Come and get your love
Spoilery do Endgame!
Star Lord leżał na ziemi otoczony kosmicznymi stworzeniami, które miały wyraźną ochotę rozszarpać go na strzępy. Ostatkiem sił próbował się bronić, ale był na przegranej pozycji. Odkąd upadł, mocno popchnięty przez kogoś, wiedział, że nie poradzi sobie bez pomocy. Niestety, ta nie nadchodziła. Wszyscy byli zbyt zajęci walką o przeżycie, żeby zwracać uwagę na innych...
Jeden z potworów uniósł broń. Mężczyzna jedynie zamknął oczy. Nie miał siły się stawiać. Całe życie przemknęło mu przed oczami. Wszystkie te momenty, kiedy czuł się dla kogoś ważny, oraz, że on także znalazł kogoś bardzo ważnego. Rocket, Groot, Drax, Mantis, Yondu... Gamora. Dlaczego musi znów ją stracić? Ledwo co ją odzyskał. To niesprawiedliwe...
Przypomniał sobie dotyk jej dłoni, jej oczy patrzące na niego w ten szczególny sposób, jej miękkie usta na swoich... Łzy napłynęły mu do oczu. Już nigdy jej nie przytuli, nie pocałuje, nie poprosi do tańca. Ale nawet gdyby przeżył, ona i tak nic by nie pamiętała... Nie byłaby już jego Gamorą. Pozostało mu jedynie wspomnienie, które w sobie pielęgnował, szykując się na śmierć.
Przed oczami widział jej uśmiechniętą twarz. Był gotowy... Czekał na koniec.
Sekunda, dwie, trzy, pięć, dziesięć. Pół minuty. Minuta. Nic się nie działo...
Peter powoli otworzył oczy, spodziewając się, że w każdej chwili może zostać dźgnięty nożem. To, co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Potwory zaczęły znikać, po prostu obracały się w proch. Tak jak on i jego przyjaciele kiedyś. Quill zrozumiał, że stało się właśnie coś ważnego...
Leżał w tym samym miejscu jeszcze przez kilka minut, nie mając siły wstać. Dopiero, gdy usłyszał głos Rocketa, nawołującego imiona wszystkich swoich przyjaciół, podniósł się z dużym wysiłkiem.
- Rocket...
Szop rozejrzał się, a gdy zauważył chwiejącego się na nogach, ale całego i zdrowego Petera, oczy mu się zaświeciły. W jednej chwili stał się jakby... większy.
- Quill! Jak dobrze cię widzieć całego, stary zgredzie! - po tych słowach szop podbiegł do przyjaciela, aby go przytulić. Pozwolił nawet Peterowi wziąć się na ręce.
Po chwili do uścisku dołączyli Groot, Drax i Mantis. Wszyscy w jednym kawałku, szczęśliwi, że znowu się widzą. Jednak prawdziwe szczęście Quilla, stało kilka kroków dalej, przyglądając się wraz z siostrą tej wzruszającej scenie. Gamora.
Kobieta była zdezorientowana. Nic nie rozumiała, nie pamiętała... Nebula opowiedziała jej trochę o tym, co powinna wiedzieć, ale niewiele to dało. Odkąd potwory ich ojca zaczęły znikać, Gamora poczuła, że jest coś, o czym powinna pamiętać, ale za nic nie potrafiła sobie przypomnieć. To nie było przyjemne uczucie. Dziura w pamięci... Gdyby jeszcze chodziło o coś mało istotnego, niewartego zapamiętania, może dałoby się to znieść. Ale było inaczej. Wiele się zmieniło przez ten czas, którego nie pamiętała. Zbuntowała się przeciw ojcu. Pogodziła się z siostrą. Miała przyjaciół... Chłopaka.
Peter Quill. Star Lord. Przystojny, pewny siebie, arogancki, odważny, uwielbia muzykę i nieźle tańczy. Tyle dowiedziała się o nim od Nebuli. Same suche fakty... Żadnych doświadczeń, wspomnień... Pustka.
Po chwili Quill odkleił się od przyjaciół i rozejrzał wokół. Wyraz jego twarzy zmienił się z zaniepokojonego na zdziwiony i szczęśliwy, gdy zobaczył Gamorę.
- Czyli jednak mi się nie śniło - wyszeptał pod nosem, po czym podbiegł do dwóch kobiet i już chciał wziąć w ramiona swoją dziewczynę, kiedy dotarło do niego, że coś jest nie tak... W ostatniej chwili się zawahał. I dobrze się stało, bo inaczej oberwałby w krocze. Dopiero po chwili zrozumiał, że Gamora chyba nawet nie do końca wie, kim on jest...
Stali tak przez chwilę, patrząc sobie w oczy, a żadne nie wiedziało, co powiedzieć. Czy w ogóle coś mówić...
- Jestem Groot - usłyszał Peter. Obejrzał się. Za nim stali wszyscy Strażnicy Galaktyki...
- Tak Groot, Gamora też wróciła - odpowiedział mężczyzna - Ale chyba nas nie pamięta... Prawda?
Kobieta pokiwała głową.
- Patrząc logicznie... To właściwie jeszcze was nie poznałam. Pochodzę z przeszłości, jakkolwiek głupio to brzmi.
Widząc ich zdezorientowane miny, Nebula wyjaśniła całą sytuację.
- Czyli nie ma szans, żeby sobie przypomniała, bo nie ma co pamiętać, bo to się jeszcze dla niej nie zdarzyło? - zapytał dość chaotycznie Quill.
- To zbyt skomplikowane - westchnął Drax.
- Sama nie wiem - odpowiedziała Gamora - Kiedy te stwory zaczęły znikać poczułam, że powinnam coś pamiętać... Domyślam się, że chodzi o czas spędzony z wami, tylko, że nie potrafię sobie nic przypomnieć. Mam taką dziurę w pamięci...
Peterowi zrobiło się trochę lżej na duszy. Nie miał pewności, że kobieta odzyska wspomnienia, nie wiedział też, co zrobić, żeby tak się stało, ale miał nadzieję. A w takiej sytuacji znaczyła ona bardzo dużo.
Uśmiechnął się, udając bardziej pewnego siebie, niż był w rzeczywistości. Tę umiejętność miał opanowaną do perfekcji...
- Nic się nie martw - powiedział do Gamory- Znajdziemy sposób, żebyś sobie wszystko przypomniała. Obiecuję...
***
Od ostatecznej bitwy minęło już parę tygodni. Strażnicy Galaktyki wrócili do podróżowania po kosmosie, z tym, że atmosfera na statku Petera Quilla była nie do wytrzymania, a on sam zaczynał tracić nadzieję. Gamora ciągle nic nie pamiętała. Zamknęła się w sobie. Rzadko przebywała tam, gdzie wszyscy. Nie rozmawiała prawie z nikim, poza Nebulą. Nie potrafiła znieść głośnej muzyki, więc co chwilę ją przyciszała lub wyłączała. Szczególnie jednak unikała Petera... Star Lord zastanawiał się, dlaczego. Czy ona po prostu nie chce sobie przypomnieć? Wyglądała, jakby się czegoś bała, ale to przecież nie w jej stylu. Ale Quill się bał... Obawiał się, że nigdy jej nie odzyska.
Pewnego dnia, gdy jak zwykle wpatrywał się w przestrzeń, słuchając swoich ulubionych piosenek podeszła do niego Nebula.
- Musimy porozmawiać - oznajmiła. Peter zdjął słuchawki z uszu i spojrzał na nią przestraszony. Kobieta nigdy nie chciała z nim rozmawiać, jeśli nie miała ważnego powodu. A powód mógł być tylko jeden...
- Chodzi o Gamorę? Wszystko z nią w porządku?
- Nie do końca - odpowiedziała Nebula, czym jeszcze bardziej zdenerwowała Quilla - Wiem, dlaczego cię unika. Może to głupio zabrzmi, ale... Ona się boi.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Nie... To niemożliwe. Gamora miałaby się go bać?
- Ona... Czuje się zagubiona- kontynuowała Nebula - Nie wie, co się wokół niej dzieje, ale widzi, że wszyscy w pewien sposób na nią naciskacie. Bardzo chcecie, żeby odzyskała wspomnienia. Boi się, że was zawiedzie, w szczególności ciebie. Wie, że bardzo ci na niej zależy. Nie chce cię skrzywdzić... Może ci się wydawać, że to nie w jej stylu, ale przecież znasz Gamorę tak dobrze, jak ja. Wiesz, że naprawdę wcale nie jest taka twarda.
Quill ukrył twarz w dłoniach. Musiał to przemyśleć. Teraz zrozumiał, że Nebula ma rację. Nie powinien był tak naciskać...
- Co... Co teraz? - zapytał przestraszony.
Nebula odpowiedziała od razu.
- Musisz z nią porozmawiać.
Peter spojrzał na kobietę, a ta zauważyła łzy w jego oczach...
- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - powiedział łamiącym się głosem. Nebula przewróciła oczami.
- Byłeś jej chłopakiem, czy nie? - zapytała.
- Byłem...
- A chcesz być nim znowu?
- To już głupie pytanie - mruknął Quill - Ale szczerze wątpię, czy ona będzie chciała. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie przypomni sobie tego...
- A jakie to ma znaczenie? - wtrąciła kobieta - Skoro raz ją w sobie rozkochałeś, to równie dobrze możesz to zrobić drugi raz.
Przez chwilę oboje milczeli. Peter chciał już coś odpowiedzieć, ale Nebula go wyprzedziła i zadała mu jeszcze jedno pytanie.
- Kochasz ją?
Quill na chwile zaniemówił, zaskoczony, ale nie zastanawiał się nad odpowiedzią. Przecież była jasna...
- Kocham...
- To na co czekasz? Idź do niej. Porozmawiaj i zapewnij, że może ci zaufać. W inny sposób jej nie odzyskasz.
Mężczyzna nie potrzebował więcej przekonywania. Poderwał się na równe nogi i już chciał iść do Gamory, ale zatrzymał się w pół kroku. Teraz on musiał zadać Nebuli pytanie.
- Dlaczego to robisz? Przecież nigdy za mną nie przepadałaś...
Kobieta wzruszyła ramionami, ale widać było, że się speszyła.
- Bo wiem, że moja siostra była z tobą szczęśliwa. I może tak być znowu. Nie mogę patrzeć, jak cierpi, zamyka się w sobie i cały czas żyje pod presją. Jeśli ty nie pomożesz jej się uspokoić, to nikt tego nie zrobi.
Peter skinął głową.
- Dzięki...
- Po prostu już idź.
Nebula nie musiała dwa razy powtarzać. Peter jak na skrzydłach pobiegł na górny pokład, do Gamory. Dopiero stojąc pod jej drzwiami, zaczął się wahać. Bał się... Naprawdę się bał. Ale nie było już odwrotu.
Odetchnął głęboko, żeby się uspokoić i zapukał do drzwi.
- Proszę - usłyszał głos po drugiej stronie. Niepewnie wszedł do pomieszczenia.
- Cześć - przywitał się z siedzącą na łóżku Gamorą, którą wyraźnie zdziwił jego widok. Quill z bólem musiał przyznać, że wyglądała na bardzo spiętą.
- O... To ty.
- Tak... - mężczyzna czuł się tak, jakby serce miało za chwilę wyskoczyć mu z piersi, ale musiał zdobyć się na odwagę - Chciałem z tobą porozmawiać.
- Słucham - Gamora nie wydawała się przekonana, ale wiedziała, że nie powinna odmawiać.
Peter niepewnie usiadł obok kobiety.
- Rozmawiałem z Nebulą. Powiedziała mi, jak się czujesz i w sumie... Nie wiem co powiedzieć dalej... Przepraszam, że wywieram na tobie taką presję. Naprawdę nie chciałem na ciebie naciskać, tylko pomóc ci odzyskać wspomnienia, ale jak zwykle za bardzo myślałem o sobie i nie zwracałem uwagi na twoje uczucia. Jestem słaby w przepraszaniu, jak widać. Ale obiecuję, że przestanę się tak zachowywać. Stało się, widocznie tak ma być, nic z tym nie zrobimy... Jeśli chcesz, możemy spróbować się zaprzyjaźnić. Tak, jakby nic się wcześniej nie stało.
Gamora widziała cierpienie Petera, gdy mówił te słowa, ale nawet ona nie potrafiła w pełni pojąć, ile go to kosztowało. Czuł się, jakby stracił wszystko i musiał się naprawdę mocno wysilić, aby powstrzymać łzy.
- Bardzo bym chciała. Nebula opowiedziała mi o tobie mnóstwo dobrych rzeczy.
Quill uśmiechnął się z dużym wysiłkiem, po czym niepewnie wyciągnął rękę i delikatnie ujął dłoń kobiety. Pozwoliła mu na to... Siedzieli tak przez chwilę, trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy, aż Peter wpadł na pewien trochę głupi pomysł.
- Gamora? Jest taka jedna rzecz, którą bardzo chciałbym zrobić... Choć ze mną na dół, coś ci pokażę.
Po tych słowach, pobiegł na dolny pokład, ciągnąc kobietę za sobą.
- O co chodzi, Peter?
- Zaraz się przekonasz.
Po tych słowach włączył muzykę i podgłośnił ją dość mocno. Na statku wybrzmiały stare, dobre kawałki, jak za dawnych czasów. Mężczyzna uśmiechnął się do Gamory, a następnie podszedł do niej.
- Skoro chcemy się przyjaźnić - ostatnie słowo wypowiedział z niemałym trudem - To powinnaś wiedzieć, jak się tu żyje. Muzyka to nasz nieodłączny towarzysz, szczególnie niektóre piosenki. Czasami lecą po kilka razy dziennie. A ja zawsze wtedy nie mogę się powstrzymać i zaczynam tańczyć lub śpiewać, albo jedno i drugie. Czasami nawet robiłaś to ze mną, choć może trudno ci w to uwierzyć.
W czasie tego chaotycznego wyjaśniania, Quill, jak to Quill, zaczął tańczyć. Kobieta tylko przyglądała mu się zdziwiona.
- Spróbuj - zachęcił - To niezła zabawa.
Gamora, chcąc, nie chcąc, musiała się zgodzić. Normalnie by odmówiła, ale nadal czuła się przytłoczona tym wszystkim. Postanowiła w ten sposób zrobić przyjemność Peterowi.
- Mogę, tylko... Nie wiem jak. Musiałabyś mnie nauczyć. Od nowa...
- To akurat żaden problem - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem - Po prostu musisz dać się ponieść. Wsłuchaj się w muzykę...
Po chwili piosenka skończyła się, a zaraz po niej zabrzmiała kolejna. Gamora ze zdumieniem stwierdziła, że zna tę melodię, ale postanowiła na razie zachować tę informację dla siebie. Peter nie potrzebował nawet dwóch sekund, żeby odgadnąć tytuł. "Come and get your love"...
- To moja ulubiona - oznajmił - I świetnie się do niej tańczy. No spróbuj.
Kobieta niepewnie zaczęła obserwować Quilla i trochę nieporadnie naśladować jego ruchy. Na początku nie potrafiła, jak to określił mężczyzna "dać się ponieść", ale po kilku chwilach, gdy usłyszała słowa, poczuła się zupełnie inaczej...
Hey (hey)
What's the matter with your head, yeah
Cóż, Gamora sama nie wiedziała, co się dzieje z jej głową. Z jednej strony nadal czuła się zdezorientowana, a z drugiej miała wrażenie, jakby podobna sytuacja już się wydarzyła. Wydawało jej się, że wie, co powinna teraz robić, w jaki sposób się poruszać. Postanowiła posłuchać swojej intuicji...
Hey (hey)
What's the matter with your mind
And your sign an-a, oh-oh-oh
Jej ciało samo zaczęło sobą kierować, jakby pamiętało coś, czego umysł nie jest w stanie. Jakiś odruch... Taki, dzięki któremu w tej chwili Gamora tańczyła, i to nawet całkiem nieźle. Jednak jej głowę dręczyła pewna natrętna myśl, że powinna pamiętać coś jeszcze...
Hey (hey)
Nothin' the matter with your head
Baby find it, come on and find it
Quill ze szczęściem w oczach chwycił Gamorę za rękę i przyciągnął do siebie. Teraz tańczyli już razem, a kobieta poruszała się tak sprawnie, jakby nic innego nie robiła przez całe życie. Peter chociaż przez chwilę czuł się tak, jak kiedyś. Mężczyzna poczuł drobny promyczek nadziei, że ona jednak coś pamięta, ale zaraz stłumił w sobie to uczucie. Nie chciał znów się zawieść... I nagle cała jego radość jakby wyparowała, choć nie mógł dać tego po sobie poznać.
- Widzisz? - zapytał z wymuszonym uśmiechem - To wcale nie jest trudne.
Hey, with it baby
'Cause you're fine
And you're mine, and you look so divine
Gamora tańczyła.
Tańczyła z Peterem Quillem.
Zagubiona w swoich myślach, uczuciach, wspomnieniach, które straciła, po prostu tańczyła, usiłując sobie przypomnieć wszystko, co powinna. Wydawało jej się, że wspomnienia próbują się przebić. Niemal czuła, jak rozsadzają jej czaszkę, ale nie mogły za nic w świecie dostać się do umysłu.
Kobieta zrobiła obrót i znalazła się w pewnej odległości od Quilla, trzymając go za rękę. Znów miała wrażenie, że coś takiego już się zdarzyło...
Come and get your love
I nagle, w jeden chwili, wszystko to, co straciła, powróciło do niej. Tysiące pięknych chwil, setki przesłuchanych piosenek, dziesiątki pocałunków... Wszystko wróciło na właściwe miejsce w jej pamięci. To się stało w ciągu zaledwie sekundy. Wróciła prawdziwa Gamora...
- Quill... - wyszeptała, i nie myśląc wiele, znów wykonała obrót, tym razem zbliżając się do Petera i kładąc rękę na jego ramieniu. Patrząc w jego oczy zrozumiała, jak bardzo tęskniła. Cały czas... Tęskniła za jego spojrzeniem, jego pocałunkami, jego obsesją na punkcie muzyki... Tęskniła za nim. Nawet, gdy nie do końca wiedziała, kim jest.
Tym razem w pełni dała się ponieść emocjom. Po prostu zbliżyła swoją twarz do twarzy Quilla i złączyła ich usta w pocałunku. Później mu wszystko wyjaśni. Zbyt długo na to czekała... Oboje zbyt długo czekali.
Mężczyzna wydawał się być w ciężkim szoku, ale odwzajemnił pocałunek. Dopiero po chwili dotarło do niego, co się stało...
Oderwał się od kobiety zaskoczony i patrzył na nią pytającym wzrokiem. Gamora musiała się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem, widząc wyraz jego twarzy. Jednocześnie chciała go zabić za przerwanie tego momentu... Ale musiała też go zrozumieć. Jej biedny głuptasek, który nie wie, co się dzieje wokół niego. Później będzie musiał jej to wynagrodzić...
- Pamiętasz... - wyszeptał w końcu, a gdy kobieta pokiwała głową, nie potrafił już dłużej powstrzymać łez, które zaczęły płynąć mu po policzkach, ale zaraz zostały otarte przez Gamorę, która z resztą na ich widok sama zaczęła płakać. A kiedy ona płacze, to znaczy, że sytuacja jest naprawdę emocjonalna...
Jednak nawet pomimo wzruszenia, radości i zaskoczenia, oraz całej gamy innych emocji, oboje nie mogli wytrzymać. Znów zaczęli się całować, tym razem długo i namiętnie, jak jeszcze nigdy. Peter położył ręce na biodrach swojej dziewczyny, ona oparła swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Po chwili mężczyzna zaczął zjeżdżać rękoma trochę niżej...
- Co ty robisz? - zapytała Gamora, odczepiając się od niego na chwilę. Peter w odpowiedzi uśmiechnął się łobuzersko i puścił jej oczko.
- Come and get your love - powiedział - Sama to sobie wytłumacz.
Kobieta zaśmiała się cicho. Zrozumiała. Wcześniej zapewne by się wahała przed tak odważnym krokiem, może nawet za ten tekst Quill by oberwał, ale teraz wiedziała, że przyszedł odpowiedni moment. Jeśli nie dziś, to nigdy...
- Kocham cię, głupku - powiedziała, ciągnąc mężczyznę na górny pokład.
- Ja ciebie też... A... Dokąd idziemy?
Tym razem to Gamora znacząco się uśmiechnęła.
- Na górze będzie wygodniej.
Wyraz twarzy Quilla w tamtym momencie był po prostu nie do opisania. Coś pomiędzy radością, szokiem, niedowierzaniem i rozbieraniem wzrokiem Gamory... Wszystko w jednym.
- Rozkręcasz się, widzę... - powiedział, gdy byli już na miejscu. Kobieta nic nie odpowiedziała. Po prostu zaczęła go namiętnie całować. Po chwili przestało im to wystarczyć, więc zaczęli pozbywać się kolejnych części garderoby, a później... Wiadomo jak się to dalej potoczyło.
Jedno jest pewne. Oboje mogli z czystym sumieniem przyznać, że było wspaniale. W końcu odzyskali siebie nawzajem, a to im wystarczyło do szczęścia. Jedyne, co im przeszkadzało, to znaczące spojrzenia i charakterystyczne uśmiechy reszty załogi, towarzyszące im przez kolejnych kilka dni...
Gerwazy_Solo znów jako moje najlepsze natchnienie do pisania shotów. Chciałaś Starmorę, więc bardzo proszę😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top