po prostu bełkotał monolog o uczuciach, przez który rano będzie czerwony ze wstydu, a dziewczyna odwdzięczała się tym samym. Gdyby tylko Wanda to widziała... Ale ona była zbyt zajęta spacerowaniem z Visionem. Clintasha znalazła sobie jakiś przyjemny kącik pod drzewkiem, w sam raz, żeby zacząć się do siebie kleić, Stephen postanowił udowodnić Wongowi, że wejdzie na drzewo, ale później nie umiał z niego zejść, a Drax wpadł do jakiejś dziury, robiąc przy tym tyle hałasu, że mógłby obudzić umarłego, a co dopiero śpiących nieopodal nauczycieli. Nikt jednak się nie zjawił. Może po prostu mocno spali, a może mieli wywalone... W każdym razie, dobrze wyszło.

A to jeszcze nie był koniec zabawy. Kilka minut później okazało się, że wszyscy trochę się zgubili. Tak oto, w środku nocy las był wypełniony okrzykami typu "Pepperony tutaj!", "Valki proszone do nas!", czy "Szeregowy Maximoff, zgłoś się!". W końcu jednak, szczęśliwym trafem, wszyscy się znaleźli. Usiedli znów przy ogniu, gdy nagle Peter (bo kto inny?) zaczął śpiewać "Płonie ognisko w lesie". Po chwili dołączyła do niego Wanda, a następnie cała reszta. Później prześpiewali prawie wszystkie stare hity, jakie znali.

Ogień już dogasał, było prawie rano i wszyscy planowali wrócić do namiotów, zanim nauczyciele wstaną. Mieli tylko jeden, mały problem. Hope zasnęła, z głową na kolanach Scotta, a chłopak uznał, że nie chce jej budzić.

- To ją zanieś - doradził Pietro, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, a siostra popatrzyła na niego z aprobatą.

- A... Ale że jak? Co? - Scott był zdezorientowany. Ten człowiek rzadko w pełni coś ogarniał, ale teraz to przesadził, nawet jak na siebie - Nie, ja nie mogę. Niby jak? Ja nie umiem, jeszcze coś pójdzie nie tak.

- Szeregowy Lang! - syknęła Wanda - Bądź facetem i mnie nie wkurzaj. Bierz ją na ręce i do namiotu, raz, raz!

Chyba takie bezpośrednie rozkazy działały na Scotta najlepiej. W każdym razie, posłuchał od razu.
Rano Hope nie miała pojęcia, jak znalazła się w namiocie, ale dziewczyny od razu opowiedziały jej wszystko, pomijając oczywiście panikę Langa. Nastolatka była wniebowzięta. Tego samego ranka powstało także Tharol - ship Thora i Carol, którzy pamiętali, a przynajmniej częściowo, swoje pijackie monologi i stwierdzili, że w sumie mogą spróbować.

W drodze powrotnej każdy, może poza nauczycielami, miał świetny humor. To była zdecydowanie najlepsza wycieczka w ich życiu. Atmosferę psuł tylko Pietro, co kilka minut pytający, kiedy pojadą do McDonald's...

Shot dla Gerwazy_Solo (jednak pisałam w pociągu!)❤❤❤
Co mogę powiedzieć? Dziękuję Ci za wszystko. Za opiekowanie się mną, wszystkie rozmowy, szczególnie te odnośnie shotów, bo to był hit, za pomysły i piękne wspomnienia jakie mi dałaś. To były niesamowite dni. Czekałam na to bardzo długo i teraz w końcu się udało. W sumie już za Tobą tęsknię. Nie umiem teraz ułożyć nic, co by miało choć trochę ładu i składu, więc napiszę po prostu, że jesteś wspaniała, kocham Cię i bardzo się cieszę, że w końcu się udało

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top