👤8 Zjawa 👤
- Jeżeli baranek zjada krzaki, to je także kwiaty?
- Baranek je wszystko, co napotka.
- Nawet kwiaty, które mają kolce?
- Tak, nawet kwiaty, które mają kolce.
A więc do czego służą kolce? Nie wiedziałem. Byłem w tym momencie zajęty luzowaniem zbyt ściągniętego sworznia mego motoru. Niepokoiłem się bardzo, ponieważ zacząłem rozumieć, że uszkodzenie jest poważne, a woda do picia kończy się
Myślałem o najgorszym.
- Do czego służą kolce?
Mały Książe nigdy nie rezygnował z postawionego raz pytania. Byłem zdenerwowany stanem mojej maszyny i odpowiedziałem byle co:
- Kolce nie służą do niczego. To tylko złośliwość kwiatów.
Mały Książę westchnął, a po chwili milczenia powiedział urażony:
- Nie wierzę ci. Kwiaty są słabe, są naiwne. One zabezpieczają się, jak mogą. Im się wydaje, że z kolcami są bardzo groźne.
Światło zgasło, pogrążając ją w ciemności. Dłonią pogłaskała wierzch głowy dziewczynki i pozostawiła ją samą. Z cichym westchnięciem wydostała się z ciemności i trafiła do swojego pokoju.
Spojrzała na stos książek pozostawiony niedaleko łóżka. Wszystko było rozwalone na podłodze, jednak nie miała siły żeby teraz to sprzątać.
-Pouczę się jutro.. - przetarła zmęczoną twarz, próbując zebrać myśli - nie zamknęłam drzwi - westchnęła.
Ciągnąc nogi za sobą poszła do drzwi wejściowych i zamknęła na klucz. Były same w domu, zresztą tak jak zwykle to bywało. Dlatego jeszcze bardziej musiała uważać na młodszą.
Przemknęła do pokoju i rzuciła się zmęczona na łóżko. Wszystkie kłębiące się problemy odleciały na moment, tylko po to żeby wrócić i uderzyć ją dwa razy mocniej.
-Kim jesteś, czemu nic o tobie nie wiem..
Zwinęła się w kłębek. W jej oczach zaczęły pojawiać się łzy.
-Chcę wiedzieć..
Ukłucie w sercu wywołało u niej nieprzyjemne uczucie. Jej wzrok wylądował na jej nadgarstku, na którym nadal była bransoletka.
Miała przebłyski tego, gdy ktoś jej ją wręczał, ale nie mogła poznać osoby. Brakowało jej czegoś, ale nie wiedziała o co chodzi.
Puste miejsce, którego nic nie potrafiło zapełnić. Nic nie pasowało do siebie, co powodowało u niej frustrację i żal.
Czuła że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na jej pytania. Niewiedza była przytłaczająca, co doprowadziło ją do płaczu.
Wszystko było głębsze, o wiele bardziej niż wyglądało. Tego wieczoru dopadła ją bezsilność przez co dała upust swoim łzom.
Przez kilka minut leżała w bezruchu, walcząc sama ze sobą. Było tak wiele rzeczy, które utrudniały jej życie. Tyle problemów, które chciała rozwiązać.
Właśnie wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Ocierając łzy, szybko poszła otworzyć. Nie chciała żeby przypadkiem jej siostra została obudzona. Bez sprawdzenia kto to, otworzyła drzwi, zastając przed sobą starszego mężczyznę.
-Jest matka w domu?
-Nie.
Seungmi nie była szczęśliwa z jego widoku. Jego pojawienie się zawsze oznaczało kłopoty.
-Wiesz po co przyszedłem, prawda?
Jej ciśnienie lekko się podniosło.
-Tak, obiecuję że niedługo zapłacimy zaległy czynsz - denerwowała się z każdym słowem.
-Zaległy i co dalej? Znowu zadłużenie? - oparł rękę o ścianę - Mam dość czekania. Płacicie, albo się wynoście. Znajdę kogoś lepszego na wasze miejsce.
Jej żołądek zacisnął się. On nie mógł ich tak po prostu wyrzucić. Co by się stało, gdyby straciły dom?
Spuściła głowę i przygryzła wargę.
-To moja ostatnia wizyta, następnym razem nie chcę być na waszym miejscu. Nie będę się już bawił.
Rzucił niemiłe spojrzenie i się oddalił.
Seungmi zmarszczyła brwi i zamknęła drzwi. Oparła się o nie i spojrzała w górę.
-Co mam zrobić? - szepnęła do siebie, podczas gdy łzy kolejny raz oblały jej policzki - mamo.. - jęknęła cicho.
Zacisnęła pięści.
-Nie zostawię cię z tym samą.
Odepchnęła się od drzwi i jak najszybciej poszła do pokoju. Chwyciła telefon i wybrała odpowiedni numer. Jej palce szybko wystukiwały literki.
"Przepraszam, jeśli przeszkadzam. Jednak chciałabym się zapytać czy jest wolne miejsce?"
Otarła łzy i zgasiła światło. Chciała zasnąć i chociaż na chwilę zapomnieć o całym świecie. Wsunęła się pod kołdrę i ułożyła na wygodnej poduszce.
Zamknęła oczy, żeby szybciej zamknąć. Słyszała wiatr szalejący za oknem, w który zatopiła się. Wewnątrz niej zapanował spokój gdy tylko zaczęła zasypiać.
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
Plusk
Jej stopy stąpały po wodzie.
Wszędzie była ciemność. Gdziekolwiek spojrzała, było to samo. Echo roznosiło się po całym tym miejscu i wracało do niej.
Jej bose stopy były przesiąknięte cieczą. Miała wrażenie jakby była w bagnie. Szła przed siebie, nie mając szczególnego celu.
Niekończąca się.. pustka...
Była w klatce.
Jej oczy dostrzegły postać. Daleko przed sobą. Wszystko co mogła zauważyć to oczy, wyróżniające się spośród ciemności.
Wtedy coś ją uderzyło.
Nie było bólu cielesnego. Coś wewnątrz niej bolało ją, gdy postać na nią spojrzała.
Pisk.
Głośny pisk rozsadzał jej głowę.
Chwyciła ją bardzo mocno i właśnie wtedy postać zaczęła się zbliżać. Panika zmusiła ją do ucieczki.
Biegła ile sił w nogach. Coś łapało ją za kostki, próbując zatrzymać. Woda zdawała się kończyć, a w zamian gęsta i obślizgła substancja zaczęła wydzierać się na jej ciało.
Przewróciła się kompletnie zatracając się w niemiłym zapachu.
Zapadała się. Nie mogła wstać, nie mogła się ruszyć. Jej usta były rozchylone nawet jeśli nie wydobywał się z nich żaden odgłos.
Ona krzyczała.
Przerażenie rosło w niej. Dusiła się powietrzem, a jej ciało coraz bardziej znikało.
Tonęła.
Używanie siły nie pomagało. Nie było tu nikogo, oprócz tajemniczej postaci. Jej szyja zaczęła znikać pod powierzchnią substancji.
Miała umrzeć.
Ale właśnie wtedy jej oczy zostały zakryte.
Obudziła się.
Nadal miała rozchylone usta, które próbowały krzyczeć. Jednak szybko je zamknęła, gdy zorientowała się co się dzieje. Jej serce przyspieszyło jeszcze bardziej, gdy kilka centymetrów od niej znajdowała się czyjaś twarz.
Zamknięta w potrzasku wpatrywała się z zaskoczeniem w twarz chłopaka. Nie zorientował się, co robił. Nie odsunął się nawet na centymetr.
-Co ty..
Jej ciche starania wydobycia słów z siebie nie działały tak jak ona by tego chciała.
Zamknęłam drzwi, jestem tego pewna.
Usłyszała cichy płacz i kroki zbliżające się do jej pokoju. Przypuszczała co się stało. Jej wzrok szybko znalazł się na drzwiach, które powoli się otwierały.
-Śpisz? - delikatny głos zmartwił starszą.
-Nie.
Pomimo spięcia, które narosło wewnątrz niej, nie potrafiła odmówić młodszej. Chciała wrócić do chłopaka i go zbesztać.
Ale już go tu nie było.
Zdezorientowana usiadła i przetarła oczy. Wątpiła w to co widziała. Może to była tylko jej wyobraźnia? Jak ktoś może tak nagle znikać?
To było dziwne.
Nie.
To on był dziwny.
-Mogę z tobą spać? - niewinne pytanie ociepliło jej serce.
Skinęła głową i zaprosiła do siebie dziewczynkę. Wyglądało na to, że nie tylko ona miała dzisiaj zły sen.
Otuliła ją ramionami najmocniej jak potrafiła.
Przed jej oczami mignęło coś. Jednak zostawiła to tak jak było.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top