forty six

Harry otrzymał wiele dziwnych spojrzeń, kiedy wbiegł do budynku. Wyglądał podobnie do hotelu; była recepcja i kilka krzeseł. Harry przeszedł obok pary, która zawierała umowę z osobą przy recepcji. Byli oczywiście podekscytowani, prawdopodobnie był to ich pierwszy, wspólny 'dom'.

"Idę, Lou." Harry wymamrotał do telefonu, ale chłopak był zbyt pijany, by coś zrozumieć. Ciągle coś mówił, co przez połowę czasu nie miało sensu. "Po prostu tam zostań, zostań tam gdzie jesteś." Wszedł do windy i w minucie gdy to zrobił, jego buty stukały o podłogę.

Muzyka, spokojna, wesoła muzyka była frustrująca i próbował ją zignorować, ponieważ Louis był na dachu i był w stanie zrobić wszystko, kiedy on utknął w tym ciasnym pomieszczeniu. Przebiegł palcami przez swoje loki, biorąc głębokie oddechy i tak bardzo próbował nie płakać.

"...myślisz że bolałoby, jeśli skoczyłbym na zaparkowany tam samochód? To nie taka daleka odległość, wiesz?" Mówił Louis i Harry potrząsnął głową, czując jak jego serce wali na tę myśl.

"Louis, nie, nie rób tego. Nie nie nie nie Louis nie."

Mógł poczuć jak panika wypełnia jego umysł mimo, że tak desperacko próbował to zignorować. Bez znaczenia jak mocno się skupiał, jego umysł nadal wirował i nienawidził tego uczucia. Było to słabe, próżne uczucie i chciał, żeby odeszło i mógł normalnie oddychać.

Ale nie odeszło, właściwie pogorszyło się z Louisa niezwykle spokojnym głosem, który również był drżący od łez.

Harry wiedział, że jego kolana mogą się poddać, prawie to zrobiły, kiedy w końcu wszedł na ostatnie piętro i zobaczył kilka schodków, które prowadziły na dach.

"Louis!" Krzyknął do telefonu, jego głos odbił się echem w pustym, dość ciepłym budynku. Zataczał się na schodach, kiedy powstrzymywał swój szloch i rozglądał się dokoła za Louisem. "Louis Louis Louis nie nie umieraj, do cholery, nie umieraj, nie mogę tego znieść." Zadławił się, potykając się o praktycznie wszystko na swojej drodze, kiedy próbował i nie udało mu się skupić, żeby kompletnie nie odleciał, jak zawsze mu się to zdarzało, kiedy denerwował się jak teraz.

Na zewnątrz było wietrznie, tak wietrznie, że Harry założył swój kaptur od bluzy na głowę i kichnął.

"Twoje kichnięcia są takie urocze."

Harry odwrócił się, odsuwając swój telefon od ucha i pozwalając swoim łzom wypłynąć, gdy zobaczył Louisa.

Minęło tak dużo czasu, odkąd widział te błyszczące, niebieskie oczy, które teraz świeciły, ponieważ był pijany. Louis uśmiechał się do niego, jego głowa zadarta naprawdę wysoko i jego oczy były niemal przymknięte. Harry mógł poczuć, jak jego serce trzepocze, ponieważ wow, był uroczy, ale co nie było urocze to fakt, że jego nogi zwisały z krawędzi.

To nie była nadzwyczajna rzecz; dużo osób lubiło siedzieć na krawędzi budynku i cieszyli się widokiem. Ale Louis był pijany i oznaczało to, że jeden zły ruch mógł go zabić i Harry na to nie pozwoli.

"Louis." Powiedział trzęsącym się głosem, próbując zachować spokój. "Louis, Louis Louis nie rób tego."

"Nie zamierzasz mi podziękować za skomplementowanie twojego kichnięcia czy..." Przerwał Louis, zanim wybuchł śmiechem.

"Louis." Harry powstrzymał uśmiech, czując kojące ciepło w swojej piersi. "Louis, możesz mnie przytulić?" Miał nadzieję, że Louis odejdzie od brzegu, ale również cholernie chciał się przytulić.

Louis potrząsnął swoją głową i guz w gardle Harry'ego powrócił.

"Chcę skoczyć, będzie tak zabawnie Harry, tak zabawnie i możesz do mnie dołączyć." Zmarszczył swoje brwi, zanim się poprawił. "Nie, nie chcę żebyś skakał, jest za zimno aniołku*."

Czułość i przerażenie były dziwną mieszanką i spowodowało to, że Harry prawie zachwiał się w tył. "Louis, skakanie nie jest zabawne. To straszne." Jego głos się załamał.

"Nie rozumiem co masz na myśli. Jest piękny dzień; wiatr dodaje mi siły." Louis rozłożył swoje ręce w powietrzu, zamykając oczy i uśmiech pojawił się na jego różanych ustach."

"Nie." Powiedział Harry. "Nie, nie chcę żebyś skakał, Louis. Proszę, chodź tutaj." Głos Harry'ego stawał się głośniejszy, to okropne, paniczne uczucie powracało i nienawidził tego.

Aczkolwiek Louis posłuchał, wymamrotał coś dziwnego i wstał, podchodząc do Harry'ego. "Co?"

Miał na sobie jedynie skarpetki co sprawiało, że był jeszcze niższy niż zazwyczaj.

Wyglądał całkowicie zachwycająco.

Wyglądał na bardziej trzeźwego niż wtedy, gdy po raz pierwszy zadzwonił do Harry'ego; nie mamrotał już przypadkowych słów, tylko utrzymywał swój wzrok z głupkowatym uśmieszkiem. Jego włosy były rozwiane przez wiatr powodując, że małe kosmyki opadały na jego twarz. Harry sięgnął i owinął swoje długie palce wokół tych krótkich Louisa, delikatnie trzymając ich ręce przy jego nodze.

"Dziękuje, że mnie posłuchałeś." Wyszeptał Harry. Louis przytaknął, wyglądając na odrobinę oszołomionego i zdezorientowanego, ale Harry nie mógł powiedzieć, czy był szczęśliwy i jakby pijany, czy był naprawdę przygnębiony.

Możliwe, że tak przygnębiony jak Harry.

"Wyglądasz tak bardzo jak aniołek w tym momencie, przysięgam." Louis zaśmiał się, odwracając wzrok jakby ktoś musiał wyjaśnić. "Mam rację, czy mam rację?" Zamknął oczy i wydął swoje wargi, gdy wybuchł śmiechem.

Szczerze, Harry nie miał pojęcia co ma zrobić. Ponieważ miłość w jego sercu była tak przytłaczająca i czuł, jakby miał podskakiwać w górę i w dół, jakby miał dzwonić do wszystkich i płakać i krzyczeć, ponieważ Louis był taki piękny.

"Jesteś taki super, Louis." Harry uśmiechnął się i Louis wyrwał się ze swojego ataku śmiechu. Wydął swoją dolną wargę, jego brwi zmarszczone.

"Dlaczego to powiedziałeś?" Szczerzył się i Harry myślał, że dostanie urazu szyi od tych zmian nastrojów. "To było zbędne, młody Haroldzie."

Nadal trzymali się za ręce, stojąc na dachu jakieś dziesięć stóp od krawędzi. Wiatr nabierał na sile, gdy zbliżała się noc; Harry mógł zobaczyć zachodzące słońce, które słabo oświetlało Doncaster. Niebo było fioletowe i pomarańczowe i żółte i to było niezwykłe, ale Harry nie mógł przestać patrzeć na tego nawet bardziej zapierającego dech w piersi chłopaka przed sobą.

Był zafascynowany. Harry obserwował, gdy rozłącza ich ręce i zaczyna 'strzelać' w klatkę piersiową Harry'ego. "Pow pow!" Krzyknął, strzelając, strzelając, strzelając. "Poo, pow, bam, pam, pow!"

Jego oczy świeciły, kiedy spojrzał w te Harry'ego. "Nie boli, prawda?" Spytał zmartwiony.

Louis bawił się palcami i ruszał rękoma i Harry utrzymywał swoje spojrzenie, kiedy sięgnął i delikatnie przytrzymał jego dłonie, złączając ich palce i podnosząc ich dłonie w powietrze. Trzymał ich ręce w tym miejscu i uśmiechnął się, zanim przycisnął swoje czoło do czoła Louisa, ich klatki piersiowe zderzyły się i potem ujął wargi Louisa w uporczywym pocałunku.

Louis był wzięty z zaskoczenia, jego oddech, który znalazł się na ustach Harry'ego pachniał trochę jak alkohol i Harry po prostu pocałował go mocniej. Usta Louisa były ciepłe w porównaniu do chłodnego wiatru.

Oderwał się na sekundę i oczy Louisa były rozszerzone i wyglądał teraz na zupełnie trzeźwego. "Louis, to jest okej?" Rozłączył ich dłonie, w zamian oplótł je ciasno wokół talii Louisa.

Louis przytaknął, jego oddech nierówny i przyspieszony. Posłał mu mały uśmiech. "Zapomniałem jak bardzo tęskniłem za całowaniem ciebie, Harry Aniele Stylesie."

Serce Harry'ego roztopiło się, roztopiło się w kałużę, której naprawdę nie chce posprzątać, po prostu pozwolił sobie odpuścić, odgonił wszystkie swoje wątpliwe myśli i sprzeciwy i ponownie pocałował Louisa. Nadal stali, z wyjątkiem tego, że Harry trzymał Louisa w górze tak, że jego skarpetki ledwo dotykały ziemi.

To był jak pocałunek gwiazd z filmu, ten, gdzie cała publiczność może to poczuć, gdzie nawet producenci filmowi byli wzięci z zaskoczenia. Ich rzęsy splątały się razem i ich usta poruszały się razem, idealnie, w niestałym rytmie i Harry szczerze mógł poczuć swoje trzęsące się kolana, jak Louis włożył swoje delikatne dłonie w jego włosy. Harry mógł usłyszeć bicie swojego serca w uszach, razem z pędzącym wiatrem i jęki opuszczające ich usta.

Serce Harry'ego bolało, jakby cierpiało przez tak długi czas i czuł, jakby tak powinno być, ale nie było, dopóki Louis tutaj był. Wydał z siebie smutne westchnięcie, kiedy jego brzuch głośno zaburczał.

Louis odsunął się, podnosząc brew.

"Głodny moich pocałunków teraz jesteś?" Mrugnął, ale potem naprawdę spojrzał w oczy Harry'ego, grymas pojawił się na jego twarzy.

"Harry, co jest?"

"Nic." Harry zaczął mówić, ale potem potrząsnął swoją głową. Kłamanie nie wyjdzie mu na dobre.

"Nie jadłem." Wyszeptał ze wstydem. "Ponieważ zostawiłeś mnie, bo byłem zbyt gruby. Może nadal jestem."

Louis wyglądał na zaskoczonego; nawet zranionego.

"Harry, mówiłem ci milion razy jak bardzo kocham twoje ciało, prawda?"

Harry nie odpowiedział, tylko patrzył w niebo i wypuścił oddech ze swoich drżących ust, gdy łzy chciały wypłynąć. Marzył, żeby mógł wrócić do tego szczęśliwego stanu, w którym był kilka sekund temu.

"Harry." Louis na niego naciskał, sięgając i obejmując jego szczękę. "Harry, nie rób tego. Proszę, nie głódź się."

"Okej." Odpowiedział Harry. Czy to było źle, że czuł jakby to było kłamstwo?

"Mam na ciebie oko, loczku." Harry był wdzięczny za próbę utrzymania przez Louisa lekkiego humoru, albo przynajmniej nie całkowicie smutnego.

"Okej." Powiedział ponownie Harry.

***

"Mam to malutkie przeczucie, że musimy porozmawiać, ale naprawdę teraz nie jestem w stanie, będąc szczerym." Louis wydmuchał powietrze ze swoich ust, wręczając Harry'emu kubek z herbatą, gdy usiadł obok niego na małej kanapie, więc dotykali się kolanami.

"Mam tylko jedno pytanie."

Louis przewrócił oczami. "Nigdy się mnie nie słuchasz, Styles. Mówiłem, żebyś nie mówił ser i powiedziałeś!"

Harry spojrzał na niego z zakłopotaniem, zanim sobie przypomniał ten dzień da lata temu. Uśmiechnął się.

"Więc jakie jest twoje pytanie?" Głos Louisa był teraz cichy i miękki, prawie tak delikatny jak jego ręka na biodrze Harry'ego, gdy pocierał kciukiem małe kółka na jego skórze.

"Dlaczego piłeś?" Wyszeptał Harry.

Przez moment panowała cisza. Zapach apartamentu Louisa był cudowny i Harry był zaskoczony, że nie pachniał całkowicie okropnie. To był miód, pranie i chłopak, którego zapach Harry chce zamknąć w butelce i zmienić w perfumy, które mógłby popsikać to całe gówno, odkąd spotkał Louisa.

"Myślę, że mogę zapytać cię o coś podobnego do tego i wiesz co to jest. Sądzę, że mamy takie same odpowiedzi."

Harry przytaknął w zgodzie, biorąc łyk herbaty. Smak przypominał mu o przeszłości. Nigdy nie mógł zrobić takiej herbaty jak Louis, nieważne ile łyżeczek cukru by wsypał, albo ile razy obserwował Louisa jak ją robił.

"Ma idealną ilość cukru, prawda?" Zapytał delikatnie Louis.

Harry uśmiechnął się. "Tak, ma."

"Tęskniłem za tobą, Harry." Louis unikał oczu Harry'ego. "Ale w tym samym czasie czuję, jakby ten czas z dala od ciebie sprawił, że kocham cię jeszcze mocniej."

Miłość.

Kiedy tylko Harry usłyszał to słowo, myślał o Louisie, odruchowo.

Ale szczerze, nie wierzył, że Louis nadal go kochał.

"Co z Mitchellem?" Wymamrotał, prawie niesłyszalnie.

"Kocham ciebie." Głos Louisa był pewny i miękki w tym samym czasie. "Mój aniołek. Jesteś moim aniołkiem. Harry jest moim aniołkiem. Aniołek."

Harry zarumienił się. "Ja-ja uhm-"

"Ty uhm co?" Spytał Louis, kiedy Harry przerwał i siedział w ciszy przez kilka sekund.

"Kocham cie, uhm, również. Tak. Kocham cię."


*Nawiązanie do piosenki Eda Sheerana.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top