☆23☆

"𝑰'𝒎... 𝑺𝒄𝒂𝒓𝒆𝒅 𝒐𝒇 𝒅𝒂𝒓𝒌𝒏𝒆𝒔𝒔"
Bᴀʀᴛᴏɴ Fᴀᴍɪʟʏ ➪ Pᴏsᴛ Aɢᴇ ᴏғ Uʟᴛʀᴏɴ

To nieprawda, że włączone światło pomaga na strach przed ciemnością. Lampka nocna nie oświetli całego pokoju, zawsze zostaną w nim mroczne miejsca, owiane tajemnicą, w które boisz się patrzeć, a mimo to nie możesz oderwać od nich wzroku, obawiając się, że jeśli na chwilę stracisz koncentrację, coś wypełznie z ciemności... Nie możesz zamknąć oczu w obawie przed zjawą idącą w twoją stronę, ale kiedy już to zrobisz, boisz się je otworzyć, żeby przypadkiem nie zobaczyć czegoś, czego nie chcesz sobie nawet wyobrażać. Pragniesz tylko zasnąć, ale im bardziej ci na tym zależy, tym mniej jest to możliwe. Chcesz wyjść z pokoju i schronić się przy kimś bliskim, nie potrafisz opuścić łóżka – jedynej bezpiecznej przystani w miejscu pełnym strachu. Nie wiesz co robić. Nie pozostaje ci nic innego, jak tylko czekać z szybko bijącym sercem na światło dzienne, które rozproszy przerażający mrok.

Lila Barton przeżywała ten koszmar każdej nocy, wpatrując się czujnie to w szafę, to w ciemny róg po drugiej stronie pokoju. Nie miała możliwości zajrzeć pod łóżko, co napełniało ją jeszcze większym strachem. Otulała się szczelnie kołdrą, mimo że wiedziała, że nie obroni jej ona przed potworem wypełzającym spod łóżka i chwytającym ją za nogę. Z całej siły próbowała zasnąć, ale nie potrafiła zmusić się do zamknięcia oczu, w obawie przed potworami, które przecież tylko czekają na taką okazję. Przez około pół godziny walczyła ze sobą, a potem zrywała się z łóżka i ile sił w nogach biegła do rodziców, nie oglądając się za siebie. Nawet, jeśli ktoś przy niej siedział dopóki nie zasnęła, to i tak zwykle budziła się w środku nocy i schemat się powtarzał. Trwało to od paru tygodni i wszystkich zaczynało bardzo męczyć, a zwłaszcza samą dziewczynkę, która bardzo rzadko przesypiała spokojnie całą noc, więc trudno się dziwić, że była po prostu bardzo zmęczona.

Tym razem było dokładnie tak samo, jak zwykle. Obudziła się w środku nocy i od razu wytężyła zmysły, wpatrując się w ciemne miejsca w pokoju i nasłuchując niepokojących odgłosów. Na ścianie pojawił się cień, utworzony pewnie przez stos ubrań na krześle, jednak małej dziewczynce bardziej przypominał on wielkiego, garbatego potwora z ogromnymi łapami, gotowego w każdej chwili złapać ją i porwać w miejsce, z którego nigdy nie uda jej się uciec. Coś zaszeleściło za oknem. Prawdopodobnie koło domu kręciło się jakieś zwierzę, może jak zwykle był to lis z pobliskiego lasu, ale z drugiej strony, skąd pewność, że to nie upiór, szukający szczeliny, przez którą może dostać się do pokoju małej Lili.

W pewnej chwili, Nate zaczął płakać. Jego dobrze znajomy krzyk dodał dziewczynce trochę odwagi i przypomniał, że poza nią w domu są jeszcze rodzice i bracia. Przez chwilę pomyślała nawet, że może zostanie jeszcze w łóżku i spróbuję zasnąć, dopóki coś znów nie poruszyło się za oknem, skutecznie przeganiając wszystkie heroiczne postanowienia. Wybiegła z pokoju nie oglądając się za siebie, dopóki nie dotarła do sypialni rodziców. Widok mamy kołyszącej Nathaniela i leżącego w łóżku taty od razu ją uspokoił. Spojrzała na Laurę, która nie powiedziała nawet słowa, a jedynie wskazała na łóżko, na które Lila natychmiast się wdrapała i przytuliła się do Clinta.

– Co jest, maleńka? Znowu potwory? – zapytał na wpół przytomny mężczyzna.

– Mhm... – mruknęła cicho dziewczynka – Coś było za oknem... Chodziło i robiło hałas.

– Może to lis? Często się tutaj kręcą.

– A może nie – odpowiedziała Lila, sprawiąc, że Clint lekko się uśmiechnął.

– A może tak. Skarbie, to, że jest noc nic nie zmienia. To jest dalej nasz dom i niczym nie różni się od tego, jaki jest za dnia. Nic innego tutaj nie ma, żadnych duchów ani potworów.

– Ale jest ciemno – odparła Lila – Boję się ciemności, a nie domu...

"Nie boisz się ciemności, ale tego, że nie widzisz, co się w niej kryje", pomyślał Clint. On sam zdążył się wiele razy o tym przekonać. Ciemność nie była zła, wcale mu nie przeszkadzała. Pomagała się wyciszyć i uspokoić, ale tylko wtedy, gdy był w swoim ciepłym i bezpiecznym domu. W pracy jednak jej nienawidził... Bez światła był bezradny. Jego moc polegała przecież na sokolim wzroku i świetnym celu. Gdy nic nie widział, nie miał żadnych szans. Doskonale znał uczucie bezradności, gdy w ciemnych pomieszczeniach słyszał krzyki przyjaciół, desperacko walczących o życie, gdy uciekał pod osłoną nocy przez pustkowia bez żadnego źródła światła, mając nadzieję, że uda mu się uniknąć konfrontacji z przeciwnikiem, gdy czuł cios, ale nie wiedział nawet, kto go zadaje...

Najgorsze było jednak to, że w ciemności tracił z oczu swoich bliskich. Jako agent i Avenger zwykle pracował w grupie i zawsze czuł się odpowiedzialny za swoich towarzyszy. Najbardziej przerażony był, gdy słyszał, że ktoś potrzebuje pomocy, ale nie mógł mu jej udzielić, skoro go nie widział... Nie bał się samej ciemności. Bał się nie widzieć tego, co powinien, bo wówczas tracił kontrolę nad sytuacją.

– Śpij teraz, Lila – mruknął, całując córeczkę w czoło – Rano jeszcze o tym porozmawiamy. Nic się nie bój, jesteś bezpieczna. Cokolwiek się nie stanie, obronię cię.

"A jeśli nie?" – odezwał się głosik w jego głowie.

"A co, jeśli kiedyś zawiedziesz? Jeśli ciemność pokona też ciebie? Jesteś agentem i Avengerem. Ci, którzy chcieliby cię dorwać, nie zawahają się przed skrzywdzeniem twojej rodziny. Co wtedy? Jesteś pewien, że będziesz w stanie obronić ich przed wszystkimi potworami? Nie tymi wymyślonymi, ale tymi, które istnieją naprawdę..."

I chociaż Clint bardzo chciał przestać słuchać okrutnego głosu, on nie ucichł. Mówił dalej, nawet, kiedy Lila wyrosła już ze strachu przed ciemnością...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top