thirty six

"Kocham twoje stopy. Są takie ciepłe."

Harry uśmiechnął się, poruszając swoimi palcami pod swoimi puszystymi, grubymi, białymi skarpetkami.

"Jakie są twoje postanowienia noworoczne?"

Harry pomyślał przez sekundę, przyglądając się dziennikarce z blond włosami w telewizji, która ściskała płaszcz wokół swoich ramion i wskazywała podekscytowana na zegarek. Została jakaś godzina.

"Żeby akceptować cię, nie ważne ile błędów popełnisz." Odpowiedział Harry, patrząc prosto w te błyszczące, zniewalające oczy.

"Cóż." Odpowiedział Louis. "Moje to nigdy nie przestać brać leków, ponieważ to działa tak cholernie dobrze." Zatrzymał się, zanim sięgnął i złapał za pojedynczy lok między swojego kciuka i palca wskazującego, po czym opadł na miejsce i przejechał ręką przez wszystkie włosy Harry'ego. "I kolejny to upewnienie się, że jesteś absolutnie oniemiały, kiedy kończę cię całować, ponieważ kocham to. Kocham to, jaki mam na ciebie wpływ."

Harry zarumienił się. "Ja również na ciebie wpływam." Słabo się obronił.

I Harry pomyślał, że może, tylko może to mogła być prawda przez sposób, w jaki Louis przygryzł swoją wargę, kiedy głos Harry'ego się załamał i jego oczy były lśniące i wyglądał na takiego potrzebującego.

"Najpewniej jestem." Wyszeptał Louis, wyglądając na odrobinę sfrustrowanego.

Przestali rozmawiać i zwrócili swoją uwagę na resztę ich towarzystwa, która siedziała na kanapie i śmiała się. Louis i Harry leżeli na podłodze (lub na sobie) czekając, aż 2011 rok wreszcie zawita.

"Nie! Ona jest tylko koleżanką!" Mówił Niall, ale w tym samym czasie przeżuwał swoje chipsy i się śmiał.

"Zawiązałeś jej buta na środku sali! Jesteś pod pantoflem!" Oświadczył Zayn, opierając się o kanapę.

"Nie chciałem, żeby się potknęła." Zaprotestował z trudem Niall.

Harry zaśmiał się, wtulając swoje stopy między nogi Louisa, by były ciepłe. Nadal padał śnieg, nie tak mocno jak kilka dni temu. Harry patrzył na drzewa, które huśtały się na wyjącym wietrze, który przyszedł wraz z grudniową pogodą. Harry kochał tą myśl o byciu bezpiecznym w środku, ciepły i słuchający śmiechu, gdy z niecierpliwością czekali, aż ten rok się skończy.

Czuł się niezwykle spokojny. Niebieski koc, na którym leżeli był miękki, prawie tak miękki jak spodnie od piżamy, które miał na sobie Harry. Głośność telewizora była po prostu w porządku, więc jeśli go słuchałeś mogłeś wszystko usłyszeć, lecz nie rozpraszała cię. Louis leżał na swoich plecach trzymając stopę Harry'ego i delikatnie ją masując, w tym samym czasie jego oczy zamykały się i otwierały, gdy wpatrywał się w sufit nad sobą. Wyglądał na zmęczonego szczególnie, gdy ziewał jak mały kotek i Harry kochał sposób, w jaki jego nos marszczył się i jego ciało spinało się na sekundę.

Zostało jakieś trzydzieści minut, dając Zaynowi i Niallowi mnóstwo czasu na wrestling, kiedy Jay i Anne plotkowały o ludziach, o których Harry nigdy wcześniej nie słyszał.

Więc w zamian oparł się na swoim łokciu, podtrzymując głowę ręką, jego szyja zbyt zmęczona by robiła to sama. Wpatrywał się leniwym spojrzeniem na Louisa, na jego długie, czarne rzęsy i nogi, które wyglądały na niezwykle krótkie w onesie.

"Zimno mi." Wymamrotał, szum rozmów wokół nich ustał.

Harry rozejrzał się w poszukiwaniu koca, ale wyglądało na to, że Jay wzięła większość z nich. Najwyraźniej szybko robiło jej się zimno.

Więc zabrał swoje stopy z rąk Louisa, nie zważając na jego ciche pomruki protestu. Potem przyczołgał się do starszego, chodź mniejszego chłopaka. Louis nie miał nic przeciwko, kiedy Harry owinął nogę wokół jego talii w sposób, jaki robił z mamą, kiedy było mu zimno. Owinął swoją lewą rękę wokół niego, a drugą oparł na klatce piersiowej Louisa. Potem wtulił swoją twarz w ciepłą szyję Louisa, wdychając zapach miodu.

"Tak lepiej?" Spytał cicho, ignorując droczenie się Nialla i Zayna.

"Weźcie sobie pokój!" Zawołał Niall, co poskutkowało uderzeniem w ramię od Jay.

Harry zatrzepotał swoimi rzęsami, słuchając stałych oddechów Louisa. Jego serce jakby rozpłynęło się, kiedy Louis złożył delikatne jak piórko pocałunki na jego włosach, szepcząc niespójne rzeczy i Harry odrobinę zachichotał na uczucie chłodu na swojej głowie.

"Jestem głodny." Westchnął Louis i Harry przewrócił oczami.

"Więc zjedz coś."

"Nie chcę się ruszać. Jesteś ciepły i lubię twoje loki i dobrze pachniesz." Powiedział Louis.

Harry czuł, jakby powinien się zaśmiać, ale to tylko zaparło mu dech. I to zdanie, to jedno zdanie spowodowało, że coś czuł, mógł tak bardzo to poczuć. Wrócił do urodzin Louisa, kiedy Louis obdarowywał go drżącymi dotykami na jego skórze i gorąco go całował i kochał go i uprawiał z nim miłość i to wszystko dotyczyło właśnie jego i z jakiegoś powodu sprawiło, że był taki szczęśliwy, ale to było jak sen i po prostu tak bardzo kochał Louisa.

"Kocham cię." Odetchnął Harry, jego głos trochę się załamał i czuł ból w swojej kartce piersiowej kiedy to powiedział, ale Louis mógł powiedzieć, że coś było inne i szybko się poderwał powodując, że kaptur z jego onesie zsunął się z jego głowy.

"Co?"

Nagle Harry nie zwracał uwagi na wszystkich wokół nich z wyjątkiem Louisa i to był tylko Louis z niebieskimi oczami, które go hipnotyzowały i dezorientowały, Louis z tymi okropnymi zmianami nastrojów, Louis, którego włosy zawsze wyglądają jak gwiazdy filmowej, Louis, który nadal miał swój jeden strój. Louis, którego skóra była miękka jak mydło i Louis, który wywoływał fajerwerki w jego brzuszku w minucie, gdy go dotknął.

"Kocham cię" było wszystkim, co mógł powiedzieć Harry, nieśmiało i Louis podniósł swoją głowę na młodszego chłopaka, ale wyglądał jakby wiedział co Harry myśli i kiedy Harry myśli nie możesz wiele zrobić, tylko mu na to pozwolić. Więc przytaknął i Harry obserwował, jak się uśmiecha tym zadowolonym, pochlebnym i szczęśliwym uśmiechem zanim wyszeptał. "Okej. Też cię kocham, skarbie."

Harry znów przytaknął, kładąc się i przytulając się bliżej ciała Louisa, próbując się ogrzać jak to tylko możliwe. Mógł usłyszeć jak Zayn i Niall dyskutują, który dziennikarz był brzydszy; dziewczyna czy chłopak. Osobiście Harry uważał, że była to dziewczyna, ale nie zamierzał się wtrącać.

Po prostu czekał, aż 2010 rok się skończy. I to było idealne oczekiwanie, w ogóle nie nudne, nie.

***

"Dwadzieścia sekund!" Wykrzyczał Niall powodując, że Harry wybudził się ze swojego pół-transu. Louis był głęboko pogrążony we śnie, delikatne oddechy wydobywały się z jego otwartych ust.

"Obudź się." Powiedział cicho Harry, chwytając ramiona Louisa i jego oczy nagle się otworzyły.

"Jest nowy rok?!" Jego głos był niewyraźny przez sen.

Harry nie był w stanie odpowiedzieć.

Ponieważ Louis go całował i Niall umierał ze śmiechu, gdy starał się dokończyć odliczanie do nowego roku. Ale Harry się na tym nie skupiał.

Był zbyt zajęty skupianiem się na innych, cudownych rzeczach.

Pierwsza z nich, Louis całował go, zdecydowanie dłużej niż dwadzieścia sekund, ponieważ słychać było radosny wiwat i podłoga trzęsła się od podskoków jego przyjaciół.

Druga, Louis smakował jak gorąca czekolada i jego usta były tak niezwykle ciepłe i delikatne przez jego zmęczenie.

Trzecia, kochał Louisa.

Więc również całował go z pasją, pozwalając Louisowi pociągnąć ich do siedzącej pozycji i zaplątać jego palce w lokach młodszego chłopaka. I Harry czuł motylki w swoim brzuchu, a jego serce podskakiwało.

I kiedy Louis całował go, wszystkie wydarzenia z tego roku -poprzedniego roku- przeszły przez myśli Harry'ego. Myślał o całych wakacjach, jak był samotny i myślał, że wszystko z nim dobrze. Ale kiedy zaczęła się szkoła zdał sobie sprawę, że tęskni za Louisem i potem zemdlał w śniegu i jego tata powrócił i to było okropne, ale Louis był tam dla niego.

Wszyscy gwizdali i Harry zdał sobie sprawę, że ich rodzice byli nadal w pokoju i odsunął się, bez tchu.

I cholera, jeśli Louis nie wyglądał jak słoneczko.

Jego oczy mieniły się, jego usta były mokre i odrobinę popękane i jego nos był po prostu idealny jak zawsze i Harry kochał jego nos tak bardzo.

"Szczęśliwego nowego roku." Wyszeptał Louis, prawie bezgłośnie przez śmiechy ich rodzin.

"Wzajemnie." Było wszystkim, co Harry mógł wydusić, ponieważ czuł tyle emocji na raz i to było cudowne, ale zarazem czuł się jakby przytłoczony.

W rzeczywistości był tak przytłoczony, że zaczął płakać.

"Harry!" Zawołał Louis przyciągając go do naprawdę ciasnego uścisku, przez który Harry chciał płakać jeszcze bardziej. "Aniołku, kochanie co, jest?!"

"Ja." Zaczął Harry, ale jego głos był tak pełen napięcia, że musiał na chwilę przerwać. "Ja, czuję, uczucia."

Louis ściągnął swoje brwi. "Co masz na myśli, mój śliczny loczku?"

Harry zaśmiał się pełen łez. "Nie jestem smutny. Nie mogę znieść tych wszystkich emocji na raz, zgaduję." Przyznał.

Louis zaśmiał się czule. "Louis cię kocha, okej? Kocha cię bardziej niż wszystko, bardziej niż życie."

Harry poskoczył z zaskoczenia, gdy poczuł, że ktoś owija wokół niego ramiona od tyłu.

"Oh skarbie, to nowy rok!"

To była Anne.

"Jesteś podekscytowany? To świeży start!"

Harry uśmiechnął się, przytakując na znak zgody i wyciągnął szyję, by złożyć delikatny pocałunek na policzku Anne.

"Wiem mamo, to wspaniałe."

"Teraz powinieneś kłaść się spać. Już po twojej porze snu."

Louis spotkał spojrzenie z Harrym. "Chodźmy kochanie. Nie chcemy żadnych śpiących kociaków Harry, prawda?" Jego uśmiech był jak iskierka.

"Nie, nie chcemy." Harry odpowiedział z zakłopotaniem, pozwalając Louisowi postawić ich dwójkę na nogi.

Louis zaprowadził ich do jego pokoju po tym, jak Niall, Zayn i Liam życzyli im dziwnego dobranoc, które zawierało sprośne komentarze, które były tak ciche, żeby dziewczyny ich nie usłyszały.

Harry wydał zrelaksowane westchnięcie, kiedy w końcu weszli do pokoju rozkoszując się ciszą z wyjątkiem grzejnika obok okna, który świecił na czerwono w ciemnym pokoju. Weszli po cichu, Louis luźno trzymał palce Harry'ego jakby był zbyt zmęczony by zrobić to poprawnie.

Szybko poszli do łazienki wyszczotkowali swoje zęby, poszli do toalety, całując się leniwie w międzyczasie.

"Miałeś dobry rok?" Louis cicho spytał, ciągnąc delikatnie Harry'ego za talię z powrotem do pokoju. "Czegoś żałujesz?"

Harry musiał chwilkę nad tym pomyśleć, ale skinął wolno spotykając wzrok Louisa w ciemności. "Tak, żałuję, ale miałem dobry rok."

"Co było twoją ulubioną częścią?"

Harry odwrócił wzrok, zawstydzony uśmiech na jego twarzy. "Twoje urodziny."

Louis wyglądał na zaskoczonego. "Naprawdę?" Uśmiechał się, ten delikatny, nerwowy, niepewny uśmiech.

"Tak."

"Jest teraz 2011, cholernie szalone."

Harry przytaknął, pochylając się i głęboko całując Louisa.

Louis objął twarz Harry'ego swoimi dłońmi, ale jego dotyk był tak delikatny, jakby trzymał kruche szkło i Harry kochał go za to.

Wreszcie znaleźli się w łóżku Louisa, koce przysunięte były pod ich podbródki i Harry już nie czuł chłodu, gdy wtulił się tak blisko i tak ciasno jak to możliwe. Czuł się cudownie.

"Szczęśliwego nowego roku, aniołku." Wyszeptał Louis masując odrobinę jego loki.

"Szczęśliwego nowego roku."


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top