Rozdział 17
Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy kierować się do wejścia domu. Stojąc przed drzwiami ujęłam dłoń Kuby i uśmiechnęłam się pokrzepiająco w jego stronę. Zadzwoniliśmy dzwonkiem i chwile później drzwi otworzyła nam niska pulchna kobieta, która praktycznie mnie wychowała
- O mój Boże panienka Amelia, przyjechała?- zapytała z entuzjazmem pani Halinka
Po wejściu do środka przytuliłam ją i przedstawiłam Kubę, kobieta zaprowadziła nas do salonu gdzie byli moi rodzice.
- Mamo, tato..- zaczęłam, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, moja rodzicielka dosłownie rzuciła się na mnie i przytuliła, później to sam zrobił tata
- Kochanie, tęskniliśmy bardzo za tobą!- powiedziała mama
- Ja za wami też, ale teraz muszę wam kogoś przedstawić..- powiedziałam i spojrzałam na Kubę, łapiąc go za dłoń
- Mamo, tato, to jest Kuba, mój narzeczony.- powiedziałam i uśmiechnęłam się w ich stronę
- Miło nam cię poznać!- powiedziała mama i pociągnęła Kubę do uścisku, tata był trochę sceptycznie nastawiony, ale uścisnął chłopakowi dłoń, lekko bawiła mnie ta sytuacja, bo uwierzcie, Kochanowski był chyba, bardziej zestresowany niż w dzień finału mistrzostw.
- Dobrze dzieci, weźcie swoje bagaże i idziecie do pokoju, obiad będzie za chwilę!- powiedziała mama uśmiechając się w nasza stronę
Ja i Kuba ruszyliśmy do auta i wyjęliśmy nasze walizki. Razem z bagażami ruszyliśmy do mojego dawnego pokoju. Ahh tęskniłam za domem, nawet rodzice się zmienili, co chyba najbardziej mnie zdziwiło.
(Tak wygląda dom)
Gdy weszliśmy do mojego pokoju od razu przypomniały mi się nocowania z ekipą. Ehhh mój pokój do małych nie należał i miałam w nim swoją własną łazienkę.
- No, ładnie masz urządzony pokoik.- powiedział Kuba stawiając walizki przy ścianie obok drzwi.
- Taaak...- dodałam podchodząc do łóżka i rzucając się na nie
Chłopak zamknął za nami drzwi i podszedł do mebla, na którym leżałam, uniosłam się się na łokciach i spojrzałam na niego.
- Czy zasłużyłem na jakąś nagrodę?- zapytał pochylając się nade mną
- Nagrodę? A za co?- odpowiedziałam jednocześnie pytając chłopaka
- Hymm, no nie wiem za super wrażenie na rodzicach, wniesie...- nie dokończył, bo po prostu go pocałowałam
Chłopak oddał pocałunek i go pogłębił. Pochylił się bardziej, co zmusiło mnie do położenia się na łóżko. Zaczął błądzić rękami po mojej talii i wsuwać je pod moja koszulkę, kiedy ktoś wpadł do pokoju
- Dzieci już obia...O mój Boże, przepraszam!.- powiedziała moja mama
Ja i Kuba szybko się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy w stronę drzwi.
- Chciałam was zawołać na obiad..- dokończyła mama zza drzwi
Lekko zaśmiałam się na jej reakcje i powiedziałam
- Dobrze już schodzimy.- kiedy usłyszałam oddalające się kroki, zaczęłam się głośno śmiać
- No i z czego się śmiejesz, ona teraz mnie zacznie za zboczeńca uważać.-powiedział Kuba z udawanym strachem
- Na pewno nie, raczej była bardziej zestresowana i onieśmielona tą sytuacją niż my.- odparłam, kiedy skończyłam się śmiać, złapałam chłopaka za rękę i ruszyłam w stronę jadalni.
W czasie obiadu panowała w miarę miła atmosfera.
- Kuba? Czym zajmują się twój rodzice?- zapytał mój tata patrząc z wyczekaniem na chłopaka
- Tato...- zaczęłam, ale Kuba przerwał mi łapiąc mnie za rękę
- Moja mama jest trenerką siatkówki, a tata, tak właściwie nie wiem..- odpowiedział spokojnie i uśmiechnął się w stronę moich rodziców.
- Jak to nie wiesz?- dopytywał zaciekle mój ojciec
- Alan daj spokój..- zaczęła mama łapiąc tatę za rękę
- Nie pani Kurz- zaczął- Mój tata nas zostawił, jak byłem małym chłopcem. Moja mama wychowywała mnie sama.- odpowiedział spokojnie, ale widziałam, że jest to dla niego trudny temat. (temat rodziców, wymyśliłam, to co jest tu napisane, o rodzicach Kochanowskiego nie jest prawdą).
- Ou nie wiedziałem, przepraszam powinienem bardziej ważyć słowa.- powiedział mój tata z widoczną skruchą
- Nie mógł pan wiedzieć, a ludzie często o to pytają.- odparł spokojnie Kuba
- Ehh dobrze, może na poprawę humoru opowiecie nam jak się poznaliście..- zwróciła się mama w naszą stronę
- Aaa to całkiem zabawna historia...- zaczęłam i razem z Kubą, opowiedzieliśmy całą naszą historię
- No ładnie, czyli jednak prawdą jest, że można dojść przez nienawiść do miłości!- powiedziała mama z uśmiechem
- Taak- powiedziałam uśmiechając się w stronę Kuby
- Kiedy planujecie ślub?- zapytała moja rodzicielka upijając łyk kawy
Na to pytanie ja i Kuba zakrztusiliśmy się powietrzem.
- Wiesz mamo, najpierw chciałabym skończyć studia i dopiero po tym wyjść za mąż..- powiedziałam spokojnie
- Ehhh bzdura, ja już w twoim wieku, myślałam o takich rzeczach.- dodała i zajęła się konsumowaniem deseru
- Oj mamuś, nie to, że o tym w ogóle nie myślimy, ale jesteśmy dopiero miesiąc po zaręczynach i szczerze narazie nam jest tak dobrze.
- Ohh Kochanie daj już młodym spokój, mają czas na takie rozmowy. Teraz niech się wyszaleją!- powiedział tata i spojrzał na nas znacząco
Zaśmiałam się z tego, bo mama rzuciła mu wściekłe spojrzenie i zaczęli się sprzeczać.
- To wiecie my już pójdziemy do pokoju, mieliśmy się szykować, bo wieczorem wychodzimy na miasto.- powiedziałam i wstała od stołu
- Wychodzisz ze starymi znajomymi?- zapytała mama
- Tak, przynajmniej mam nadzieje, że wszyscy przyjdą!- dodałam i już ruszyłam do pokoju.
Będąc już w pomieszczeniu rozpakowałam nasze walizki i zaczęłam wybierać outfit na wieczór. Postawiłam na klasyczny strój
I do tego białe conversy. Kuba ubrał na siebie czarne spodnie, koszulkę i jeansową kurtkę, a wszystko dopełnił czarnymi vansami. Tak gotowi ruszyliśmy na miasto. Przed posesja moich staruszków czekali już na nas Wiki i Kacper.
- Aaa Melka! Nie mogę doczekać się spotkania z tymi wariatami!- powiedziała Wiki mocno się do mnie przytulając
- Wiem stara ja też. Stęskniłam się za tymi wariatami.- zawtórowałam jej i oddałam uścisk
Cała drogę do baru, w którym się umówiliśmy, śmialiśmy się z chłopakami z naszych odpałów.
- No albo jak zaliczyłaś pierwszego zgona na swoich 14 urodzinach, o stara to było mocne!- powiedziała Wiki śmiejąc się głośniej
- To wcale nie jest śmieszne, ale przynajmniej ja zaliczyłam jednego. Nie tak jak ty!- odpowiedziałam na jej uwagę i pokazałam język
- Ohhh, tak trochę tego było!- dodała dziewczyna
- No niezłe z was były ziółka.!!- powiedział Kapi obejmując moja przyjaciółkę
- Nie inaczej. A myślałeś, że my byłyśmy potulne jak baranki?- zapytała swojego chłopaka i uśmiechnęła się w jego stronę zadziornie
- Broń Boże. Amelka umie nadal nieźle popalić czasami.- odpowiedział jej Kuba przyciągając mnie do siebie
- Haha wcale, bo nie!- dodałam naburmuszona, ale i tak chwile później na moje usta wkradł się uśmiech- Wiki chyba jesteśmy na miejscu..- powiedziałam i uśmiechnęłam się w jej stronę
- No to co, cofamy się o trzy lata?- zapytała, na co tylko przytaknęłam
Hejo! Jak wam się podoba rozdział? Mam nadzieje, że jest w miarę dobry 😃.
Wasza:
Black_Angel
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top