twenty nine
Autorka zaleciła słuchanie tej piosenki w kółko podczas czytania tego rozdziału, enjoy!
***
Kawa.
Zjechała w dół jego gardła, wysyłając ciepło przez całe jego ciało.
Smakowała jak orzech z karmelem i wanilią i to było ciepłe.
Harry chciał zostać w tej kawiarni za rogiem jego domu na zawsze. Było cicho, wszyscy dookoła słuchali muzyki, podczas gdy czytali grube, akademickie książki. Czuł się młody i mały. To było znane miejsce do nauki dla studentów, którzy mieszkali na kampusie nieopodal.
Ale był tutaj, opatulony w jasnoniebieski sweter, który był na niego za duży, ale był miękki. Jego znoszone, brązowe sztyblety powróciły, dobrze leżąc na jego stopach z jego czarnymi jeansami wsuniętymi w nie. Mógł praktycznie poczuć porę roku. Cynamon, sosny i lizaki. Mógł zobaczyć swoich przyjaciół, mógł ich zobaczyć przy stole obok niego, rozmawiających. Louis popijał miętową herbatę, trzymając swój kubek za pomocą swoich palców wystających spod jego swetra z bałwanem.
Niall zaprosił ich wszystkich pomimo faktu, że całkiem mocno padał śnieg zakrywając to, co zostało z zielonej trawy i betonowych ulic. Teraz to wszystko było tylko białym dywanem.
Harry lubił być przy swoim własnym stoliku, siedząc na miękkim, zielonym krześle z kilkoma imionami wyrytymi na drewnianych podłokietnikach. Jego ręce były kompletnie zdrętwiałe i czerwone, ale teraz były ciepłe gdy trzymał je nad parą ze swojej kawy. Nie mógł nic poradzić, ale uśmiechnął się gdy Ed Sheeran rozbrzmiał w jego słuchawkach, przygłuszając dźwięk brzęczących naczyń i cichych mamrotów.
Święta były ulubionym okresem Harry'ego. Kochał zimę, kochał zimno, które szczypało go w nos i uszy w minucie, gdy wychodził na zewnątrz. Kochał ubierać z mamą choinkę, którą on i jego mama znaleźli na przecenie w szkółce leśnej. Kochał wieszać tęczowe i białe światełka w ich domu, zachowując najlepsze na swój mały pokój.
I kochał obserwować tych wszystkich ludzi wokół niego, którzy zmieniali swoje ubrania, obserwując ich unoszące się dusze ze wszystkich świątecznych toastów dokoła. To sprawiało, że gdzieś głęboko w nim czuł ciepło mimo, że reszta była nadal zimna.
Druga klasa była jednym słowem męcząca. Niall, on i Zayn byli jedynymi, którzy chodzili jeszcze do szkoły i wszyscy byli zajęci swoimi zajęciami i pracami domowymi, że ledwo mieli czas, żeby ze sobą rozmawiać. Ale teraz była przerwa świąteczna i Harry był tak wdzięczny za to. Ten cały rok mijał okropnie wolno i... smutno.
Tak, Louis całował go prawie każdego dnia, spotykał Harry'ego na przystanku autobusowym i dawał mu pożegnalny pocałunek.
Ale Harry po prostu czuł się tak drętwo. Przynajmniej czuł się drętwo w stosunku do Louisa. Jego serce nie było w tym, nie czuł się już tak całkowicie zakochany, że mógłby śpiewać, nie rumienił się jak szaleniec, kiedy tylko Louis go dotknął. To być może było bardziej bolesne, dostać to, czego pragnąłeś od zawsze i nie pozwalać sobie się tym cieszyć.
Nazywał to tarczą. Tarczą od zranienia.
Ale to nie to o czym myślał. Nie, cieszył się swoim napojem i zamknął oczy przed przyciemnionym światłem w kawiarni. To było miłe uczucie mimo, że czapka świętego Mikołaja, którą umieścił na swoich lokach była trochę swędząca i pachniała jak pudełko, z którego ją wyjął.
Oblizał swoje ciepłe usta otwierając oczy, więc mógł zobaczyć czwórkę swoich przyjaciół. Śmiali się z czego, co powiedział Liam, przynajmniej wszyscy oprócz Louisa. Patrzył przez małe okno, które było pomalowane miękkim odcieniem brązu, a na zewnątrz małe śnieżynki opadały na ziemię. Więc Harry obserwował Louisa, który obserwował śnieg i to było odrobinę ujmujące.
Jego niebieskie oczy świeciły i Harry nie wiedział czy to były łzy, czy odbicie światła. Jego usta były wilgotne i ciemnego, różanego koloru przez jego miętową herbatę i jego policzki oblał róż. Harry lubił sposób, w jaki końcówki jego włosów kręciły się, stając się jaśniejsze od nasady aż do końca. Lubił także jego grzywkę, jego kudłatą grzywkę, która czasem ocierała się o jego rzęsy i sprawiały, że Louis mrugał w cudowny sposób.
Harry prawie spadł z krzesła, kiedy zdał sobie sprawę z tego, co myśli. Robił dokładnie to, co starał się zatrzymać ten cały czas; myślał o Louisie w czuły sposób.
Nie. Nie czuły.
Więc w zamian myślał, wszyscy moi przyjaciele są śliczni, ich wszystkich włosy są cudowne i wszyscy sprawiają, że jego serce czuje się w ten sposób. Louis nie jest nikim więcej, niż przyjacielem.
Właśnie. Tak lepiej.
Lekko kiwał głową w rytm muzyki i również stukał swoim butem.
Czuł jakby byli tam od zawsze i zaczął się trochę dusić i był niespokojny przez to, że siedział tam tak długo.
Smutną rzeczą było to, że wszyscy z wyjątkiem Louisa zauważyli, kiedy Harry wstał i wyszedł, owijając się ciasno płaszczem wokół ramion. Ale Louis się nie liczył. Ciekawskie, zmartwione spojrzenie nie liczyło się. Nope.
Harry mógł ledwo usłyszeć dźwięk dzwonka, gdy wyszedł przez drzwi przez muzykę w jego słuchawkach. Był natychmiast powitany przez zimno jak ściana, gdy zmarszczył swój nos. Ulice były puste i ciemne, bo była dziewiąta wieczorem i sypało śniegiem.
Można powiedzieć, że Harry czuł się bardziej żywy niż kiedykolwiek, gdy szedł w śniegu po kolana przykrywając to, co zwykło być chodnikiem i jego nos był zdrętwiały. Naprawdę był.
Szedł, dopóki więcej już nie mógł lub przynajmniej do momentu, gdy wszedł na ulicę, gdzie nie było żadnych świateł i był przykryty przez ciemność tak gęstą, że można ją prawie dotknąć. Mógł usłyszeć za sobą kroki i przed nim i dookoła niego i skłamałby gdyby powiedział, że nie był przestraszony.
Więc wstrzymał swój oddech powodując, że dmuchnięcie wyglądało jak dym i cofnął się, gdy usłyszał swoje imię.
"Harry."
Miękki, zachrypnięty, muzykalny głos. Głos, który powodował, że serce Harry'ego trzepotało, chociaż nie chciał.
"Harry, dlaczego tutaj jesteś?"
Harry nie mógł go zobaczyć.
Ale mógł go usłyszeć i to było jak tępy ból i jego klatce piersiowej, słuchanie tego głosu.
"Jest tak zimno."
Może jeśli stałby tam cicho, mógłby sobie pójść. To było takie bolesne w tej chwili, nie być w stanie go zobaczyć, ponieważ reszta jego zmysłów była wyostrzona. Kiedy Louis dotknął jego ramienia, poczuł o wiele więcej. Kiedy Louis wymamrotał "aniołku" to brzmiało, jakby ktoś ogłaszał to przez głośnik, uderzając w jego uszy mimo, że było to powyżej szeptu.
Harry trząsł się, może to było z powodu zimna, ale nie wiedział, ponieważ był tam nadal ten okropny strach w jego klatce piersiowej i nie wiedział dlaczego.
"Harry, wszystko okej?"
Harry nadal patrzył w dół i mógł zobaczyć kolana Louisa, ale nie mógł zobaczyć jego stóp przez śnieg. Śnieg sięgał ponad ich kostki.
I było zimno.
Harry nie wiedział co stało się po tym. Mógł poczuć krew spływająca do jego głowy, gdy to się stało. Ale Louisa nie było i może krzyczał, ale Harry nie mógł sobie przypomnieć.
Był po prostu zimny.
I Louisa nie było, nie było go. Jego miękki, zmartwiony głos odszedł i był tam cień dłoni na jego ramieniu utrzymując ciepło, które mrowiło za każdym razem, gdy go dotknął. Gapił się na to przez sekundę. Mógł praktycznie zobaczyć krótkie palce Louisa ściskające delikatnie rękawy jego płaszcza.
Czy te dłonie właściwie tam były? Nie chciał o tym myśleć, tak czy inaczej nie mógł się ruszyć, ponieważ jego nogi były po kolana w śniegu i jego jeansy były przemoczone i jego stopy były zdrętwiałe. Gdy uniósł głowę nie mógł wiele zobaczyć tylko zarys twarzy, ale to nie był Louis lub Niall lub Zayn lub Liam. I to przerażało go, to sprawiło, że strach w jego sercu urósł jeszcze bardziej i chciał krzyczeć, ale jego usta były zmrożone, drętwe. Płatki śniegów były na nich i wiedział, że były teraz praktycznie sine.
Zamrugał kilka razy, by pozbyć się śniegu ze swoich oczu, chociaż i tak to wracało z powrotem, mocniej.
"Co dzieciak jak ty robi na zewnątrz podczas śnieżycy, dwa dni przed świętami?"
Harry zmusił się, by wzruszyć ramionami, ale to się nie wydarzyło. Może był całkowicie zdrętwiały w tym momencie.
Było mu naprawdę zimno.
"Chodź ze mną."
Nie.
Mógł zobaczyć jak mężczyzna bierze jego dłoń, mógł poczuć jakieś ciepło od jego czarnych rękawiczek, które przykrywały jego palce. Jego stopy podążały za nim i szli tak powoli, jakby robili malutkie kółka. To ogromnie frustrowało Harry'ego, ale jego umysł był tak zamglony, że nie mógł poprawnie myśleć.
Zanim to wiedział, wchodził do budynku, ale nie zrobiło się o wiele cieplej. Mógł nadal zobaczyć swój oddech, patrząc jak rozpływa się w przenikliwym, zimnym powietrzu.
"Mogę cię rozgrzać kochanie."
Jego głos był straszny i zbyt serdeczny i nie podobało się to Harry'emu. Nie podobało mu się to, że ten mężczyzna nazywał go kochaniem, chociaż się nie znali.
"Jak ci na imię?"
Harry nie odpowiedział, tylko wpatrywał się wprost przed siebie i pozwolił mężczyźnie zaciągnąć się do zimnego, pustego pokoju. Była tam kanapa z dziurami i było ciemno, więc nie mógł powiedzieć jaki ma kolor. Były również jakieś brudne naczynia w zlewie i mógł także usłyszeć syreny. Były odległe, znikały, gdy weszli do sypialni z materacem w niebieskie kwiaty rozłożonym na poplamionym dywanie.
Pachniało dymem i alkoholem i to przypomniało Harry'emu jak jego tata zwykł pachnieć, gdy wracał do domu, gdy miał koło sześciu lat.
Zatrząsł się.
Mężczyzna z przeszywającymi zielonymi oczami położył go na materacu i Harry mógł poczuć jak jego czapka świętego Mikołaja zsuwa mu się z głowy i śnieg wtapia mu się we włosy i było tak zimno.
Najpierw spały jego buty i Harry czuł chęć by je złapać, by przytulić je do piersi. To były jego sztyblety, jego ulubione. Wszyscy jego przyjaciele podpisali się na podeszwach.
Jego spodnie były mokre, przylegały do jego nóg, gdy mężczyzna próbował je ściągnąć. Jego oczy pytały o pomoc, ale był tam ten obrzydliwy uśmieszek na jego twarzy, który sprawił, że coś przewróciło się w brzuchu Harry'ego.
Harry mógł poczuć łzy spływające po jego policzkach ocieplając jego lodowatą skórę, jak mężczyzna skończył zdejmowanie jego ubrań i bielizny. Czuł się nagi i zdrętwiały i zimny i przestraszony i syreny stawały się głośniejsze i były one dziwnie kojące.
Powiedziałby, że mężczyzna wsuwający swoje palce między jego nogi i pocierający go był okropny, ale nie mógł tego poczuć. Dopóki krew nie zaczęła bardziej przepływać przez jego ciało, wtedy to bolało. Bardzo bolało.
Mężczyzna chwytał ustami jego szyję i to było obrzydliwe i zaślinione i także bolało. Harry nie poruszał się razem z mężczyzną, tylko płakał, gdy czuł ostry nacisk na swoje usta i paznokcie na swoich biodrach. Zobaczył również krew i nawet wtedy czuł zimno.
Był tak zimny.
Materac był teraz poplamiony i pasował do wszystkiego innego wokół. Harry chciał uciec, chciał się ukryć, ale nadal nie mógł się ruszyć, nawet wtedy, gdy mężczyzna pocałował go jeszcze raz w jego zimne usta i podniósł się nagi i sfrustrowany i Harry zamknął swoje oczy.
Ręce Louisa były znacznie delikatniejsze, kiedy w końcu podniósł Harry'ego z materaca.
Louis był ciepły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top