Rozdział 32 - Powrót

Notka na końcu!!
-----------------------------------------------------

*Cadence*

Owinęłam się kocem. Byłam zlana łzami. Nigdy wcześniej tak nie płakałam. Starałam się mimo tego być cicho. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam sama. Serce pękało mi na samą myśl o nim. Spojrzałam na zegarek. Godzina 8.10. Postanowiłam pokazać im, że wróciłam. Spokojnie opuściłam pokój i zrobiłam sobie kawę. Usiadłam na kanapie obok Megan.

- Kiedy wróciłaś? - spytała.

- Pół godziny temu, a co? - rzuciłam.

- Byłaś u Seana? - spytał z niepokojem w głosie Kieran.

- Nie, ale pójdę dzisiaj.

- To lepiej uważaj, bo skończysz jak on. Twój brat może być wszędzie.

- Wiem.

Wstałam i wróciłam do siebie. Od razu po zamknięciu drzwi rozpłakałam się. Zaszyłam się w najciemniejszy kąt pokoju i tam siedziałam dobrą godzinę, może dłużej. Około 10 postanowiłam wyjść. Przy drzwiach zatrzymał mnie Kieran.

- Gdzie idziesz? - spytał.

- Do szpitala. - syknęłam.

- Uważaj na siebie.

Trzasnęłam drzwiami. Przy okazji spotkałam Emmę. Wymieniłam się z nią spojrzeniami. Po może 10 minutach byłam na miejscu. Kręciłam się chwilę i znalazłam jego salę. Nikogo nie pytając weszłam do środka. Był sam, podłączony do jakiejś aparatury podtrzymującej przy życiu. Mimo tego wyglądał jakby umarł. Ledwo oddychał. Usiadłam na małym krzesełku obok łóżka. Przyjrzałam mu się.

- Co oni ci zrobili... - szepnęłam.

Zaczęłam płakać. Do środka weszła jakaś pielęgniarka i zmieniła kroplówkę. Przy okazji podała mi chusteczkę.

- Gorsze rzeczy widziałam. - powiedziała nagle. - To cud, że przeżył.

- To cud... - westchnęłam.

Postała chwilę i wyszła. Wytarłam łzy. Spojrzałam na niego. Pewnie nie wiedział, że tam byłam. Zamierzałam wstać i wyjść, gdy nagle poruszył się. Nie wierzyłam w to, co widziałam. Powoli otworzył oczy. Poczułam, że znów zacznę płakać. Ukryłam twarz w dłoniach. Wtedy on lekko szturchnął moje ramię. Jakby chciał mnie pocieszyć. To jednak nie działało.

*tydzień później*

Siedziałam pod salą może pół godziny. Zaczynałam się niecierpliwić. Zamierzałam tam wejść i dać lekarzowi do wiadomości, że nie mam czasu. Ledwie się podniosłam i drzwi się otworzyły. Ze środka wyszedł lekko poturbowany doktor.

- Proszę tam nie wchodzić... -  szepnął i, dygocząc, poszedł.

Zaczęłam się bać. Powoli weszłam. Sean tymczasem stał i się pakował, jakby nic się nie stało.

- Co ty zrobiłeś z tym lekarzem? - spytałam.

- Nic. - zaśmiał się. - Postraszyłem go trochę i tyle. Ten doktor to jakiś histeryk.

- Okeej...

Dał mi jedną torbę i skierował się do wyjścia. Całą drogę po kryjomu zerkałam na niego. Przy bloku stała Emma. Wyglądała jak typowa tirówka. Podjechał jakiś samochód, wsiadła i odjechała gdzieś w kierunku centrum Londynu. Weszłam do budynku. Niestety w mieszkaniu mieliśmy gościa. Katarzyna podeszła do mnie. Powoli zacisnęłam pięść.

- Czego chcesz? - syknęłam.

- Niczego. Wpadłam tylko w odwiedziny. - mówiła.

- Idź stąd i nie zawracaj mi gitary okej?

Speszyła się i wyszła. I dobrze. Nagle z łazienki wyszedł nieźle pokudłany Kieran.

- O, wróciliście. Nie usłyszałem. - wydukał.

- Kieran! Wracaj tu! Jeszcze nie skończyłam! - krzyczała Megan.

Wciągnęła go z powrotem do środka i tyle go widzieliśmy. Poszłam do siebie lecz niestety Sean musiał pójść za mną. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 19. Ktoś objął mnie od tyłu. Wiedziałam co się święci. Zamknęłam oczy.

------------------------------------------------------
Tryumfalny powrót!!

Na początku bardzo chcę przeprosić za długą nieobecność.
Dlaczego mnie nie było:
- straciłam wenę
- nie miałam czasu
- kontrol w pokoju (mama)
- chwilowy brak internetu😭
Zrekompensuję się nowymi rozdziałami, które pojawią się prawdopodobnie w tym tygodniu.

@seanlemon_



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top