🌋9 Wulkan Złości 🌋
Siedziała przy stoliku na stołówce, nie przestając grzebać widelcem w talerzu. Od rana była rozdrażniona. Każde najmniejsze zachowanie innych denerwowało ją.
Tu nie chodziło tylko o nieprzespaną noc. Była sama w szkole. Miyeon nie było dzisiaj z jakiegoś powodu. Nie mogła również znaleźć Beomgyu, z którym pilnie chciała porozmawiać na temat wczorajszego magicznego pojawienia się w jej mieszkaniu.
Miała szczęście, że Maru niczego nie zauważyła. Jednak to było zbyt dużo dla Seungmi. On był zbyt blisko i chciała mu to objaśnić.
-Czemu siedzisz sama? Mogę się dosiąść?
Podniosła głowę od razu natrafiając na znienawidzoną twarz Yoonseoka.
-Daruj sobie - irytował ją, zwłaszcza dzisiaj - nie obchodzi cię co powiem i tak zrobisz to co będziesz chciał.
Wbiła widelec prosto w rzodkiewkę.
Z lekkim uśmieszkiem usiadł naprzeciwko niej. Nie sądziła, że ten dzień będzie dobry. Jednak z każdą sekundą stawał się coraz gorszy.
Usłyszała jego parsknięcie. Próbował je zamaskować, ale było już za późno.
-Z czego się śmiejesz, bałwanie?
Jego uśmiech poszerzył się.
-Jesteś jeszcze bardziej denerwujący niż zwykle - wytknęła mu.
-Czemu jesteś taka wkurzona? Zrobiłem coś złego? - przekrzywił głowę na bok i podparł się na łokciu - Jesteś słodka, gdy się złościsz jednak nie chcę, żebyś mnie nienawidziła.
-Nie wszystko kręcił się wokół ciebie - burknęła.
Chęć wstania i odejścia jak najdalej narastała w niej.
-Ale mój cały świat, to ty.
Powiedział marzycielsko, ale jednocześnie całkowicie szczerze. Jego oczy zagłębiły się w jej. Nie mogła tego znieść. Odłożyła widelec na talerz i odsunęła krzesło z głośnym szurnięciem.
-Jesteś chory - powiedziała ledwo słyszalnie.
Chwyciła za swoje rzeczy i naciągnęła torebkę na ramię. Złość buzowała wewnątrz niej. Wulkan, który czekał na wybuch. Yoonseok zdecydowanie chciał, żeby wybuchła. Jednak Seungmi postanowiła wyjść. Odwróciła się na pięcie, poszła prosto do wyjścia ze stołówki.
-Zaczekaj!
Wszystkie oczy wylądowały na nich. Mocno pchnęła drzwi, uwalniając się od zgiełku ludzi. Na korytarzu było ich o wiele mniej.
-Seungmi!!
Większa dłoń chwyciła za jej nadgarstek, zatrzymując ją.
-Czego chcesz?! - wyrwała rękę i odsunęła się - Zostaw mnie w spokoju!
-Przepraszam.. - zmarszczył brwi - Nie powinienem, tego tak... mówić.
Patrzyła na niego przez moment. Ostatecznie odchodząc bez słowa. Jej wulkan wybuchł. Wszystko waliło jej się na głowę, a ona odreagowywała na innych.
Szybko przebierała nogami. Nie spieszyło jej się nigdzie, jednak złość miała nad nią kontrolę. Minęła sekunda, gdy kątem oka dostrzegła osobę, którą tak długo szukała.
Przygryzła wargę. Nie chciała na niego krzyczeć, ale nie była pewna jak to wszystko wyjdzie. Skręciła zaraz za nim w kolejną część korytarza. Dopiero, gdy była blisko odezwała się do niego.
-Beomgyu!
Nie kontrolowała tonu swojego głosu. Chłopak od razu się odwrócił i popatrzył na nią zaskoczony.
-Co? - powiedział z lekką chrypą.
-Co ty sobie myślisz?! - Odepchnęła go do tyłu - Wchodzisz w środku nocy do mojego mieszkania i myślisz że wszystko gra?!
-O czym ty.. - jego oczy zrobiły się większe.
-Nie udawaj! - wściekłość przemawiała przez nią - Kim ty do cholery jesteś? Kto pozwolił Ci się tak zbliżać do mnie?
-Seungmi.. - chciał coś powiedzieć, ale szybko się wycofał.
-Trzymaj się od Maru z daleka! Nie wiem skąd się znacie, ale nie zbliżaj się do niej. Pożałujesz jeśli coś jej się stanie - mówiła z poważną miną.
-Ja naprawdę nie..
Uderzyła dłonią, prosto w jego policzek.
-Przestań kłamać!
Chłopak złapał się za policzek, który był cały czerwony. Wciąż wyglądał na zdezorganizowanego.
-Zboczeniec - warknęła.
Odwróciła się na pięcie. Jej żołądek opadł na samo dno. Jej wyobraźnia płatała jej figle. Nie miała lepszego wytłumaczenia na to co widziała przed sobą.
Co tu się wyprawia.
Zamrugała dwa razy, ale nic się nie zmieniło. Spojrzała jeszcze raz za siebie. Beomgyu nadal tam stał, ale nawet gdy spojrzała przed siebie.
Widziała go.
-Somi..
Jego cichy głos dotarł do niej, nawet jeśli stał daleko. Podszedł do niej z wyciągniętą dłonią.
Coś sprawiło, że się go nie obawiała. Wpatrywała się w niego jak w obrazek. Chwycił jej dłoń i powoli poprowadził za sobą. Była niczym w transie, z którego nie mogła się wydostać. Jej nogi i ciało, samodzielnie za nim podążało.
Przeszli przez jedne z drzwi i znaleźli się w łazience. Puścił jej dłoń i odsunął się kawałek. Przyglądała się jego bladej cerze i temu jak bardzo jego różowy policzek tworzył kontrast z pozostałą częścią twarzy.
-Ja śnię czy.. - wypuściła długo wstrzymywany oddech - Kim jesteś? Dlaczego... Czy ja widzę podwójnie?
Ciemne oczy wpatrywały się w nią. Milczał przez moment. Było zbyt wiele pytań, na które nie mógł jej odpowiedzieć.
Pokręcił głową i zbliżył się. Położył dłonie po obu stronach jej głowy. Pochylił lekko głowę, żeby spotkać się z jej oczami.
-Nie możesz mnie widywać - jego ton głosu był niski - nie spotykaj się ze mną. Nie rozmawiaj, a przede wszystkim nie zostawaj sam na sam, rozumiesz? - intensywnie wpatrywał się w nią, a właśnie wtedy jego wyraz twarzy zamienił się w grymas.
Jego dłonie puściły jej ramiona. Odsunął się, jednocześnie klękając na podłogę. Dramatycznie chwycił się za szyję.
-Co się dzieje? - zmartwiona uklęknęła przed nim - Beomgyu?
-Ja.. Uhm.. - jego głos był słaby - ty nie możesz zostać tu - brał coraz to głębsze oddechy - wróć do domu. Musisz wrócić - powtarzał ciężko - Teraz.
Seungmi czuła się dziwnie. Okropnie dziwnie.
-Dobrze, ale co ci jest? Dobrze się czujesz?
Przytaknął głową.
-Idź już.
Dziewczyna słyszała jak łapczywie łapał powietrze. Nie chciała go tak zostawić, jednak było coś co ją do tego przekonało. Nie potrafiła tego wytłumaczyć. Po prostu zaufała mu i zostawiła samego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top