☆4☆
"𝑱𝒖𝒔𝒕 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒎𝒐𝒗𝒆"
Vᴀʟᴄᴀʀᴏʟ ➪ Tᴇᴇɴ AU
Nie było żadną tajemnicą, że Carol i Brunnhilde naprawdę się lubiły. Każdy, kto je znał, mógł bez wątpienia to zauważyć, a ci, którzy mieli z nimi kontakt od początku ich znajomości mogli potwierdzić, że odkąd się poznały, coś wyjątkowego było między nimi. Wyglądało to jak zwyczajna, nastoletnia przyjaźń i tylko nieliczni wiedzieli, jak jest naprawdę.
Carol skrycie (albo i nie do końca) podkochiwała się w Valkyrie, ale nie miała odwagi powiedzieć jej o swoich uczuciach. Zamiast tego zwierzała się swojemu kotu lub przyjacielowi - Nickowi. Brunn natomiast żaliła się swoim kuzynom, Lokiemu i Thorowi, którzy jednak nie za bardzo umieli jej pomóc. Thor nie radził sobie w kontaktach z dziewczynami, a Loki należał do tych osób, które po prostu nie chcą żadnych kontaktów z kimkolwiek.
W takiej sytuacji, dziewczyny mogły jedynie narzekać na swój los, wyobrażać sobie, jak mogłoby być, gdyby miały odwagę porozmawiać szczerze o uczuciach i udawać, że są tylko przyjaciółkami.
***
Tego dnia miały spotkać się u Carol, żeby robić projekt do szkoły, ale obie doskonale wiedziały, że będą się zajmować czymś innym. Jak zwykle zaczną oglądać filmy, wyjadać zapasy z lodówki i plotkować o ludziach ze szkoły albo planować, jak ich zeswatać. Typowe popołudnie typowych przyjaciółek... Tylko że Carol i Valkyrie wcale nie były "typowe".
Po godzinie spędzonej w domu Danvers, Brunnhilde zdążyła już wypić całą butelkę coli, zjeść paczkę żelków i aktualnie siedziała przy toaletce i przeglądała się w lustrze. Carol jedynie patrzyła na nią rozczulona, a po chwili podeszła do przyjaciółki, stanęła za nią i chwyciła grzebień.
– Co ty robisz? – zapytała zdezorientowana Brunnhilde.
– Po prostu się nie ruszaj – odpowiedziała Danvers i rozpuściła włosy Valkyrie, żeby następnie zacząć je czesać. Mimo że sama zazwyczaj nosiła rozpuszczone włosy (kiedyś nawet ścięła je na krótko, ale nie spodobała jej się taka fryzura i postanowiła do niej nie wracać) uwielbiała czesać innych ludzi. Koleżanki z klasy często korzystały z jej umiejętności, gdy chciały wyglądać wspaniale na randce, miały ważne spotkanie, lub po prostu zamierzały coś zmienić, jednak Brunnhilde nigdy nie poprosiła swojej przyjaciółki, aby ją uczesała, a Carol nie nalegała. Teraz jednak, bez wyraźnego powodu, postanowiła spróbować.
Valkyrie posłusznie siedziała bez ruchu, dzięki czemu Danvers mogła spokojnie pracować. Po kilku minutach fryzura była gotowa. Brunn przejrzała się w lusterku i pokiwała głową z zadowoleniem.
– No nieźle, nieźle. Jaka ze mnie laska, aż sama bym się w sobie zauroczyła, gdybym już nie była zakochana w kimś innym.
– To się chyba nazywa narcyzm – powiedziała Carol, nie dając po sobie poznać, jak bardzo poruszyła ją wypowiedź jej przyjaciółki – No ale nieważne. Kim jest ten szczęściarz i dlaczego jeszcze nic o nim nie wiem?
– A skąd pewność, że to chłopak? – zapytała Brunn, unosząc brwi, a Danvers zaśmiała się krótko i nieszczerze.
– Okej, w takim razie kim jest ta szczęściara i dlaczego jeszcze nic o niej nie wiem?
– Wiesz o niej bardzo dużo – zaczęła Valkyrie, wstając z krzesła i spoglądając w oczy swojej przyjaciółki – To najlepsza w szkole fryzjerka bez papierów, fizyk i sportowiec równocześnie, właścicielka rudego kota-wariata, który wygląda, jakby chciał kogoś zeżreć oraz najlepsza osoba, jaką w życiu spotkałam. Podkochiwałam się w niej od dawna, ale byłam pewna, że nie mogę liczyć na to samo z jej strony, dopóki jej kumpel bez oka nie uświadomił mojemu blond kuzynowi, jak bardzo się mylę. A mój blond kuzyn wszystko mi powtórzył. Więc jak? Już wiesz, o kim mówię?
Carol na początku zbladła zupełnie. Nie do końca była w stanie zrozumieć, co się właśnie stało, a gdy już to do niej dotarło, spojrzała na Valkyrie z niedowierzaniem. Przez chwilę stały naprzeciwko siebie w milczeniu, a potem... Obie wybuchnęły śmiechem.
– To jest... Szalone – stwierdziła Danvers, siadając na łóżku i płacząc ze śmiechu.
– Jak my, więc nie ma się czym przejmować – odpowiedziała Brunn siadając, a raczej upadając obok Carol – To... Teraz jesteśmy razem, czy coś?
Blondynka wzruszyła ramionami.
– Nie wiem, jesteśmy?
Spojrzały na siebie i, tym razem zachowując powagę, niemal równocześnie przytaknęły.
– Tylko... Jak się robi w związki? – odezwała się po chwili Brunn.
– Nie mam pojęcia, będziemy improwizować.
Zaśmiały się krótko, a potem nastała cisza, jednak chwilę później Valkyrie zrozumiała, co teraz powinna zrobić. Niby było to coś typowego dla związków, ale... Bała się. W końcu Carol była też jej przyjaciółką. Jak to przyjmie?
Ciekawość jednak wzięła górę nad obawami. Brunn zbliżyła swoją twarz do twarzy swojej... Dziewczyny? Chyba tak powinna ją nazywać. Zanim Danvers zdążyła coś powiedzieć, brunetka złączyła ich usta w krótkim, nieco nieśmiałym pocałunku. Gdy się odsunęła, z ulgą odkryła, że Carol się uśmiecha.
– Mówiłam ci już, że jesteś mistrzynią improwizacji? – zapytała.
– Tak, jakieś trzy tysiące razy – odpowiedziała szczęśliwa Valkyrie.
Nikogo nie powinno zdziwić, że resztę popołudnia spędziły na dalszej improwizacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top