Dzień Dziecka

Tego dnia plac w centrum miasta pękał w szwach. Roiło się w nim od dzieci w różnym wieku bawiących się na dmuchanych zamkach i na karuzelach, biorących udział w konkursach, czy jedzących watę cukrową. Pilnujący ich rodzice chodzili za maluchami krok w krok, a ci, którzy mieli trochę starsze dzieci siedzieli pod parasolami, popijając soczki owocowe i rozmawiając ze znajomymi. Nikt się nie dziwił ilości osób w tym miejscu. W końcu był pierwszy czerwca, Dzień Dziecka. Trzeba było jakoś go uczcić.

Dziewięcioletni Tony Stark przechadzał się między zamkami i innymi atrakcjami, trzymając za rękę swojego młodszego o cztery lata braciszka, Petera. Ich rodzice siedzieli nieopodal na ławce, mając oko na swoich synów.
Młodszy chłopiec bardzo chciał na karuzelę łańcuchową, więc brat uznał, że go tam zabierze i przy okazji sam skorzysta. Mimo, że było dość wysoko, a karuzela kręciła się szybko, chłopcy nie bali się. Lubili takie atrakcje. Ale żeby się tam dostać, trzeba było najpierw przedrzeć się przez tłum i postać w kolejce...
Czekając cierpliwie na swoją kolej, Tony zobaczył nieopodal znajomo wyglądającą dziewczynkę. Uśmiechnął się i zawołał głośno:

- Pepper!

Dziewczynka spojrzała na niego, a następnie przewróciła oczami. Chodziła z chłopcem do jednej klasy, ale nie za bardzo go lubiła. Był niegrzeczny i niezbyt miły dla wszystkich, poza swoimi przyjaciółmi i, o dziwo, poza nią. Wobec Pepper zawsze zachowywał się grzecznie, ale ona i tak za nim nie przepadała.

- Choć do nas! - poprosił Tony i jego koleżanka dopiero teraz zorientowała się, że nie jest sam. Towarzyszył mu uroczy, mały chłopiec. To przekonało dziewczynkę, żeby na chwilę do nich podejść.

- Cześć, Tony. To twój brat?

- Tak. Ma na imię Peter - następnie zwrócił się do braciszka - Przywitaj się z Pepper, śmiało.

- Cieść... - powiedział niewyraźnie maluch.

- Cześć - Pepper uśmiechnęła się. Uwielbiała małe dzieci.

- Chcesz iść z nami na karuzelę? - zapytał Tony.

- Nie wiem... Trochę się boję. To strasznie wysoko.

- Wcale nie. Tylko się tak wydaje. Nie musisz się bać, tam jest bardzo fajnie. Chodź, na pewno nic się nie stanie. Ja też się bałem za pierwszym razem, ale teraz to lubię.

I poszli. Pepper pokonała swój strach i dobrze się bawiła. Tony cały czas pilnował, żeby się nie bała i była bezpieczna. W czasie jazdy na karuzeli odwracał się do niej, żeby sprawdzić, czy wszystko dobrze. Dziewczynka nie spodziewała się, że Tony Stark, ten Tony Stark może być tak opiekuńczy i miły. Później bawili się już razem, a po jakimś czasie dołączyli do nich przyjaciele z klasy: James, Stephen i Bruce. I mimo, że Pepper była jedyną dziewczynką w towarzystwie, bawiła się najlepiej na świecie.

***

- No dawać, dawać, chłopaki! - krzyczał Steve, patrząc jak jego przyjaciele, Bucky i Sam grają w cymbergaja. Dwoje jedenastolatków postanowiło urządzić sobie zawody, a Rogers obserwował ich zmagania. Jak dotąd szala zwycięstwa przechylała się na stronę Bucky'ego, ale wszystko mogło się zdarzyć.

- Kurde! - krzyknął chłopiec, kiedy Samowi udało się zdobyć punkt i zremisować.

- Język! - Steve jak zawsze pilnował, żeby przyjaciele brzydko się nie wyrażali.

- Sorry...

Grali dalej, a emocje sięgały zenitu. W końcu jednak, tak jak się spodziewali, wygrał Barnes.

- Tak! Jestem mistrzem! Zwycięstwo! - cieszył się chłopiec głośno. Jego koledzy kręcili głowami z politowaniem, ale pozwolili mu na odrobinę szaleństwa.

Po chwili do grupy podeszła dziewczynka, na której widok Steve od razu się zarumienił. Peggy. Koleżanka z klasy, którą bardzo lubił.

- Cześć. Chcecie cukierka? Dostałam kilka za wygraną w konkursie.

Chłopcom nie było trzeba dwa razy powtarzać. W końcu dostawali darmowe słodycze. Nie mogli przepuścić takiej okazji.

Niedługo później dołączyli do nich T'Challa i jego mała siostra, Shuri. Chłopcy na chwilę oddali ją pod opiekę Peggy, która bardzo lubiła zajmować się maluchami, a sami rozegrali jeszcze parę rund w cymbergaja. A potem Steve wpadł na pewien pomysł. Poprosił kolegów, żeby odciągnęli na chwilę uwagę dziewczynki. On sam zaś poszdszedł do jednego ze stoisk, gdzie można było wygrać wielkiego, białego misia. Może miał po prostu szczęście, albo może organizator widział, że przyświeca mu ważny cel, ale udało mu się zdobyć nagrodę. Niepewnie podszedł z pluszakiem do Peggy.

- Proszę, to dla ciebie - powiedział, dając jej prezent. Dziewczynka wyglądała na zdziwioną.

- Dziękuję, Steve. Ale... Dlaczego mi go dajesz?

- Po prostu bardzo cię lubię - odpowiedział chłopiec. Za plecami Peggy jego przyjaciele pokazali mu kciuki w górę.

***

- Loki! Przestań mnie bić tym patykiem! Hela, powiedz mu coś! - użalał się Thor, gdy jego sześcioletni, młodszy o dwa lata brat po raz kolejny uderzył go znalezionym na ziemi kijem.

- Loki, mówię ci coś - trzynastolatka nie miała w ogóle pojęcia, co tu robi. Przyszła z braćmi tylko dlatego, że mama była zajęta, a ojcu nie chciało się ruszyć tyłka z kanapy. Najchętniej siedziałaby teraz w domu i oglądała serial, ale nie, musi tu być... Wymarzony dzień dziecka.

- Nie pomagasz - poskarżył się Thor.

- Trudno - mruknęła Hela - Musicie się dogadać. Albo pozabijać, wszystko jedno, byle był spokój.

- Thor, Loki! - usłyszeli wołanie. W ich stronę biegły dwie dziewczynki. Sif i Valkyrie. Pierwsza była koleżanką z klasy Thora, a druga chodziła do przedszkola z Lokim.

- Dzięki Bogu... - mruknęła Hela - Idźcie się pobawić z koleżankami. Zabierzcie je na lody, czy coś, ojciec wam dał pieniądze. Będę tu siedzieć. Nie wracajcie za szybko.

Chłopcom nie było trzeba dwa razy powtarzać. Poszli pobawić się z dziewczynami. Na początku wszyscy ustawili się w kolejce do malowania twarzy. Gdy mieli już skończone kolorowe arcydzieła, urządzili sobie konkurs, kto najwyżej skoczy na trampolinie. Zwycięzcą okazał się Loki. Następnie Thor wziął udział w wyścigu. Wygrał małego, pluszowego tygryska, którego podarował Sif.

Na końcu wszyscy poszli na lody. Zastanawiali się, jaki smak wybrać, gdy przy budce zobaczyli trochę przestraszoną dziewczynkę, mniej więcej w wieku Thora. Postanowili do niej podejść.

- Cześć - pierwsza odezwała się Valkyrie - Jak masz na imię?

- Carol - odparła nieśmiało nieznajoma - A wy?

- Ja jestem Valkyrie, a to są Sif, Thor i Loki. Czemu stoisz tu sama?

- Nikogo nie znam- wyjaśniła Niedawno się tu wprowadziłam.

- To może pójdziesz z nami na lody? - zaproponował Thor, który uznał, że nie powinni zostawiać Carol samej.

- Chętnie - zgodziła się dziewczynka i poszła z nowymi znajomymi.

***

Ośmioletnia, rudowłosa dziewczynka starała się dorzucić piłeczką do celu. Zamierzała wygrać główną nagrodę w konkursie. W sumie szło jej całkiem nieźle. Już nastawiła się na zdobycie bonu do sklepu sportowego, kiedy obok niej pojawił się chłopiec, którego wcześniej nie widziała. Mógł być w jej wieku, może trochę starszy.

- Nieźle rzucasz - pochwalił - Ale umiem lepiej.

Natasha spojrzała na niego zaskoczona, że w ogóle tak po prostu do niej zagadał.

- Nie wierzę - odpowiedziała.

- To zobaczysz.

Chłopiec wziął piłeczkę i stanął do pojedynku z rudowłosą. Miał rację. Rzucał zdecydowanie lepiej, niż ona. Nie było wątpliwości, komu należy się główna nagroda...

Dziewczynka uśmiechnęła się widząc, jak chłopiec odbiera swój bon, ale było jej bardzo smutno. Pochodziła ze skromnej rodziny i nieczęsto mogła sobie pozwolić na zakupy w droższym sklepie. A teraz bardzo przydałyby jej się nowe buty...

- Jesteś smutna? - zapytał nieznajomy. Natasha pokręciła głową.

- Nie, tyko... No... Może trochę jestem. Chciałam sobie za to kupić buty sportowe. Zazwyczaj nie za bardzo mogę kupować rzeczy w takich sklepach.

Chłopiec natychmiast zrozumiał. Spojrzał jeszcze raz na nagrodę, a potem na dziewczynkę. No trudno, on i tak nie wie, co chciałby sobie za to kupić. A nawet jeśli, mógłby sobie na to pozwolić nawet bez bonu.

- Proszę... Weź go. Tobie bardziej się przyda.

Natasha spojrzała na niego zaskoczona. Nie spodziewała się takiego miłego gestu po kimś zupełnie obcym.

- Nie powinnam... Ty bardziej na niego zasłużyłeś.

Chłopiec wzruszył ramionami.

- I tak nie wiem, co bym sobie kupił. No weź go.

Natasha nieśmiało wyciągnęła rękę po podarunek.

- Dziękuję... - powiedziała, a zaraz potem coś sobie uświadomiła - Nie wiem, jak masz na imię.

- Clint. A ty?

- Natasha. Pójdziemy gdzieś się pobawić? Na przykład na trampolinę? - zapytała.

Clint ochoczo pokiwał głową i już mieli ruszać, kiedy podbiegł do niego od tyłu trochę młodszy chłopiec i uderzył go w ramię.

- Tego się nie spodziewałeś? - zapytał ze śmiechem. Starszy przewrócił oczami.

- Cześć, Pietro. Hej, Wanda - zwrócił się do stojącej obok dziewczynki, siostry Pietra - To jest Natasha. Idziemy na trampoliny. Chcecie dołączyć?

- Jasne - odpowiedziało rodzeństwo chórem, po chwili wybuchając z tego powodu głośnym śmiechem.

- A my też możemy? - usłyszeli głos za sobą. Stali tam Scott i Hope, przyjaciele Clinta.

- Boże, Scott, nie strasz mnie! - krzyknął chłopiec - Jasne, że tak. Chodźcie.

W ten właśnie sposób Natasha dołączyła do cudownej grupki przyjaciół.

***

Dziesięciolatek przechadzał się pomiędzy atrakcjami. Nie do końca wiedział, co ze sobą zrobić. W prawej ręce ściskał wygranego w konkursie pluszowego szopa o imieniu Rocket, a w lewej plastikową figurkę drzewka, które nazwał Groot.
Nie znał tutaj zbyt wielu osób. Zastanawiał się, do kogo mógłby podejść i zagadać, kiedy nagle w oczy rzuciła mu się twarz dziewczynki. Znał ją z osiedla. Miała na imię Gamora i chyba go nie lubiła, odkąd wjechał w nią rowerem, przy okazji rozdzierając jej bluzę. Mimo, że przeprosił ją za to jakieś sto razy, ona nadal była nieugięta.
Teraz spacerowała po placu ze swoją młodszą siostrą, Nebulą, a na widok Petera, szybko odwróciła wzrok. On jednak postanowił zaryzykować.

- Gamora! - krzyknął, podbiegając do niej - Cześć.

- Co chcesz, Quill? - zapytała dziewczynka, nawet na niego nie patrząc. Nigdy nie zwracała się do chłopca po imieniu, zawsze po nazwisku.

- Chciałem się zapytać, czy mogę się do was przyłączyć...

- Nie możesz - odpowiedziała krótko.

- Ale dlaczego? - dopytywał Peter. Tym razem Gamora w końcu na niego spojrzała.

- Bo jesteś głupi. Nie lubię cię. Idź stąd. Nie chcę więcej z tobą rozmawiać.

Quill posłusznie odszedł. Usiadł na trawie kilka metrów dalej i patrzył w przestrzeń. W oczach zbierały mu się łzy. Było mu przykro przez to, co powiedziała dziewczynka. Po chwili podeszła do niego jego mama.

- Pete... Co się stało?

- Nic, mamo... Nie chcę o tym rozmawiać. Ale chodźmy już do domu, dobrze?

Meredith pokiwała głową. Wiedziała, że na siłę nic z syna nie wyciągnie. Postawiła, że zrobią tak, jak chciał.

Z pewnej odległości całej scenie przyglądała się dziewczynka. Miała straszne wyrzuty sumienia przez to, jak potraktowała chłopca. Rzadko musiała kogoś przepraszać, dlatego też nie do końca wiedziała, jak to zrobić. Nebula też nie mogła jej pomóc. Ona ciągle tylko marudziła, że jej się nudzi.
Na szczęście po chwili podeszła do nich Mantis - bardzo miła, wrażliwa i pomocna koleżanka z klasy Gamory.

- Co się stało? - zapytała, gdy tylko zorientowała się, że jej znajoma jest smutna.

- Byłam niemiła dla takiego chłopca... Jemu jest teraz przykro, a ja nie wiem, co mam zrobić.

Mantis wzruszyła ramionami.

- Przeproś go. Po prostu. I możesz mu dać watę cukrową. To zawsze poprawia humor - poradziła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Gamora od razu wzięła się do działania. Zostawiła siostrę pod opieką Mantis i Draxa, który się do nich przyłączył, kupiła watę cukrową i pobiegła w stronę Quilla, który już zbierał się do opuszczenia placu.

- Dzień dobry pani - zwróciła się do Meredith, a potem stanęła zestresowana przed Peterem.

- Proszę, to dla ciebie na przeprosiny - podała mu watę cukrową - Przepraszam, że powiedziałam, że jesteś głupi. Jak chcesz, to możesz pójść z nami na tę wielką zjeżdżalnię. Poznasz moich kolegów.

- Nic się nie stało - odpowiedział - Chętnie z wami pójdę, tylko najpierw musimy to zjeść.

Oboje roześmiali się.

- Czyli co, zmiana planów? - upewniła się mama Petera. Chłopiec pokiwał głową, a potem pobiegł z nową koleżanką poznawać jej przyjaciół.











Dzień Dziecka już minął, ale ja i tak życzę wszystkim Dzieciom, większym i mniejszym, wszystkiego najlepszego!❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top