Rozdział 35 - Bliźniaki i powrót

DZIĘKUJĘ ZA 1K!!!!!
------------------------------------------------------

*Sean*

W ciszy mijały dni. Ze mną było coraz lepiej, mogę przyznać. Ale z Cadence przeciwnie. Martwiłem się o nią. Minął tydzień, a ona nie budziła się. W drugim tygodniu złapałem grypę i bałem się, że mnie przeniosą. W środę za drzwiami zobaczyłem dwójkę dzieci, może 10 - 11 lat. Oboje bladzi, a chłopak bez włosów. Jego siostra podeszła do progu i zajrzała do środka. Spojrzała na mnie i zamarła. Pewnie się przestraszyła. Szczerze mówiąc wyglądałem jak trup: oczy sine, kości policzkowe na widoku i ta blizna (jak nie kumasz o co chodzi to wróć do rozdziału 30).

- Choć - szepnęła dziewczynka do brata.

Oboje zbliżyli się i mierzyli mnie wzrokiem.

- Cześć... Mason jestem... - zaczął młody. - A to Miley...

Widziałem, że się boi. Nie odpowiedziałem. Nie mogłem. To przez grypę.

- No cześć... - wydusiłem.

Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. To sprawiło mi też sporo bólu. Miałem okazję bliżej przyjrzeć się rodzeństwu. Miley była szczuplutka i niewysoka, z blond włosami i zielonymi oczami. Mason wyglądał tak samo, tylko był łysy. Pewnie miał raka. Oboje w szpitalnych koszulach. Nagle zakręciło mi się w głowie. Zasłabłem.

*Miley*

Trochę się bałam tego chłopaka. Taki blady, chudy, z czarnymi włosami. Do tego brązowe oczy. Nie wyglądał na zdrowego. Obok niego była dziewczyna. Tak samo blada i chuda, tylko spała. Z resztą od pewnego momentu on też. Szrurchnęłam Masona.

- Spadamy stąd. Lepiej ich zostawić. - szepnęłam.

- Czemu? Nie będziemy przecież cały czas siedzieć w naszej sali. - rzucił.

Po części miał rację. Całe dnie siedzimy tylko w dwudziestce (numer sali) i ani rusz.

*Mason*

Nie rozumiałem Miley. Dlaczego chciała wracać? Chyba nie wiedziała co i jak. Jak wróciliśmy wypaliła:

- Ciekawe co z nimi jest.

- Z kim? Z tymi spod czternastki?

- No tak.

- Ja wiem co jest. Przywieźli ich w tamten poniedziałek. Coś słyszałem, że oboje z tej strzelaniny w Herfordshire, kojarzysz? Jego nie było w domu, ją porwali i jak wrócił to od razu do niej, bum bum i są.

- Aaaa...

- A wiesz co jest najlepsze? Są razem! Chyba dlatego mają salę ze sobą.

Miley odwróciła głowę.

- Wiesz co, - powiedziała nagle. - mnie to zbytnio nie interesuje. Niech sobie będą, nikt im nie zabrania i się nie mieszaj.

Zdziwiłem się. Zawsze była wrażliwa na wiele rzeczy, w szczególności po śmierci rodziców, a teraz nic.

*Cadence*

Powoli otworzyłam oczy, ale światło mi przeszkadzało. Słyszałam jakiś kaszel obok mnie. Nie miałam siły żeby odwrócić głowę.

- O Boże... - ktoś jęknął.

Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Świat wokół spowiła mgła, dostrzegłam tylko kilka białych postaci przy mnie i tyle pamiętam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top