Rozdział 4 - Wojna o koncert
* Cadence *
Rano obudziła mnie pielęgniarka. Pomogła mi się ubrać i wyjść z sali. Podeszła do nas druga pielęgniarka i podała mi kule. Cieszę się z tego, że były tam windy! Inaczej nie zeszłabym z piętra. Na dworze było dość ciepło. Stałam tam dosyć długo. Nagle podjechał jakiś samochód. Wysiadł z niego mój brat i wepchnął mnie do środka. Nie odzywał się do mnie całą drogę, jakbym była jakimś wrogiem. Raczył się odezwać gdy wysiadałam z auta.
- Było się nie pchać pod koła.
Aż mnie dreszcz przeszedł! Niby to sama weszłam pod koła? Miałam do niego krzyknąć ' Opamiętaj się człowieku! To tata mnie popchnął! ', ale bałam się. Do tego jeszcze nikt nie pomógł mi wejść na piętro. Po pół godziny wspinaczki dotarłam do pokoju. Zmęczona położyłam się na łóżko i nie chciałam wstawać. Miałam już wszystkiego dosyć.
- Cadence! Zejdź na dół! Musimy pogadać! - zawołała niespodziewanie moja mama.
Wolałam nie zchodzić. Dobrze pamiętam co się stało, gdy chciała ' pogadać'. Wolałam, żeby do tego znowu nie doszło.
***
Tak minął miesiąc. Prawie wcale nie wychodziłam z pokoju. Matka pod przymusem zabrała mnie do szpitala na zdjęcie gipsów. Tamte kilka godzin było najgorszymi 2 godzinami w moim życiu. Mimo tego po wyjściu ze szpitala ( bez gipsów ) poczułam się tysiąc razy lepiej. Jedyną denerwującą rzeczą były kule, na których wciąż się opierałam ( lekarz mówił, że mogę już chodzić bez nich ). Wróciłyśmy do domu. Wysiadając spotkałam Seana. Szczerze nie widziałam go od miesiąca.
- Idziesz na koncert? - zapytał.
- Jaki koncert? Kiedy? - zaczęłam go wypytywać.
- Za tydzień będzie koncert Bring Me The Horizon w Mancheserze. Pojedziesz z nami?
- Co?! Bring Me The Horizon w Manchesterze? Muszę tam być!
- Nie ma mowy! - do rozmowy wtrąciła się mama. - Nigdzie nie pojedziesz! W szcególności z nim!
Myślałam, że się tam zagotuję ze złości!
- Mamo! Mam 25 lat! Sama decyduję o tym co chcę robić! Nie będziesz mi się pchała w życie!
- To ty masz 25 lat? - Sean zapytał się mnie na ucho.
- No tak, a na ile wyglądam? - odpowiedziałam.
Chyba go zatkało, bo nic nie powiedział. Odwrócił się i wrócił do siebie. Postąpiłam tak samo. Tata siedział na kanapie w salonie.
- O czym była tamta dyskusja? - wymamrotał.
- O jakimś koncercie - wypaliła mama - Cadence chce jechać, ale nie ma mowy. Jeszcze się upije i nikt nie posprząta.
- Mamo! Ile razy mam ci mówić, że nie piję!? - wtrąciłam.
Popatrzyła na mnie groźnym wzrokiem. Wiedziałam, że muszę iść do pokoju. Wolałam nic nie mówić o tym koncercie. Nie odzywałam się do nikogo z rodziny przez cały tydzień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top