Pajączek z vibranium
Klient nasz pan, a w moim wypadku czytelnik. Więc tutaj mamy cute shocik ze Sheter dla Patryk616
No i przepraszam, że tyle to trwało
- Byłby mi ktoś skłonny wyjaśnić, dokąd lecimy? - Peter zadał po raz kolejny to samo pytanie. Od kilku godzin wiercił się niecierpliwie w samolocie, licząc na odpowiedź ze strony Tony'ego Starka, czy Everetta Rossa. Nikt jednak nie zamierzał mu nic powiedzieć i chłopak zaczynał mieć dość tych tajemnic.
- To niespodzianka, młody - mruknął w końcu Stark, nie spuszczając wzroku z ekranu telefonu - Dowiesz się w swoim czasie, ale na pewno ci się spodoba.
Parker wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie odpuścił i postanowił jedynie milczeć przez resztę drogi. Nawet zachwycające widoki nie mogły go zmusić, żeby coś powiedział. Do czasu, gdy krajobraz za oknem zmienił się w jednej chwili z dzikiego, afrykańskiego lasu w zapierające dech w piersiach, wielkie i nowoczesne miasto...
- O mój Thorze! - z gardła chłopaka wyrwał się okrzyk zdumienia, ale zaraz skarcił się za to w myślach. "I cały misterny plan w pizdu..." - pomyślał, ale szybko zapomniał o tym, że powinien udawać obrażonego i zaczął przyglądać się temu niesamowitemu miejscu, z twarzą przyklejoną do szyby.
- Gdzie my jesteśmy...? - zapytał chłopak, gdy podchodzili już do lądowania.
- W Wakandzie - odpowiedział krótko Ross, równie zachwycony, jak wtedy gdy oglądał ten kraj po raz pierwszy. Parker otworzył szeroko usta ze zdumienia. A więc to była Wakanda, o której tyle się nasłuchał od tych członków Avengers, którzy wzięli udział w bitwie w tym państwie. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że to niesamowite miejsce, piękne i nowoczesne. A teraz Peter zobaczył na własne oczy, że mówili prawdę.
Gdy wyszli ze statku, czekało na nich kilka osób. Uśmiechnięty i miło wyglądający mężczyzna, który, jak stwierdził Peter, musiał być królem T'Challą, dwie strażniczki ubrane w tradycyjne zbroje i z ogolonymi głowami i dziewczyna o zuchwałym spojrzeniu, na oko w wieku Parkera. Wyglądała na bystrą, ale trochę uszczypliwą.
- Ross! - pisnęła radośnie na widok agenta i natychmiast rzuciła mu się w ramiona, a potem przywitała się ze Starkiem, pytając o jego samopoczucie po tym całym pstryknięciu. Gdy Tony zapewnił, że czuje się już dobrze i zaczął dziękować nastolatce za pomoc w wyleczeniu go, do Petera natychmiast dotarło, kto to jest. Shuri. Siostra króla, księżniczka Wakandy. Ta sama, która dawno temu uratowała postrzelonego Rossa, a zaledwie kilka tygodni temu opiekowała się ciężko rannym Starkiem.
Po chwili dziewczyna podeszła do niego, uśmiechając się przyjaźnie.
- Ty musisz być Peter - powiedziała - Tony dużo o tobie opowiadał. Jestem Shuri - wyciągnęła do chłopaka rękę. Ten dopiero po chwili zorientował się, że powinien uścisnąć jej dłoń i spłonął rumieńcem.
- Miło mi - wyjąkał - Dziękuję, że pomogłaś panu Starkowi.
- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedziała. Przez chwilę stali i patrzyli na siebie nieco zawstydzeni. Dopiero po chwili do Parkera dotarło, że wciąż trzyma rękę dziewczyny. Puścił ją, spuszczając wzrok i rumieniąc się jeszcze bardziej. A potem, gdy T'Challa poprosił Shuri, aby zaprowadziła Petera do jego pokoju, sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej niezręczna. Chłopak spodziewał się milczenia przez całą drogę, ale gdy tylko oddalili się od reszty towarzystwa, nastolatka wybuchnęła szczerym śmiechem.
- Widać, że nie umiesz w kontakty z dziewczynami - stwierdziła. Petera wmurowało i przez chwilę stał w miejscu zawstydzony, ale Shuri chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą. Przez całą drogę do pokoju szczebiotała radośnie, a potem zostawiła Parkera samego mówiąc, że przyjdzie po niego za godzinę i pokaże mu laboratorium. Chłopak skinął głową i wymamrotał podziękowanie, a następnie odebrał swoje bagaże od jakiegoś mężczyzny, który mu je przyniósł i obejrzał pomieszczenie. Było duże, przestronne, z prywatną łazienką. Chłopak poszedł wziąć prysznic i przebrać się, a później rozpakował swoje rzeczy. Mieli zostać co najmniej na miesiąc, a Parker nadal nie znał celu tej wizyty.
Po godzinie drzwi do jego pokoju otworzyły się z hukiem. Chłopak, który właśnie siedział na łóżku i czytał książkę, zerwał się z miejsca zaskoczony. Zarumienił się, gdy zobaczył przed sobą Shuri, która wybuchnęła perlistym śmiechem.
- Oj, Peter... - westchnęła dziewczyna - Chodź ze mną, pokażę ci laboratorium. Tony zamierza ci wytłumaczyć, o co chodzi w tym wszystkim.
Parker uśmiechnął się i pognał za dziewczyną jak na skrzydłach. W końcu dowie się, dlaczego pan Stark go tu zabrał... Z tej radości zapomniał nawet o wstydzie i przez całą drogę wypytywał Shuri, jak wygląda jej laboratorium, jednak efekt przerósł jego najśmielsze oczekiwania. Słowa Shuri nawet w połowie nie oddały tego, jak wielkie i wspaniałe było to miejsce.
- O wow... - westchnął Peter, a księżniczka zachichotała.
- Podoba się? - zapytała, choć dobrze znała odpowiedź.
- Dziewczyno, to jest raj na ziemi!
- Mówiłem, że będzie zachwycony - Stark wszedł do pomieszczenia, patrząc z uśmiechem na nastolatków - Chyba miałem ci wyjaśnić, co tu robisz, dzieciaku. Otóż... Shuri zaproponowała nam ulepszenie naszych kostiumów i broni, a my chętnie się zgodziliśmy. W końcu jest najlepsza - na te słowa księżniczka uśmiechnęła się szeroko, a Tony skinął głową w jej stronę i mówił dalej - Zrobiła już łuk i strzały dla Clinta, skrzydła dla Sama, załatwiła trochę broni jemu i Barnesowi... Robiła też parę projektów, które Ross ma zaprezentować CIA. A teraz ma się zabrać za nasze kostiumy. Stwierdziłem, że na pewno będziesz chciał jej pomóc, w końcu lubisz nanosić poprawki do stroju, dlatego cię tu zabrałem. No i przy okazji będziesz miał wakacje życia. Co ty na to?
Peter wyglądał teraz, jakby właśnie odwiedził go Święty Mikołaj we własnej osobie. Przez chwilę stał z głupią miną, zerkając to na Starka, to na Shuri.
- Co ja na to?! - pisnął w końcu - To jest super! Dzięki, panie Stark! Dzięki, Shuri!
Potem, niewiele myśląc, przytulił najpierw Tony'ego, a potem księżniczkę. Mężczyzna tylko uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając młodych z ich pomysłami.
- To co? Czas brać się do roboty! - stwierdziła Shuri.
***
Przez kilka następnych dni spędzali razem w laboratorium prawie każdą wolną chwilę, pracując nad kostiumem i rozmawiając. Peter musiał stwierdzić, że dziewczyna jest naprawdę interesującą osobą, a im dłużej się jej przyglądał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jest również wyjątkowo atrakcyjna. Ona natomiast uważała Parkera za najbardziej uroczego i wartego uwagi chłopaka, jakiego w życiu poznała.
- Będziesz pajączkiem z vibranium - oznajmiła pewnego dnia nastolatka, pracując nad wyrzutniami sieci. Peter parsknął śmiechem. Rzeczywiście, część jego kostiumu została wzmocniona za pomocą tego metalu. Shuri spojrzała na niego i również się roześmiała, tracąc przy tym koncentrację. Szybko zapłaciła za tę chwilę nieuwagi. Czując piekący ból, odskoczyła z piskiem, patrząc na swoją dłoń. Niechcący dotknęła gorącego metalu... Oparzenie nie było poważne, ale paskudnie bolało.
Peter w jednej chwili majstrował coś przy sieci, a w kolejnej znalazł się obok dziewczyny, patrząc na nią z przerażeniem. Widząc to, Shuri uśmiechnęła się lekko, starając się zignorować ból.
- To nic - jęknęła - Tylko się oparzyłam...
Spanikowany Parker delikatnie ujął i obejrzał dłoń dziewczyny, starając się nie dotykać oparzonego miejsca. Nie wyglądało to źle, ale chłopak i tak był przerażony. Widząc to, Shuri przewróciła oczami i zaśmiała się cicho, sprawiając, że Peter przeniósł spojrzenie na jej twarz. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a potem...
Nawet nie zauważyli, kiedy zbliżyli się do siebie tak bardzo, że dzieliły ich milimetry. Ostatecznie to Shuri pokonała resztkę tego dystansu i złączyła ich usta, zdając sobie sprawę, że Parker w życiu tego nie zrobi. Poczuła się trochę jak bohaterka tych wszystkich komedii romantycznych, których nienawidziła, ale oglądała z matką dla towarzystwa. Zrozumiała jednak, że w tej sytuacji to uczucie jej nie przeszkadza...
Gdy już odsunęli się od siebie, dziewczyna była wniebowzięta, a Peter... Cóż, wyraźnie nie do końca rozumiał, co się właśnie stało. Może nie był to pocałunek jak z bajki, a bardziej słodki buziak dwójki zauroczonych w sobie młodych ludzi, ale oni widzieli to na swój niewinny, nastoletni sposób. Dla Shuri i Petera to był idealny pierwszy pocałunek.
Przez chwilę stali w milczeniu, odrobinę zawstydzeni, a potem dziewczyna uznała, że musi iść w końcu zająć się tym oparzeniem i zostawiła Parkera na moment samego.
To oczywiste, że ten dzień mógł znacząco zmienić ich relację. Oni sami spodziewali się, że teraz będą traktować się inaczej, ale, ku ich zaskoczeniu, tak się nie stało... Nadal rozmawiali i śmiali się jak para najlepszych przyjaciół, ale pomiędzy tym wszystkim znalazł się czas na ciche wyznania, słodkie słówka, czy pozornie przypadkowy dotyk... Z czasem wyznania stały się bardziej dojrzałe, dotyk bardziej odważny, pocałunki dłuższe... I chociaż znali się dopiero trzy tygodnie, nie przeszkadzało im to. Młodzi ludzie z reguły są bardzo szybcy, jeśli chodzi o relacje z innymi.
***
Ten dzień zaczął się zupełnie zwyczajnie. Peter przyszedł do laboratorium, żeby pomóc Shuri przy zbroi Starka, bo jego własny strój był już gotowy. I znowu nie skończyło się na wspólnej pracy...
Dziewczyna właśnie majstrowała przy hełmie, kiedy Parker, który w ostatnim czasie nabrał dużo pewności siebie, podszedł do niej i przytulił od tyłu. Zaskoczona dziewczyna odwróciła się do niego z uśmiechem.
- No proszę, pajączek zrobił się taki odważny... I nawet się nie rumienisz.
Chłopak przewrócił oczami.
- Jak długo jeszcze zamierzasz mi to wypominać?
Shuri przez chwilę udawała, że się zastanawia, a potem usiadła na stojącym tuż za nią stole.
- Chyba przez całe życie, złotko - powiedziała, chwytając chłopaka za koszulkę i przyciągając do długiego pocałunku. Właśnie ten moment wybrał sobie Tony, żeby wejść do laboratorium.
- Hej, dzieciaki! Jak idzie pra... - przerwał, widząc Shuri i Petera w tej jednoznacznej sytuacji. Przez chwilę patrzyli wszyscy na siebie, nie wiedząc, jak się zachować, aż w końcu dziewczyna, czy to ze stresu, czy celowo, wypaliła:
- Hej, teściu.
Po paru sekundach na twarzy Starka pojawił się znaczący uśmiech.
- Witam przyszłą synową - powiedział - To ja was zostawię może. Tylko uważajcie trochę, jestem za młody, żeby zostać dziadkiem.
Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia, a nastolatkowie wybuchnęli śmiechem.
- Czyli co, teściu nas popiera?
- Na to wygląda - odpowiedział Parker - Teraz będę musiał przedstawić cię mojej cioci.
- A ja muszę powiedzieć mamie i bratu.
Peter wyglądał, jakby myśl o tym trochę go przestraszyła.
- Czy mam się szykować na wykład o zabezpieczaniu się i groźby karalne, typu "jeśli skrzywdzisz moją siostrzyczkę, to ci nogi z dupy powyrywam"?
- Yyy... Być może - uznała Shuri, a jej chłopak przełknął głośno ślinę...
***
Okazało się jednak, że wcale nie było tak źle. Matka Shuri od razu polubiła Petera i zaakceptowała go jako chłopaka swojej córki. T'Challa na początku patrzył na niego trochę nieufnie, ale chyba dość szybko zorientował się, że Peter nie skrzywdzi nawet muchy i odrobinę się uspokoił. Ross natomiast uznał, że od początku czuł, że znajomość Shuri i Parkera się tak skończy.
Półtora miesiąca minęło bardzo szybko. Stark przedłużył ich pobyt w Wakandzie, prawdopodobnie chcąc dać młodym jeszcze trochę czasu razem. Peter był mu za to bardzo wdzięczny. Ale mimo wszystko, w końcu musieli wrócić do domu...
Pożegnanie nie było smutne i pełne łez. Shuri i Peter po prostu przytulili się i pocałowali, obiecując sobie, że będą się kontaktować. Zaczęli też już planować wizytę dziewczyny w Nowym Jorku. Nie smucili się, bo wiedzieli, że niedługo znowu się spotkają. Jednak tuż przed tym, jak Parker wszedł do statku za Tonym i Rossem, Shuri ścisnęła go mocno za rękę.
- Uważaj na siebie, pajączku z vibranium - poprosiła - Nie pakuj się w kłopoty. Jak przylecę, chcę cię widzieć w jednym kawałku.
- Obiecuję. Ale ty też na siebie uważaj, żebyś się znowu nie oparzyła przy pracy.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- To była jednorazowa sytuacja, a ty ciągle ostatnio o tym gadasz. Jak długo jeszcze zamierzasz mi to wypominać?
- Hmm... - mruknął chłopak - Chyba przez całe życie, złotko.
Po tych słowach przytulił swoją dziewczynę jeszcze raz i dołączył do Tony'ego i Rossa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top