thirty two
Samochodowe wycieczki.
Harry zawsze je kochał. Kochał opieranie swojej głowy o zimne szkło jadącego samochodu, czasem musząc się trzymać, gdy wjeżdżali na wyboistą drogę. Kochał oglądać drzewa i budynki i pola, które były rozmazane, kolory mieszały się ze sobą jak mokra farba.
Pamiętał, gdy miał tylko osiem lat i jego mama z siostrą zabrały go na lotnisko. Planowały pojechać do Disney Worldu w Ameryce i Harry był bardzo podekscytowany. Ale lot samolotem nie był jego ulubionym sposobem na dostanie się tam. Kochał jazdę na lotnisko, które było oddalone około dwóch godzin od jego domu.
Gemma spakowała za niego walizkę pamiętając, żeby zapakować małą paczkę cheeriosów, którą planował zjeść na śniadanie podczas lotu. Byli w zbytnim pośpiechu, by zjeść śniadanie w domu. Cóż, Gemma i mama się śpieszyły. Harry tylko stał w łazience, rozczesując ostrożnie każdy lok upewniając się, że nie ma żadnego kołtuna. Ułożył idealną grzywkę wzdłuż jego bladego czoła, wpatrując się w swoje zielony oczy w lustrze. Jego usta były ciemnoróżowe i miał kilka, jasnych piegów na nosie, jeśli przyjrzysz się wystarczająco blisko.
"Harry, chodź kochanie! Musimy iść!"
To była Gemma, Harry mógł to powiedzieć przez jej akcent i słodki ton w głosie. Wiedział, że czasami się stresuje, ponieważ mama powiedziała, że nastolatkowie są "niezrównoważeni". Więc posłuchał się jej, wsuwając swoją mała parę wysokich butów i shorty cargo. Potem włożył niebieskie polo, które kupiła mu mama.
"Idę!" Odpowiedział swoim cichym ośmioletnim głosem. I potem pokonał swoją drogę do samochodu, ściskając swojego Power Rangera w jednej dłoni, a drugiej swojego Ipoda Shuffle.
Kiedy w końcu usadowili się w małym samochodzie, Harry starał się zignorować brakujące miejsce na fotelu pasażera. W zamian za to, włożył słuchawki do uszu, puszczając klasyczną muzykę, którą ściągnęła mu Gemma. Obserwował krajobraz, gdy jego mama wyjechała z garażu na ulicę w jego sąsiedztwie.
Odjechali i Harry kochał każdą sekundę tego.
I teraz, był tam siedząc w samochodzie. Ale on się nie ruszał i nie było tu jego mamy i Gemmy i nie miał swoich słuchawek.
Ale kochał to bardzo bardzo.
Słońce wschodziło i powodowało, że śnieg leżący na ziemi zaczął świecić wskazując, że to był faktycznie poranek.
Harry wziął głęboki wdech, powstrzymując ziewnięcie i rozciągając swoje ręce. Jego plecy odrobinę bolały od niewygodnych siedzeń w samochodzie Nialla, ale to było okej. Mógł nadal dostrzec śpiącego Louisa na fotelu kierowcy, jego usta rozwarte i miał trochę potu na twarzy.
Harry sięgnął i wyłączył ogrzewanie, ponieważ było tu całkiem gorąco mimo pogody na zewnątrz.
"Louis." Wyszeptał z zawahaniem, dotykając wskazującym palcem policzka Louisa i szybko siadając na jego kolanach. "Louis, obudź się."
Zachichotał, kiedy oczy Louisa się otworzyły, odkrywając bladoniebieskie tęczówki, które lśniły tak ślicznie w porannym słońcu, które wpadało przez przednią szybę samochodu.
Spojrzał szybko w jego stronę i wyraz jego twarzy odprężył się, kiedy zobaczył rozbawioną twarz Harry'ego. "Oh." Westchnął, po czym zatrzymał się i odrobinę zarumienił. "To nie jest zabawne Harold, nie śmiej się ze mnie."
Harry zachichotał, patrząc na swoje dłonie i nie wiedział, co ma powiedzieć.
"Nie uśmiechaj się." Powiedział Louis drażniącym się głosem, dźgając Harry'ego w nos i poprawił loki na jego czole.
Harry przygryzł wargę, starając się tak cholernie mocno, ale nie mógł nic poradzić i jego usta rozszerzyły się w wielkim uśmiechu. Louis tylko delikatnie się uśmiechnął, gdy patrzył na Harry'ego, zmarszczki wokół jego oczu widoczne i usta zamknięte.
I Boże, gdyby nie wyglądałby tak cholernie pięknie.
***
Znaleźli się na podłodze w pokoju Harry'ego siedząc po turecku. Odśnieżarki pracowały tego poranka odgarniając się, więc ludzie mogli chociaż dojechać do domu. Sklepy były zamknięte, ponieważ śnieżyca nadal trwała i Harry był niezwykle podekscytowany.
Ponieważ kto nie lubił śnieżnych dni?
"Trzymasz swoje wszystkie specjalnie rzeczy pod łóżkiem?" Louis spytał ciekawy, obserwując Harry'ego rysującego coś w swoim wielkim szkicowniku, który leżał przed nim na podłodze. "Albo w swojej szafie, czy coś?"
Harry podniósł swoją głowę i oderwał wzrok od rysunku. "Pod moim łóżkiem." Odpowiedział.
"Oh." Powiedział Louis przytakując. "Jaki rodzaj wyjątkowych rzeczy tam trzymasz?"
Harry dodał więcej śnieżynek. Rysował samochód Nialla przed kawiarnią. Ponieważ rysował każde miejsce, gdzie wydarzyło się coś specjalnego. Narysował widok za swoim oknem, gdzie Louis stał tak dawno temu, narysował pokój Nialla i korytarz i nawet swój pokój w Blackpool mimo, że ta chwila nie była zbyt przyjemna.
"Trzymam tam swoje rysunki i zdjęcia i po prostu rzeczy, które zebrałem na przestrzeni lat." Harry w końcu odpowiedział Louisowi, który ostrożnie na niego patrzył. "Chociaż nigdy tam nie zaglądam."
"Cóż." Zatrzymał się Louis, przenosząc swój tyłek na łóżko Harry'ego. "Powinniśmy to zmienić."
"Nie." Harry potrząsnął swoją głowa. "Mogą być tam straszne rzeczy."
W połowie żartował.
Louis przewrócił swoimi oczami, śmiejąc się. "Nie dowiesz się, dopóki nie zobaczysz."
Harry westchnął, kontynuując szkicowanie i zignorował Louisa.
Louis znów się zaśmiał, czochrając loki Harry'ego, zanim upadł na swój brzuch. Wpełznął pod łóżko tak, że jedynie wystawały jego nogi. To zabrało całą samokontrolę Harry'ego by utrzymać swój wzrok na drzewie, które obecnie rysował.
Kiedy w końcu nie mógł tego wytrzymać, słuchając chaotycznego mamrotania Louisa dochodzącego spod łóżka i jego pisków, przeniósł swój wzrok i skupił go na czarne, puszyste buty Louisa, które miał na sobie.
Nie patrz na jego tyłek.
Louis chrząknął i wyszedł spod łóżka potrząsając włosami i odgarniając je ze swoich niebieskich oczu. "Co to?" Spytał i Harry spojrzał na to, co trzyma.
"Znalazłeś to!" Krzyknął Harry z wielkim uśmiechem na twarzy. "Szukałem tego od wieków!"
"Kocham to, jak głośny teraz jesteś." Louis powiedział cicho i w momencie, gdy Harry powiedział "co?" Louis kontynuował "kocham polaroidy."
"Ja też." Harry spławił to, co Louis powiedział wcześniej.
Wpatrywał się w Louisa, gdy ten wpatrywał się w kamerę i wrócił do rysowania, gdy Louis wstał patrząc przez obiektyw i robił przypadkowe zdjęcia, wypuszczając ciche głosy aprobaty, gdy wpatrywał się w trzymane w dłoni zdjęcie.
Uśmiechnął się delikatnie, dodając kilka liści do drzewa, gdy Louis parsknął. "Aniołku, aniołku chodź tutaj." Zaśmiał się, szybko machając ręką i Harry powoli wstał na swoje długie nogi i podszedł bliżej.
"Co?" Spytał trzęsącym się głosem, ponieważ jego serce waliło przez aniołku.
"Zrobiłem zdjęcie zdjęcia Gemmy i twojej mamy, które masz na ścianie, ale jestem za niski by zrobić je prosto i jest trochę pod kątem i sprawiło, że ich podbródki" Przerwał, podsuwając Harry'emu kamerę przed oczy "są takie."
Harry wybuchł śmiechem. Gemma wyglądała, jakby jej podbródek był podwójnych rozmiarów jej głowy, u mamy tak samo.
"To dlatego, że jestem zbyt niski." Powiedział Louis fałszywie smutnym głosem.
Harry spojrzał w dół na niego. Był parę cali niższy, jego głowa dosięgała nosa Harry'ego. "Nie wygląda na to." Powiedział prosto.
"Tak." Louis powiedział delikatnie wpatrując się w oczy Harry'ego. "Wygląda na to, że powinienem taki być."
Stanął swoimi puchatymi butami na tych Harry'ego co spowodowało, że podniósł się o kilka cali. Teraz byli prawie oko w oko mimo, że Louis był nieco wyższy.
"Piórko." Zachichotał Harry. "Piórko oznacza, jak lekki jesteś. Piórko wylądowało na moich stopach."
Louis miał figlarny był w oczach, kiedy nadepnął na palce Louisa. "Nie jestem! Nie jestem piórkiem!"
"Okej." Wyszeptał Harry, jego głos obniżył się, kiedy Louis przysunął bliżej swoją twarz. Mógł poczuć ciepły, miętowy oddech Louisa na swojej twarzy."
Harry zrobił im gorącą czekoladę z lizakiem w kształcie laski, kiedy przyszli do domu, ale najpierw wyszczotkowali swoje zęby. I teraz dziękował sobie za to.
I tylko jak Harry przechylił swoją głowę, gotów do pocałowania zniewalającego niebieskookiego chłopaka z beanie na głowie, Louisa nie było i kamera była przed jego twarzą.
Pstryk!
Wydął wargi, gdy zdjęcie się wydrukowało i wolał na nie nie patrzeć, by oszczędzić sobie zażenowania.
Louis popatrzył na to przez kilka sekund, malutki uśmiech na jego twarzy. Potrząsnął głową. "Jesteś taki piękny."
Harry wyrwał mu aparat z rąk. "Przestań." Jęknął, ale wpadł na pomysł. Potrzebował tylko trochę słoneczka.
Więc uśmiechnął się naprawdę szeroko, ponieważ wiedział, że w ten sposób dostanie słoneczny uśmiech Louisa.
Zadziałało. Louis spojrzał na niego, trochę zdezorientowany przez sekundę, ale potem również się uśmiechnął, miał zmarszczki wokół oczu i pokazywał swoje zęby i wyglądał po prostu jak iskierki.
Jak słoneczko.
Harry uniósł kamerę i zrobił to idealnie cierpliwie czekając, aż zdjęcie się wydrukuje. I kiedy się wydrukowało, jego serce trochę napuchło.
Był wzięty z zaskoczenia, kiedy Louis zabrał mu aparat i rzucił go na łóżko, potem złapał Harry'ego wokół pasa i pochylił go tak, że jego loki unosiły się nad podłogą.
"Aniołku."
I potem Harry był pochłonięty miętą i miodem i miłością i Louis przycisnął brutalnie, lecz w tym samym czasie delikatnie swoje usta, wolno nimi poruszając, a potem szybko. Harry oddał pocałunek, pozwalając Louisowi trzymać jego ciężar nad ziemią, przynajmniej dopóki szybko ich nie podniósł, nadal go całując.
Pocałunek... To było inne. Harry nigdy wcześniej nie był tak całowany. Ponieważ ręce Louisa były wszędzie i jego usta poruszały się z taka intencją. To był pocałunek gwiazd filmowych, taki, który czują również wszyscy w tłumie, pocałunek, który wysyłał gęsią skórkę wzdłuż ciała Harry'ego. To było pocałunek, który zasługiwał na to, żeby o nim mówić.
I kiedy oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza, Harry po prostu wpatrywał się w tego cudownego chłopaka, w te marzycielskie, niebieskie oczy ze zdumieniem w swoich własnych i jego posiniaczone wargi nadal czuły się, jakby były całowane.
"Whoa." Wyszeptał unosząc swoje palce, by dotknąć swoich ust.
Louis wydał z siebie zdyszany śmiech. "Aniołku, nie wiedziałem, że tak potrafisz."
To byłeś cały ty, Louisie Tomlinsonie, Harry chciał powiedzieć, ale tylko spojrzał na Louisa przez swoje półprzymknięte powieki i próbował zrozumieć, jak ktoś tak piękny może lubić kogoś takiego jak on.
Louis złapał jego dłoń, trzymając ją delikatnie przy swoich ustach i zamknął swoje oczy. "Kocham cię." Potem pochylił się i złożył jeszcze jeden pocałunek na jego ustach, bardziej delikatny, zwykły pocałunek.
I tak, Harry nie był gotowy na nic ekstremalnego, ale to było okej. Ponieważ to, to, móc dotykać Louisa i widzieć jego uśmiech i czuć jego ciepłe, miękkie usta było wystarczające. Miał nadzieję, że miłość, która z niego promieniowała nie była zbyt oczywista.
I kiedy w końcu skończyli robić zdjęcia, wyszli na zewnątrz i ulepili koślawego bałwana, po czym usiedli na starej, zepsutej kanapie Harry'ego przed koślawym drzewem pijąc herbatę i układali słowa piosenki do koślawej muzyki.
I to było tak, tak cudowne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top