fifty
"Gdzie byłeś w ten weekend?"
Harry ścisnął swój lunchbox ciaśniej, kiedy razem z Niallem szli powoli przez korytarz. Byli otoczeni głosami ich kolegów z klasy i dźwiękiem zamykających się drzwiczek od szafek. "W domu." Skłamał Harry, starając się zachować swój spokój.
"Miałeś przyjść do mnie." Powiedział smutno Niall. "Z Zaynem planowaliśmy noc filmową z tobą i w ogóle. Nawet kupiliśmy ci żelki, ponieważ wiemy jak bardzo je kochasz. Ale wolałeś zostać w domu?" Niall spojrzał na swoje stopy i Harry poczuł uczucie winy kujące go w serce.
"Przepraszam." Wyszeptał, podążając za Niallem, który miał grymas na twarzy do stołówki. "Po prostu nie czułem się za dobrze."
Niall zignorował go, siadając przy ich stole. Zayn już tam był, przeżuwając marchewkę i rozmawiając z Lukiem. Odkąd rozpoczęła się piłka wodna, Luke i Zayn zostali przyjaciółmi. Ale Harry mógł powiedzieć, że Zayn lubił bardziej Nialla przez sposób, w jaki jego oczy rozjaśniły się i poklepał puste siedzenie obok siebie.
Harry pamiętał, kiedy Perrie zwykła z nimi siadać przy stole. Była niezwykle głośna; ciężko było ją przegapić. Harry uważał, że była naprawdę zabawna, ale najwidoczniej Zayn aż tak jej nie lubił, bo zerwali kilka tygodni temu.
Harry otworzył swój lunchbox, wyciągając swojego Mountain Dew i kanapkę z masłem orzechowym i dżemem. Otworzył puszkę i wziął długi łyk, czując bąbelki w swoich ustach i powodowało to dziwne uczucie w jego klatce piersiowej. Zayn i Niall rozpoczęli swoją zwyczajną rozmowę o ludziach, którzy zachowują się jak głupki w klasie. Harry również się śmiał, ale szczerze nie mógł się skupić. Jego umysł ciągle myślami powracał do tego weekendu, tego niewiarygodnie idealnego weekendu i gorąco pragnął zadzwonić do Louisa, żeby znów usłyszeć jego głos.
Wrócił z Doncaster w niedzielę, z żalem wyjeżdżając z parkingu, gdy Louis powoli wchodził do środka. Miał na sobie szare dresy, nie miał koszulki i grube, białe skarpetki.
Harry nie wiedział, że mógł płakać tak bardzo.
Zmarszczył brwi, obrywając skórkę od kanapki i krzyżując kostki pod stołem. Miał na sobie swoje sztyblety razem z czarnymi, obcisłymi spodniami i flanelową koszulą. Na głowie miał beanie; jego loki nie współpracowały z nim tego ranka.
Harry mógł złapać wzrok Luka na sobie i zaczął bardziej wpatrywać się w stół mając nadzieję, że chłopak wkrótce odwróci wzrok. Piercing sprawiał, że był on jeszcze bardziej przerażający, niż już był. Ale z drugiej strony Zayn był taki w szóstej klasie. Przerażający, straszny, ale potem Harry i Niall zaczęli się z nim spotykać i odkryli, że nie musi być taki zły.
"Harry."
Harry uniósł swoją głowę biorąc duży łyk, gdy próbował oczyścić gulę w swojej klatce piersiowej. Światła na stołówce były niezwykle jasne; jakby świeciły na jego każdą wadę, którą posiadał. Jego ręce trzęsły się, kiedy próbował utrzymać swoją kanapkę. Nie czuł się dobrze, kręciło mu się w głowie i chciał, żeby to ustało.
"Tak?" Zapytał drżącym głosem odkładając swoją kanapkę. Dźwięk w jego brzuchu był znajomy, kiedy wpatrywał się w nią i był znajomy i myślał, że odejdzie do tej pory, ale tak nie było. Właściwie, z każdą mijającą sekundą czuł się bardziej i bardziej chory.
"Idziesz na trening po szkole? To nie jest jeszcze obowiązkowe, nie to następnego miesiąca, ale powinieneś przyjść."
Harry po prostu wpatrywał się w Zayna, starszy chłopak uniósł brew. "Idziesz?"
Harry spojrzał w dół przez sekundę, biorąc głęboki wdech, zanim potrząsnął głową. "Uhm, szczerze to nie jestem w stanie tego zrobić." Wymamrotał, zaciskając ciasno swoje oczy, więc było ciemno. Było coraz głośniej i głośniej, ludzie z innych stołów śmieli się i rozmawiali tak głośno jakby krzyczeli. Harry chciał, żeby chociaż raz wszyscy przestali, żeby po prostu panowała cisza.
"Wszystko okej?" Spytał Zayn i Harry mógł powiedzieć, że Niall był zirytowany. Dlaczego miałby nie być? Jeśli Niall był wściekły na Harry'ego, to Zayn też powinien. Harry czułby się lepiej, ponieważ Zayn zostawiłby go w spokoju i mógłby mieć spokój.
Kiedy Harry nie odpowiedział na pytanie Zayna, na szczęście nie naciskał dalej na niego. Jedli swój lunch w ciszy, z wyjątkiem kilku komentarzy Luka o przypadkowych rzeczach. Oczywiście próbował, żeby ta napięta cisza była mniej niezręczna. Harry uważał, że był całkowicie irytujący.
Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek Harry wstał, by wyrzucić swoje resztki po kanapce i napoju. Wydało to głośny szczęk przez rozzłoszczony sposób, w jaki to rzucił i Harry zignorował dziwne spojrzenia, które zostały posłane w jego stronę. Odwrócił się i wyszedł na korytarz wstrzymując swój oddech, dopóki nie dotarł do swojej szafki.
Harry mógł z trudem przywołać czas dokładnie jak ten. Wyglądało na to, jakby ból tęsknoty za kimś był gorszy, niż ból nie posiadania go w ogóle. Fakt, że w tym momencie mógłby być z Louisem, że mógłby być wtulony w jego ramiona i śpiewać głupie ballady z nim oglądającym tandetne filmy był okropny. Utknął w szkole, gdzie ciągle był krytykowany za niedokończenie swojej pracy domowej i połowa jego klasy uważała, że był chory umysłowo i nie umiał mówić lub interpretować słów.
Harry głęboko westchnął, biorąc swoje książki od matematyki i usiłował opanować swój umysł. Wszystko w jego wnętrzu było niewyraźne, jakby to, co zdarzyło się tylko dzień wcześniej wydarzyło się kilka lat temu. Świat wokół niego był zamglony i czuł, jakby jego oczy były tylko do połowy otwarte. Miał nadzieje, że to uczucie minie, albo chociaż się uspokoi. Zdecydował, że musi przestać myśleć przez chwilę.
Pomieszczenie było kompletnie puste kiedy wszedł, zostały trzy minuty do dzwonka i większość ludzi wolało zostać na korytarzu i rozmawiać z przyjaciółmi do ostatniej minuty. Harry zgarbił się na swoim miejscu, przysuwając się do przodu, dopóki nie był na krawędzi swojego krzesła i jego kolana dotykały krawędzi ławki. Uderzał swoim obcasem o dywan, by się opanować, zanim położył swoją głowę na rękach, czując jak loki lekko otarły się o jego skórę i spowodowały gęsią skórkę.
Ławka była zimna przy jego policzku i mógł poczuć wilgoć na swojej twarzy, gdy oddychał w zamkniętą przestrzeń zrobioną z jego rąk. Pachniało odświeżaczem powietrza i sprejem, którego używają do czyszczenia białych tablic. Harry marzył o zapadnięciu w sen, ale nawet wtedy nie chciał śnić. Ale może odpocznie przez te dwie minuty. Harry zamknął oczy, jego usta lekko otwarte, gdy oddychał, wdech i wydech, wdech i wydech. To uczucie przypominało mu o nim i Louisie, kiedy w końcu zasnęli następnego dnia w południe. Leżeli na podłodze obok siebie, grając w 'would you rather' i żartobliwie szturchając się ramionami. Po chwili, kiedy przerwy między ich słowami robiły się coraz większe i większe Louis zasnął, ale wcześniej złączył ze sobą ich palce i położył ich dłonie na swoim brzuchu. Harry zamknął oczy i zasnął do dźwięku równych oddechów Louisa.
Tak właśnie się teraz czuł. Zmęczony, po prostu tak zmęczony i może to był brak snu, którego nadal nie nadrobił, albo to że nie miał energii, bo nic nie zjadł.
Tylko minutka, pomyślał Harry, tylko na minutkę moje oczy odpoczną. Potem będę bardziej rozbudzony.
Zgarbił się bardziej na swoim siedzeniu tak, że mógłby spaść ze swojego krzesła.
Jeszcze minutka.
***
"Spał przez całą lekcję?"
"Nie wiem. Siedzi z tyłu, więc nie mogę tego stwierdzić."
"Nawet tego nie rozumie i śpi podczas lekcji? Co za żart."
"Kim jest w ogóle ten dzieciak?"
Oczy Harry'ego się otworzyły, ale wszystko co zobaczył to ciemność, tylko trochę jaśniejsze niż to, co widział wcześniej, szepty jego kolegów z klasy stawały się mniej i mniej odległe, kiedy się opamiętał.
"Harry Styles. On nie gada. Cóż, gada, ale tylko wtedy, gdy jest szalony."
Harry wiedział, że o nim rozmawiali i jego policzki zapłonęły.
"Panie Styles? Jest pan przytomny?"
Harry spojrzał w górę, starając się, żeby jego oczy się nie zamknęły, ponieważ to by go zdradziło, że spał.
"Cały czas byłem, proszę pani." Wymamrotał, ciepło na jego policzkach rozprzestrzeniło się na jego ręce powodując, że się pociły. Wytarł je szybko o swoje jeansy, siadając głębiej na swoim krześle i niechcący uderzył swoim kolanem o ławkę.
"Auć." Powiedział cicho do siebie, ale wszyscy wokół niego wybuchnęli śmiechem, jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie.
Harry czuł się jakby miał się rozpłakać, naprawdę i był tak zażenowany. Dlaczego musiał zasnąć na matematyce?
Nauczycielka się w niego wpatrywała. "Zostajesz w kozie po szkole. Dam ci twój papier po lekcji."
Harry był zbyt wykończony, zbyt zawstydzony i zażenowany, żeby odpowiedzieć. Tylko pochylił swoją głowę mając nadzieję, że jego loki zasłonią jego zaczerwienione policzki i załzawione oczy. Marzył, by Louis tu był by je wytrzeć, by powiedzieć mu, że było okej. Że nie był dziwakiem, że nie był szalony.
Ponieważ to było wyjątkowo ciężkie do uwierzenia.
***
"Jesteś pewny, że nie chcesz iść na wodną piłkę?"
Harry spojrzał na buty obok niego. Stał by swojej szafce, miał właśnie iść do biblioteki odbyć karę. Były to czarne buty, z rozwiązanymi sznurówkami.
Zayn.
"Muszę iść do kozy." Odpowiedział Harry. Mocno przygryzł swoją wargę, już poczuł smak krwi, ponieważ przygryzał ją wcześniej. Korytarz był już pusty; autobusy odjechały i wszyscy szli na swoje praktyki po szkole. Harry miał nadzieje, że nie spóźniał się na karę. Nauczycielka nie powiedziała dokładnej godziny o której musi tam być.
"Co?" Spytał zmartwiony Zayn. "Harry, dlaczego dostałeś karę?"
Harry zatrzymał się na dłuższy czas, odwracając się i opierając delikatnie swoje plecy o szafkę. Zdecydował, że nie będzie brał swojego plecaka do domu, ponieważ nie miał pracy domowej i nie planował się uczyć na sprawdzian z psychologii. Już to wszytko rozumiał i był zbyt zmęczony. "Zasnąłem na lekcji." Odpowiedział bez emocji.
Harry był wzięty z zaskoczenia, kiedy Zayn przyciągnął go do uścisku. Tylko sposób, w jaki Zayn pocałował jego włosy spowodował, że Harry wybuchł płaczem.
"Kiedy wrócisz do domu chcę, żebyś zjadł swój makaron z serem i potem wziął długi, gorący prysznic i wyszczotkował swoje zęby i potem położył się do łóżka i spał i nie myślał o niczym złym. Nie zostawaj do późna i odpocznij trochę, okej?"
"Okej." Harry zaskomlał. I może położyłby się spać. Ale teraz szedł do kozy. Dał kolejny uścisk Zaynowi i poszedł do pomieszczenia odbyć swoją karę.
***
W pomieszczeniu było prawdopodobnie dziesięć stopni mniej niż na korytarzu i gęsia skórka natychmiast pojawiła się na skórze Harry'ego. Zadrżał, podchodząc do siedzenia na samym tyle sali i usiadł. Była tam jeszcze dwójka dzieciaków; jeden miał jasne, blond włosy i miał na sobie za dużą bluzę i jeansy z dużymi dziurami. Harry wiedział, że musi unikać tego chłopaka przez ten diabelski uśmieszek, gdy wpatrywał się w Harry'ego. Druga była dziewczyna z długimi, czarnymi włosami i ciemną koszulką z zespołem i czarnymi jeansami i glanami. Jej oczy były bladoniebieskie i to przypominało Harry'emu Louisa.
Wszedł nauczyciel, Harry nigdy wcześniej go nie widział. Przedstawił się jako Pan Yarrow, ale Harry zdecydował nazywać go małpką, ponieważ coś w jego nosie i szczęce przypominało mu o małpce.
Małpka powiedziała, że nie mogą się odzywać, podawać karteczek, albo odrabiać pracy domowej. Wyglądał na niezwykle znudzonego, kiedy czytał te wszystkie zasady jak żadnego żucia gumy albo pisania smsów albo używania telefonów. Harry zauważył sposób, w jaki gestykulował rękoma. Przypominało mu to o Louisie.
Wreszcie przestał mówić, siadając na swoim dużym, skórzanym krześle i położył swoje stopy na biurku, pokazując owłosione kostki, kiedy jego khaki zsunęły się w dół. Miał całe czarne buty. Przypominały Harry'emu o Louisie.
Harry uderzał swoją stopą do równego rytmu tykania zegara na ścianie. Śledził palcami napis zabij mnie, który był wyżłobiony na ławce. Im więcej czasu mijało, widział więcej rzeczy, które przypominały mu o Louisie.
Jedną z tych rzecz był kolor kredy. Był żółty, jasny, śliczny żółty. Ten kolor przypominał mu o słoneczku. Słoneczko przypominało Harry'emu Louisa.
Harry wiedział, że jeśli będzie dalej tak robił, czas będzie leciał nieznośnie wolno. Zdecydował, że będzie rysował. Wyciągnął ołówek ze swojej kieszeni, przyciskając kciukiem gumkę, żeby grafit z ołówka wyszedł. Najpierw popatrzył na małpkę, na sposób, w jaki podnosi swoje brwi kiedy czytał, zanim z powrotem spojrzał na swoją ławkę. Delikatnie przyłożył swój ołówek do ławki.
Wydało drobny dźwięk i zrobił to znów i znów z malutkim uśmiechem. Kiedy to stawało się coraz mniej i mniej zabawne, zdecydował się zacząć swój rysunek. Musiał pomyśleć tylko przez moment zanim wiedział, co zamierza narysować. Najpierw narysował idealne koło, rysując linię grubszą i grubszą, robiąc wewnętrzny cień, więc najciemniejszy punkt był w środku. Kółko wyglądało jakby lśniło.
Harry dodał kilka linii po bokach koła, wyginając łuki by uformować skrzydła i dodając kilka szczegółów do skrzydeł. Im bardziej cieniował, tym lepiej to wyglądało. Narysował małe promienie wychodzące ze środka i potem narysował aureolę.
Zostało tylko pięć minut, kiedy Harry w końcu stał się usatysfakcjonowany swoim rysunkiem. Nie dodał nic więcej po tym, jak narysował promienie, tylko pocieniował je trochę lepiej i naprawił kilka pomyłek. Było to słońce ze skrzydłami aniołka i aureolą. Był to jeden z jego ulubionych rysunków i chciał zabrać tę ławkę do domu i dodać ją do swojej kolekcji rysunków w swoim szkicowniku. Nie mógł zrobić zdjęcia, ponieważ nauczyciel już zdążył wściec się na chłopaka, który wyciągnął swój telefon, by sprawdzić swoje włosy w odbiciu ekranu.
Gdyby tylko Harry miał swój polaroid.
Nauczyciel w końcu im powiedział, że mogą iść, wygłaszając małą przemowę o tym, jak nie powinni źle się zachowywać, bo nigdy nic w życiu nie osiągną. Harry unikał jego spojrzenia, kiedy wychodził i wyszedł na zewnątrz, by wrócić do domu. Zayn zazwyczaj zawoził go do domu, ale jego trening kończył się za pół godziny albo więcej.
Liście wokół Harry'ego były czerwone i pomarańczowe i brązowe i te wszystkie kolory wywoływały u niego uśmiech. Wiał delikatny wiatr powodując, że jego loki tańczyły wokół niego. Harry lubił dźwięk jego butów chrzęszczących o opadłe liście.
Powietrze było odrobinę chłodne i Harry był wdzięczny, że zabrał dodatkową bluzę. Starał się nie wybuchnąć płaczem, kiedy zdał sobie sprawę że była to bluza Louisa, jego sportowa bluza, którą dostał w ostatniej klasie. Nadal pachniała jak on i miała na sobie nazwiska wszystkich chłopaków z drużyny. Harry przebiegł palcami po imieniu Louisa z tyłu bluzy i uśmiechnął się przez łzy, zanim ją nałożył. Zapach miodu był przytłaczający i kojący w tym samym czasie.
Chłopak podskoczył, kiedy jego telefon zawibrował w kieszeni. Wziął głęboki wdech, zanim wyciągnął go z kieszeni.
"Halo?" Wymamrotał, potykając się o kamień. Odrobinę się zarumienił mimo, że nikt tego nie widział.
"Harry."
Tempo jego serca było cholernie szybkie i Harry miał nadzieje, że jego kolana się nie poddadzą. Przełknął ślinę zaciskając oczy i rozkoszował się szepczącym tonem głosu Louisa.
"Cześć Louis." Harry odetchnął, szybko wycierając łzy ze swoich policzków i idąc odrobinę szybciej. Dlaczego Louis miał na niego taki wpływ?
"Tęsknie za tobą, okej?"
Harry przytaknął, przygryzając swoją drżącą wargę. Harry wiedział, że Louis nie może go zobaczyć i własnie miał się odezwać, ale Louis był pierwszy.
"Kocham sposób, w jaki przytakujesz. Zawsze wyglądasz na sfrustrowanego. Wyglądasz tak teraz. A może to tylko przez zimno."
Harry zamarł.
"Moja bluza nie jest wystarczająco ciepła? Zawsze zapewniała mi wystarczająco ciepła. Cóż, może to dlatego, że jesteś taki malutki, taki piękny."
Harry wydał zaskoczony dźwięk. "Skąd wiesz, że mam na sobie twoją bluzę?" Wykrztusił.
"Dlaczego płaczesz, aniołku?"
"Nie płaczę." Skłamał Harry, przełykając ślinę i szybko mrugając oczami.
"Aniołki nie powinny płakać."
Głos nie pochodził już z jego telefonu, nie; był przy jego uchu. I były ręce oplatając go w pasie, ciepłe, delikatne, ale pewne w tym samym czasie. Bezpieczne. Poczuł usta delikatnie dociśnięte do jego szczęki.
Harry prawie upadł do tyłu, ale nie mógł, ponieważ Louis był za nim. Louis zaśmiał się odrobinę, gdy obserwował jak Harry dochodzi do siebie po fakcie, że Louis był właśnie tutaj.
"Jest okej, kochanie." Louis uśmiechnął się, obracając Harry'ego i ściskając go. "Louis Louis Louis Louis jest tutaj."
"Louis Louis Louis." Wyszeptał Harry.
I potem Louis pochylił się i pocałował Harry'ego, całował go dopóki świat wokół Harry'ego nie wirował, kiedy liście opadały i niebo ich otaczało i drzewa zlały się ze sobą. Powietrze pachniało jesienią i miodem i Harry był wdzięczny, że Louis go złapał, kiedy jego kolana się ugięły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top