Magia urodzinowych życzeń
Ten poranek w domu Starków był inny niż zwykle. Dlaczego? Z prostego powodu. Najmłodsza część rodzinki obchodziła swoje szóste urodziny, a przecież takie wydarzenie nie może się odbyć bez wielkiej imprezy, na którą zostali zaproszeni wszyscy super-wujkowie i super-ciocie z rodzinami. Jak powtarzał Tony, sześć lat ma się tylko raz w życiu. Z tej okazji zorganizował z Pepper, Peterem i Harleyem przyjęcie-niespodziankę.
Już od rana Morgan wiedziała, że coś jest na rzeczy. Oprócz tego, że dostała do łóżka wielką porcję naleśników na śniadanie, to jeszcze mama przygotowała jej do ubrania piękną, czerwoną sukienkę, jak dla elfa lub wróżki. Na razie jednak nie otrzymała żadnych życzeń ani prezentów... Na początku jej się to nie podobało, ale po namyśle zrozumiała, że pewnie rodzice przygotowali dla niej coś wielkiego. Nie myliła się...
Około południa Tony, Peter i Harley gdzieś zniknęli. Dziewczynka została sama z Pepper, bawiąc się z nią pluszakami.
- Skarbie, może wyjdziemy do ogrodu? Poszukamy taty i chłopaków - zaproponowała kobieta.
- W porządku - zgodziła się Morgan. Wiedziała, że coś się dzieje... Była tylko ciekawa, co to takiego.
Wzięła za rękę swoją mamę i wyszła z nią na dwór, w drugiej dłoni ściskając swojego ulubionego, pluszowego jednorożca. Gdy tylko weszły do ogrodu, na dziewczynkę posypał się deszcz confetti. Wokół latały kolorowe balony, na drzewach rozwieszono lampki, które pewnie miały zostać włączone wieczorem. W niektórych miejscach stały lub wisiały słoiki ze świeczkami w środku. Tuż przed Morgan stał niewielki stół, cały przyozdobiony kwiatami, a na jego środku dziewczynka zobaczyła największy i najpiękniejszy na świecie tort urodzinowy z sześcioma świeczkami, jeszcze niezapalonymi. Wokół rozłożono kocyki, a na nich kosze z jedzeniem. Przy stoliku stały stosy paczek z prezentami. Jednak Morgan najbardziej ucieszył widok gości. Byli tu wszyscy bohaterowie, których znał jej tata, ze swoimi rodzinami. Dziewczynka aż pisnęła z radości, a goście zaczęli głośno śpiewać "Sto lat".
Potem przyszedł czas na życzenia. Pierwsi złożyli je rodzice dziewczynki.
- Morgan - zaczęła Pepper - Życzę ci, żebyś była zawsze zdrowa, szczęśliwa i uśmiechnięta i żeby spełniły się wszystkie twoje marzenia - mocno przytuliła córeczkę - Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Potem przyszedł czas na Tony'ego.
- Tata nie umie składać życzeń - oznajmił - Ale się postaram. Życzę ci właściwie tego samego, co mama. Oprócz tego jeszcze dużo słodyczy, jednorożców i wszystkiego, co lubisz najbardziej. Najlepszego, Morguna. Kocham cię razy trzy tysiące.
Potem przyszedł czas na Petera, który, jeszcze bardziej niż Tony nie umie w składanie życzeń. Następnie Harley życzył dziewczynce wielu najlepszych przyjaciół na świecie, trafiając oczywiście w dziesiątkę. Po nich przyszła kolej na całą resztę.
Natasha, Clint z rodziną, bliźniaki Maximoff, Vision, Sam, Steve i Bucky, Bruce, Scott i Hope z Cassie, Strażnicy, Carol, Thor, który jakimś cudem zaciągnął tu ze sobą Lokiego i Valkyrie, Strange i Wong, T'Challa z Shuri, przyjaciele Petera... Wszyscy bohaterowie, władcy, bogowie byli tu dla tej małej dziewczynki, ale, jak się dobrze zastanowić, nie było w tym nic dziwnego. W końcu należała do rodziny...
Następnie Pepper zaprowadziła Morgan do stolika z tortem i zapaliła świeczki.
- Pomyśl życzenie i zdmuchnij - poleciła. Dziewczynka zastanowiła się chwilę. Czego mogłaby chcieć? Jednorożca? Jasne... Ale o to może poprosić wujka Stephena. Nie, to musi być coś, czego nikt tu nie może jej dać... Coś, co może jej zagwarantować tylko magia urodzinowych życzeń. Kilka sekund później już widziała.
Niech wszyscy tutaj zawsze będą szczęśliwi.
Z tą myślą zdmuchnęła świeczki. Rozległy się gromkie brawa. Nikt nie widział, o czym pomyślała dziewczynka, ale ona wiedziała i to życzenie sprawiało jej wielką radość.
A potem przyszedł czas na prezenty. Morgan miała otwierać wszystkie po kolei. Oprócz wielu pluszaków, książek, ubrań i biżuterii, dostała także pełno słodyczy, które kochała, gry planszowe, czy złoto-czerwony diadem jak dla księżniczki. Założyła go od razu, bo idealnie pasował do jej sukienki.
Najlepszy we wszystkim był jednak sposób w jaki traktowali ją goście. Clint uczył dziewczynkę strzelać z łuku, Steve pozwolił bawić się swoją tarczą, a Wanda zrobiła dla niej mały pokaz swoich mocy, które zawsze dziewczynkę interesowały. Thor nazywał Morgan swoją królową, Bucky i Sam na zmianę nosili ją wszędzie na rękach, starając się zdobyć tytuł ulubionego wujka, Quill nawet pozwolił jej używać swojego walkmana. Rocket wyjątkowo dał się pogłaskać. Nawet Loki dał się omamić i pozwolił dziewczynce przymierzyć swój hełm oraz pokazał jej kilka sztuczek. Peter pożyczył Morgan na chwilę swoje sieci, a Pietro obiecał, że następnego dnia, w ramach prezentu, zabierze ją gdzie tylko będzie chciała.
Jednak dziewczynka miała jeszcze jeden plan... Chciała jeszcze tylko jednej rzeczy, której nie mógł jej dać nikt inny, jak tylko Strange...
Pod koniec dnia, gdy miała pewność, że nikt nie posłucha, podeszła do niego z najsłodszym uśmiechem, na jaki było ją stać.
- Wujku Stephen... - zaczęła niewinnie - Mógłbyś mi coś wyczarować?
- To zależy, co - odpowiedział, starając się nie patrzeć Morgan w oczy. Wiedział, że jeśli to zrobi, wpadnie w pułapkę...
- No bo... Ja bym bardzo chciała jednorożca. Ale takiego prawdziwego.
Stephen zapomniał o ostrożności i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
- Wykluczone. Rodzice nie będą zadowoleni. Mogę ci wyczarować ogromnego, pluszowego jednorożca, ale nie prawdziwego...
- Ale wujku... - Morgan zrobiła minę pod tytułem "Ale ja tak bardzo pięknie proszę, jak możesz mi teraz odmówić?" i wdrapała się Stephenowi na kolana - Ja mam dziś urodziny. Tak bardzo, bardzo ładnie proszę... Tylko na jeden dzień.
Strange westchnął. Nie... Nie da się tak łatwo. Urok Morgan na niego nie działa.
Tak sobie wmawiał, ale rodzina Stark mogłaby się kłócić. Gdy następnego ranka wyszli do ogrodu, zobaczyli bowiem na trawie... Dwa jednorożce!
Morgan otworzyła szeroko oczy i z radosnym piskiem, zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać pobiegła do zwierząt, które, jak to jednorożce, bez problemu dały się oswoić małej księżniczce. Peter przez chwilę stał w progu z szokiem i niedowierzaniem wypisanymi na twarzy, a potem dostał jakiegoś ataku, zaczął śmiać się, piszczeć i wykrzykiwać coś w stylu "O Boże, mamy jednorożce w ogrodzie!". Harley na początku nie do końca ogarniał, co się wokół niego dzieje, ale kiedy to do niego dotarło, dostał takiego ataku śmiechu, że zaczął turlać się po ziemi. Pepper przyglądała się niecodziennej scenie szeroko otwartymi oczami, niezdolna do zrobienia jakiegokolwiek ruchu. Jedynie Tony zachował w miarę zimną krew. Gdy już upewnił się, że to nie sen, chwycił za telefon. Widział, czyja to sprawka...
- Halo... - głos w słuchawce był jak zwykle spokojny, co jeszcze bardziej rozzłościło Starka.
- Strange, do kurwy nędzy! - wrzasnął i od razy w głowie usłyszał upomnienie Steve'a, żeby nie przeklinać - W moim ogrodzie są dwa jednorożce. Potrafisz mi to jakoś logicznie wyjaśnić?
- Morgan chciała - wytłumaczył Stephen, nadal nie dając się wyprowadzić z równowagi.
- I ty tak po prostu się zgodziłeś? - niedowierzał Tony.
- A ty byś się nie zgodził?
- To... To zupełnie inna sprawa.
Jasne, że Strak by się zgodził. Pozwoliłby na wszystko, czego sobie życzyła jego córka, ale to nadal nie upoważniało innych do sprowadzania jej jednorożców z innych wymiarów.
Tony niemal widział, jak po drugiej stronie słuchawki Stephen przewraca oczami.
- Jasne... Słuchaj Stark, nic się przecież nie stało. Pobawią się z Morgan jeden dzień, a potem odeślę je z powrotem. Co może pójść nie tak?
- Nie wiem. Dużo rzeczy. Weźmy na przykład... Trzeba je przecież nakarmić, prawda? W ogóle co jedzą jednorożce?
- Myślisz, że ja wiem? Pewnie to samo, co konie. Co mają niby jeść, meble? - zapytał sarkastycznie Strange.
W czasie tej rozmowy zwierzęta, wraz z Morgan zbliżyły się do drzwi. Jedno ze stworzeń widząc, że nic nie stoi na przeszkodzie, weszło do domu...
- No proszę, już idzie źle. Jeden właśnie wlazł nam do przedpokoju - oznajmił Tony. Pepper popatrzyła, co się dzieje w pomieszczeniu, a następnie odwróciła się do męża i z kamienną twarzą dodała:
- Je szafkę...
Harley wybuchnął jeszcze większym śmiechem, a po chwili dołączył do niego Peter. Morgan cierpliwie tłumaczyła głodnemu jednorożcowi, że meble nie są do jedzenia, a Pepper pokręciła głową i westchnęła, zastanawiając się, czemu ze wszystkich miejsc na ziemi musiała trafić akurat tutaj.
Tony na początku wyglądał, jakby miał zaraz zacząć krzyczeć, ale po chwili opanował się na tyle, aby w miarę spokojnym głosem wysyczeć do słuchawki:
- On je meble, Stephen... Jeśli za pół minuty się tu nie pojawisz, to przysięgam... - nie zdążył dokończyć zdania, a Strange już stał przed nim w ogrodzie. Kilka minut później jednorożce pasły się już na zielonej łące. Gdyby nie ślady zębów na szafce, pewnie wszyscy uznaliby, że to tylko sen, albo głupia sztuczka. Wszyscy, poza Morgan.
Bo ona wiedziała, że naprawdę przez chwilę bawiła się z jednorożcami. A to jeszcze nie koniec. Dziś czeka ją jeszcze obiecana wycieczka na koniec świata i jeszcze dalej z wujkiem Pietro. Jedno jest pewne. Jak dotąd to były jej najlepsze urodziny...
Dziś urodziny obchodzi nie Morgan, ale ktoś dla mnie wyjątkowy. Cudowna osoba, matka chrzestna tej książki i właścicielka fotela, na którym powstają najlepsze pomysły (jak na przykład te jednorożce), którą mam przywilej nazywać moją przyjaciółką, czyli Gerwazy_Solo.
No więc Gerwaś, życzę Ci:
❤zdrowia, bo to najważniejsze
❤szczęścia, bo zasługujesz na nie jak nikt inny
❤uśmiechu, bo on czyni wszystko lepszym
❤wiary w siebie
❤kochających przyjaciół
❤szczęścia w związku
❤tańca na balkonie i śpiewania na ulicy
❤odpałów w fotelu i nie tylko
❤powodzenia w nowej szkole
❤słodyczy i herbatki
❤dużo twoich ulubionych shipów
❤jednorożców przed domem
❤kolejnych spotkań ze mną
❤spełniania wszystkich marzeń
Najlepszego!
I ❤ you 3000!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top