Rozdział 4- Przydałby się tu ekspres do kawy.

Ten rozdział dedykuję Klusiaqq , czyli mojej Klusce za to, że zawsze potrafi rozśmieszyć, i za ,,sprzedanie" mi tekstu ,,elo gazelo!" XDD

-Ej, Amanda, zdejmij tą czapkę, bo będzie ci gorąco.- Matthew zdjął mi czapkę, przy tym odsłaniając moje pofarbowane włosy. Widocznie się zdziwił- Ostatnio,jak się widzieliśmy, miałaś blond włosy, a nie różowe. Ciekawa zmiana.

-Ja tego sobie sama nie zrobiłam. To moja siostra...- odpowiedziałam zakłopotana- Jak spałam...

-Widać masz mocny sen. Też kiedyś spróbuję ci zrobić jakiegoś psikusa.- podrapał się po podbródku i puścił mi oczko.

-Ani mi się waż!- pogroziłam mu palcem i zaczęłam się śmiać.

-Nawet nie będziesz wiedziała, kiedy.

-We mnie wątpisz?

-Mam się bać?

-Zdecydowanie tak.

Przeszłam razem z nim do pokoju z kanapami, po czym usiadłam na jednej z nich.

-Przydałby się tu ekspres do kawy.- rozmarzyłam się.

-Poproś Mcg'a.- aktor wzruszył ramionami.

Nagle usłyszałam sygnał telefonu. Znowu SMS.
Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na Matta z wymalowanym na twarzy ,,To ważne", a on chyba zrozumiał. Usiadł na drugiej kanapie, wpatrzony w szklany stolik.

Mama: Kochanie, mam bardzo ważną wiadomość dla ciebie...

Ja: ???

Mama: Przed chwilą przyszedł do taty list, w którym pisało, że dostał pracę.

Ja: I to jest ta ważna wiadomość?

Mama: Ale ta praca wiąże się z przeprowadzką...

Ja: A gdzie?!

Mama: No... na drugi koniec kraju, tak jakby...

Ja: Ale jak to?!!!

Mama: Kochanie, tata napisał już do pracodawcy e-mail, że się zgadza... Nie ma już odwrotu...

Ja: To gdzie ja w takim razie będę mieszkać? Vera pozwoliła mi nocować u niej przez tydzień, a ja tu zostaję ze względu na pracę. Poza tym, nie wzięłam jeszcze wszystkich rzeczy z domu!

Mama: Spokojnie, kochanie, już o tym pomyślałam. Twoje rzeczy spakowałam w kilka pudeł, po które możesz przyjechać dzisiaj po pracy i zawieźć je do Very. Potem, jak już znajdziesz jakieś mieszkanie, to tam jest sobie zostawisz.

Ja: Mamo, ja jeszcze nie dostałam pierwszej pensji, a ty mi już każesz szukać mieszkanie?! Bądźmy poważni!

Mama: Kochanie, jestem pewna, że coś znajdziesz. Może jakaś koleżanka z pracy by ci pomogła, no nie wiem...

Ja: Też nie wiem, mamo. Muszę już kończyć. Jestem w pracy. Pa

Mama: Papa, córeczko, nie gniewaj się...

I po chwili kolejny SMS. Tym razem od Very.

Vera: Hej, Am, jest sprawa...

Ja: Chociaż ty mi nie mów, że się wyprowadzasz!

Vera: Nie tyle, co się wyprowadzam, co muszę wcześniej pojechać do cioci, bo zachorowała, a wujek... przecież sama wiesz... nie ma go już...

Ja: Ok, świetnie. Już pierwszego dnia w pracy, kiedy jestem bez wypłaty, najpierw pisze do mnie mama, że razem z tatą i Wendy się wprowadzają, a teraz ty, że wyjeżdżasz. Po prostu ekstra!

Vera: Ale jak to? Twoi rodzice się wyprowadzają?

Ja: Tak, też się dopiero przed chwilą o tym dowiedziałam...

Vera: To gdzie ty będziesz mieszkać?

Ja: Dobre pytanie. Też się nad tym zastanawiam :/

Vera: Am, ja już muszę kończyć, bo muszę się jeszcze spakować, przepraszam, pa ;*

Ja: Pa...

Odłożyłam telefon na bok. To przecież masakra! Najpierw mama, potem Vera. Po prostu świetnie! Teraz zostałam sama, bez pieniędzy na wynajem mieszkania, ani niczego!

Coś się stało?- Matthew najwyraźniej zauważył to, że się zdenerwowałam.

-Nie, nic, wiesz? Jest świetnie. Moja mama powiedziała mi, że razem z tatą i siostrą się wyprowadzają, a potem koleżanka, u której miałam nocować przez tydzień, że musi wcześniej wyjechać.- burknęłam- teraz zostałam bez dachu nad głową, po prostu ekstra.

-To... masz jakichś innych znajomych w mieście?

-Nie mam, reszta rodziny też mieszka daleko.

-Chłopaka też nie masz?

-Nie. Jak widzisz nie mam u kogo nocować.

-Może... Może mogłabyś u mnie?- zaproponował- Albo u mojej siostry, wiesz.- dodał po chwili nerwowo.

-Dzięki, ale to pewnie będzie dla ciebie problem, bo dziś po pracy pojadę jeszcze do mamy po resztę swoich rzeczy, tak samo do Very. Nie wiem, czy u ciebie w domu się to zmieści.

-Uwierz mi, zmieści się.- zachichotał- Mam duży dom.

-Serio?

-Yhym. To... chcesz u mnie nocować czy nie?

-A nie będzie to problem? Wiesz, pewnie masz dziewczynę i w ogóle...

-Nie mam już dziewczyny.- spochmurniał- I, nie, nie będzie to problem.- jednak puścił mi oczko.

-To... ok. Chciałbyś później pojechać ze mną po moje rzeczy?

-Dobra, pojedziemy moim samochodem.

Dobra, dziś trochę krótszy rozdział, ale mam nadzieję, że wam się spodobał ;))

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top