Rozdział 30 - Rodzina...

*Sean*

Rano obudziłem się z worami pod oczami. Przespałem może godzinę. Wolałem nie opuszczać pokoju. Dlaczego? Żeby Kieran nie dostał zawału. Leżałem może do południa. Nagle wiadomość.

Od: Kieran

Ej żyjesz ty czy co?

Zaśmiałem się cicho. Nie chciało mi się odpisywać. Zdecydowałem się wyjść. Brat wytrzeszczył na mnie oczy.

- Jezu co ci się stało? - spytał.

- Nic, tylko nie spałem całą noc.

- A było nas słychać?

- Oczywiście. Trzy piętra słyszały.

Odwrócił głowę. Pogrzebałem przy szafkach i zamierzałem dalej iść spać ale Megan mnie zatrzymała.

- A ty dokąd? - pytała.

- Jezus Maria daj mi pójść spać.

Odepchnąłem ją i zamknąłem się od środka. Oboje dobijali się jeszcze przez 15 minut i przestali.

***

Około trzeciej po południu Kieran zapukał do drzwi.

- Sean... weź otwórz. Jest problem. - prosił.

Nie chciało mi się ale otworzyłem.

- O co chodzi? - wydusiłem.

- Dzwonili ze szpitala. Wczoraj w nocy Cadence dostała kolejnego zawału. Jeszcze się nie obudziła. Może tam do niej pójdź.- mówił.

- Pójdę. Teraz może zostaw mnie samego.

- Ale...

- Wyjdź.

W ciszy opuścił pokój. Wpatrzyłem się w sufit. Wokół cisza. Coś zaczęło mruczeć. Elsa? Kotka skoczyła na łóżko i położyła się na poduszce. Podniosłem się i pod naciskiem własnych emocji przebrałem się. Chciałem przynajmniej wyglądać jak człowiek. Siniak pod okiem robił dobre wrażenie. Opuściłem mieszkanie. Na schodach stała sobie Emma. Była strasznie ubrana, jak jakaś gwiazda porno. Odepchnąłem ją od siebie. Wyszłem pod blok. Niespodzianka. Rodzina Rodriguezów. Nie chcieli mnie przepuścić, to zacząłem biec w stronę szpitala. Puścili się wszyscy za mną. Marco na samym przodzie. Wpadłem do szpitala jak wariat. Nie pytając nikogo o drogę trafiłem pod jej salę. Miałem nikłą nadzieję, że nie jest za późno. Przez zamgloną szybę widziałem jak obok niej stoi wysoka kobieca postać w szarej sukni. Nagle wyparowała.

- Tam jest! - krzyknął Leon z końca korytarza.

Wolałem zostać na miejscu. Niech się dzieje co chce. W ostatniej chwili zdecydowałem się na ucieczkę. Dopadli mnie w toalecie. Oberwałem. Leon podniósł mnie z ziemi i przycisnął do ściany.

- Ostatnie życzenie? - spytał przykładając mi nóż do gardła.

- Już po was... - szepnąłem.

Poczułem jak ostrze wbija mi się w szyję. Upadłem na podłogę. Później jakiś hałas i tyle.

*Kieran*

Wbiegliśmy w dobrym momencie. Sean leżał zakrwawiony na podłodze. Byłem tylko ja i Dean. Ale dalismy radę. Uciekali aż się za nimi kurzyło. Sprawdziłem tętno u brata.

- Dean! Leć po lekarza! Żyje! - krzyknąłem.

Po chwili zjawił się z powrotem razem z dwoma lekarzami. Straciłem Seana z pola widzenia. Nagle w drzwiach jednej z sal wyrosła Cadence.

*Cadence*

Kieran i Dean stali wpatrzeni w koniec korytarza. Podbiegłam do nich.

- Co tu się działo? - zapytałam.

- Twoja rodzina... - jąkał się Dean. - przyszła tu za Seanem... i pobili go. Leżał w toalecie cały we krwi.

- Co?! Gdzie jest?

- Lekarze zabrali go gdzieś tam.

Czułam, że zemdleję. Wróciłam na salę i rozpłakałam się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top