thirty five

Pierwszą rzeczą, którą poczuł Harry gdy się obudził była herbata.

Zmarszczył swój nos i mrużył oczy, zanim przyzwyczaił się do światła.

Gdzie ja jestem? Pomyślał.

Rozejrzał się dookoła, widząc nieznajomą lampę i okno z białymi zasłonami, które wychodziło na parking usłany gęstą warstwą śniegu. Było tak, dopóki nie zobaczył Louisa w małym pomieszczeniu, które wyglądało jak kuchnia połączona z pokojem, który miał na sobie puszysty sweter i spodnie od piżamy i zdał sobie sprawę, że byli w hotelu. Harry mógł ledwo sobie przypomnieć Louisa przynoszącego ten strój w małej torbie, którą zawsze nosił na swoim ramieniu. Spodnie miały wzorek małych bałwanków z czarnymi oczami i nosami z marchewek.

Louis zdawał się nie zauważać, że młodszy chłopak obudził się, kiedy skrzyżował kostki i wyglądał przez okno hotelowe, opierał się łokciami i garbił się, gdy brał łyk gorącej herbaty. Jego oczy były zaczerwienione od snu sprawiając, że wyglądają na ciemniejsze i tliły się emocjami, co Harry absolutnie kochał. Jego spodnie były odrobinę na niego za duże i używał rękawa swojego swetra, by ochronić się przez gorącem kubka. Był to niebieski kubek z hotelowym logo.

Harry prawdopodobnie leżał tam przez jakieś dwie minuty, jego policzki przyciśnięte do poduszki i loki rozrzucone wszędzie, gdy utrzymywał leniwy wzrok na Louisie. Lubił oglądać sposób, w jaki odgarniał swoją grzywkę z oczu mimo, że z powrotem spadała na to samo miejsce co wcześniej. Kochał widzieć, jak oblizywał swoje usta po tym, jak wziął łyk swojej herbaty, jego jabłko Adama podskakiwało, kiedy brał duże łyki.

W momencie kiedy Louis odwrócił swoją głowę, Harry szybko zamknął swoje oczy, jego oddechy zwolniły i wyglądało to jakby spał. Mógł usłyszeć nagie stopy Louisa wzdłuż kafelkowej podłogi w kuchni, dopóki nie dotarł do sypialni, w którym był fioletowy dywan. Harry musiał powstrzymać uśmiech, kiedy Louis siadł na brzegu łóżka powodując, że materac trochę się ugiął i potem Louis odgarnął kilka loków za jego ucho i przejechał palcami wzdłuż policzka chłopaka.

"Harry." Wyszeptał lekko. "Harry, czas wstawać. Louis zrobił ci herbatę."

Harry udawał, że się budzi, rozciągając swoje ręce i robiąc tę samą rzecz, którą zwykł robić. "Okej." Ziewnął, trąc swoje oczy i zawahał się, zanim odrzucił pościel ze swojego ciała.

"Potrzebuje ubrań." Powiedział Harry.

Louis zaśmiał się. "Masz rację Harold."

Harry zarumienił się, z powrotem naciągając koce na siebie, kiedy Louis wyciągnął dla niego jakieś ubrania ze swojej torby. "Są moje, więc mogą być trochę za małe, ale nie chciałem zatrzymywać się w twoim domu."

Harry przytaknął. "Jest okej."

Louis poszedł z powrotem do kuchni, zostawiając Harry'ego by się przebrał. Harry szybko włożył jakieś niebieskie bokserki i swoje spodnie od piżamy. Te nie miały wzroku bałwanka; miały świąteczne choinki z uroczymi, małymi tęczowymi ozdobami. Harry od razu je pokochał szczególnie, że były bardzo miękkie i czuć je było naprawdę miło na jego nogach.

Upewnił się, że Louis nie patrzy, zanim spojrzał na lustro, które było zawieszone nad biurkiem. Było całkiem duże z wymyślnym wykończeniem.

Co zobaczył, bądź co bądź, było zapierające dech w piersiach. Jego twarz promieniała tym dziwnym blaskiem, którego nigdy wcześniej nie widział, jego usta były nadal trochę opuchnięte i ciemnoczerwone. Jego oczy były zamglone i jasne i mógł poczuć, że się uśmiecha. Możesz powiedzieć tylko przez tą mgłę wokół niego, tą zrelaksowaną i szczęśliwą aurę, że coś się stało. To było jakby ktoś napisał mu właśnie uprawiałem seks na jego czole.

Zaśmiał się, poprawiając swoje loki i starając się nie wyglądać zbyt oczywiście, że był obrzydliwie szczęśliwy. Potem wziął głęboki wdech, powracając do swojej zwyczajnej postawy; nieśmiały i zamknięty. Sposób, który lubił.

"Podobają mi się." Powiedział cicho, wchodząc do innego pomieszczenia i dotykając łokcia Louisa swoją ręką, delikatnie trącając swoim czołem plecy Louisa między jego łopatkami. Był niezwykle obolały i za każdym razem, kiedy szedł powstrzymywał grymas bólu. Ale po prostu przezwyciężył to, nie pozwalając Louisowi się o niego martwić.

"Tak myślałem." Powiedział łagodnie Louis, odkładając kubek, który przygotowywał dla kręconowłosego chłopaka w sposób, jaki wiedział że Harry lubi i odwrócił się. Serce Harry'ego zatrzepotało, kiedy Louis owinął swoje miękkie, zatopione w swetrze ramiona wokół jego talii, przyciągając ich usta do siebie, zanim uchwycił ich wargi w małym, cierpliwym pocałunku.

"Chodźmy umyć zęby, możesz wypić swoją herbatę." Louis uśmiechnął się i Harry zmarszczył brwi.

"Nie wziąłem szczoteczki."

Louis cwaniacko się uśmiechnął. "Możesz użyć mojej, no wiesz, to prawie jak całowanie mnie."

Na początku Harry był trochę zniesmaczony, ale gdy więcej o tym myślał, to wiedział, że Louis miał rację. Więc przytaknął podążając za Louisem, kiedy wziął swoją szczoteczkę i zaprowadził ich do małej łazienki. Była tam mała toaleta i malutkie lustro, które odbijało bladą twarz Harry'ego i opaloną Louisa. Harry lubił sposób w jaki to wygląda, kiedy Louis pocałował jego policzek i mógł to zobaczyć. Mógł zobaczyć sposób, w jaki oczy Louisa zamykają się na sekundę i pozwolił swoim ustom trwać tam i mogłeś zobaczyć, że się uśmiechał.

Harry szybko wyszczotkował swoje zęby, opłukał usta zaskakująco zimną wodą z hotelowego zlewu. Harry kochał miętowy posmak, który zostawiała pasta na jego języku i praktycznie pognał w podskokach do swojej herbaty, która była prawdopodobnie wystarczająco chłodna do picia. W przeciwieństwie do Louisa, on lubił pić swoją herbatę, kiedy była letnia, nie parząca.

"Musimy wrócić niedługo do mojej mamy. Chce otworzyć prezenty. Wiesz, że zaprosiła Anne, prawda?"

Oczy Harry'ego rozszerzyły się. "Nasze mamy się przyjaźnią?"

Louis zaśmiał się. "Oczywiście aniołku."

***

Harry od zawsze kochał zapach domu Louisa. Nie tak bardzo jak zapach samego Louisa, ale blisko. Ich dom pachniał jak cynamon i świeczki i ciepło mimo, że mieli wysoki sufit i wielkie okna. Kiedy tylko Niall zapraszał jego i Zayna, Harry kochał jak ciepło się czuł.

Szczególnie kochał to, kiedy on i Louis w końcu przedostali się przez śnieg do ich domu. Harry mógł usłyszeć śmiech ludzi i dźwięk rozmów z salonu i uśmiechnął się, kiedy usłyszał śmiech swojej mamy wyróżniający się spośród reszty, głośny i muzykalny i cudowny.

"Jesteś gotowy?" Spytał nerwowo Louis i Harry był zaskoczony, ponieważ on nigdy nie był nerwowy.

"Jasne." Wymamrotał Harry, przeciskając się do boku Louisa i pozwalając mu złapać jego dłoń. "Chodźmy. Chcę ci dać twój prezent."

Louis przystanął. "Już dałeś mi mój prezent." Powiedział.

Harry zarumienił się przez to, jego ręka nagle zaczęła pocić się w tej Louisa.

"To był ten duży. Ale musiałem dać ci też te mniejsze."

Louis przewrócił swoimi oczami. "Harry! Sprawiasz, że wyglądam na złego!"

Harry zachichotał. "Nigdy nie wyglądasz źle."

Louis tylko westchnął, przyciągając Harry'ego do siebie za jego talię i zaciągając ich do zatłoczonego salonu. Zayn siedział tam sam na małej dwuosobowej kanapie, oglądając ze śmiechem jak Niall rozerwał zębami swój prezent i to przypominało Harry'emu psa.

"Co to za gówno!" Niall krzyknął, wyciągając piłkę do gry z nogę i trzymając ją przed swoimi oczami. To było naprawdę drogie i Harry wiedział, że Niall chciał ją od zawsze.

"Zayn, ty mały..." Kontynuował Niall, niemożliwie wielki uśmiech rósł na jego twarzy i Zayn posłał mu przestraszony uśmiech. Harry nie mógł nic poradzić, ale zaśmiał się czule, jak Niall zaatakował drugiego chłopaka uściskiem, jego kończyny latały w powietrzu, gdy wskoczył na kanapę.

Uśmiech Harry'ego osłabł, kiedy poczuł wzrok Louisa na swojej twarzy. Jego oczy były miękkie, miękkie i jasnoniebieskie i spojrzenie, które dawał Harry'emu było takie intensywne i to sprawiało, że Harry poczuł ciepło, ale także był zdenerwowany i odrobinę szurał nogami.

Harry mógł zobaczyć, jak jego mama obserwuje ich dwójkę z ciekawskim spojrzeniem.

Kocha mnie było jedna myślą w głowie Harry'ego, kiedy również wpatrywał się w Louisa.

Stali tam przez minutę, zanim Harry zdecydował usiąść obok swojej mamy na kanapie, przytulając ją, zanim wtulił się w Louisa, który siedział obok nich.

Jakby zatracił się w transie, wpatrując się za okno na śnieg, który nadal nieprzerwanie padał i przygryzał swoje spierzchnięte usta. Patrzył na dym w dali, prawdopodobnie wydobywający się z kominka jakieś przypadkowej, szczęśliwej rodzinie siedzącej przy nim odpakowującej prezenty tak, jak oni. Harry zastanawiał się, czy oni również położyli ciasteczka dla Mikołaja mimo, że nie istniał naprawdę. Zastanawiał się, czy mieli dwóch chłopców z bpd i aspergerem i blondyna, który zachowywał się jak dziecko i farbował swoje włosy na blond.

Prawdopodobnie nie.

Harry uśmiechnął się, patrząc teraz na drzewa, były tam tylko gałęzie i mógł zobaczyć bałwana tuż za nimi i wiedział, że zrobili go Zayn i Niall, przez kija między jego nogami, których nie miał. Tak jakby chciał być tam, kiedy go robili. Kochał bałwany.

"Chcę ulepić bałwana." Powiedział, przerywając rozmowy, które toczyły się między wszystkimi, gdy Jay otwierała swój prezent.

Wszyscy zamilkli i serce Harry'ego czuło się dziwnie, kiedy zdał sobie sprawę, że miał, właściwie, ten skutek na ludziach. Przez jego niedostatek mowy i kiedy mówił, wszyscy słuchali.

Kochał to i nienawidził w tym samym czasie.

Wszyscy patrzyli na niego przez sekundę, dopóki Louis nie przełamał ciszy.

"Okej aniołku. Zbudujemy bałwana." Zatrzymał się na sekundę. "Ale po tym jak otworzymy prezenty."

Harry zmarszczył brwi. "Chce ulepić jednego teraz." Wydął wargi.

Harry spodziewał się, że Louis się zdenerwuje, ale on tylko się zaśmiał, głaszcząc blady policzek Harry'ego swoja ciepłą ręką.

"Okej."

***

Znaleźli się na zewnątrz, Harry miał na sobie płaszcz o wiele za duży na niego i Louis miał jeszcze większy. Spodnie sprawiały, że wyglądali wyjątkowo grubo i Harry miał szalik owinięty wokół twarzy i widać było jedynie jego oczy. Zimno już sprawiało, że jego stopy były zdrętwiałe mimo, że miał ciepłe buty.

"Chodźmy!" Krzyknął Louis i Harry uśmiechnął się, gdy Niall i Zayn wybiegli, również puszyści jak oni. Wszyscy wybuchli śmiechem, gdy wyszedł Liam mając na sobie wściekle różowy i fioletowy szalik.

Zabrali się do pracy, robiąc ze śniegu najpierw małe kulki, by potem toczyć je po pokrytej śniegiem ziemi. Harry udawał, że nie zauważa sposobu, w jaki Louis używał tylko jednej ręki do pchania kuli i swoją drugą ręką pchał Harry'ego by mu pomóc. To właściwie pomagało, ponieważ Harry'ego bolało, gdy chodził.

Kiedy śnieżna kula były wreszcie tak wysokie jak Harry, zabrali się za kolejną. Harry spędził czas tocząc śnieg i zastanawiając się jak do cholery zamierzają postawić jedną na drugiej, ale zdecydował się stawić twarz tej przeszkodzie, kiedy nadejdzie czas.

Niall wydał z siebie pisk, kiedy Zayn popchnął go, zamiast śnieżnej kuli i to był jeden z najbardziej dziewczęcych pisków, jakie słyszał Harry. Zachichotał przewracając oczami, kiedy jego najlepsi przyjaciele uprawiali zapasy na ziemi. Nie trwało to długo, dopóki obaj nie byli zakryci śniegiem, wystawały tylko różowe nosy.

"Powinniśmy robić wielkeeeeego bałwana!" Narzekał Liam, robiąc dziurę w trochę mniejszej kuli, którą trzymał. Mimo to uśmiechał się, zmarszczki jego oczu promieniały bardziej niż zwykle.

Ale naprawdę, Harry nie mógł oderwać swojego wzroku od Louisa, który siedział po turecku na śniegu i przygotowywał małą głowę, którą mają umieścić na wielkim ciele. Wyglądał, jakby był głęboko skoncentrowany; jego brwi zmarszczone, gdy próbował wyrzeźbić to w idealną kulkę. Harry obserwował, jak wygładzał brzegi, obracając ją dokoła. Jego blade, niebieskie oczy błyszczały od słonecznego światła odbijającego się od śniegu i jego policzki były zaczerwienione.

Harry powoli do niego podszedł, biorąc marchewkę i dwa guziki, które Jay dała im zanim wyszli na zewnątrz. Najwidoczniej to on musiał czynić honory, ponieważ Anne powiedziała jej o artystycznych uzdolnieniach. Harry się tylko zarumienił, biorąc przedmioty i posyłając mamie Louisa mały uśmiech, który był odrobinę zażenowany. Co jeśli widziała rysunek, który zrobił dla Louisa?

Louis spojrzał w górę, kiedy usłyszał jak buty Harry'ego skrzypią na śniegu, które mieszały się z odgłosami krzyków Nialla, Zayna i Liama. Zmieniali się i walili głową w kulę sprawiając, że powstawały ogromne dziury w kształcie głów, rujnując ich całą robotę, którą wykonali.

"Aniołku, chodź tutaj, wpadłem na pomysł kiedy robiłem tę głowę."

Harry szedł odrobinę szybciej, ignorując ból w swoim tyłku.

"Jaki masz pomysł?" Spytał cicho, wytrzepując płatki śniegu ze swoich włosów.

"Nigdy nie powiedziałem, że zamierzam ci powiedzieć; powiem ci później."

"Więc dlaczego kazałeś mi tutaj przyjść?" Harry uniósł brwi, ale nie czuł tego.

"Ponieważ chciałem, byś usiadł obok mnie." Powiedział nieśmiało Louis, skupiając uwagę znów na głowie. Pomimo wszystkich jego dotyków, Harry mógł zobaczyć kilka dużych guzków na jego dziele. Ale kiedy sięgnął ręką, by to naprawić Louis trzepnął jego rękę i krzyknął.

"Nie! Zepsujesz to! Jest prawie idealne!"

Harry zaśmiał się, kładąc ręce na swoich kolanach. Był pewien, że były już czerwone i będzie boleć jak cholera, kiedy je ogrzeje.

"Skończone!" Usłyszał Harry kilka stóp dalej i spojrzał by zobaczyć Nialla, Zayna i Liama układając drugą kulę na końcowym podłożu. Było to pokryte dziurami, ale Harry uważał, że wyglądało perfekcyjnie.

"Czas na głowę." Wyszeptał Louisowi wstając i otrzepując śnieg ze swoich spodni.

Louis westchnął, całując czubek kuli swoimi ciemnymi, czerwonymi ustami, zanim ją uniósł. Przytulał ją ciasno do piersi, jakby jakikolwiek dotyk zepsuł ją. Było tak, dopóki nie uniósł tego przed twarzą Harry'ego i zimna woda spadła na jego nos.

"Też musisz to pocałować."

Harry spojrzał na Louisa zza kuli przez sekundę. "Co?"

"Na szczęście. Żeby się nie rozwaliła."

Harry głupio pocałował to, czując jak jego usta mrowią.

Podeszli do ogromnego bałwana, który teraz był rozmiarów dwa razy taki jak Niall.

"Jak my to tam położymy?" Powiedział Liam, rozdrażniony gdy starł pot ze swojego czoła, chociaż to spowodowało, że śnieg wpadł mu do oczu.

"Mogę wejść na ramiona Harry'ego." Zaoferował Zayn.

"Nie!" Zaprotestował Louis, patrząc na młodszego chłopaka. "Nie, nie zrobisz tego. Ja to zrobię."

Harry powstrzymał śmiech.

Wkrótce Louis siedział na barkach Harry'ego i Harry udawał, że sposób w jaki ściskał ciasno swoje uda nie robił na nim wrażenia. Nie. Wcale.

"Nie. Mogę. Dosięgnąć." Biadolił Louis i Harry napiął się, gdy Louis sięgnął do wielkiego bałwana i próbował położyć idealnie głowę.

Zajęło to kilka minut więcej, dopóki Louis był zadowolony jej pozycją. I Harry wybrał, że upadnie do tyłu w śnieg po kolana, niż pozwoli zejść Louisowi w inny sposób. Louis narobił wrzasku i odbiło się to echem.

"Teraz muszę umieścić oczy i nos." Wymamrotał Harry wyciągając marchewkę ze swojej kieszeni.

Louis westchnął. "Potrzymam cię."

Harry zlustrował wzrost Louisa, zanim wzruszył ramionami i wszedł na Louisa.

I bałwan wyglądał perfekcyjnie, kiedy był skończony. Przynajmniej Harry tak uważał.

"Harry, czegoś brakuje."

Harry sapnął, kiedy Louis mocno go popchnął w śnieg powodując, że jego serce niekontrolowanie zabiło.

"Za co to było?" Wykrztusił z siebie, patrząc jak Niall również popycha Louisa.

"Musisz zrobić aniołka ze śniegu, aniołku."

***

Kiedy Harry był zajęty rozgrzewaniem się na kanapie w salonie Louisa, pijąc gorącą czekoladę, wpatrywał się w zdjęcie, które Jay zrobiła jego aparatem ich piątce przez bałwanem.

Kończyli otwieranie prezentów. Louis prawie zapłakał, kiedy uświadomił sobie, że Harry dał mu rysunek ich dwójki, razem w samochodzie.

I Louis dał Harry'emu pierścionek obietnicy. Był owinięty w urodzinowy papier, z karteczką dla aniołka, napisaną niestarannym pismem Louisa.

I Harry zakochał się w nim jeszcze raz od początku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top