Rozdział 5 - Koncert
*Cadence*
Dzień koncertu nadszedł szybciej niż sądziłam. Chodziłam już normalnie i nie opierałam się na kulach.
- Cadence! Idź do sklepu! - zawołała Kaśka.
Zeszłam na dół, wzięłam pieniądze oraz listę zakupów i zamierzałam wychodzić, ale w ostatniej chwili podbiegł Leon i dał mi kluczyki do samochodu rodziców.
- Na co mi to? - spytałam.
- Najbliższy sklep jest 3 km stąd. Lepiej pojedź samochodem. Szybciej wrócisz. - odpowiedział.
Odłożyłam kluczyki na stół. ' Przejdę się, będzie zdrowiej. ' pomyślałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę sklepu. Po drodze minęłam skatepark, przy którym zatrzymałam się, żeby odpocząć. Posiedziałam tam jakieś 5-7 minut i kontynuowałam spacer. Na miejscu spotkałam Seana. Stał pod sklepem i rozmawiał z jakimś chłopakiem. Skądś znałam głos tego drugiego. To chyba był Kieran, ale nie sądziłam, że to on.
- To co? Jedziesz z nami? - zapytał Sean.
- Pojadę. - odpowiedziałam.
- Chociaż raz ktoś zechciał z nami jechać! Widzimy się dzisiaj o 5 pod naszym domem. - powiedział z uśmiechem.
Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu tą samą drogą.
***
Na zegarze wybiła godzina 4:30. Siedziałam gotowa w swoim pokoju. Nie byłam pomalowana. Nigdy się nie malowałam. Moje ' koleżanki ' z Polski chodziły wymalowane 2 centymetrami makijażu. Podeszłam do szafy i wyjęłam moje czarne Conversy, których Kaśka nie zdążyła mi zabrać. Po cichu wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach. W salonie nikogo nie było, w kuchni też. Szybko podbiegłam do drzwi i wyszłam na dwór. Wtedy założyłam buty i poszłam pod dom sąsiadów. Zapukałam do drzwi. Otworzył je Dean. Widziałam go pierwszy raz. Nagle podbiegł do mnie mały mops i zaczął szczekać.
- Rocky! Cisza ma być! - zawołał Sean i podszedł do drzwi - Cześć Cadence. Wejdź do środka.
Przecisnęłam się obok Deana i weszłam do salonu. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam, był rozwalony na fotelu Kieran. Usiadłam na kanapie. On wciąż nie zmienił pozycji. Siedział tak jakieś 15 min. Ogółem to przez ten czas ani drgnął. Tylko przewracał oczami. Miał największy problem kiedy mieliśmy jechać. Nie mógł się podnieść, więc Dean go podniósł. Narobił przy tym mnóstwo krzyku. Dokładnie o 5 wyjechaliśmy spod ich domu. Po jakiś 10 minutach zatrzymaliśmy się pod czyimś domem. Do samochodu wsiadł chłopak, na którego oni mówili Kit. Według mnie byli już dość pijani, bo całą drogę śpiewali, otwierali okna i krzyczeli do przechodniów. Jednak po półtorej godziny 'wesoła trójka' ucichła. Taka cisza mi się podobała. Niestety, cisza była zwiastunem burzy.
- Daleko jeszcze? - zapytał Kit.
- Chyba jeszcze pół godziny. - powiedziałam.
Wtedy oni postanowili wykorzystać te pół godziny jak najlepiej! Zaczęły się przepychanki, kłótnie i śpiewy. W końcu dojechaliśmy do Manchesteru. Okazało się, że to jest jakiś festiwal. Na początku grał Linkin Park, a po nich Bring Me The Horizon. Ich nowe piosenki na żywo powaliły mnie na kolana, a w szczególności trzy: "Happy Song", "Throne" i "True Friends". Śpiewałam na cały głos, aż czułam jakby miał mi się zaraz skończyć. Później grali jeszcze Arctic Monkeys i Suicider, ale nie miałam już siły stać na nogach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top