Chłopak, którego nienawidzisz
Szkolne shoty część 3.
Ten dzień nie zaczął się najlepiej dla Pepper. Nie dość, że z samego rana pokłóciła się z rodzicami, przez co zapomniała nawet zabrać śniadanie do szkoły, to jeszcze po drodze przypomniała sobie, że nie nauczyła się na sprawdzian z chemii. Cudownie...
Jednak już po kilku minutach w szkole, humor jej się poprawił. A była to zasługa babskiego gangu. Wanda i Natasha, gdy tylko zobaczyły, że coś jest nie w porządku, przytuliły Pep i pozwoliły jej się wygadać i ponarzekać na życie, a następnie próbowały ją rozśmieszyć wszelkimi sposobami. W końcu im się udało. Inne problemy też zostały rozwiązane. Hope podzieliła się z koleżanką śniadaniem, a Shuri zaproponowała, żeby usiadły razem podczas sprawdzianu, wtedy pozwoli Pepper od siebie ściągać.
Dziewczyna nawet nie potrafiła opisać, jak bardzo jest szczęśliwa, że ma takie przyjaciółki. Zawsze były przy niej, pomagały, wspierały... Czasami wiedziały czego jej potrzeba lepiej, niż ona sama.
Reszta dnia minęła w miarę spokojnie, aż do ostatniej lekcji. Fizyka. Przedmiot, z którym Pepper radziła sobie bardzo przeciętnie.
Jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, nauczyciel ogłosił, że mają do zrobienia prezentacje, które przedstawią w przyszłym tygodniu, żeby trochę urozmaicić lekcje. Był tylko jeden problem. Mieli pracować w parach, które dobierze sam nauczyciel...
- No dobrze... - zaczął - Postaram się dobrać trochę lepsze osoby z tymi, które gorzej sobie radzą. To zaczynamy. Gamora...
Dziewczyna zacisnęła pięści. Radziła sobie z fizyką całkiem dobrze, a to oznaczało, że może trafić do pary z osobą, której najbardziej na świecie chciałaby uniknąć. W myślach powtarzała sobie ciągle "Tylko nie ten kretyn, tylko nie Quill".
- Będziesz pracować z Mantis.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Lepiej nie mogła trafić.
Później poszło szybko. Peter trafił do pary ze Brucem, Shuri z Samem, Steve z Buckym... W końcu zostały tylko cztery osoby. Tony, Peggy, Pepper i Clint.
- No dobrze, więc Peggy będzie pracowała z... Clintem - oznajmił nauczyciel.
Barton i Carter wyglądali na dość zadowolonych, ale Pepper była załamana. To oznaczało, że będzie musiała robić prezentację z Tonym Strakiem. Świetnie, jeszcze tego jej brakowało. Spojrzała na chłopaka i zobaczyła, że się do niej uśmiecha. Szybko odwróciła głowę. Do końca lekcji nie zwracała na niego uwagi.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę, Stark podszedł do Pepper z uśmiechem na twarzy. O dziwo, nie było po nim widać tej przesadnej pewności siebie, czy egoizmu. Tryskała od niego czysta radość.
- Hej - zaczął - To jak? Kiedy możemy się spotkać?
- Wszystko jedno - mruknęła dziewczyna, która chciała po prostu jak najszybciej się oddalić i nie musieć oglądać więcej tego chłopaka.
- Nie do końca wszystko jedno, bo to jednak nasza wspólna prezentacja. Może być w piątek po lekcjach? Poszlibyśmy do mnie od razu ze szkoły.
- Może być - zgodziła się Pepper i chwilę później stała już z koleżankami na korytarzu, dyskutując i użalając się nad swoim losem. One jednak nie podzielały jej nastroju, wręcz przeciwnie. Wydawały się zadowolone, że trafiła do pary właśnie z Tonym Starkiem. Gdyby tylko dziewczyna nie była tak zajęta marudzeniem, zapewne zauważyłaby, że Wanda co chwilę szepcze "Pepperony", a pozostałe dziewczyny przytakują i śmieją się.
***
Kolejne dni były przepełnione narzekaniem Pepper, charakterystycznymi uśmiechami reszty dziewczyn i ich tajnymi rozmyślniami na temat Pepperony, czyli shipu Tony'ego i Pep. Oczywiście ona nic o tym nie wiedziała. Jej przyjaciółki wolały jej się nie narażać.
W końcu nadszedł ten nieszczęsny piątek. Dziewczyna strasznie długo kazała Tony'emu na siebie czekać. Nie uśmiechała jej się perspektywa spędzenia kilku godzin w jego domu. A jednak musiała... Gdy w końcu podeszła do chłopaka, spodziewała się jakiegoś uszczypliwego komentarza, w stylu "Wolniej się nie dało?", ale o dziwo nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego Stark uśmiechnął się.
- Mój tata po nas przyjechał - oznajmił - Chodźmy.
Podeszli do samochodu, na którego widok Pepper zatkało. Jej rodzina też nie należała do ubogich, ale o takim aucie mogli tylko pomarzyć. Państwo Stark musieli być naprawdę bogaci...
Tony, jak prawdziwy gentleman, otworzył dziewczynie drzwi, co wprawiło ją w spore osłupienie. Ten Anthony Stark, arogancki i zapatrzony w siebie bogacz, obsypujący niemal każdą dziewczynę durnymi komplemetami, zachowywał się teraz bardzo grzecznie.
Pepper weszła do samochodu i przywitała się z siedzącym z przodu mężczyzną, który odwrócił się do niej z uśmiechem.
- Dzień dobry - odpowiedział - Panna Pepper Potts, o ile się nie mylę? Jestem Howard Stark.
Po chwili Tony wszedł do auta i usiadł obok Pepper. Ruszyli, a chłopak miło zagadywał dziewczynę. To było bardzo dziwne w jej odczuciu...
Gdy tylko dojechali do domu, Tony wyskoczył z samochodu, żeby znów otworzyć Pepper drzwi. Dziewczyna oniemiała na widok wielkiego, pięknego budynku.
- No to zapraszam do środka - odezwał się chłopak, przepuszczając koleżankę w drzwiach. Już od wejścia Pep poczuła się onieśmielona. Wszystko było takie wielkie i eleganckie...
- Kochanie, już jesteśmy! - krzyknął Howard. Po chwili z jednego z pomieszczeń wyszła miło wyglądająca, uśmiechnięta kobieta.
- Dzień dobry - przywitała się Pep.
- Dzień dobry, kochanie. Pepper, tak? Maria Stark. Miło cię poznać. Tony opowiadał o tobie mnóstwo miłych rzeczy. Chodźcie, obiad już na stole.
Weszli do jadalni i oczom dziewczyny ukazał się duży stół, zastawiony talerzami spaghetti. Przy nim siedział już mały, może pięcioletni chłopiec.
- To jest Peter - oznajmiła Maria, a następnie zwróciła się do chłopca - Przywitaj się z Pepper.
- Cześć - odezwał się maluch.
- Cześć - przywitała się dziewczyna z uśmiechem. Chłopiec był taki uroczy...
- Usiądź tutaj - mama Tony'ego wskazała jej miejsce - Nie wiedziałam, co byś chciała, ale uznałam, że spaghetti lubi prawie każdy. Mam nadzieję, że trafiłam?
Trafiła. Pepper uwielbiała spaghetti.
Usiedli do stołu i zjedli posiłek. Dziewczynę zaskoczyła luźna atmosfera, jaka panowała wokół. Po tak bogatych ludziach spodziewała się raczej powagi, a tymczasem wszyscy byli uśmiechnięci i uprzejmie z nią rozmawiali.
Gdy skończyli jeść, odezwał się Howard.
- To ja idę do warsztatu. Zawołajcie mnie, gdybyście potrzebowali pomocy. Miłej pracy.
Po tych słowach wstał i wyszedł.
- Położę Petera do łóżka, żeby się zdrzemnął. W pokoju macie colę, sok jabłkowy i chipsy, a w kuchni są lody. Gdybyście czegoś potrzebowali, będę w ogrodzie.
Wzięła chłopca za rękę i wyszła z jadalni. Pepper znów poczuła się nieco bardziej skrępowana, zostając sam na sam z Tonym, który zaprowadził ją do swojego pokoju.
Było tu przytulnie. Bardzo przytulnie. Dziewczyna zobaczyła duże łóżko, biurko, kilka szafek, regał z książkami i plakaty na ścianach. Przez okno wpadały promienie słońca. Było tutaj mnóstwo rzeczy, małych maszyn, zeszytów, dziwnych konstrukcji, ale mimo tego w pomieszczeniu panował porządek. Wszystko było poukładane.
Tony wziął laptop i usiadł na łóżku, zapraszając Pepper, żeby zrobiła to samo. Okazało się, że chłopak był świetnie przygotowany i ani się obejrzeli, a połowę pracy mieli już za sobą. Co jeszcze dziwniejsze, całkiem nieźle im się ze sobą pracowało i rozmawiało. Dziewczyna czuła się, jakby nie siedziała w pokoju z Tonym Starkiem, ale z kimś zupełnie innym. Zastanawiała się, który z nich jest prawdziwy? Samolubny arogant, jakiego znała ze szkoły, czy miły chłopak, z którym robiła prezentację?
W pewnej chwili usłyszeli ciche pukanie.
- Proszę! - krzyknął Tony. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Peter.
- Co robicie? - zapytał podchodząc do brata i dziewczyny.
- Prezentację - odpowiedział Tony.
- O czym? - dopytywał chłopiec.
- O falach dźwiękowych. Będziesz się o tym uczył kiedyś w szkole.
- Aha... A mogę chwilę popatrzeć?
- Jeśli Pepper się zgodzi - powiedział Tony. Dziewczyna pokiwała głową.
- Jasne, że możesz.
Maluch usiadł obok Pep i przez chwilę przyglądał się, jak pracują. A później do jego małej główki przyszedł bystry plan... Uznał, że musi pomóc Tony'emu i powiedzieć coś, czego starszy brat się boi.
- Pepper... - zaczął niewinne.
- Tak?
- A wiesz, że Tony cię kocha?
Po tych słowach zerwał się z miejsca i wybiegł z pokoju ze śmiechem, zamykając za sobą drzwi i zostawiając brata i jego koleżankę w osłupieniu.
Pepper nie wiedziała jak się zachować. Przede wszystkim chciała wiedzieć, czy Peter mówił prawdę, czy tylko sobie coś wymyślił lub dopowiedział, jak to dziecko. Oczekiwała jakiejkolwiek reakcji ze strony Tony'ego. Spodziewała się, że chłopak zacznie się śmiać, powie, że dzieci po prostu lubią sobie wymyślać pewne rzeczy, że dla pięciolatka bycie miłym dla dziewczyny jest równoznaczne z miłością, ale... Nic takiego się nie stało. Tony wydawał się jeszcze bardziej zakłopotany niż ona. Odwrócił wzrok, w ogóle nie patrząc na dziewczynę. Wydawał się dziwnie przygnębiony.
- I co? - zapytał w końcu, nadal patrząc w inną stronę - Co na to powiesz? Zakochał się w tobie chłopak, którego nienawidzisz...
Pepper zatkało. Nie... On na pewno sobie z niej żartuje. Przecież to niemożliwe, żeby Tony Stark się w niej zakochał.
Ale jedno spojrzenie na chłopaka wystarczyło, aby zrozumiała.
- To prawda? - zapytała niepewnie.
- Tak. Mógłbym kłamać, ale po co? Inaczej nigdy ci tego nie powiem. Wiem, co o mnie myślisz i że nic z tego nie będzie, ale wolę, żebyś wiedziała.
Dziewczyna nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Jeszcze wczoraj zapewne wzięłaby swoje rzeczy i wyszła trzaskając drzwiami, ale nie dziś. Ten jeden dzień z miłym i grzecznym Tonym wszystko zmienił.
- To nie tak, że cię nienawidzę - zaczęła cicho - Nie mogę znieść aroganta, który chodzi za mną w szkole i chamsko podrywa, równocześnie obsypując komplemetami wszystkie inne dziewczyny w okolicy. Ale polubiłam miłego chłopaka, który otwiera mi drzwi od auta i jest najlepszym partnerem do pracy... Szkoda tylko, że poznałam go dopiero dzisiaj.
Tony w końcu spojrzał na dziewczynę.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie - poprosiła Pepper - Który z nich jest prawdziwym Tonym?
Chłopak niepewnie się uśmiechnął.
- Prawdziwy Tony siedzi przed tobą. A tamten... To po prostu głupi dzieciak, który ze wszystkich sposobów zwrócenia na siebie uwagi dziewczyny wybrał ten najgorszy.
Pepper zaśmiała się, a potem nieśmiało położyła dłoń na dłoni chłopaka, który wydawał się bardzo zdziwiony tym gestem.
- Nie wiem, co teraz zrobić - westchnęła - Chcę poznać prawdziwego Tony'ego, ale potrzebuję na to trochę czasu.
Stark najpierw otworzył usta ze zdziwienia i dobrą chwilę siedział w jednej pozycji przetwarzając informacje, a potem uśmiechnął się szeroko.
- Ile tylko będziesz chciała. Poczekam. I oczywiście do niczego cię nie zmuszam. Jeśli nie chcesz, to po prostu powiedz.
- Właśnie... Problem w tym, że jeszcze nie wiem czy chcę.
Przez chwilę siedzieli patrząc sobie w oczy, a pomiędzy nimi krążyły wszystkie te myśli, wspomnienia, wątpliwości... Uczucia.
- Skończymy tę prezentację - Pepper nie mogła dłużej znieść tej krępującej ciszy. Tony pokiwał głową i znów wzięli się do pracy.
***
Weekend minął im bardzo miło. Dużo ze sobą pisali, poznali się lepiej, a w niedzielę wybrali się razem na kawę. Pepper na razie nie mówiła koleżankom o jej rozmowie z Tonym. Zdawała sobie sprawę, że są w stanie ją za to udusić, ale nie chciała stawiać się w niezręcznej sytuacji. W końcu sama jeszcze nie wiedziała, co czuje.
W szkole chłopak podchodził do niej na przerwach, zagadywał, ale robił to już w zupełnie inny sposób. Taki, jaki Pepper się podobał. Pozostałe dziewczyny oczywiście nie byłyby sobą, gdyby nie obsypały przyjaciółki pytaniami, o co tu właściwie chodzi. Ona jednak powiedziała im jedynie, że miło jej się pracowało z Tonym i naprawdę go polubiła. Nie wspominała ani słowem o jego uczuciach do niej. Ani o tym, że ona też nie była pewna swoich...
Tak było przez ponad tydzień, aż do czasu, gdy na fizyce wypadła ich kolej na prezentację. W poprzednim tygodniu nie wszystkie pary zdążyły ją przedstawić, w tym oni. Teraz mieli to zrobić. Pepper nie przepadała za wystąpieniami publicznymi, a Tony wręcz przeciwnie. Chłopak przez cały czas dodawał dziewczynie odwagi, podpowiadał, gdy czegoś zapominała, tak, że wyszło im naprawdę świetnie.
Po lekcji Pepper podeszła do niego bardzo zdenerwowana. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale ta dzisiejsza sytuacja przekonała ją, że powinna spróbować.
- Dziękuję za pomoc - zaczęła - Bez ciebie w ogóle nie wiedziałabym, co mówić. Nie lubię występować przed klasą.
- Nie ma za co - odpowiedział Tony - Zawsze chętnie ci pomogę, wiesz o tym.
- Tak... Wiem. Tony...
- Coś się stało? - chłopak wydawał się zaniepokojony.
- Nie... To znaczy tak. Tak jakby. Pamiętasz jak rozmawialiśmy w twoim domu? O nas... Powiedziałam ci wtedy, że potrzebuję trochę czasu, żeby poznać prawdziwego ciebie. I myślę, że dostałam go dość dużo. Po prostu... Po tym wszystkim, co się ostatnio stało wydaje mi się, że moglibyśmy spróbować. Bardzo bym tego chciała...
Tony szeroko otworzył oczy ze zdumienia. Chciał tego od dawna, ale nigdy nie spodziewał się, że do tego dojdzie. Nie potrafiąc znaleźć słów, po prostu przytulił dziewczynę. Ale ona znów postanowiła zrobić mu niespodziankę. Podniosła głowę i pocałowała go. Krótko i delikatnie, ale jednak go pocałowała!
Tony wydawał się być w ciężkim szoku, Pepper się zarumieniła, a pozostałe osoby na szkolnym korytarzu... Cóż, zaczęły bić brawo.
- Pepperony! Nasz ship się dzieje! W końcu! - krzyczała Wanda. Natasha miała łzy w oczach, Peggy i Mantis piszczały a Hope i Gamora wpatrywały się szeroko otwartymi oczami w parę na środku korytarza nie mogąc uwierzyć w to, co widzą.
- Pepperony! Pepperony! - krzyczały Wanda i Shuri. Po chwili dołączyły do nich inne dziewczyny, a później prawie wszyscy obserwujący tę sytuację uczniowie.
- Mój Boże... - westchnęła załamana Pepper.
- No co? - zapytał Tony - Niech krzyczą. Przynajmniej wszyscy się dowiedzą. Cała szkoła niech wie, jaką mam cudowną dziewczynę.
Pepper uśmiechnęła się, a następnie znów pocałowała chłopaka. Uczniowie zaczęli krzyczeć i klaskać jeszcze głośniej. Tony jedynie wziął swoją dziewczynę za rękę i wyszedł z nią ze szkoły wciąż nie dowierzając, że to się dzieje.
Pepper Potts i Tony Stark.
Dwójka zupełnie różnych nastolatków, których dzieliło prawie wszystko. A jednak udało im się. Byli razem i nic więcej nie miało znaczenia.
Dziewczyna przypomniała sobie ich rozmowę w domu Tony'ego. Zabawne, że gdyby nie Peter, zapewne nie dowiedziałaby się, że chłopak jest w niej zakochany.
I pewnie ona też nigdy nic by do niego nie poczuła.
A teraz nawet nie wiedziała kiedy chłopak, którego nienawidziła stał się chłopakiem, którego kocha.
I to wszystko dzięki małemu, rezolutnemu chłopcu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top