fifteen
Harry sprawdził swój duży, srebrny zegarek na swoim bladym nadgarstku, patrząc jak tyka powolnie na godzinę trzecią. To oznaczało koniec lekcji.
Słowa nie mogły opisać jak sfrustrowany był. Jego cały harmonogram został zrujnowany i złość nim bulgotała, gotowa, by wybuchnąć jakby miał kolejny atak, tym razem znacznie gorszy.
Skulił się, gdy zadzwonił dzwonek idąc tak szybko jak mógł do swojej szafki, ignorując spojrzenia i komentarze jego kolegów z klasy.
"Potrzebujesz podwózki do domu?"
Harry podniósł głowę, by zobaczyć Nialla i był zaskoczony widząc, że jego oczy były czerwone, a na jego policzku widniał siniak.
"Niall." Sapnął cicho Harry, wyciągając swoją dużą dłoń i kładąc ją na policzku blondyna, który odsunął się.
"Auć Harry." Beznamiętnie zaśmiał się delikatnie, odpychając rękę Harry'ego. "Co się stało?"
'Nic." Zlekceważył Niall, otaczając Harry'ego ramieniem. "Po prostu upadłem."
"Nie uwierzy w to."
Harry natychmiast zamarł, jego stopy stanęły i jego książki prawie wypadły z jego rąk. Jego serce biło niewiarygodnie szybko i po prostu chciał, żeby Louis sobie poszedł.
Niall odwrócił się powodując, że Harry potknął się przez to, jak rozplątali swoje ręce i upadł boleśnie na swój tyłek na środku korytarza.
Louis posłał mu zmartwione spojrzenie i zrobił krok do przodu oferując małą, delikatną dłoń i trzęsący się uśmiech.
Harry spojrzał na jego rękę i w zamian pozwolił Niallowi, żeby ten pomógł mu wstać.
Wyraz twarzy Louisa był nie do odczytania, ale to nie było nic dobrego.
"Powiedz mu prawdę Niall." Powiedział Louis, jego głos się załamał.
"On nie chce tego słyszeć." Niall powiedział po cichu i oczy Harry'ego rozszerzyły się.
"Oczywiście, że chcę to usłyszeć." Argumentował.
"Stan... on mnie uderzył w twarz. Ale to była moja wina! Pierwszy go popchnąłem, bo był kutasem."
Harry starał się nie zaśmiać, ale kiedy to słowo wyszło z uroczych ust Nialla, to było niemożliwe.
Mógł zobaczyć, ze Louis uśmiechał się do niego, czuły, słoneczny uśmiech który zwykł sprawiać, że się rozpływał, ale teraz tylko bolał i starał się jak najlepiej by unikać bladych, niebieskich oczu Louisa.
I Niall patrzył pomiędzy ich dwójkę, zdezorientowany napięciem. "Coś się stało między waszą dwójką?"
"Myśli, że jestem dziwakiem." Wyszeptał Harry tak cicho, że był zaskoczony że może usłyszeć sam siebie. "Przerażam go."
Twarz Nialla natychmiast się zmieniła i stanął przed Harrym.
"Harry nie jest dziwakiem." Warknął, a oczy Louisa rozszerzyły się.
"Nigdy tego nie powiedziałem!"
Była grupka, która zebrała się wokół nich mimo to, że niektóre osoby miały autobus do złapania, który przegapili.
I wszystkim, co Harry mógł zrobić to zakryć swoją czerwoną twarz trzęsącymi się dłońmi pragnąc, by zostawili go samego chociaż raz, ponieważ to było takie ciężkie i nie mógł tego znieść.
"Zatrzymaj to, zatrzymaj to." Wymamrotał, blokując głosy Nialla i Louisa, gdy te stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze.
Kiedy Niall zaczął patrzeć na Harry'ego, ten załamał się. Pozwolił swoim kolanom ugiąć się kiedy upadł na zakurzoną podłogę na korytarzu, słuchając pisku swoich nowych butów.
"Harry." Wybełkotał Niall, ale potem Louis trzymał go, jego małe ręce zawinięte wokół pleców młodszego chłopaka i nos zanurzony w jego szyi.
"Nie dotykaj go!" Krzyknął Niall i głosy otaczające ich stawały się coraz głośniejsze, dopóki nie rozbrzmiał głos Eleanor.
"Niech wszyscy kurwa wyjdą w tej chwili, albo osobiście wpakuje wam tampony w każdą dziurkę od nosa."
Wzrok Harry'ego był rozmazany od łez i mógł jedynie poczuć Louisa, bo ten śmiał się i to sprawiało ból w jego brzuchu, szczególnie gdy Louis powoli wstał, jedna ręka pod kolanami Harry'ego, a druga ciasno wokół jego talii.
Harry wydobył z siebie pokonane westchnięcie. "Wszystko co robisz to ranienie go i potem oczekujesz, że będzie cię po prostu kochał."
Louis zatrzymał się i Harry wiedział, ponieważ był świadom równomiernego oddechu Louisa zamiast miękkich, kojących kroków, które stawiał wcześniej.
"To dlatego, że też go kocham."
To był mały, słaby szept i to było to, co sprawiło, że serce Harry'ego złamało się, ale w tym samym czasie zatrzepotało w jego piersi.
Powtarzał te słowa w kółko w swojej głowie jak kojącą, klasyczną piosenkę, dopóki nie zasnął, jego policzek przyłożony do klatki piersiowej Louisa, gdy starszy chłopak wyniósł go ze szkoły.
***
Harry obudził się w jadącym samochodzie przez delikatne uderzenie, które przerodziło się w duże uderzenie.
"Gdzie ja jestem?" Ziewnął, siadając na bardzo miękkiej skórze, próbując pozbyć się zamazanego obrazu sprzed swoich zmęczonych oczu.
"Powiedziałeś, że poszedłbyś ze mną na randkę."
Harry odwrócił głowę w prawo i spojrzał, by zobaczyć Louisa na fotelu kierowcy, zadowolony z siebie uśmiech na jego cudownej twarzy.
"Powiedziałem to dawno temu." Wymamrotał zdenerwowany, jego policzki paliły. "Zanim wiedziałem, że mnie nienawidzisz."
"Cholera Harry!" Krzyknął Louis, uderzając rękoma o kierownicę i powodując, że trochę skręcili. "Nie nienawidzę cię! Przestań tak mówić!"
Harry podskoczył, zagryzając swoje usta i ignorując swoje pulsujące serce.
"Chciałbym, żebyś przestał wierzyć we wszystko, co każdy ci mówi. To naprawdę wkurwiające! Jak dosłownie, Stan powiedział ci, że uważam, że jesteś dziwakiem i po prostu założyłeś, że to prawda! Nawet nie znasz połowy historii. Nie wiesz..." Przerwał.
"Nie wiem czego?" Wyszeptał Harry, jego dolna warga trzęsła się i czuł, jak jego wzrok zamazuje się od zebranej wilgoci.
"Gdzie chcesz pójść na randkę?"
"Nie zmieniaj tematu!" Krzyknął Harry, jego głos niezwykle głośny w małym samochodzie i obaj chłopcy podskoczyli.
Harry spojrzał na niego z rozszerzonymi oczami, po czym odwrócił wzrok z powrotem na drogę. "Twój głos brzmi tak seksownie w ten sposób."
I Harry był wściekły, szalenie wściekły w rzeczywistości, ale krew popłynęła do jego policzków i pomiędzy jego nogi i był tak sfrustrowany, że nie mógł mówić.
"Lubisz rollercoastery?"
Na ich twarzach były pełne uśmiechy i uśmiechali się do siebie głupkowato i Harry starał się zrobić grymas, ale pomarszczone oczy Louisa i jego perfekcyjne zęby były zbyt zaraźliwe.
Więc tylko skinął głową i zagryzł wargę i mógł poczuć, jak dołeczek jest widoczny na jego twarzy.
***
"Nie jest w ogóle tłoczno. Nie jesteś podekscytowany Harold?"
Harry wzruszył ramionami, nerwowo patrząc na liczne, skręcone rollercoastery, które były otoczone drutem kolczastym.
"Nie martw się. To tylko wózki jeżdżące po stali. Nic strasznego."
Harry wziął trzęsący się oddech odsuwając się, gdy Louis próbował złapać go za rękę.
Louis zamrugał, po czym dał Harry'emu niezręczny uśmiech, który wyglądał jak niesamowicie fałszywie i potem podeszli do wejścia i Louis zapłacił za ich dwa bilety.
"Oddam ci." Zaoferował cicho Harry, wkładając ręce do kieszeni swoich czarnych jeansów. Louis bezgłośnie potrząsnął swoją głową. Było trochę wietrznie i rozwiewało delikatnie jego kręcone włosy, Louisa również. Szli w ciszy do pierwszego rollercoastera, do niebieskiego, który miał mnóstwo pętli i był do góry nogami.
"Ten najpierw?" Harry zapytał nerwowo, spoglądając w dół na Louisa, który się zaśmiał.
"Tak." Było wszystkim, co odpowiedział.
I potem szli przez pustą kolejkę, Louis dopingował i mówił przypadkowe rzeczy,a Harry próbował się uspokoić.
Pracownik miał znudzony wyraz twarzy, kiedy zapiął ich pasy i kontynuował wpatrywanie się w nich zmęczony, kiedy ich odprawił.
"O mój Boże, jesteśmy do góry nogami, my-" Zaczął Louis po czym odwrócił się, by spojrzeć na Harry'ego. Krew podchodziła mu do twarzy, przynosząc jaskrawy róż do jego policzków i jego włosy były zawieszone w powietrzu. "Harry." Wyszeptał.
Harry spojrzał na Louisa, całkowicie zawstydzony przez ich pozycję. "Co?" Polizał nerwowo swoje usta.
"Nie masz pojęcia jak piękny jesteś, prawda?"
Harry zarumienił by się, ale krew już była w jego policzkach, więc tylko odwrócił wzrok tam, gdzie ręce Louisa były ciasno przywarte do uchwytu, kiedy wjeżdżali na wzniesienie.
"Loczku." Zachichotał Louis i potem oderwał jedną z rąk od poręczy, po czym sięgnął i delikatnie szarpnął jeden z szalonych loków Harry'ego, które były wszędzie.
"Tracę powietrze." Harry dramatycznie westchnął co sprawiło, że Louis wybuchł śmiechem.
"Auć, auć to boli. Nie śmiej się." Louis sapnął i w końcu im ulżyło, kiedy spadali szybko w dół i skręcili w prawo na kilka sekund.
Harry nie mógł nic poradzić, tylko krzyknął, ale chociaż raz jego krzyk nie był z przerażonym, smutnym krzykiem. Był z przypływu adrenaliny i motylów i Louisa i czuł, jakby w końcu mógł oddychać.
"Kocham rollercoastery." Wyszeptał, ale Louis nie mógł go usłyszeć przez wiejący wiatr w ich uszach i ekstremalnie wysokie krzyków starszego chłopaka.
Po kilku pętlach przejażdżka zwalniała i chłopcy byli odwróceni w prawo i Harry był zdyszany, ponieważ teraz obaj śmiali się jak pijani, głupi nastolatkowie i Louis trzymał jego rękę.
***
"Ostatni!" Zawołał Louis. wystawiając swoją rękę i wskazując na ogromny rollercoaster z niezwykle wysokim, stromym wzgórzem i Harry patrzył jak wagon wystrzelił na początku bardzo, bardzo szybko.
"Boje się." Zaskomlał Harry zażenowany, wzdrygnął się, gdy ktoś się o niego otarł.
Nie było tam wcale dużo osób i Louis uważał, że to świetnie i Harry myślał, że to dziwne.
"Nie bój się Harold. Będzie dobrze."
To co powiedział okazało się błędne, kiedy ktoś przeszedł przez wyście i zwymiotował na beton, za nim płacząca, mała dziewczynka.
"Nie mogę tego zrobić."
Mimo, że Harry pokochał rollercoastery ten był zbyt ekstremalny jak na jego pierwszy dzień jeżdżenia nimi.
"Jedź tym cholernym rollercoasterem!" Krzyknął Louis i Harry bał się, że jego humor zmienił się, ale potem uśmiechnął się pokazując swoje wszystkie zęby i trącił ramieniem młodszego chłopaka udowadniając mu, że się mylił.
Kiedy Harry nie odpowiadał, Louis pochylił się bliżej, tak blisko, że Harry mógł poczuć jego ciepły oddech na swoich ustach.
"Okej?"
"Okej."
I wtedy byli przypinani i Harry oddychał i starał się nie przestraszyć kilkoro ludzi siedzących za i przed nim.
"Kochanie oddychaj."
Kiedy Louis to powiedział sprawił, że było gorzej i teraz naprawdę nie mógł oddychać, ponieważ nazwał go kochaniem.
"Spróbuję." Pisnął, jego kostki białe, bo mocno ściskał barierkę naprzeciwko jego nóg.
Harry spojrzał nerwowo na odliczający zegar obok nich.
5...
4...
3...
2...
1...
I potem Harry był ledwo świadomy krzyku Louisa, który przyciągnął Harry'ego tak blisko i potem było już po i mógł poczuć swoje rozwiane włosy w swoich oczach i krew płynącą przez jego żyły i usta Louisa owinięte wokół jego własnych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top