forty

Harry nie wiedział dlaczego jego nadgarstki nadal swędziały, chociaż to były krwawiące, otwarte rany. Szkody zostały już wykonane, ale on nadal chciał poczuć więcej bólu. Chciał poczuć więcej bólu, gdy Louis wymaszerował z pokoju, ale rzecz w tym, że nie słyszał zamykania się drzwi wejściowych. Może to przez burzę szalejącą na zewnątrz.

Harry chciał cierpieć. Chciał cierpieć, by rozproszyć się od okropnego, potwornego bólu w swojej klatce piersiowej. Słowa Louisa były dosłownie jak pchnięcia nożem, rozdzierając cienką warstwę jego pancerza, którego był w trakcie budowania. Rozdzierało go to do kości i teraz przez to krwawił.

Harry wziął głęboki oddech, drapiąc paznokciami po otwartych ranach na nadgarstkach i palcach. Trząsł się albo z bólu, albo dlatego, że za każdym razem kiedy miał napad lękowy czuł gorąco i zimno w tym samym czasie.

Piekło. Tak, bardzo piekło. Ale to nie było wystarczające. Nadal tak bardzo cierpiał w środku i ten ból nie było nawet blisko w porównaniu do tego, co czuł.

Nagle uderzył pięściami o ścinę obok niego i to było bolesne. Ale było to czuć dobrze.

Więc walił w ścianę w kółko i w kółko, dopóki nie usłyszał głośnego głosu, zaraz przed głośnym grzmotem.

"Przestań! Cholera Harry, o mój Boże, cholera, Harry, przestań! Proszę!"

Harry nie przestał, uderzał i uderzał, dopóki nie poczuł, że jego knykcie były złamane; były dosłownie zdrętwiałe.

Nadal to robił i zaczął się miotać, kiedy palce owinęły się wokół jego przedramienia i próbowały zapanować nad jego rękoma. Wydał z siebie krzyk, gdy został odciągnięty od ściany i zaciągnięty do swojego pokoju.

"Nie!" Zawołał Harry. "Puść mnie, puść mnie! Nienawidzę cię!"

"Kochanie jest okej, po prostu się połóż, uspokój się, śpij." Powiedział powoli Louis, sięgając ręka i wtapiając palce w spocone loki Harry'ego, delikatnie za nie pociągając. Zazwyczaj byłoby to pocieszające, ale zapach miodu przytłaczał Harry'ego. Louis także się pocił; jego oddech był ciężki i jego oczy były zaczerwienione. Harry odepchnął każdą myśl o pięknie i postanowił, że Louis był brzydki. Louis był tak cholernie brzydki. Pachniał jak ten okropny, męski pot i proszek do prania, co przyprawiało go o mdłości i jego niebieskie oczy powodowały ciarki wzdłuż jego kręgosłupa.

"Nie zamierzam spać!" Krzyknął Harry, przepychając się łokciami tak mocno, jak tylko mógł w jego brzuch, ten brzuszek, którego znał każdy cal. Louis wyciągnął do niego rękę, którą Harry znał na pamięć, te opalone ramiona w których zasypiał Harry. "Nie dotykaj mnie! Proszę, proszę nie dotykaj mnie." Czknął Harry, jego ton zmienił się ze wściekłego na błagalny. "Proszę Louis, nie."

"Przepraszam."

Harry spojrzał na niego, przesuwając się na drugi koniec swojego łóżka i o mało co nie spadł. "Nie, nie przepraszasz. Nie jest ci przykro, jeśli byłoby ci przykro to byś, to byś mnie nie zdradził, zdradził, zdradziłeś mnie, zdradziłeś mnie, zdradziłeś mnie."

"Harry ja-"

"Zdradziłeś. Mnie."

"Harry! Daj mi wyjaśnić!" Był tam jakby jakiś rodzaj żalu w jego załzawionych, niebieski oczach, które patrzyły na Harry'ego. "Ja-"

"Proszę, po prostu wyjdź!" Wykrzyknął poirytowany Harry.

"Pozwól mi zobaczyć twoje nadgarstki." Powiedział delikatnie Louis. "Możesz mnie nienawidzić ile chcesz, ale proszę, pozwól mi zobaczyć twoje nadgarstki. Wiem, że nie zasłużyłem żeby nawet na ciebie patrzeć w tej chwili, ale proszę. Dla mnie."

"Dlaczego miałbym coś dla ciebie zrobić?" Splunął Harry, jego gardło bolało, kiedy słowa wychodziły z jego ust. "Ty nic dla mnie nie zrobiłeś."

"Chodź tutaj." Odetchnął Louis i Harry zwalczył instynkt, żeby wczołgać się w jego ramiona, by pozwolić ciepłu wtopić się w jego skórę.

Louis westchnął. "Nie zdradziłem cię. Kłamałem by zobaczyć, czy byłbyś zazdrosny. Ale teraz tak bardzo tego żałuje."

Harry spojrzał na niego, łzy formowały się w jego oczach przez piekący ból w jego rękach i nadgarstkach. "Kłamiesz." Powiedział ozięble.

"Proszę, po prostu pójdź ze mną do łazienki? Nie chcemy, żebyś dostał zakażenia. Wszystko co wiemy to to, że złamałeś swoją rękę."

Harry marzył, by móc po prostu leżeć w łóżku na zawsze, ale Louis miał rację. Więc mruknął i wstał, wzdrygając się i zrzucając rękę Louisa za każdym razem, gdy starał się ją położyć na jego ramieniu.

"Jesteś idiotą." Wyszeptał Harry oblizując swoje usta i siadając na zamkniętym sedesie. "Idiotą i jeśli moje ręce by nie bolały nie pozwoliłbym, żebyś mnie dotykał."

"Wiem." Powiedział Louis drżącym głosem. "Ale za bardzo cię kocham, by widzieć cię cierpiącego jak teraz."

"Jesteś powodem dlaczego przede wszystkim cierpię!" Powiedział głośno Harry i Louis wzdrygnął się, smutna emocja błysnęła w jego oczach. "Louis, nie możesz po prostu obwiniać leku przez każdą obelgę wobec mnie!"

Louis nie odpowiadał przez moment, po prostu otworzył szafkę nad zlewem i wyjął buteleczkę Advilu.

"Weź to, jedziemy do szpitala." Powiedział cicho.

Harry wyrwał mu opakowanie z ręki i otworzył korek. Ale nie wysypał niczego na swoją rękę, tylko się wpatrywał. Zdecydował, że nie będzie się odzywał do Louisa.

"Harry pamiętasz, kiedy mówiłem ci, że atakuje ludzi z którymi mam problem?"

Cisza.

"Po prostu się obawiałem, że już mnie nie kochasz. Będąc szczerym, Mitchell jest hetero, jeśli o tym myślałeś. Nigdy się nie całowaliśmy. Nigdy bym cię tak nie zdradził."

Louis spojrzał na ziemię. "Harry?" Spytał nerwowo.

Harry chciał odpowiedzieć, ale nie mógł. Może Louis także cierpiał od środka.

Louis westchnął głęboko i odwrócił się by wyjść z łazienki.

"Czekaj!"

Louis odwrócił się.

"Gdzie idziesz?" Harry spytał cicho, nieśmiele. Niepewnie.

Louis nie powiedział nic, ale płakał, gdy wychodził z toalety.

Harry zatrzymał się na sekundę, zanim podążył za nim. "Louis, nie chcę żebyś wychodził." Przez moment bawił się swoimi palcami.

"Szedłem po szklankę wody dla ciebie, aniołku." Jego głos załamał się, kiedy powiedział to słowo i odwrócił wzrok. "Żebyś mógł wziąć swój Advil."

"Oh." Wyszeptał Harry. "Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?"

Mina zrzedła Louisowi. "Cholera Harry. Ja tylko, Harry." Przejechał dłonią po swojej twarzy. "Nie masz pojęcia jak bardzo siebie nienawidzę w tym momencie." Jęknął spoza swoich dłoni. "Harry, Boże, Harry."

Harry zdał sobie sprawę, że jeśli powiesz jego imię wystarczającą ilość razy, zaczyna brzmieć dziwnie.

Harry patrzył jak włosy Louisa z powrotem powróciły na swoje miejsce po tym, jak odgarnął je ze swojej twarzy. Były jasnobrązowe, pierzaste. Harry mógł powiedzieć, że Louis nie był u fryzjera od jakiegoś czasu przez to jak końcówki przy szyi odrobinę się kręciły i jego grzywka wpadała mu do oczu.

Harry nie widział, że zaczyna odpływać w sen mimo, że stał na nogach, dopóki Louis nie wrócił z kuchni ze szklanką wody w ręce.

Louis delikatnie wziął butelkę Advilu z rąk Harry'ego i odkręcił pokrywkę, wysypując dwie tabletki i przez sekundę trzymając je w palcach, zanim podał je Harry'emu. "Proszę anioł-" Przerwał, chrząkając jakby kaszlał. "Harry." Zarumienił się. "Przepraszam."

Harry również się rumienił, ale nie powiedział Louisowi że to było okej, ponieważ nadal był na niego zły.

Louis odwrócił wzrok, kiedy Harry wziął Advil, jakby to naruszało jego prywatność w jakiś dziwny sposób.

"Chodźmy do szpitala." Powiedział cicho Louis.

***

Odkąd mama Harry'ego płakała w szpitalu, Harry ich nienawidził. To miejsce gdzie Harry odkrył, że nie był normalny. To było miejsce, gdzie ludzie wiedzieli zbyt wiele, gdzie ludzie zawsze przekazywali złe wieści ich nerwowym rodzinom.

Rzeczywiście się trząsł, nadal trzymając ręcznik wokół swojego prawego nadgarstka swoją sprawną ręką, tą, którą nie był w stanie poruszyć po tym, jak uderzał w ścianę.

Byli na izbie przyjęć, zmartwione głosy ich otaczały i dusiły Harry'ego. Potem jak Louis zarejestrował ich w recepcji siedli na krzesłach i Harry poczuł się tak niezwykle duży. Mógł praktycznie poczuć jak wąski podłokietnik wbijał się w jego boki i zgarbił się, by nie wyglądać na tak wysokiego i długiego. Louis wyciągnął białą koszulkę dla Harry'ego i Harry wiedział, że sprawiała, że wyglądał na bledszego, niż już był.

"Harold Styles?"

Harry odwrócił się, by wesoło spojrzeć na Louisa, na jego ustach powstawał uśmiech, ale szybko się poprawił. Udawał, że nie widzi nadziei w oczach Louisa. Więc to, jeśli Louis nazywał go Harold? To nic nie znaczyło dla Harry'ego, nie po tym, co powiedział Louis.

Harry uderzał swoją stopą i pocierał swoje uda czekając tak cierpliwie, jak to możliwe, kiedy Louis delikatnie złapał jego kolano.

"Przestań." Powiedział napiętym głosem. "Zabijasz mnie."

Harry uniósł brew.

"Jesteś tak cholernie atrakcyjny, jesteś niewiarygodnie seksowny, Harry, Boże, więc proszę, przestań."

Harry poczuł napływ krwi do swoich policzków na słowa Louisa.

"I kocham to jak niewinny jesteś, jak wrażliwy i cudownie zabawny jesteś." Usta Louisa ledwo otarły się o ucho Harry'ego, gdy szeptał te słowa. Rzecz w tym, że to dokładne przeciwieństwo tego, co wcześniej powiedział Louis.

Harry podskoczył, kiedy Louis złapał go za włosy. "Harry, cholera, nie uważam, że twoja wrażliwość jest zła, w ogóle. Po prostu tak bardzo to kocham."

Harry nie miał pojęcia co powiedzieć i na szczęście pielęgniarka przyszła do poczekalni i wywołała (pełne) imię Harry'ego.

Harry byłby zażenowany swoimi zaschniętymi łzami na policzkach i podpuchniętymi oczami, ale jego serce biło za szybko, żeby o tym myślał.

Pielęgniarka, której imię Harry zobaczył na przywieszce- Breigh patrzyła na nadgarstek Harry'ego przez kilka sekund, zanim jej oczy się rozszerzyły.

"Co się stało?" Zapytała, oczywiście starając się brzmieć naturalnie, nie oceniając.

Harry zamarł. Co powinien powiedzieć- upadłem na podłogę i pojawiły się maszynki do golenia i przecięły moje nadgarstki?

Louis go uratował, dotykając łokcia Harry'ego i prowadząc go delikatnie w dół korytarza, gdy odpowiedział. "Upadł na potłuczone szkło, ponieważ upuściłem szklankę wody." Łatwo skłamał. Harry zastanawiał się, czy powinien się martwić jak płynne to było.

Breigh przytaknęła, włosy wystawały z jej kucyka i ocierały się o jej szczękę. Harry pomyślał, ze była piękna.

Zaprowadziła ich do pokoju z łóżkiem i krzesłem w rogu. Był tam telewizor i plakaty przedstawiające ciało człowieka i kwiaty na ścianach. Przyprowadziło to Harry'ego o mdłości. Zaczęło kręcić mu się w głowie; prawdopodobnie od utraty krwi.

"Doktor przyjdzie tutaj za kilka minut. Jeśli czegoś potrzebujecie, wciśnijcie czerwony przycisk, zielony włączy telewizor. Jakieś pytania?"

Harry grzecznie potrząsnął głową, przenosząc wzrok na białą pościel, na której leżał. Jego oczy piekły od łez; miał nadzieje, że tego nie zauważyła.

W pokoju panowała cisza po tym, jak Breigh wyszła i Harry nie mógł zebrać się do włączenia telewizora.

"Jak się czujesz?" Zapytał niepewnie Louis, siadając i poprawiając nogawki swoich jeansów.

"Świetnie." Harry wzruszył ramionami, unikając kontaktu wzrokowego z chłopakiem.

"Mam nadzieję, że z twoją ręką będzie wszystko dobrze." Powiedział cicho.

Harry nie odpowiedział, nie mówił nic, dopóki nie przyszedł lekarz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top