☆15☆
"𝑫𝒊𝒅 𝑰 𝒎𝒆𝒏𝒕𝒊𝒐𝒏 𝒕𝒉𝒂𝒕 𝑰 𝒍𝒐𝒗𝒆 𝒚𝒐𝒖?"
Sʜᴇᴛʀᴏ ➪ Uɴᴘᴏᴡᴇʀ AU
– Pietro, kurde! Jeśli nie będziesz cicho przez kilka minut, to się wkurzę! Mówiłeś, że dasz mi w spokoju dokończyć!
Shuri Udaku, uczennica trzeciej klasy liceum, od pół godziny męczyła się z zadaniem z hiszpańskiego, będącego jej piętą achillesową. Może i dziewczynę cechowała ponadprzeciętna inteligencja, co mogli potwierdzić wszyscy jej koledzy, którzy nie mogli się nadziwić słuchając jej na lekcjach biologii, chemii czy fizyki, ale nie oszukujmy się, nie można być świetnym we wszystkim. Czasami największego geniusza mogło przerosnąć napisanie historyjki w obcym języku... Zwłaszcza, gdy w tle ktoś robi więcej hałasu, niż słyszy się na korytarzu szkolnym w czasie przeciętnej przerwy.
– Bo sądziłem, że skończysz szybciej. No weź, nie możesz zostawić tego na później? Albo najlepiej w ogóle olać? Po co ci ten hiszpański?
Pietro Maximoff, uczeń szkoły sportowej, prawdopodobnie najszybszy chłopak w okolicy i od ośmiu miesięcy chłopak Shuri miał zupełnie inne nastawienie do nauki niż ona. Wystarczyło mu, że zdawał z klasy do klasy, a w jaki sposób to robił pozostawało kwestią drugo, a może nawet trzeciorzędną. W przeciwieństwie do swojej dziewczyny nie przykładał wagi do ocen, zwłaszcza z tak bezsensownych dla niego przedmiotów jak języki obce. Umiał mówić po angielsku, co dawało mu możliwość dogadania się z ludźmi niemal na całym świecie. Po co mu hiszpański? Żeby oglądać meksykańskie telenowele w oryginale?
– Nie mogę, bo zależy mi na ocenach. Później mam jeszcze biologię do ogarnięcia, więc chcę to skończyć teraz. Zaraz koniec roku, trzeba się przyłożyć. Sam zaproponowałeś, że posiedzisz i dasz mi napisać tę historyjkę do końca.
Pietro rzeczywiście tak powiedział, gdy wpadł niespodziewanie do Shuri jakieś pół godziny wcześniej. Nie spodziewał się jednak, że będzie zmuszony czekać tak długo.
– Zmieniłem zdanie jakieś dziesięć minut temu. Musisz odpocząć od tej nauki, ciągle tylko szkoła i szkoła. Nie masz ochoty porobić czegoś totalnie bez sensu?
– Jasne, że mam – westchnęła dziewczyna – Ale to nie znaczy, że to zrobię. Najpierw obowiązki.
Maximoff przewrócił oczami, co niestety nie uszło uwadze jego dziewczyny, która widząc to, rzuciła w niego piórnikiem. Wyjątkowy refleks chłopaka pozwolił mu jednak uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji.
– Uuu, czyżby królewna się obraziła? Wiesz co, jak można tak traktować biednego sportowca. Ja cię tak kocham, a ty we mnie rzucasz piórnikiem, ach... Ja nieszczęsny...
Złapał się teatralnie za serce i udał, że spada z łóżka na ziemię. Wyglądał przy tym na tyle komicznie, że nawet Shuri nie mogła się powstrzymać od cichego śmiechu. Pietro uśmiechnął się zwycięsko. Pierwszy cel osiągnięty...
– Czy mój książę przestanie robić dramy na kilka minut, żebym mogła dopisać zakończenie? Obiecuję, że później zajmiemy się robieniem głupot.
Na taką propozycję chłopak mógł oczywiście przystać. Kolejne siedem minut przesiedział spokojnie, co było dla niego istną katorgą, dlatego też z ulgą przyjął informację, że Shuri już skończyła.
– Widzisz? – zapytała, odchodząc od biurka i siadając na łóżku obok chłopaka – Nie było tak strasznie.
– Oj, było – nie zgodził się Pietro – To była męka. Siedem minut bez robienia hałasu, bałaganu i ogólnego chaosu, to brzmi jak tortury. No ale czego się nie robi dla miłości?
Shuri przewróciła oczami, ale nie starała się nawet ukryć uśmiechu.
– Też cię kocham, panie demolka. A teraz masz jakiś pomysł czym się zająć?
Chłopak nawet się nie zastanawiał.
– Odmóżdżający film? Karaoke? Spacer i plac zabaw? Wojna na łaskotki? Opcji jest sporo.
– Tej ostatniej wolałabym uniknąć – oznajmiła z przekonaniem dziewczyna, przypominając sobie, że ostatnio taka bitwa skutkowała mnóstwem siniaków po tym, jak oboje spadli z łóżka – Ale spacer i plac zabaw brzmi dobrze. I może jakieś lody przy okazji?
– Na co tylko masz ochotę – zgodził się Pietro. Po chwili szli już w stronę pobliskiego placu zabaw, trzymając się za ręce. Gdzieś w połowie drogi chłopak zaproponował, że weźmie Shuri na barana, a dziewczyna chętnie się zgodziła, głównie dlatego, że Pietro chodził dużo szybciej niż ona i nie potrafił dostosować się do jej tempa, więc czasami ciężko było im się zgrać. Noszenie jej na barana było dla obu świetnym rozwiązaniem.
Po kilku minutach dotarli na plac zabaw, gdzie, nie zważając na zażenowane spojrzenia innych ludzi, zaczęli bawić się jak małe dzieci, najpierw na huśtawkach, potem na drabinkach i zjeżdżalni. Uciekali przed sobą, chowali się i robili przy tym tyle hałasu, że jedna z kobiet pilnujących swoich dzieci zwróciła im uwagę, jednak Shuri i Pietro nie przejęli się tym w ogóle. W końcu plac zabaw jest dla wszystkich, a w świetle prawa oni też byli jeszcze dziećmi.
Kiedy znudziło im się już upodabnianie się do rozbrykanych kilkulatków (i kiedy groźby i przestrogi ze strony rodziców tych kilkulatków stały się naprawdę poważne), Shuri i Pietro postanowili pójść na duże lody.
– Kocham śmietankowe, po prostu kocham – oznajmiła dziewczyna, odbierając swoją porcję.
– Ja czekoladowe, lody czekoladowe to sens życia. Kocham je prawie tak mocno jak ciebie – to mówiąc, Maximoff puścił oczko do dziewczyny, która pokręciła głową z uśmiechem.
– Lizus – mruknęła.
– Może trochę. Ale tylko odrobinkę – odpowiedział Pietro. Shuri może zaczęłaby dyskutować, gdyby nie uświadomiła sobie, że lody zaraz się roztopią w takim cieple, więc powinna zacząć je jeść.
Niedługo później wrócili do domu dziewczyny i uznali, że skoro już są w odpowiednich nastrojach, wypadałoby kontynuować zabawę. Shuri włączyła laptop, a następnie włączyła pierwszą piosenkę, która przyszła jej na myśl.
– Na zboczach gór biały śnieg nocą lśni i nietknięty stopą trwa... – zaczęła, od początku przesadnie wczuwając się w rolę Elsy, żywo gestykulując i robiąc zabawne miny. Chwilę później dołączył do niej Pietro, który zaczął wygłupiać się jeszcze bardziej, niż ona. Nie było im dane jednak zaśpiewać spokojnie całej piosenki, bo po chwili w drzwiach pokoju dziewczyny pojawił się jej starszy brat.
– Ciszej trochę! – odezwał się, usiłując przekrzyczeć muzykę, Shuri oraz jej chłopaka – Próbuję pracować!
– Cicho, jest koncert! – odpowiedziała Shuri pomiędzy kolejnymi wersami piosenki. T'Challa jeszcze przez chwilę stał w drzwiach i wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak widząc, że prawdopodobnie nic nie zdziała, poddał się i wyszedł, a jego siostra i jej chłopak w spokoju dokończyli piosenkę, po czym wybuchnęli głośnym śmiechem.
– To co teraz? – odezwał się po krótkiej chwili Pietro – Jakieś sugestie?
– Ależ oczywiście – Shuri nie zastanawiała się długo. Zaraz potem na ekranie laptopa pojawiły się słowa piosenki, którą katowali razem od kilku tygodni. Gdy tylko chłopak to zobaczył, uśmiechnął się rozczulony.
– No clouds in my storms, let it rain, I hydroplane in the bank coming down with the Dow Jones... – zaczął jak zawsze rapować początkowy fragment. Następnie przyszła kolej na Shuri, która znów postanowiła pokazać swoje zdolności aktorskie i wyginać się na wszystkie strony, przypadkiem uderzając Pietro w twarz, co wywołało u obu atak śmiechu.
– Sorki – pisnęła dziewczyna, kładąc się na łóżku i chichocząc.
– Wybaczę jak dasz buziaka – odpowiedział chłopak, który oczywiście nie mógł przepuścić takiej okazji. W tej sytuacji jego dziewczyna nie mogła odmówić i pocałowała go w usta.
– Proszę bardzo, przylepo.
– Wspominałem, że cię kocham? – zapytał rozanielony Pietro, któremu pocałunek zdecydowanie wystarczył teraz do szczęścia.
– Tak, jakieś tysiąc razy dzisiaj – odpowiedziała dziewczyna i szybko zauważyła, że jej chłopak spodziewał się innej odpowiedzi.
– "Och, Pietro, jesteś taki uroczy, też cię kocham" – powiedział przesadnie wysokim głosem, dając Shuri do zrozumienia, że właśnie coś takiego chciał usłyszeć. Zamiast tego jedynie oberwał poduszką.
– When the sun shines, we shine together, told you I'll be here forever... – zaśpiewała dziewczyna, kiedy na ekranie pojawił się jej ulubiony fragment, próbując się nie roześmiać i nie zwracać uwagi na prawdopodobnie szykującego zemstę Pietro. Po chwili chłopak zawtórował jej, równocześnie rzucając w nią poduszką. Walczyli tak i śpiewali do końca piosenki, a potem stwierdzili, że należy zawrzeć rozejm. Położyli się obok siebie, nie mogąc przestać się śmiać.
– I co? Nie powiesz mi, że to nie był dobry dzień – zagaił chłopak.
– Nie powiem – zgodziła się Shuri – To był dzień idealny. To znaczy byłby, gdyby nie czekała mnie jeszcze biologia...
– Nie możesz sobie odpuścić?
– Nie mogę. Zaraz koniec roku, a ja...
– Wiem, wiem – wtrącił Pietro – Chcesz mieć jak najlepsze oceny.
– Dokładnie tak – zgodziła się Shuri. Jej chłopak pokręcił tylko głową uświadamiając sobie, że pewne rzeczy pozostają niezmienne. Jednak w odpowiednim towarzystwie nawet perfekcjonizm, ambicja i pilność mogą się czasami "wyłączyć" na rzecz spędzenia popołudnia śpiewając karaoke... I Shuri wiedziała, że od czasu do czasu takie "wyłączenie" wychodzi jej bardzo na dobre.
Umbrella z myślą o kochanej BogatyBorsuk xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top