☆3☆
"𝑻𝒉𝒂𝒏𝒌𝒔 𝒇𝒐𝒓 𝒔𝒂𝒗𝒊𝒏𝒈 𝒎𝒆"
Cʟɪɴᴛᴀsʜᴀ ➪ Sᴄʜᴏᴏʟ AU
Fizyka nigdy nie była mocną stroną Clinta. Właściwie fizyka nigdy nie była mocną stroną nikogo w klasie humanistycznej, może z wyjątkiem Pepper, której często pomagał jej chłopak z mat-fiza oraz Natashy, która radziła sobie chyba z każdym przedmiotem.
Patrząc na oceny, trudno było uwierzyć, że Barton zupełnie nie radzi sobie z fizyką, ale prawie cała klasa doskonale wiedziała, że nie jest to jego zasługa. Te wszystkie mocne czwórki ze sprawdzianów dostawał tylko dlatego, że siedział razem z Nat, która, jako jego najlepsza przyjaciółka, dawała mu ściągać. Na szczęście nauczyciel był zdecydowanie zbyt nierozgarnięty, żeby w ogóle to zauważyć, dlatego przez dłuższy czas coś takiego działało. Tego dnia też miało zadziałać...
Tej kartkówki nikt się nie spodziewał, więc, gdy nauczyciel zaczął chodzić po klasie i rozdawać kartki z zadaniami, na twarzach uczniów malowało się przerażenie. Jedynymi wyjątkami były Pepper oraz Wanda, która akurat z nią siedziała i zamierzała to wykorzystać, a także Natasha i Clint. Barton spodziewał się, że będzie jak zawsze. Szybko spisze od Nat odpowiedzi, a potem spędzi kolejne dziesięć minut na przyglądaniu się jej z zachwytem i rozmyślaniu, jak pięknie mogłoby być, gdyby odważył się zaprosić ją na randkę i powiedzieć w końcu, że mu się podoba...
Gdy tylko dostali swoje kartki, dziewczyna zaczęła szybko rozwiązywać zadania, które nie wydawały jej się nawet specjalnie trudne. Barton, upewniwszy się najpierw, że nauczyciel nie patrzy, zajrzał jej przez ramię i zamarł... Mieli inne pytania...
Clint nie należał do osób, które przepisują coś bezmyślnie, zawsze wolał przeczytać polecenie przed przepisaniem rozwiązania, żeby uniknąć właśnie takiej wpadki. Nie spodziewał się jednak, że kiedyś ta ostrożność mu się przyda.
Gdy Romanoff nareszcie skończyła pisać, spojrzała na kartkę Bartona i ze zdziwieniem odkryła, że jest pusta, ale szybko zrozumiała, dlaczego. Widząc bałagalne spojrzenie swojego przyjaciela, w jednej chwili postanowiła, co musi zrobić. Nie zostawi go przecież teraz. Nie Clinta...
Uśmiechnęła się lekko, spojrzała na nauczyciela, aby upewnić się, że nie patrzy w ich stronę i szybko zamieniła kartki. Zajęła się rozwiązywaniem zadań Bartona, który patrzył na nią oniemiały, uświadamiając sobie po raz kolejny, jaka ta dziewczyna jest wspaniała. Natasha natomiast była okropnie zestresowana. Obawiała się podpaść nauczycielowi, czy narobić sobie innych kłopotów, ale czego się nie robi, dla kogoś, kogo się kocha? Jeśli nie ma się dość odwagi, żeby rozmawiać o uczuciach, to trzeba przynajmniej zachowywać się tak, by jak najlepiej je okazać. Nawet, jeśli czasami to może się skończyć niezbyt dobrze.
Na szczęście w tej sytuacji obyło się bez większych kłopotów. Nauczyciel jak zwykle się nie zorientował i Romanoff spokojnie skończyła kartkówkę Clinta. Obydwoje wyszli z sali z szerokim uśmiechem na ustach.
– Dzięki za ratunek – odezwał się Barton.
– Drobiazg, przecież zawsze to robię – zaśmiała się dziewczyna – Jakbym dostawała za to pieniądze, byłabym bogatsza niż rodzice Starka.
– Na pewno – odpowiedział Clint – To była dobra akcja. Przez chwilę myślałem, że nas przyłapie, bo spojrzał w naszą stronę jak zamieniałaś kartki, ale byłaś tak szybka, że się nie zorientował. Myślałaś kiedyś, żeby zostać jakąś agentką, czy innym szpiegiem?
Natasha tylko roześmiała się jeszcze głośniej i pokręciła głową, a Barton kontynuował swój monolog.
– Ja mówię poważnie! Byłabyś tajną agentką, taką jak w filmach. Czarne ubrania, zajebista broń, auto... No i obowiązkowo pseudonim. Jaki byś miała? Może... – zamyślił się chwilę – Czarna Wdowa? Jak ten pająk!
– Clint! – pisnęła dziewczyna z rozbawieniem – Masz naprawdę bujną wyobraźnię.
Później ich rozmowa zeszła na równie przyjemne i luźne tematy, ale Barton aż do końca lekcji był myślami gdzie indziej. Stwierdził, że musi w końcu zebrać się na odwagę i zaprosić Natashę na randkę... Jednak zdobył się na to dopiero, gdy mieli już iść do domów.
– Tashie... – zwrócił się do dziewczyny tym przezwiskiem, którego tylko on mógł używać – Tak sobie pomyślałem. Może byśmy gdzieś razem wyszli...? Wiesz, na kawę albo do kina?
Dziewczyna spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zwykle nie spotykała się z Bartonem poza szkołą, ale była przekonana, że gdyby chodziło o przyjacielskie spotkanie, chłopak nie byłby tak speszony. On sam miał nadzieję, że dziewczyna domyśli się, o co mu chodzi. Tak też się stało.
– Zanim odpowiem, powiedz mi... Czy ty właśnie zapraszasz mnie na randkę?
Clint spuścił wzrok i przygryzł nerwowo wargę, a następnie pokiwał głową, mając nadzieję, że to nie zepsuje ich relacji. Natasha uśmiechnęła się lekko, starając się nie okazać za bardzo swojej wielkiej radości.
– Chętnie z tobą pójdę – odpowiedziała, a Barton aż otworzył szeroko usta ze zdumienia, ale po chwili uśmiechnął się szeroko.
– To... Znaczy... To super, bardzo się cieszę. W sobotę ci pasuje?
Dziewczyna skinęła głową, a następnie przytuliła chłopaka jak zwykle na pożegnanie, ale tym razem, zanim się odsunęła, pocałowała go w policzek.
– Muszę lecieć, bo spóźnię się na autobus. Do jutra, agencie Barton.
Po tych słowach, pobiegła na przystanek, a Clint stał jeszcze chwilę pod szkołą z szerokim uśmiechem na twarzy, dotykając dłonią policzka.
– Do jutra, agentko Romanoff...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top