☆22☆

Tak jak ostrzegałam, spoilery do Wdowy!

"𝑺𝒉𝒖𝒕 𝒖𝒑 𝒂𝒍𝒓𝒆𝒂𝒅𝒚"
Nᴀᴛᴀsʜᴀ&Yᴇʟᴇɴᴀ

Choć Natasha doskonale zdawała sobie sprawę, że jej rodzina to fikcja, szybko przywiązała się do ludzi, z którym mieszkała. Trudno się jej dziwić. Była tylko małą dziewczynką, która nigdy nie miała okazji mówić do kogoś "mamo" i "tato", wychowywaną jako obiekt, nie osoba, od najmłodszych lat otoczoną kłamstwami i manipulacją, żyjącą wśród agentów i zabójców... Zabrano jej dzieciństwo, a dzięki tej misji mogła dostać chociaż jego namiastkę i doświadczyć, jak to jest być zwykłą dziewczynką z Ohio. Od pierwszych dni zakochała się w takim życiu. To właśnie tam po raz pierwszy jeździła na rowerze, poszła na plac zabaw, czy zagrała w piłkę z innymi dziećmi. Zaczęła rozumieć, że zabrano jej jedenaście lat życia... I już wtedy w umyśle małej dziewczynki z Ohio pojawiły się pierwsze wątpliwości, o których z całej siły starała się nie myśleć za dużo. W końcu na razie było dobrze, a Natasha miała tylko nadzieję, że potrwa to jak najdłużej.

Podczas misji pierwszy raz powiedziała do kogoś "mamo". Ten moment był dla niej bardzo poruszający, ale nie miała pewności, czy uczucia, które ją wtedy wypełniały były pozytywne. Zawsze chciała nazwać kogoś mamą i mogłoby się wydawać, że jej marzenie się spełniło... Gdyby nie to, że Natasha doskonale wiedziała, że Melina nie została jej nową matką z własnej woli. Nie mogła mieć jednak do niej żalu i po czasie przyzwyczaiła się do niej do tego stopnia, że czasami nawet o tym zapominała. Jej zdaniem Melina bardzo dobrze wczuła się w swoją nową rolę.

Trochę gorzej radził sobie Alexei. Na pewno starał się jak mógł, ale nie potrafił dobrze ukryć swojej niechęci do całej tej misji. Było jasne, że najchętniej uciekłby z Ohio i wrócił do swojego dawnego życia, pełnego przygód i emocji, zamiast siedzieć w domu z udawaną żoną i udawanymi córkami. Natasha, w przeciwieństwie do swojej młodszej siostry, nie czekała wieczorami z niecierpliwością na jego powrót do domu. Czasami czuła się przy nim po prostu niechciana... Wiele razy tłumaczyła sobie, że to tylko misja i tak naprawdę nie są rodziną, więc Alexei nie ma obowiązku jej chcieć, ale nie potrafiła zagłuszyć w sobie uczuć opuszczonego dziecka, które nade wszystko pragnie rodziny. Miała przecież tylko jedenaście lat...

Najlepszym ze wszystkiego, co spotkało Natashę w nowym życiu, była zdecydowanie Yelena - mała, niewinna i bezbronna Yelena, którą Natasha pokochała jak siostrę i wiedziała, że te uczucia są odwzajemnione. Nie mogła mieć żadnych wątpliwości co do niej. Przecież też była tylko dzieckiem, które pragnęło być kochane. Nie miała w tym żadnego celu, żadnej misji, żadnego zadania. To była zwykła, czysta i niewinna miłość, jaką urocza sześciolatka obdarzyła wszystkich domowników. Dla wyjątkowo inteligentnej Natashy, Yelena była jedyną prawdziwą rodziną, która pokochała ją z własnej woli. Starszej dziewczynce zawsze robiło się ciepło na sercu, gdy jej siostrzyczka zarzucała jej ramiona na szyję mówiąc coś, co dla Natashy było zupełnie obce. Nigdy wcześniej tego nie słyszała, więc nie umiała zareagować na ciągle powtarzane słowa "kocham cię", "jesteś najlepszą siostrą na świecie", czy choćby "fajnie, że zostałaś moją siostrą", dlatego, ku rozczarowaniu Yeleny, zazwyczaj odpowiadała na to cichym "Zamknij się już, Yelenka", jednocześnie mocniej przyciągając do siebie siostrzyczkę i przytulając ją najdłużej, jak mogła. Była na siebie wściekła za każdym razem, gdy widziała zawód w oczach młodszej dziewczynki, ale nie potrafiła nic z tym zrobić. Była tylko dzieckiem wychowanym w strachu i rygorze. Nie było tam miejsca na miłość... Nikt nie nauczył jej kochać.

Po latach spędzonych w Czerwonym Pokoju, Yelena Belova doskonale zrozumiała swoją starszą siostrę. Ją też oduczyli miłości.

***

Gdyby ktoś zapytał Natashę, który moment podczas niszczenia Czerwonego pokoju był dla niej najstraszniejszy, odpowiedziałaby bez chwili wahania. Ten, w którym była przekonana, że Yelena zaraz zginie. Bez żadnego zastanowienia była w stanie się poświęcić, aby zniszczyć statek Dreykova. Zachowała się nie tylko jak Czarna Wdowa, ale przede wszystkim jak córka i siostra, dla której rodzina liczy się najbardziej. Szkoda tylko, że przy okazji niemal zafundowała Natashy kilka ataków serca.

Romanoff nie pamiętała, kiedy ostatni raz bała się tak bardzo, jak wtedy, gdy próbowała znaleźć Yelenę po wylądowaniu. Owszem, przez lata życia wśród Avengers, przywykła do martwienia się o swoich przyjaciół z drużyny, ale to był zupełnie inny rodzaj strachu. Mimo że wiedziała, że jej siostra jest co najmniej tak samo silna i wytrzymała, jak Steve czy Tony, to szukając jej wśród złomu pozostałego ze statków, czuła się, jakby szukała bezbronnej sześciolatki. Wytłumaczenie na to było tylko jedno – Natasha nadal traktowała Yelenę jak swoją małą siostrzyczkę, której trzeba bronić. Dopiero teraz, po latach spędzonych wśród przyjaciół, którzy pomogli jej się otworzyć, była w stanie się do tego przyznać...

Nic nie ucieszyłoby jej w tej chwili bardziej, niż widok zdezorientowanej i poobijanej, ale żywej i zdrowej Yeleny. Wiedząc, że jej siostra wiele przeszła i, podobnie jak ona sama przed laty, jest nieprzyzwyczajona do okazywania silnych emocji, próbowała się powstrzymać od wybuchnięcia płaczem, ale, gdy usłyszała rozbawione "obie jesteśmy do góry nogami", coś w niej pękło. To zdanie przywołało wspomnienia z ostatniego dnia, gdy były jeszcze zwykłymi, szczęśliwymi dziewczynkami z Ohio, tuż przed tym, jak ich szczęście zostało zduszone w ścianach Czerwonego Pokoju. Przez chwilę widziała przed sobą sześcioletnią dziewczynkę, która bardzo chce rzucić się jej na szyję i powiedzieć coś pięknego, co Natasha tak bardzo chciałaby usłyszeć. Tym razem byłaby w stanie zareagować tak, jak należy... Czuła jednak, że w tej sytuacji to nie Yelena powinna coś powiedzieć, toteż, gdy tylko jej siostra podniosła się i usiadła przy niej, Natasha ujęła jej twarz w dłonie, zebrała się na odwagę i odezwała się po rosyjsku:

– Wybacz mi, siostrzyczko.

Tylko tyle i aż tyle. Co więcej miałaby powiedzieć? Że była chłodna i nieczuła? Jak każda Czarna Wdowa. Było to widać, nie musiała o tym mówić. Że nie chciała przyznać się sama przed sobą, że wciąż traktuje Yelenę jak siostrę? To również było jasne, ale trudno jej się dziwić. Czuła się oszukana. Że ją kocha? Może powinna to dodać... Ale czy przeszłoby to przez gardło kobiecie, która od dziecka była uczona nie czuć miłości? Nie, jeszcze nie teraz... W tej chwili musiało wystarczyć to, co już powiedziała. Z resztą... Po co mówić więcej? Yelena wszystko zrozumie, domyśli się. W końcu są siostrami.

Jeszcze przez chwilę siedziały tak w ciszy, patrząc na siebie, jakby próbowały nadrobić te lata rozłąki, a potem młodsza zarzuciła Natashy ramiona na szyję, przyciągając ją do siebie. Trzymały się tak mocno, jakby bały się, że zaraz obudzą się z pięknego snu, w mrocznych ścianach Czerwonego Pokoju, gdzie ponownie czeka je wieloletnia rozłąka. Dwie siostry, dwie bratnie dusze, rozdzielone na dwadzieścia lat...

– Yelena... – Natasha chciała jeszcze coś powiedzieć, choć nawet nie do końca wiedziała, co. Może wyznać, że tęskniła i każdego dnia myślała o siostrze, może zapewnić, że ona też bardzo nie chce kolejnej rozłąki, a może chodziło tylko o to, aby zatrzymać tę chwilę jak najdłużej? Nie zdążyła się przekonać, co by z tego wyszło, bo zanim zebrała myśli na tyle, aby mówić dalej, powstrzymał ją głos jej siostry.

– Zamknij się już, Natasha...

Jednocześnie ramiona Yeleny owinęły się jeszcze ciaśniej wokół Romanoff, niemal pozbawiając ją tchu, ale ona zdawała się tego nie zauważać. Uśmiechała się lekko, wspominając dzieciństwo, kiedy to jej siostra chciała coś powiedzieć, a ona nie umiała zareagować. Teraz role się odwróciły, ale Natasha ze zdumieniem odkryła, że zupełnie jej to nie przeszkadza. Zamiast słów, w zupełności wystarczyła jej bliskość siostry. Wiedziała, że rozumie wszystko, co Natasha chce jej przekazać...

Jedyne, co zmartwiło Romanoff w tej sytuacji, to fakt, że nawet niewinna, uczuciowa i kochająca Yelena zaczęła tak bardzo unikać opisywania uczuć. Stała się przeciwieństwem małej dziewczynki, która kilka razy dziennie mogła wyznać miłość każdemu z domowników. Czerwony Pokój z każdego może zrobić emocjonalny głaz, tak samo, jak odpowiednie towarzystwo może ten proces odwrócić. Na szczęście na świecie istnieje równowaga... I Natasha wiedziała, że jej siostra wkrótce ją odnajdzie, tak samo, jak ona znalazła swoją.

***

Zazwyczaj ukrywała swoje emocje tak, jak nauczono ją w Czerwonym Pokoju, ale przecież każdy człowiek ma coś, co jest w stanie go złamać, nawet przeszkolona Czarna Wdowa. Widok imienia siostry wyrytego na zimnym, kamiennym nagrobku był czymś, co złamało Yelenę Belovą. Gdy tylko zobaczyła grób, opadły wszystkie maski, które nosiła przez tyle lat. Poczuła, że uginają się pod nią kolana. Upadła. Bezbronna, zrozpaczona, załamana. Nie było już Czarnej Wdowy, wyszkolonej i bezwzględnej zabójczyni. Przy grobie klęczała zagubiona kobieta, która straciła kogoś bardzo ważnego.

– Nat... – westchnęła, przytulając policzek do zimnego kamienia. Chciała zacząć mówić, ale nie pozwolił jej na to gwałtowny szloch. Gdy już zaczęła płakać, nie mogła się uspokoić. Czuła, że wraz ze łzami opuszcza ją cały ból, nagromadzony przez lata. Kochała Natashę jak siostrę, mimo że znały się bardzo krótko. Miały się jeszcze odnaleźć, spotkać, nadrobić stracone lata... A teraz to niemożliwe. Ona nie żyje. Zginęła jako bohaterka, ale dla Yeleny przez cały czas była przede wszystkim siostrą i przyjaciółką.

– Siostra... – wyszeptała, gdy już zdołała wydobyć z siebie głos - Nie tak miało być. Miałyśmy się spotkać, gdy już skończysz ratować świat i nadrobić te dwadzieścia lat. Chciałaś mnie przedstawić swoim przyjaciołom, zabrać na imprezę czy zakupy... Pokazać mi życie, które straciłam. A teraz ciebie nie ma, a ja tęsknię, mimo że praktycznie cię nie znałam. Radzę sobie dobrze, mieszkam z rodzicami, nauczyłam się nawet gotować. Poznałam kilka fajnych osób, bawię się, korzystam z młodości i tak dalej, ale... Brakuje mi ciebie. Tylko ty tak naprawdę mogłaś mnie zrozumieć. Przeszłaś przez to samo, znałaś mnie od początku. Czasami mam wrażenie, że ta rozłąka w ogóle nie miała miejsca, bo nie zmieniła tego, jak dobrze się przy tobie czułam.

Przerwała na chwilę, uświadamiając sobie, w jak żałosnym położeniu się znalazła. Siedziała przy grobie zmarłej siostry i opowiadała jej o swoim życiu tak, jakby Natasha mogła ją usłyszeć. Zaśmiała się, lekko zażenowana całą tą sytuacją.

– Zachowuję się jak wariatka. Gadam z twoim grobem i chwalę się, że mam znajomych i umiem zrobić sobie obiad. A wiesz, co najlepsze? Że powiedziałam już chyba wszystko, co mogłam, ale nie to, co chciałam powiedzieć od początku. Pewnie w tym momencie kazałabyś mi się zamknąć, więc jeśli chcesz mnie uciszyć z zaświatów, to zrób to teraz.

Zaczekała chwilę, jakby licząc na jakikolwiek znak, choćby mocniejszy powiew wiatru czy gałązkę spadającą jej pod nogi, ale kiedy nic się nie stało, wzięła głęboki wdech i kontynuowała, tak zdenerwowana, jakby rozmówczyni stała przed nią.

– Wnioskuję, że mogę mówić. Widzisz, chodzi o to, że... – przymknęła oczy i ściszyła głos – Kocham cię, siostra.

Gdy to powiedziała, wyobraziła sobie, że Natasha siedzi obok i przyciąga ją do siebie tak, jak wtedy, gdy były małe. Uśmiechnęła się, tym razem szczerze. Poczuła dumę, że była w stanie wypowiedzieć te słowa i wiedziała, że gdzieś tam, w innym świecie, Natasha też jest z niej dumna.

– Dobra, nie smęcę ci już... Mam dużo roboty, muszę się zbierać, ale wpadnę niedługo i znowu pogadam do grobu. Ty pewnie imprezujesz sobie z tym Starkiem gdzieś na dzikiej plaży w zaświatach, a młodsza siostra zawraca ci dupę. Jakbyś miała mnie dość, to zrzuć mi gałąź na nogę, czy coś. Tylko nie za dużą, muszę być sprawna. Pracuję.

Wstała i otrzepała ubrania z ziemi. Odkryła, że czuje się dziwnie dobrze jak na to, że po raz pierwszy odwiedziła grób swojej siostry. Po początkowym załamaniu, jej monolog sprawił, że poczuła się lekko. Był formą oczyszczenia i zamknięcia wszystkich niedokończonych spraw. Teraz mogła przestać rozmyślać i skupić się na działaniu.

Spojrzała na grób po raz ostatni, po czym pełna nowej siły ruszyła w stronę zaparkowanego w oddali samochodu. Ze środka uważnie przyglądała jej się ubrana na czarno kobieta w okularach przeciwsłonecznych...

Podoba mi się ten shot

Pudełko chusteczek dla tych, którzy nadal opłakują Nat znajduje się poniżej, bierzcie śmiało

\___/

A tutaj zdjęcie dla wszystkich, którzy w tym momencie swojego życia potrzebują zobaczyć Florence Pugh Pugh Pugh (ze specjalnymi pozdrowieniami dla BogatyBorsuk i naszej ostatniej głupawki)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top