Impreza życia
Dla wielu nastolatków impreza z najlepszymi znajomymi jest czymś, na co czekają, co pozwala im się wyluzować i trochę pobawić. Może być to dla nich czas najlepszych odpałów, szczególnie tych po alkoholu, dzikich tańców, gry w butelkę i tym podobnych rzeczy.
Zwłaszcza, jeśli mówimy o imprezie w domu Starka, za pieniądze Starka i z alkoholem Starka, na którą została zaproszona cała elita szkoły.
Jak to się stało? Po prostu pewnego dnia Tony oznajmił Bruce'owi i Pepper, że rodzice wyjeżdżają na weekend z Peterem i chłopak jest sam w domu, więc wpadł na pomysł zorganizowania imprezy. Jeszcze tego samego dnia powtórzył tę informację wszystkim, których chciał zaprosić.
Oczywiście każdy się zgodził.
Umówili się na piątkowe popołudnie. Tony załatwił mnóstwo niezdrowego jedzenia, napojów gazowanych i alkoholu. Przyniósł do salonu głośnik, wytrzasnął skądś kulę disco, a w całym domu i ogrodzie rozwiesił kolorowe lampki, żeby zrobić klimat.
Gdy wszystko było gotowe, zaczęli zbierać się pierwsi goście.
Na początku atmosfera była trochę napięta. Niby wszyscy trochę się znali, ale nie zawsze na tyle, aby wspólnie imprezować. Siedzieli w salonie Starka słuchając głośnej muzyki, patrząc na siebie wymownie i zastanawiając się, co robić. A potem w ruch poszedł alkohol...
Valkyrie, Thor i Tony pili równo, a po chwili dołączyli do nich Pietro, Quill, Bucky i Sam. Reszta zachowywała się trochę bardziej spokojnie, to znaczy, że próbowali nie upić się już na samym początku. Pepper i Hope powoli popijały wino. Z trudem udało im się namówić Peggy, żeby do nich dołączyła. Dziewczyna obiecała sobie, że dużo dziś nie wypije, ale przecież lampka wina jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Najbardziej od alkoholu stronił Steve, bo, jak uznał, ktoś musi wszystkich pilnować.
Nagle ktoś rzucił propozycją zagrania w butelkę. Jako, że alkohol zaczął robić swoje, wszyscy się zgodzili, nawet Steve, który nie chciał psuć zabawy. Usiedli w kółku. Pierwszą osobą, która zakręciła butelką był Clint. Wypadło na Pietra...
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał Barton z łobuzerskim uśmiechem.
- Wyzwanie, co mi tam - odpowiedział Maximoff. No i się zaczęło.
Chwilę później Clint turlał się ze śmiechu po podłodze, jak z resztą wielu innych znajomych. Powód? Pietro próbujący stanąć na rękach pod wpływem alkoholu. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak to się skończyło...
Było wiele ciekawych wyzwań. Kolejnym hitem stała się Shuri mówiąca alfabet od tyłu, potem Thor udający kurczaka i psychopatycznie śmiejący się Bucky. Jednak najbardziej powalił wszystkich Scott przechodzący przez pokój ze sznurówkami związanymi razem. Oczywiście wylądował na ziemi już w połowie drogi.
Pytania też okazały się bardzo interesujące. Zarumieniona Peggy opowiadająca o tym, że pierwszy raz posmakowała alkoholu w wieku siedmiu lat, kiedy pomyliła z sokiem stojące na stole piwo wywołała spore poruszenie i dużo śmiechu.
Odpowiedź Natashy na pytanie, co pomyślała o Clincie, gdy zobaczyła go pierwszy raz również powaliła na kolana, szczególnie samego Bartona. Brzmiała po prostu "Chcę takiego, dajcie mi go zaraz". Krótko, zwięźle i na temat.
Jednak największym hitem było pytanie zadane Starkowi przez Sama.
- Tony, przyjacielu - zaczął Wilson i od razu było widać, że ma przygotowane coś mocnego - Przyznaj się teraz szczerze, ile dziewczyn miałeś przed Pepper?
Wszystkie oczy zwróciły się na chłopaka. Najbardziej zaciekawiona wydawała się sama Pep, co nie do końca podobało się Starkowi. W końcu niechętnie opowiedział nieco o swoich podbojach miłosnych, wymieniając imiona wszystkich tych dziewczyn, żeby się nie pogubić. Naliczył ich siedem... Nie tak źle, jak możnaby przypuszczać, ale wystarczająco, aby Pepper wlepiła wzrok w podłogę, niezbyt zadowolona. Co prawda wiedziała, że to przeszłość, ale nie podobało jej się, że Tony zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Bała się, że ją też to może spotkać...
***
Co było potem? Impreza rozkręciła się na dobre. Alkohol zaczął wpływać już na każdego, w mniejszym lub większym stopniu.
Bucky, Sam i T'Challa śpiewali, a raczej wykrzykiwali stare piosenki. Usilnie próbowali też namówić Steve'a, żeby do nich dołączył, ale jako, że chłopak nie był jeszcze na tyle pijany, odmawiał.
Mantis leżała na kanapie i płakała, narzekając, że nie ma chłopaka. Obok niej siedziała Peggy, która w końcu uznała, że na trzeźwo tu nie wytrzyma i zaczęła popijać szampana. Po chwili dołączyła do nich Hope, załamana zachowaniem Scotta, który zaczął płakać, gdy rozlał drinka i marudzić, jaki to świat jest okrutny.
Sporo osób postanowiło wyjść na dwór, do ogrodu, między innymi śpiewająca trójka oraz ich załamany opiekun Rogers. Nebula spacerowała z butelką alkoholu krzycząc, że nienawidzi ludzi. Pietro, nie wiadomo jakim sposobem, wpadł do basenu, ale zaraz został wyciągnięty przez Clinta.
- Po co ja się jeszcze z tobą przyjaźnię? - westchnął Barton.
- Ktoś musi mnie pilnować, staruszku, no nie?
Clint westchnął. Tak, to była prawda. Ktoś musiał pilnować tego nieodpowiedzialnego smarkacza. Tylko za jakie grzechy padło akurat na niego?
- Dobra, idę się napić. Jestem jeszcze za trzeźwy, żeby z tobą wytrzymać. Tylko się nie zabij.
Po tych słowach wrócił do salonu, gdzie Strange i Wong założyli na plecy koce i udawali magików, Quill i Drax rozmawiali o sensie życia Bruce żalił się Thorowi na swój los, a dziewczyny rządziły na parkiecie. A przynajmniej część.
Shuri, Carol i Wanda tanczyły jak szalone do "Señority", bo jakże by inaczej.
- Wanda "ja się dziś nie upiję" Maximoff - krzyknęła ze śmiechem Carol, obserwując wyczyny koleżanki na parkiecie i wspominając jej słowa sprzed imprezy.
- Nie narzekam, pijana Wanda to moja ulubiona Wanda - wtrącił przechodzący obok Vision i zaraz został zaciągnięty do tańca przez swoją dziewczynę.
Nieopodal Natasha tańczyła coś, co przypominało balet przed śmiejącą się Gamorą.
- Natasha, skarbie... Co ty robisz? - zaśmiał się Barton, podchodząc bliżej.
- Tańczę balet - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic dziewczyna, wywołując kolejny atak śmiechu pijanej Gamory.
Clint podszedł do Nat od tyłu i przytulił ją, całując dziewczynę w szyję.
- Naprawdę chciałaś takiego jak ja od początku? - zapytał, nawiązując do gry w butelkę.
- Mhm... - mruknęła w odpowiedzi Romanoff i odwróciła się do Clinta.
- No to teraz masz - mruknął Barton, przyciągając ją do siebie i namiętnie całując, łapiąc ją przy okazji za tyłek.
- Ej, ale jak chcecie rozładować napięcie seksualne to znajdźcie sobie jakąś sypialnię, czy coś, a nie tak w salonie - zwrócił im uwagę Strange.
- Znajdź sobie dziewczynę, Strange, a nie się czepiasz - mruknął Barton, wracając zaraz do przerwanego okazywania Natashy miłości.
***
Gamora stała trochę na boku z jakimś drinkiem. Alkohol na nią też zaczął działać, i to dość mocno. Na tyle mocno, że, gdy z głośników poleciały pierwsze słowa "Galway Girl" Eda Sheerana, dziewczyna dołączyła do swoich szalejących na parkiecie koleżanek. Tańczyła i śpiewała tak, jak one i nawet nieźle jej wychodziło.
Cała sytuacja nie uszła uwadze Quilla, który, choć już mocno wstawiony, zdziwił się bardzo. Gamora i taniec? Przecież to się nie łączy... A jednak rządziła teraz na parkiecie. Peter był pewny, że mu się nie wydawało. Nie pozostało mu nic innego, jak dołączyć do swojej dziewczyny. Tak też zrobił.
Przetańczyli razem kilka piosenek, bo Gamora za nic nie chciała puścić swojego chłopaka. Cały czas śmiała się bez powodu i przytulała się do Petera, który uznał, że pijana Gamora to ta lepsza wersja Gamory.
Ktoś wpadł na pomysł śpiewania karaoke. Oczywiście Quill jak pierwszy zaczął wyć do mikrofonu "Come and get your love". Potem Natasha śpiewała jakąś rosyjską piosenkę, Sam postanowił wykonać "Shape of you" a Wong próbował zaśpiewać "Single Ladies" Beyonce.
Potem mikrofon przejął Tony. Mimo, że był już dosyć pijany, mówił całkiem wyraźnie...
- Tę piosenkę dedykuję jedynej dziewczynie, którą naprawdę kocham. Wiem, że może ciężko mi zaufać, przez to, co robiłem kiedyś, że co chwilę zmieniałem dziewczyny. Ale to się zmieniło, gdy spotkałem ciebie. Pepper... Kocham cię najbardziej na świecie i nikt tego nie zmieni.
Po tym wzruszającym wyznaniu, Stark zaczął śpiewać piękną piosenkę, "Every breath you take". Prawie wszystkie dziewczyny płakały, na czele z Pepper, która po wszystkim od razu pobiegła do swojego chłopaka, aby go pocałować. Nie spodziewała się tylko, że Tony po chwili zacznie się do niej kleić, wygłupiać i robić jeszcze dziwniejsze rzeczy.
- Muszę się napić, bo na trzeźwo on jest nie do zniesienia - westchnęła, biorąc kolejnego drinka - Ale i tak go kocham.
***
Loki i Valkyrie stali na balkonie, mając już serdecznie dość słuchania ich śpiewających znajomych. W pewnym momencie chłopak wychylił się przez barierkę, wrzeszcząc na całe gardło "Jestem królem świata! A ta piękność to moja królowa!". Z dołu odpowiedziało mu czyjeś głośne "Zamknąć się".
- Ej, Brunn - odezwał się Loki do swojej dziewczyny, zupełnie ignorując głos spod balkonu - Zróbmy tak, jak w Titanicu.
Nie musiał prosić dwa razy. Valkyrie stanęła przed nim i rozłożyła ręce na boki, a chłopak chwycił ją w pasie, zaczynając śpiewać.
- "Every night in my dreams
I see you, I feel you
That is how I know you go on".
- "Far across the distance
And spaces between us
You have come to show you go on" - zawtórowała mu dziewczyna.
- Ej! Tylko nie spadnijcie! Nie będę was później zbierał! - usłyszeli krzyk z dołu. Steve...
- Zepsułeś moment! - odpowiedział z pretensją w głosie Loki.
- Steve... - obok chłopaka pojawiła się Peggy - Daj spokój. To impreza, powinieneś się bawić, a nie wszystkich pilnować - powiedziała, wręczając mu drinka. Rogers wahał się przez chwilę, ale potem wzruszył ramionami i poszedł pić ze swoją dziewczyną.
***
Co było dalej? Cóż, w końcu wszyscy padli jak muchy. Bucky, Sam, T'Challa, Tony, Thor i Drax wymiotowali pół nocy, a później zasnęli w łazience. Tony w wannie, Sam obok sedesu, reszta gdziekolwiek na podłodze. Loki spał w fotelu z Val na kolanach, Pepper poszła do sypialni Tony'ego wykorzystując to, że chłopak i tak całą noc nie wyjdzie z łazienki, a Gamora leżała na kanapie wtulona w Quilla. Natasha, Clint, Hope, Scott i Pietro zasnęli na dywanie. Peggy, Mantis i Shuri zajęły pozostałe fotele, a Bruce wpadł na to, żeby znaleźć jakąś wolną sypialnię w wielkim domu Tony'ego. Nebula i Carol zasnęły na hamakach w ogrodzie, a Wanda z Visionem spędzili noc na leżakach przy basenie. Steve, z braku miejsca znalazł jakiś koc i zasnął na podłodze, niedaleko Stephena i Wonga, otulonych w swoje "peleryny".
Rano nikt do końca nie kontaktował, co się właściwie stało, ale jedno wiedzieli na pewno. Każdy, nawet Steve, mógł przyznać, że była to najlepsza impreza jego życia.
Hej wszystkim!
Ogólnie nie wiem jak to się stało, że zapomniałam wspomnieć o tym w poprzednim shocie...
Dobiliście 1000 wyświetleń tej książki!!! Nie spodziewałam się, że to się stanie tak szybko. Bardzo, bardzo Wam wszystkim za to dziękuję❤
Szczególnie chciałabym jednak wspomnieć o dwóch osobach.
Gerwazy_Solo czyli matce chrzestnej tej książki, bez której pewnie by ona nie powstała. Dziękuję za motywację, którą mi dajesz, pomysły i Twoje genialne komentarze❤
Sky_walk_erka której chcę podziękować za spamik pod shotami oraz za miłe, motywujące mnie słowa, które mam okazję przeczytać za każdym razem, gdy opublikuję coś nowego❤
Jeszcze raz dziękuję!❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top